Topowe firmy a dokładnośc chodu mechaników

[Tomasz Sitkowski 5]

Cześć :!:

Chciałem podzielić się refleksjami wynikającymi z lektury zamieszczanych na forum postów.

Nie trudno zauważyć, że zachwycamy się:

1. Topowymi firmami zegarmistrzowskimi,

2. porównujemy dokładność chodu mechaników.

Chcę zadać pytania, które powinny wydaje się wisieć w powietrzu, jednak nikt ich nie zadaje do tej pory.

1. Czy zegarki z własnymi mechanizmami topowych firm ( oprócz

topowych cen) odznaczją się istotnie dokładnościa mechanizmów, która

uzasadniałaby kolosalne różnice ceny w porownaniu z bardziej

popularnymi zegarkami innych, mniej topowych firm i mechanizmami

np. ETA?

2. Czy nasze bezgraniczne zachwyty nad tymi firmami ( oprócz

uzasadnionych przypadków jednostkowej produkcji modeli z

odpowiednią liczbą komplikacji) są rzeczywiście uzasadnione w funkcji

oceny czasomierzy? Przecież oprócz wyjatkowych modeli topowe firmy

musza wypuszczać na rynek swoja podstawowa produkcję ( choć

rynek ten może być ograniczony ze względu na kolosalne ceny)

3. Czy zegarek o klasie chronometru o cenie np. do 10 000 zł jest mniej

dokładny od czasomierza o cenie przekraczającej tę granicę, np .do

ceny 100 000 zł albo też powyżej?

4. Czy nasze oceny zegarkow nie są wynikiem pogoni za ulotnym

światem ułudy i chęci znalezienia się choć na chwilę w innym, lepszym,

bogatszym, bardziej ekskluzywnym świecie?

5. To znaczy, czy mechanik o niższej cenie np. 2 000 - 10 000 zł będzie

mniej dokładny od mechanika o cenie np. 20 000, 50 000, 100 000 zł

i wyższej?

6. Gdzie leży granica między zachwytami i peanami ku czci...piramidy prestiżu - a zdrowym rozsądkiem?

 

Pytania te powinny trafić przede wszystkim do zegarmistrzów, a nie tylko do egzaltowanych i rezentuzjazmowanych wielbicieli mechaników (do których zrsztą i ja też wydaje się należeć).

 

- A może boimy się publicznie zadać takie pytania, bo zburzy ono dobre o sobie mniemanie, wyjątkowych entuzjastów wyjątkowych zegarków?

 

Osobiście uważam, że postęp materiałowy jaki zapewne dokonał się w zegarmistrzostwie zniwelował róznicę w klasie dokładności nawet bardziej popularnych mechaników ( np. z mechanizmami ETA) i ich drogich odpowiedników, własnych mechanizmów topowych firm.

 

A może jednak się mylę? :?:

 

Pozdrowienia, też entuzjasta mechanikow, Tomek .

Życzę wszystkim udanego dłuuuugiego urlopu

[MasterFan 938]

Spróbuję podjąć temat

Więc :

ad 1. Nie zawsze mechanizmy "manufakturowe" są dokładniejsze od ETY, ale można powiedzieć, że często ma to miejsce. Natomiast co do ceny, to nie wiem czy ta kwestia w ogóle powinna być poruszana w sytuacji kiedy można kupić zegarek kwarcowy za 1zł (słownie jeden polski nowy złoty- widziałem ostatnio :shock: ) i prawdopodobnie będzie on tak dokładny jak mechanik za 10tys. Idąc za takim tokiem rozumowania bez sensem jest posiadanie mechanika nawet na 1,5tys zł, bo i tak nie będzie on dorastał do pięt kwarcowi, powiedzmy za 100zł.

Wiem, że pytanie dotyczyło różnicy cen biorąc pod uwagę dokładność mechanizmów, ale pisząc o kwarcach, chciałem pokazać, że chyba nie o dokładność chodzi.

ad 2. Moim zdaniem firmy produkujące zegarki z rocznym "przebiegiem" rzędu 10- 30tys sztuk produkują każdy model jakby miał byc tym jedynym. Każdy model w większości składany ręcznie- od mechanizmu- po pasek i klamerkę, to jest to Zazwyczaj te zegarki są numerowane (mimo tego, że nie są limitowanymi seriami) co dodaje im dodatkowo więcej indywidualności.

ad 3. Co do dokładności chronometrów z certyfikatem COSC. To nie wydaje mi się, że w tej kwestii cena odgrywa główną rolę, z tego względu, że kryteria aby zegarek miał na czole napis COSC, są dla wszystkich jednakowe. Czyli co najwyżej ten droższy może (co nie znaczy, że musi) być dokładniejszy, ale różnica ta nie może być większa niż założone kryteria ( +6s ; -4s na dzień ).

ad 4. Oceny-niekoniecznie, natomiast chęć posiadania- jak najbardziej :wink:

ad 5. Odpowiedź w większości zawarta w pkt. 1

ad 6. To chyba zależy od zachwycającego się- i niech tak pozostanie

 

Pozdrawiam

Marcin

[Tomasz Sitkowski 5]

Cześć! :!:

Podjąłem ten temat z przekory, bo juz trochę nudno tak w kółko czytać na forum tylko same zachwyty, ochy i achy na temat tych turbillonów i komplikacji.

Myślę, że Szwajcarów sporo musiały kosztować zabiegi markentingowe ( i kosztują nadal!)aby wmówić szerokiej rzeszy społeczeństwa, żeby to co pozornie odeszlo w siną dal powróciło i żeby odwrócic widmo upadku przemysłu zegarmistrzowskiego w Szwajcarii z powodu tych przebrzydłych kwarców.

A może my wszyscy po prostu ulegliśmy potędze szwajcarskiego marketingu? A może jest on tak skuteczny jak hipnoza, stwarza iluzję a jej odbiorcy cieszą sie z stanu w jaki zostali wprowadzeni i za chiny nie chca z niego wyjść?, ida po sznurku tego marketingu jak szczury za muzyka zaczarowanego fletu?

Co do mojego pytania o granice między bezgranicznym zachwytem a zdrowym rozsądkiem, to myślę, że muszą ją odnaleźć wszyscy w sobie samych, czy potępiamy w czambuł te przebrzydłe kwarce i uwielbiamy tylko mechaniki. Trawestując znane powiedzenie jednego z naszych polityków - Mechaniki albo śmierć!

Pozdrowienia i życzenia nowych wrażeń na temat sztuki zegarmistrzowskiej, Tomek