Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

SGR

Breitling Avenger Seawolf

Rekomendowane odpowiedzi

Długo myślałem o Breitlingu, wreszcie w wakacje sprezentowałem sobie Avenger Seawolf'a. Poniżej postarałem się o opis co ten zegarek prezentuje i jakie są moje wrażenia z jego użytkowania

 

B AVENGER SW14

Koperta: Świetnie wykonana jak to w Breitlingu. W tej klasie zegarka niedoróbki nie wchodzą w rachubę, tak jest i tu. Boki polerowane na wysoki połysk, piękna sprawa, choć łatwo o drobne ryski. Z lewej strony zawór helowy jako profesjonalny dodatek. Krawędzie zegarka wykonane z dużą precyzją, prawdziwy majstersztyk gratowania. Osłona koronki jest zdecydowana, ale nie zaburza wyglądu zegarka a sfazowaniem stara się subtelnie zakończyć zegarek. Wodoszczelny do 3000m, no nieźle, ale po co nie wiem, czasem nie chce się nawet tyle chodzić.
 

B AVENGER SW02

 

B AVENGER SW04

 

B AVENGER SW07

 

 

Dekiel: Niesamowity, nic tylko podziwiać. Może to dziwne ale ta część zegarka podoba mi się najbardziej.
 

B AVENGER SW08

 

Koronka: Idealna do takiego zegarka, duża z nacięciami. Przy odkręcaniu daje pewny chwyt i wyczucie. Chodzi z oporem ale przy takiej wodoszczelności to raczej norma. Zakręcam do pierwszego zatrzymania (nie cisnę dalej) i jak dotąd zegarek ciągle szczelny a często pcham się do wody.
 

B AVENGER SW06

 

Luneta: Satynowana promieniście z tradycyjnie lewym kierunkiem obrotów. Pełny obrót to 120 stanowczych (głośnych) klików. Bezel pracuje równo i z dużym oporem, raczej trudno przestrzelić położenie. Tabsy ułatwiają chwyt nawet w rękawiczkach, szczególnie pod wodą, jak ktoś się uprze, że tam też potrzebuje sobie pokręcić. Chronią ponadto szkło, jeżeli położymy na nim zegarek. Krawędzie mają ostre, osoby o delikatnych palcach mogą trochę marudzić. Dziwi mnie pomysł z odstającymi nad szkłem krawędziami tabsów, trudno je tam doczyścić a one same to zwyczajnie haczyki. Swetra może nie rozerwą, ale różne żyłki, nici itp. łatwo się zaczepiają i można przy odrobinie pecha zrzucić sobie zegarek na podłogę. Punkt świetlny na 60 minucie schowany pod szkłem. Boki polerowane z śrubkami i malutkim B obok 12 godz. Oznaczenia minut wykonane wyraźnie i są łatwe do odczytania.
 

B AVENGER SW03

 

Szkło: Perfekcyjne – to jest właściwe określenie. Podwójny antyrefleks jest niesamowity nie widziałem lepszego. Czasem zwracano mi uwagę czy w ogóle ono tam jest, wydaje się, że można w każdej chwili dotknąć tarczy. Otoczone polerowanym pierścieniem z nacięciami, razem z indeksami dodaje trochę blasku w świetle.

Tarcza: Zatłoczona. Cyfry białe utrzymane w wojskowym stylu i wyniesione z tarczy. Godziny 6, 9 i 12 to polerowane figury wypełnione Superluminową. SL nałożona także jest na kropki przy każdej godzinie (bez 12). Metalowe skrzydełka prezentują się znacznie lepiej niż malowane. Okno daty otoczone połyskującą ramką. Jedynka w datach powyżej 10 tego jest mało widoczna ale bez dramatu. Sama tarcza jest matowa i czarna. W świetle przyjmuje różne odcienie aż do szarego i to jest fajne. Podsumowując, pomimo, że dużo się na niej dzieje to jest wyważona i dobrze wygląda.

 

B AVENGER SW11

 

Bransoleta: Pro II. Ciężka, gruba a przy tym bardzo wygodna. Skośne ogniwa tak charakterystyczne dla Breitlinga wizualnie bardzo dobrze łączą się z zegarkiem. Ogniwa mocowane śrubkami, samo skracanie jest jednak dosyć upierdliwe i potrafi zmęczyć. Zapięcie proste i niestety wygląda tanio, zwykła blaszka z napisami, szkoda, że nie pokuszono się o urozmaicenie.
 

B AVENGER SW09

 

B AVENGER SW13

Luma: Na wstępie zaznaczam, że cyfry na tarczy są tylko malowane na biało, nie posiadają SL. Ta jest tylko na kropkach, punkcie na lunecie i godzinach 6, 9 i 12. Szału nie ma, niby Superluminowa, niby jej nie żałowano, ale świeci słabo jak na profesjonalnego nurka i w warunkach przejściowych czy szarówki słabo widoczna. W nocy jak oczy przywykną łatwo można odczytać godzinę, ale na pewno nie po prostu rzucając okiem. Nawet zaraz po naładowaniu nie poraża jasnością (zdjęcie w 2 min po naładowaniu).

 

B AVENGER SW16

Podsumowując: jakość, jakość i jeszcze raz, jakość. Z jakij strony nie patrzeć wszystko na odpowiednio wysokim poziomie.

Siląc się na złośliwość napisać można, że w jego wyglądzie jest ten „bling bling” czy bardziej swojsko „festyn”, ale nie jest to przecież dyskretny zegarek. Jest zdecydowany, agresywny, i w takim męskim właśnie otoczeniu najlepiej się prezentuje. Jest widoczny, każdy ruch zegarka w słońcu jest przy akompaniamencie połysków świetnego satynowania i polerowanych elementów wokół szkła i na tarczy. Naturalnie nie sposób utrzymać w trakcie użytkowania idealnego blasku, jednak ryski nie zwracają na siebie uwagi jak mogłoby się wydawać.

Z minusów poza rysami to przede wszystkim słaba Luma, dlaczego taka słaba wie tylko projektant. Waga zegarka jest okrutna, trzeba mieć dobrze dociągniętą bransoletę, bo inaczej rzuca nim razem z ręką. Lubię czuć zegarek na ręce a ten model dba o to z konsekwencją, nie każdemu może to odpowiadać. Ponadto jest gruby, koszulom wprawdzie nie przeszkadza tylko potrafi dziwnie się prezentować na gołej ręce.

Garść danych:

Średnica – 45,5 mm

Długość z uszami – 54,5 mm

Rozstaw uszu – 22 mm

Wysokość – 18,2 mm

Mechanizm – Breitling 17 (firmowa adaptacja ETA 2824) oczywiście COSC. Czas trzyma nieźle, w zależności od mojej ruchliwości tolerancja trochę się zmienia. Nie zauważyłem więcej niż +2, -1. Porównuję go od paru miesięcy do swojego CITIZENA AS4050-51E.

Waga – 210 g (z bransoletą)

post-69578-0-11768300-1394926772_thumb.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajna recenzja, super zegarek. Dzieki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również dziękuję. Jest to niewątpliwie jeden z najfajniejszych (jak nie najfajniejszy!) Breitlingów. Co do niedoróbek, to i w Breitlingu się zdarzają, zresztą nie tylko w Breitlingu, bo i w dużo poważniejszych firmach również, o czym można przeczytać choćby tu na forum.


"Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustającej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali Was za niegodnych podania ręki" - Henryk Reyman.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mialem kiedys Superoceana z WR 1000, a luma praktycznie zero. Tylko on byl z 2000r i myslalem, ze cos sie zmienilo na plus. Przy takim nurasie taka luma to jednak porazka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3000 m i tak słaba luma . Dobra recenzja .


Deus Dona Me Vi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LumiBrite to nie jest ale trzyma długo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można wiedzieć ile masz w nadgarstku ?


"Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustającej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali Was za niegodnych podania ręki" - Henryk Reyman.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Między 16,5 a 17

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki.


"Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustającej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali Was za niegodnych podania ręki" - Henryk Reyman.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze mnie ciekawilo do czego służy ten zawór helowy?


O i T 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I kolejne pytanie mi sie ciśnie na usta. Faktycznie najładniejszym elementem tego zegarka jest jego dekielek, tylko jak dla mnie zegarek ma pełnić funkcję użytkową a na drugim miejscu pokazową. W związku  z tym, czy wszyscy którzy noszą zegarki tego typu do konca wykorzystują wszystkie ich funkcje? Czy 3/4 zegarka jest tylko i wyłącznie na pokaz?


O i T 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajna recenzja. Co do samego zegarka bardzo mi się podoba, może nie choruję na niego, ale gdybym miał nadmiar gotówki to z chęcią bym taki nabył, tylko tutaj jest problem - rozmiar, ale patrząc na fotkę nadgarstkową nie wygląda to źle, a nadgarstek mam 16, 5 - 17cm, tak jak Ty no i chyba lekki grubasek z niego :)


ile by nie było to i tak jest za mało...
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ma dobrze wyprofilowane uszy więc nie kończy się gwałtownie na ręce. Grubasek jest to fakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@swierszczu: zawsze mnie ciekawilo do czego służy ten zawór helowy?

 

 

Zawór helowy jest konieczny przy długotrwałym nurkowaniu głębinowym. Hel przenika przez uszczelnienia zegarka w trakcie pobytu pod wodą, oczywiście kiedy oddychamy przez długie godziny np. trimiksem. Wynurzając się nagromadzony w zegarku hel nie zdąży uciec na przystankach dekompresyjnych i mógłby rozsadzić kopertę (wypchnąć szkło).

 

@swierszczu:W związku z tym, czy wszyscy którzy noszą zegarki tego typu do konca wykorzystują wszystkie ich funkcje? Czy 3/4 zegarka jest tylko i wyłącznie na pokaz?

Niemalże, ale nie ująłbym tego w ten sposób.

Wole stwierdzenie, że zegarek powinien podobać się nosicielowi a jego posiadanie sprawiać radość. Według mnie powinien też wzbudzać zaciekawienie wśród znajomych. Nie myślę tutaj o brutalnym rzucaniu się w oczy a raczej o zainteresowaniu, temacie do rozmowy, wyrażeniu własnego gustu a przy niektórych modelach nawet odwagi. Przechodniów, współpracowników czy innych postronnych osób nie musi i powinien bić po oczach. Nawet tego Avenger'a który jest wielgachny udaje się zmusić do dyskrecji.

Co do funkcji to się zgadzam, raczej trudno wykorzystać wszystkie możliwości zegarków a niektóre oferują naprawdę wiele. Nawet ja mając relatywnie prosty i tak nie wykorzystam zaworu helowego. Nie jestem zawodowym nurkiem, ale taki obrotowy bezel niespodziewanie często mi się przydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hel przenika do zegarka ale nie z wody tylko z powietrza. A zeby to sie stalo musialbys pracowac w dzwonach nurkowych, gdzie oddycha sie zamiast powietrzem mieszankami z duza iloscia helu (jest gazem neutralnym, w przeciwienstwie do tlenu, ktory pod wplywem wzrostu cisnienia szybko robi sie toksyczny). Po kilku dniach pracy w takich warunkach hel dostaje sie do wnetrza zegarka, a wraz z wynurzaniem sie i spadkiem cisnienia rozpreza i rosnie jego objetosc. W praktyce nieuzywany gadget.

Fajna recka, pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak gapa ze mnie, pisząc o trimiksie nie wspomniałem, że zegarek też musi nim "oddychać". Dzienks i pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetny zegarek! Dokładnie taki miał Miguel Bain w filmie Assassins (polecam tym którzy nie oglądali :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prędzej Superocean'a bo Seawolfy pojawiły się w 2003 a film jest z 1995 roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, to był Superocean

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wklejam dwa kadry z tego filmu, żeby udowodnić, że zegarki są podobne ;)

 

daa978184b0c336amed.jpg

 

9e58c0af522d8357med.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja oprócz gratulacji za udany zakup i podziękowania za recenzję, ze swej strony mogę dodać że w Breitlingu, który mam od niedawna (Superocean) najbardziej pozytywnie w stosunku do innych zegarków jakie miałem, zaskoczyła mnie jakość zewnętrznego AR. W każdym innym zegarku z zew. AR po jakimś czasie pojawiały się tzw "maźnięcia" i to nawet w zegarkach uważanych za wyższą półkę niż Breitling np IWC, ale też podobnie miałem w tańszej choć świetnie wykonanej Eternie.  W Bretlingu jak na razie nie udało mi się go 'skazić", więc  AR bardzo na plus, Także na plus świetnie chodzący mechanizm właśnie Breitling 17. Przyśpiesza góra 1-2 sek. na dobę.  Generalnie uważam że Breitling ma b. dobry stosunek ceny do wykonania. Sporna oczywiście pozostaje kwestia pewnej "odpustowości" ale to oczywiście rzecz gustu.

 

Jeszcze raz gratulacje !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lestaf - Miquel wiedział co dobre.

 

@artisan - zaiste jakość AR wprawia w osłupienie. Wbrew pozorom sporo ludzi to zauważa, tzn. "brak szkła".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś  to nie jest mój faworyt wśród Breitlingów.

Wszelako dzięki za recenzję,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Przez SPS
      Sprzedane
       

       

       

       

       

       

       
       

       

       

       

       

       

       
       

       
       
    • Przez pepepatryk
      Witam
       
      Jak to bywa u znacznej większości miłośników zegarków, głód no nowinki można przytłumić, ale pozbyć się go nie można, przynajmniej nie w moim wypadku, a że chce się trzymać ustalonej liczby zegarków w pudełku, chciałbym wystawić na sprzedaż swojego Breitlinga. Zegarek kupiony jako nowy osobiście w styczniu tego roku w miejscowości Nijmegen. Na tamtą chwilę był to jedyny nowy egzemplarz w Europie. Zegarek został wyprodukowany 9 tygodnia 2022 roku. Do zegarka mam również dwie oryginalne gumy Breitling w kolorze pomarańczowym i czarnym (sam koszt pasków i klamry to ponad 150euro). Bransoleta nigdy nie była używana, na zapięciu wciąż są folie. Oczywiście jest wszystko co dołącza producent. Używałem go bardzo sporadycznie, asekuracyjnie 8,5 na 10 z racji, że od wewnątrz są widoczne delikatne ślady po zmianie pasków (zegarek paskolubny BTW), oraz jest niewielka rysa na antyrefleksie nad dolnym wyświetlaczem cyfrowym. Niestety nie jest to do uchwycenia przez aparat, na żywo również jest cieżko to dostrzec, ale jako zegarkowy skrupulant chce o tym poinformować. Reszta zegarka jak nowa. Z tego co wiem, ten model już nie jest produkowany. Jak za zestaw w takim stanie z dodatkowymi paskami, życzę sobie 3200 euro. Tylko sprzedaż. Dzięki za uwagę 
       
      Zapraszam do kontaktu,
      Pepe 
       
       
       
       
       
       
       
         


















    • Przez jezyk10
      Obywatele na urlopie - Relacja z Portugalii oraz test Citizena NJ0100 
       
         Będąc jeszcze na pierwszym roku studiów uwielbiałem przeglądać różne ciekawe miejsca na świecie, w ten sposób natrafiłem na piękny, choć mały archipelag wysp, zwany dosyć wdzięcznie - Azorami. Wertując zdjęcia na Google, oglądając na YouTube nie odbywający się już Rajd Azorów, przepadłem. Uwielbiam miejsca, które nadal wyglądają dziewiczo, a do tego nie są oczywistym kierunkiem wczasowiczów. Raczej próżno szukać tam piaszczystych plaż, nienagannej pogody i typowego wypoczynku w stylu All-Inclusive. Azory są idealnym miejscem na trekkingi, wędrówki, wspinaczki, sporty wodne i temu podobne aktywności. Nie omieszkam powiedzieć, że na podstawie kilku zdjęć i opinii na różnych forach zakochałem się w tym miejscu. Wtedy powiedziałem do swojej dziewczyny, a obecnie żony, że jest to miejsce, w które na pewno kiedyś polecimy. Życie od tamtego czasu poukładało się na tyle pomyślnie, że początkowo wycieczka, która była zupełnie poza zasięgiem finansowym okazała się możliwa do realizacji, więc zaczęliśmy przygotowania.
       

      Źródło: NationalGeographic.co.uk
       
         Wszystkie swoje podróże planuję z dużym wyprzedzeniem, przeglądam loty, aby je zarezerwować w dobrej cenie, sprawdzam różne hotele, a także oferty miejscowych portali typu Groupon. To pozwala mi po pierwsze dobrze zaplanować urlopowy czas, a po drugie trochę oszczędza portfel, ponieważ jeśli kompletuję loty i hotele przez kilka tygodni/miesięcy, to całościowy koszt wyjazdu jest mniej odczuwalny. Tak między nami, jeśli będziecie ciekawi jak taka wycieczka wyszła cenowo, to dajcie znać, a postaram się zrobić podsumowanie. Koniec offtopu, a ja wracam do wyjazdu.
       
         Z racji tego, że Azory są najbardziej wysuniętym na zachód punktem Europy i leżą niedaleko samego środku Oceanu Atlantyckiego, to uznaliśmy, że skoro i tak większość lotów jest z przesiadką w kontynentalnej części Portugalii, to zwiedzimy również kilka miast w tym kraju. Oprócz Azorów, a właściwie wyspy Sao Miguel zdecydowaliśmy się na Faro, Lizbonę oraz Porto, czyli trzy najbardziej znane miasta w Portugalii. Tutaj muszę dodać, że jest to nasze drugie podejście do tego urlopu, ponieważ mieliśmy już wszystko dopięte na ostatni guzik w marcu 2020. Wylot mieliśmy dokładnie 13 marca, czyli w dniu ogłoszenia pandemii i zamknięcia absolutnie wszystkiego co tylko się dało. Do samego wieczora dnia poprzedniego zastanawialiśmy się czy rozpakowywać zapakowane już walizki czy jednak Covid nie będzie taki straszny jak go malują i zaraz wszystko wróci do normy. Zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję i pomimo straty części pieniędzy okazało się to bardzo dobrą decyzją. Gdybyśmy polecieli, to prawdopodobnie zaraz po wylądowaniu w Faro musielibyśmy szukać lotu do domu, a jak wiadomo, tamten okres był niezwykle gorący, nieprzewidywalny i zwariowany. Z każdej sytuacji jednak płyną jakieś pozytywy. Udało nam się wtedy zebrać sprzęt potrzebny do tej podróży, a także mieliśmy prawie gotowy plan całego urlopu.
       

       
         Wracając jednak do tegorocznego wyjazdu to pokrótce plan tego 15 dniowego wyjazdu jest następujący. Wylatujemy z Berlina do Faro, stamtąd przemieszczamy się do nadmorskiej miejscowości Albufeira i tak spędzimy pierwsze kilka dni. Później krótkie zwiedzanie Lizbony i wylot na wyspę Sao Miguel. Po tygodniu na Azorach lecimy do Porto i po dwudniowym zwiedzaniu miasta, które słynie ze swojego mocnego, czerwonego wina, wsiadamy w samolot i wracamy do Berlina.  Będę relacjonował wycieczkę w miarę na bieżąco, wraz ze zdjęciami i krótkimi opisami miejsc, które udało nam się zwiedzić. Mam nadzieję, że uda mi się Wam pokazać kilka ciekawych lokalizacji i być może natchnie to kogoś na jego własne portugalskie wakacje!
       
         No dobra, zaczęło się jak blog podróżniczy, a w końcu jesteśmy na forum zegarkowym, zatem wypadałoby przedstawić kompana tej wycieczki. Sam wybór pewnie niektórych zawiedzie, innych trochę zaciekawi, a jeszcze inni go wyśmieją. Wszystkie opinie chętnie przeczytam, ale zanim zaczniecie pisać komentarze, to podzielę się genezą tego wyboru.
       
        Swego czasu założyłem temat, w którym poprosiłem Was o pomoc. Zegarek miał kosztować w okolicach 1000 - 1500 PLN i padło wiele ciekawych propozycji za które dziękuję. Głównie myślałem o jakimś ciekawym diverze, ale nie mogłem się zdecydować na żaden konkretny model. Zacząłem się też zastanawiać nad modelami typu military/pilot. W tej cenie wyborów jest na prawdę sporo, pojawiały się myśli, żeby kupić Victorinoxa Inox, Seiko 5 Sports, może jakiegoś używanego Seiko Samuraia, albo nawet dołożyć trochę do Turtle. Z drugiej strony przeglądałem wiele różnych Laco i innych fliegerów. W pewnym momencie trafił się na OLX Boldr Expedition z białą tarczą, który idealnie wpisywał się w moje gusta, jednak oferta zniknęła błyskawicznie, a ja musiałem się obejść ze smakiem. Przeglądając zarówno grupy z zegarkami, forum, OLX i Allegro Lokalnie w końcu wpadł mi w oko Citizen NJ-0100 z ciemnozieloną tarczą. Rozmiar 42 mm, styl lotniczy i to wszystko w automacie. Dodałem ten model do obserwowanych i dosłownie dwa dni później, 3 kilometry od mojego biura pojawił się inny NJ-0100, w wersji z biała tarczą za bardzo sensowne pieniądze. Nie zastanawiałem się zbyt długo, wyskoczyłem z pracy i w przerwie odebrałem poniższego bohatera:
       

      Zdjęcie zrobione niedługo po odbiorze
       
         Nie chciałem kolejnej bransolety w kolekcji, więc zamówiłem do niego dwa paski: szary perlon oraz beżowy NATO i patrząc na poniższe zdjęcia uważam, że jak na teraz był to strzał w dziewiątkę. Dlaczego w dziewiątkę? Chyba mogłem się zdecydować na ciemny granat lub khaki. Jednak pomimo tego Citizen nabrał lekkości i nosi się go zdecydowanie wygodniej niż na fabrycznej, nieco ociężałej z wyglądu bransolecie. Poniżej zdjęcie w beżowym NATO, jednak ostatecznie na wyjazd zabieram perlon, który zobaczycie na następnych zdjęciach.


      Pierwsza wymiana bransolety w życiu. Operacja przebiegła pomyślnie.
       
         Osobiście lubię zegarki, które mają średnicę powyżej 40 mm. Zwłaszcza jeśli mówimy o typie zegarków diver/military, etc. Dobrze wypełniają mój prawie 18 centymetrowy, płaski nadgarstek i nie mam wrażenia, że zegarek na nim znika. Stąd też pierwsza przymiarka Citizena była bardzo przyjemna, Sama koperta ma kształt przypominający te z serii Turtle od Seiko, a za sprawą dobrego wyprofilowania - nieźle przylega do nadgarstka. Mineralne szkiełko obudowane jest lunetą, która została wyszlifowana w trzech płaszczyznach i muszę przyznać, że te płaszczyzny dodają uroku całej konstrukcji. Patrząc jeszcze na zegarek od góry można znaleźć… Rysy, bo tak jak wspomniałem wcześniej - mamy tutaj do czynienia z mineralnym szkłem, a to uważam za największą wadę tego modelu. Oczywiście, rozumiem aspekt cenowy, bo zegarek ten można kupić za 600 złotych, ale to nie zmienia mojego podejścia. Brak szafirowego szkła, zwłaszcza w zegarku, który możemy zakwalifikować do lotniczych jest po prostu nie na miejscu. Wolałbym, aby cena skoczyła do poziomów 700-800 złotych i w standardzie posiadał szafir. Na szczęście, Citizen oferuje bardzo zbliżone modele do NJ-0100 w wersji Eco-Drive, które już takowe szkiełko posiadają.
       

      Światło potrafi zagrać piękny spektakl na tej tarczy.
       
         Pora spojrzeć na delikatnie już zarysowane szkiełko, aby skupić się na tarczy. To jest według mnie najmocniejszy punkt tego modelu. Piękny, perłowy kolor w połączeniu ze szlifem słonecznym daje przepiękny pokaz podczas słonecznego dnia. Nie miałem pojęcia, że zegarek w tej półce cenowej może zaoferować tak dobre wykończenie tego elementu. Połączenie jasnej tarczy z ciemnoszarym cyferblatem sprawia wrażenie idealnej symbiozy. Tarcza otoczona jest podziałką sekundową, z wyszczególnieniem co dziesiątej wartości. Podziałka godzinowa zaś pomija wartości 3,6,9 oraz 12 zastępując je kolejno trzema prostokątnymi indeksami oraz trójkątem na godzinie 12. Przyglądając się dokładniej, możemy zobaczyć wcięte w indeks na godzinie 3 okienko zmiany daty. Tutaj ogromny plus za brak rozbudowy okna o dzień tygodnia. Dodatkowa komplikacja informująca nas o tym zaburzyłaby prostotę tej formy. Na pochwałę zasługuje też niewielka liczba oznaczeń na tarczy. Poza logo Citizen oraz napisem „AUTOMATIC” nie znajdziemy tam nic innego. Producent na całe szczęście pominął oznaczenie wodoodporności, które w tym modelu osiąga wartość 10 ATM. Warto wspomnieć również o Lumie, a ta po zmroku wygląda całkiem nieźle, zresztą zobaczcie sami:
       

      Jeszcze muszę potrenować fotografowanie lumy, może macie jakieś porady?
         Całość uzupełnia solidna, wyprofilowana i mocno odstająca koronka, która podkreśla użytkowy styl zegarka.  Z racji swojego rozmiaru jest ona niezwykle łatwa w używaniu, a wyciąganie jej do pozycji zmiany daty i do pozycji zmiany godziny jest banalnie proste, więc nie powinno nikomu sprawić trudności. Skoro przy koronce jesteśmy, to przejdźmy od razu do automatycznego mechanizmu, który siedzi w środku. Tutaj nie ma co spodziewać się cudów, w środku jest najpopularniejszy na świecie wół roboczy, czyli Miyota 8210. 45 godzinowa rezerwa chodu, akceptowalna dokładność, ogromna prostota budowy i duża wytrzymałość. To wszystko przekłada się na to, że mając ten zegarek na ręce nie musicie się martwić zanadto o jego serwisowanie i nadmierne dbanie o jego mechanizm. Oczywiście warto raz na jakiś czas oddać go do zegarmistrza, ale jak zapomnicie o tym przez najbliższe dziesięć lat, to on dalej powinien odmierzać czas z niezłą dokładnością.
       
         Koperta zegarka nie należy do cienkich i w tej wersji kolorystycznej zegarek ten rzuca się w oczy na nadgarstku. Spróbowałem nawet nieco zmienić jego przeznaczenie, więc założyłem go do bardziej eleganckiego ubioru i szczerze mówiąc z dyskrecją, to nie ma on zbyt wiele wspólnego. Grubość niecałych 12 mm oraz spora, stalowa powierzchnia koperty skłaniają mnie do zakładania Citizena jedynie do codziennego ubioru. Odległość pomiędzy uchami wynosząca 47 mm, sprawia, że NJ-0100 powinien pasować zarówno na mniejsze jak i większe nadgarstki. Jak widać, Citizen stworzył uniwersalną konstrukcję, która świetnie wpasuje się w rolę zegarka EDC, chociaż tak jak napisałem, na wyjście do restauracji wolę założyć coś bardziej eleganckiego.
       

      Przy mocnym doświetleniu kolor perłowy przechodzi w niemal śnieżną biel.
       
         Na koniec zostały mi do opisania dwie rzeczy. Pierwsza to zakręcany dekiel pokrywy. Nie znajdziemy tam żadnych smaczków, ani tym bardziej przeszkleń i raczej nie ma się co dziwić, to jeszcze nie ta półka cenowa. Ostatnim elementem, który poszedł u mnie od razu w odstawkę jest bransoleta, a ta nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych konstrukcji w tej cenie. Prosta, lekka z blaszanym zapięciem. Duży plus za mikroregulację, dzięki której możemy dopasować zegarek idealnie do siebie. Z racji tego, że szerokość pomiędzy uchami to 22 mm, warto mieć na uwadze, że jeśli zdecydujecie się nosić ten zegarek na oryginalnej bransolecie, to będzie wyglądać dosyć masywnie, a komplet waży 160 gram.
       
       
      To wszystko co mam na dzisiaj. Rozpoczynam pakowanie, a następny post wrzucę już z portugalskiego Faro  
       
       
       
    • Przez jezyk10
      Tissot PRX 80 - Miłość od pierwszego przymierzenia!
       

       
      Początek Historii
       
          Styczniowy wtorek, godzina 16:30, ostatni e-mail do Klienta i koniec pracy. Nie mam żadnych planów na wieczór, więc korzystając z wolnego popołudnia mam zamiar udać się do salonu z zegarkami. Trochę zaspokoić swoją ciekawość, bo od paru tygodni chodzi za mną zakup czasomierza, a trochę, żeby się oderwać od smutnej zimy. Plan jest taki, żeby przymierzyć kilka modeli, które wpadły mi w oko i zdecydować się na pierwszy czasomierz z nieco wyższej półki, niż zegarki obecnie posiadane. Taki mój mały debiut w świecie przemyślanych, zegarkowych zakupów. Krótki telefon do żony, że będę trochę później, ponieważ jadę zobaczyć na żywo kilka zegarków. Standardowo, żona mocno wyrozumiała do moich pomysłów. Chyba po kolekcjonowaniu przeze mnie LEGO już niewiele jest w stanie ją zaskoczyć. Wsiadam w samochód, korki jak na Wrocław dosyć małe, parkuję niedaleko Dolińskiego, szybka opłata w niezwykle topornym parkomacie i mam jakieś 45 minut, żeby zobaczyć to i owo.
       
           Samego salonu nie będę opisywał, jest ładny, czysty, schludny, a obsługa pomocna. Nic więcej nie potrzebuję, robię kolejne kroki pomiędzy ekspozytorami, szukając inspiracji, chociaż i tak w głowie mam jeden model. Przyjechałem przymierzyć Firemana Enteprise, który na zdjęciach był dokładnie tym czego szukałem, ale na żywo przekonałem się, że to zegarek nie dla mnie. Jest piękny, świetnie wykonany, ale zamiast poczuć zachwyt przy założeniu go na nadgarstek, poczułem obawy i to był znak, przez który odpuściłem ten zegarek. Przymierzyłem jeszcze kilka innych modeli, odłożyłem je na stół, po czym zrobiłem kilka kroków w prawo i rzucił mi się w oczy PRX. Z racji tego, że miałem jeszcze opłacony bilet parkingowy, a obsługa była miła poprosiłem o wyciągnięcie jednego z modeli. Nie miało znaczenia, który, ponieważ do tego momentu nawet się nad tym modelem nie zastanawiałem, chciałem go po prostu zobaczyć. Zupełnie nie był w kręgu moich zainteresowań, zatem kolor nie miał znaczenia. Pan z obsługi podał mi PRX-a w kolorze zielonym w wersji automatycznej i jak się można domyślić po temacie recenzji - przepadłem. Zastanawiam się czy gdyby nie był to zielony, a inna z oferowanych wersji kolorystycznych, to czy efekt byłby taki sam. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ale chyba tak miało być. Nie rozważałem modelu PRX, ba, nawet nie zastanawiałem się nad zieloną tarczą zegarka. Tym modelem wyszedłem zupełnie poza sferę zegarków, o których myślałem i to był strzał w dziesiątkę. Wniosek? Warto próbować nowych rzeczy! Poniżej pierwsze zdjęcie PRX jakie wykonałem:
       
        
       
           Od tego momentu już wiedziałem, że zdecyduję się na zakup tego modelu, śledziłem oferty i w końcu trafiła się ciekawa promocja. Zapłaciłem za niego równo 2999 złotych, czy to była dobra cena? Trudno powiedzieć, na pewno lepsza niż wyjściowa, ale wiem, że możliwe było dostanie go w innych miejscach bliżej 2800 złotych. Nie przejmuję się tym za bardzo, ponieważ kupiłem go w miejscu, gdzie go przymierzyłem i to takie moje małe podziękowanie za wcześniejszą obsługę i „zarażenie” tym zegarkiem! Chociaż o Tissocie PRX zostało napisane i powiedziane prawdopodobnie wszystko, to i tak postanowiłem napisać subiektywne zdanie na temat tego modelu.
       
      Jak się wzorować, to na najlepszych. 
       
           PRX to czasomierz, który jest inspirowany zaprezentowanym w 1978 roku modelem Seastar i bardzo mocno czerpie ze spadkobiercy, a Seastar jak to w tym świecie bywa czerpał z innych modeli. Dużo ludzi uważa, że oryginał mocno przypomina Rolexa Oyster Quartz i pewnie jest w tym trochę prawdy, ale uważam, że inspirowanie się najlepszymi do złych praktyk nie należy. Z uwagi na szlif słoneczny zdecydowanie bardziej do protoplasty podobny jest model kwarcowy, natomiast automatyczna wersja posiada tarczę inspirowaną AP Royal Oak czy też GP Lauretao. Ponownie powiem, że inspirowanie się najlepszymi w mojej ocenie złe nie jest, zwłaszcza, że nijak ma się porównywanie zegarka za 3 tysiące złotych z kilkudziesięciokrotnie droższymi modelami. Nie są one bezpośrednią konkurencją i nigdy nie będą, ale patrząc na cenę tytułowego bohatera uważam, że jest on niezwykle przyjemnym zegarkiem z wyglądu i gdybym nie znał ceny tego modelu, to strzelałbym, że to półka cenowa bliżej pięciu niż trzech tysięcy złotych.

      źr: watch-wiki.net
       
           Odtworzenie modelu Seastar poprzez serię PRX, to nie tylko powrót do korzeni, ale także głębsza historia. Nowy CEO firmy Tissot mocno postawił na tę linię i okazało się to bardzo dobrym ruchem.  Wysokie uznanie wśród zegarkowej społeczności pozwoliło wyjść tej firmie z wieloletniej stagnacji i przywrócić jej chociaż odrobinę dawnego blasku. Z informacji, które znalazłem, okazuje się, że  nie tylko zbiera świetne recenzje, ale również świetnie się sprzedaje na całym świecie. Myślę, że to dopiero początek linii PRX, która zagości w portfolio Tissota na dłużej. Czekam z niecierpliwością na kolejne wersje kolorystyczne, dedykowane paski i być może kolejne rozmiary. Obecnie PRX oferowany jest w wersji mechanicznej jak i kwarcowej, we wielu wersjach kolorystycznych i w dwóch rozmiarach, 35 oraz 40 mm. Mniejszy świetnie sprawdza się na krótsze w obwodzie oraz damskie nadgarstki, natomiast wersja 40 mm ładnie prezentuje się nawet na nadgarstkach powyżej 18 cm. Taka kolej rzeczy spowodowana jest zintegrowaną bransoletą, która optycznie powiększa zegarek i daje mu solidny klimat retro, który chyba najbardziej mnie oczarował w całościowym spojrzeniu na zegarek.
       
           Krótka dygresja - mam nadzieję, że Tissot wróci na dobre tory i pokażą odświeżenia kolejnych modeli, bądź zupełnie nowe serie. Ponieważ patrząc na obecne portfolio, w tej marce zrobił się spory mętlik i wydaje mi się, że chcieli dogodzić absolutnie każdemu konsumentowi. Brak skupienia na najważniejszych liniach i dokładnie coraz to nowych wymyślnych modeli (T-Touch, PRC 200, Chrono XL) nie wpływa pozytywnie na odbiór marki. Mam nadzieję, że to początek nowej drogi i jeszcze niejeden zegarek z Le Locle wyląduje w mojej kolekcji.
       
      Szwajcarska precyzja i retro wygląd, czyli Powermatic 80 i lata 80-te.
       
          Wracając do modelu PRX i kilku technikaliów. Sercem modelu, znajdującym się pod przeszklonym deklem jest mechanizm Powermatic 80 z taktowaniem 21600 bph i jak można się domyślić, 80 godzinową rezerwą chodu. Uzyskanie takiego wyniku rezerwy, to między innymi efekt obniżenia taktowania z 28 800 bph, przez co zegarek jest w stanie dłużej wytrzymać bez wprawiania w ruch wachnika. Obniżenie taktowania trochę zabiera elegancji temu zegarkowi, ponieważ w mojej ocenie bardziej płynnie poruszająca się wskazówka wyglądałaby znacznie lepiej.  Za to korzystanie z Powermatica 80 od strony praktycznej jest dla mnie wspaniałe. Mogę go zostawić w domu na weekendowy wypad w góry, a PRX w poniedziałek jest zdecydowanie bardziej gotowy do pracy niż ja. Gdyby jednak wypad w góry się przedłużył, to można go szybko nakręcić za pomocą koronki, do której wrócę przy opisie koperty.
       

      Nie jest to urodziwe zegarmistrzostwo, ale miło mieć przeszklony dekiel!
       
          Przed zakupem zegarka automatycznego obawiałem się, że będę musiał go zbyt często regulować, natomiast w tym przypadku nic takiego nie ma miejsca. Nie miałem okazji dokładnie sprawdzić odchylenia w swoim modelu, ale z recenzji i opisów użytkowników można wywnioskować, że modele na tym mechanizmie mają odchył od 0 do 5 sekund w ciągu doby. Nawet sama firma Tissot twierdzi, że precyzja chodu zbliżona jest do standardów COSC. W tym roku mija 10 lat od prezentacji Powermatica 80, więc pierwsza dekada testów już za nim i co tu dużo mówić - wygląda na to, że grupie Swatch udało się stworzyć wytrzymałe, dokładne i mało awaryjne rozwiązanie. 
       
          Po spojrzeniu na model PRX ujrzymy konstrukcję ze zintegrowaną bransoletą, z której dosłownie wylewa się styl lat 80. Całość jest wykonana ze stali 316L, która jest odporna na korozję i bardzo ładnie się mieni w różnych warunkach oświetleniowych. Tarczę otacza koperta ze szczotkowanej stali, która zdecydowanie wpisuje się w retro styl tego modelu i powiększa go zarówno fizycznie jak i optycznie. Przy pierwszym kontakcie z zegarkiem miałem wrażenie, że ta tarcza ma większą średnicę niż opisane przez producenta 40 mm. Na prawo od godziny trzeciej widać logowaną koronkę, która jest wygodna w użyciu i daje przyjemny opór przy nakręcaniu. Jest również łatwo wyciągalna i bez większego trudu można wyczuć dwa poziomy wyciągnięcia, które odpowiadają kolejno za ustawienie czasu i daty. Producent zapewnia, że PRX posiada wodoszczelność 10 bar, zatem jeśli latem zapragniecie skorzystać z basenu - nie będzie potrzeby ściągać czasomierza.
       

       
          Ponownie kierując wzrok w kierunku bohatera tej recenzji nie sposób pominąć tarczę, która prezentuje się wyśmienicie. Trójwymiarowe kwadraty, którymi pokryta jest cała tarcza tworzą piękny spektakl w zależności od światła, które na nie pada. Pod pewnymi kątami tarcza przechodzi z czerni, w ciemną zieleń, aby zaraz zmienić się w kolor znany z boisk Premier League. Ba, ostatnio jak przyglądałem się tarczy, to aż musiałem się zastanowić czy na pewno mam kolor zielony, ponieważ zdecydowanie bliżej mu było do granatu. Zatem tak jak widać, kolor zielony może Was wielokrotnie zaskoczyć, chociaż domyślam się, że z innymi wariantami jest podobnie. Niestety obecne warunki słoneczne nie pozwalają na sprawdzenie wyglądu w pełnym słońcu, ale przecież do wiosny coraz bliżej!
       

       
          Kontynuując opis tarczy. Znajdziemy na niej nakładane indeksy, których większa część jest pokryta warstwą lumy. Na 12-tej delikatne, malowane logo Tissot z datą założenia firmy, a na godzinie 6-tej napis PRX w nieco oldschoolowej czcionce i informacja w jaki mechanizm został wyposażony ten model. Pod wskazówkami znajduje się jeszcze datownik na godzinie trzeciej, który jest ładnie wpasowany w indeks. Indeks na godzinie trzeciej z racji tego, że jest krótszy jest cały pokryty warstwą luminescencyjną. Patrząc na chłodno na tę tarczę wolałbym, aby datownik był w kolorze tarczy lub nie było go w ogóle, myślę, że wtedy PRX prezentowałby się jeszcze lepiej. Wskazówka minutowa jest długa i niewiele cieńsza od godzinowej, uważam, że wskazówki dobrze dopełniają tarczę, a dzięki dosyć sporym obszarem pokrytym lumą, są w stanie pomóc, gdy zrobi się ciemno. Całość przykryta jest płaskim, odpornym na zarysowania szafirowym szkłem.
       
          Ostatni element, który został do opisania, to zintegrowana bransoleta. Klasyczna, panelowa, pięknie się mieniąca i zwężana ku zapięciu. Tak wyprofilowana bransoleta nadaje lekkości całej konstrukcji, przez co świetnie wygląda zarówno do casualowych jak i bardziej eleganckich stylizacji. Zapięcie konstrukcji jest motylkowe, a co za tym idzie, szybkie i bardzo wygodne w codziennym użytkowaniu. Nie mam również zastrzeżeń co do samego zapinania jak i rozpinania bransolety, wszystko działa z dużą precyzją i odpowiednim oporem. O samej wygodzie noszenia zegarka napiszę w dalszej części, a ja jeszcze się skupię na jednym elemencie. Tissot zastosował tutaj system quick-release, dzięki któremu w bardzo łatwy sposób możemy zmienić bransoletę na pasek.
       
         Oficjalnie dostępnych jest kilka różnych pasków, ale widząc sukces modelu PRX spodziewam się, że w niedalekiej przyszłości pojawią się następne modele. Na rynku dostępne są również zamienniki firm trzecich, a jedną z najbardziej znanych jest Delugs, natomiast ceny ich produktów są według mnie dość wysokie. Czekam z niecierpliwością na następne modele oficjalnych pasków, ponieważ obecnie żaden nie przekonuje mnie do połączenia ich z zieloną tarczą. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest brak mikroregulacji. W jakiś sposób możemy to obejść dzięki półogniwom, które możemy wyciągać, ale zdecydowanie miło by było, gdyby znalazła się tutaj możliwość dopasowania długości bransolety za pomocą wcześniej wspomnianej mikroregulacji.
       

       
      Pora na pierwszą przymiarkę i na jeden zarzut.
       
         Dzięki uprzejmości Panom z salonu, przy odbiorze zegarka udało się wyregulować długość panelowej bransolety, tak aby była możliwie idealna na mój nadgarstek. Dotychczas nosiłem tylko zegarki z paskiem, zatem dopasowanie zegarka pod mój nadgarstek było dla mnie niezwykle ważne, ponieważ nie wiedziałem jak odnajdę się z innym rozwiązaniem na nadgarstku. Wszystko ustawione, pora zatrzasnąć motylkowe zapięcie i opowiedzieć nieco o samym noszeniu PRX.
       
         Mam płaski nadgarstek o obwodzie niecałych 18 centymetrów, zatem ani specjalnie duży, ani mały. Jednak trochę się obawiałem, że zegarek okaże się zbyt mały podczas codziennego użytkowania, a to dlatego, że wszystkie poprzednie zegarki miałem od 42 mm wzwyż. Rozumiem, że dla wielu nadgarstek w moim rozmiarze byłby odpowiedni nawet dla zegarków 36-38 mm, jednakże mam prawie dwa metry wzrostu i jeśli zegarek od ucha do ucha ma zbyt małą długość, to mam wrażenie, że wygląda na mnie jak zabawka. Jest to zupełnie subiektywne odczucie, ale wychodzę z założenia, że w zegarku powinienem czuć się komfortowo i chciałem, żeby tak było z PRX i wiecie co? Udało się!
       
         Nosząc zegarek już od kilku dni nie miałem ani chwili, w której stwierdziłbym, że ten zegarek jest zbyt mały. Jest idealny, świetnie leży, budowa mojego nadgarstka wydaje się być dopasowana pod modele ze zintegrowaną bransoletą, a skoro przy niej jesteśmy, to tutaj miałem małe zdziwienie. W pierwszy dzień wydawała się idealna, w drugi zaś zbyt ciasna, po czym na trzeci znowu było bardzo dobrze. Delikatne puchnięcie nadgarstka w ciągu dnia potrafi spowodować, że PRX leży nieco zbyt ciasno i to jest tak na prawdę mój jedyny, ale poważny zarzut co do wygody noszenia tego zegarka. Niestety brak możliwości szybkiej mikroregulacji uniemożliwia mi dopasowanie długości bransolety w ciągu dnia. Chociaż po kilku dniach uważam, że obecna jej długość jest dobrze do mnie dopasowana, ponieważ zegarek z reguły przemieszcza się te kilka centymetrów w dół i górę nadgarstka, to zdecydowanie wyobrażam sobie sytuację, że znalezienie idealnej długości bransolety dla niektórych będzie graniczyło z cudem. Zobaczę jak będzie z wygodą noszenia na przestrzeni kilku miesięcy, być może zdecyduje się dołożyć jedno półogniwo, bądź zamienić obecnie założone półogniwo na całe, aby nieco wydłużyć bransoletę.
       
        Tak jak wspomniałem wyżej, brak mikroregulacji to mój jedyny zarzut względem PRX. Jego wymiary, waga i rozmiar są według mnie idealnie dobrane. Sprawia wrażenie zegarka bardzo uniwersalnego, który z przyjemnością będę nosił zarówno na dłuższy spacer z psem jak i na wyjście do restauracji. Nadal nie mogę się napatrzeć na mieniącą się tarczę i na szczotkowaną kopertę, jeśli jeszcze zastanawiacie się nad tym czy PRX jest dobrym wyborem, to nie ma co zbyt dużo myśleć, idźcie do salonu i sprawdźcie sami. Gwarantuję wam, że nawet jak nie będzie to zegarek dla Was, to nie powinniście się zawieść jakością, którą oferuje ten model  w tej półce cenowej.
       

       
         Szczerze mówiąc, zakup tego zegarka to był sprawdzian czy ten świat zegarków jest w ogóle dla mnie i czy rozszerzanie kolekcji zegarków ma sens - i choć portfel trochę się zasmuci, to stwierdzam, że jest, a ja w zegarkach znalazłem swoją małą odskocznię od codziennego biegu.
       
      P.S To moja pierwsza recenzja, zatem przyjmuję każdą krytykę i zapraszam do komentowania! A i na koniec krótki wrist-roll oraz zdjęcie na ręce  
       

      IMG_6224.mp4  

       
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.