Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Gość vitriol

Hardlex vs. szafir vs. plexi - wymierne dane

Rekomendowane odpowiedzi

Gość vitriol

Stary materiał, ale dane są przedstawione w bardzo przejrzysty sposób.

http://www.thewatchsite.com/29-tokunaga-archives/242-tokunaga-explanation-about-materials-watch-glass.html

Ikuo Tokunaga to inżynier w dziale diverów.

https://gearpatrol.com/2015/12/03/seiko-professional-divers-watch-history/

Hardlex to szkiełka oznaczone jako (2) i (3).

watch_glass_table01.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podepnę się pod ten temat żeby nie zakładać nowego. Zauważyłem że na forum jest mnóstwo gorących zwolenników marki Seiko. Przyznam że wiele z zegarków Seiko mi się podoba (zastanawiam się nad diverem), ale nie mogę zrozumieć dlaczego firma produkująca zegarki o - jak to przeczytałem w którymś wątku  na forum - "legendarnej" jakości, nie używa szafirowego szkiełka w większości swoich modeli. Jak sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

W/w wspomina, że z powodu optymalizacji kosztów.

 

In case of diver's [...] we usually use "High- quality HARDLEX" glass having the most excellent cost performance and sometimes use sapphire glass as a glass of some PROSPEX diver's watches.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domyślam się że chodzi o koszty, ale... przecież w podobnych cenach jak divery Seiko są Orienty czy Deep Blue z szafirem. Dlatego właśnie nie do końca rozumiem tą politykę firmy. Dla mnie np szafir jest ważny, "utwardzany minerał" (choć nie Seiko) mnie zawiódł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

było na forum. Po pierwsze - ja osobiście nie rozumiem ciśnienia na szafir, no chyba, że ja jestem wyjątkowy i nie okładam muru, schodów czy futryn zegarkiem  ;)  wielu ludzi zakłada, że szafir jest najlepszy. Skoro tak to dlaczego? Każdy widzi zalety szafiru a nie widzi jego wad. Hardlex to wg seiko złoty środek pomiędzy twardością a kruchością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również nie rozumiem tego kiedy niektórzy widząc słowo HARDLEX od razu zakładają, że zegarek z takim szkłem rozpadnie się w 3 sekundy. Kiedyś miałem podobne zdanie sugerując się opinią ludzi z różnych forów, jednak mój EDC którego naprawdę nie oszczędzam ma minerał i po kilku latach nie ma na nim nawet ryski! Podejrzewam, że wiele osób niepotrzebnie się sugeruje tym szafirem przy doborze zegarka, a przecież nie zjeżdża na nim po schodach. Dodam, że mój zegarek przeszedł już wiele i wcale oszczędzany nie jest, a wygląda ciągle tak samo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez lata nosiłem zwykłe minerały i nic z nimi się nie działo. W paru przypadkach tanich zegarków koperta była zajechana, a szkło bez uszczerbku. Nie widzę powodu jarania się szafirem, a zwłaszcza wypukłym. Wypukły szafir jest jakiś taki... metroseksualny? Zdecydowanie obstawiam plaskaty minerał. To tak samo jak z parzącym rękę kwarcakiem. Snobizm by ucierpiał gdybym nie miał 5 x droższego i 3 x mniej dokładnego mechanika. Minerał jest ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie się zgodzę - kupiłem dawno temu zegarek z płaskim mineralnym szkłem. W drugim dniu rysnalem go tak, że płakać się chciało na sam widok. To był przypadek zupełny nawet nie zauważyłem - dopiero jak zerknąłem na godzinę.

 

Mam atlantica z szafirem od kilku dobrych lat noszony jako edc, nigdy na niego nie uważałem i nie ma nawet mikroryski.

 

Bambino z wypuklym mineralem załapał mikroryski od noszenia z koszulkami.

 

Głównie jednak to kwestia przypadku że szklo się rysuje i nie jesteśmy w stanie określić kiedy to się stanie (oprócz najtańszej plexi, bo ta od samego patrzenia się rysuje).

 

Przy uwazaniu na zegarek i sporadycznym noszeniu minerał spokojnie wystarczy jednak ja osobiście wolę szafir jako edc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś wyczytałam, że w przypadku pęknięcia szkła szafirowego na pewnej głębokości rozpada się w drobny mak a wprzypaku hardlexa powstaje pęknięcie które niejako chroni zegarek przed całkowitym zalaniem, zniszczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę że jakiekolwiek pęknięcie jakiegokolwiek szkła na pewnej głębokości to całkowite zalanie zegarka. Ciśnienie na 10 metrach załatwia sprawę. A głębiej to już nie ma o czym mówić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, mam zegarek ze szkłem mineralnym podobno (?) utwardzanym i niestety zawiodłem się srodze. Noszony z pełnym poszanowaniem, nie zaliczył upadków, nie walał się w szufladzie itd. A jednak po miesiącu noszenia pojawiła się pierwsza mikroryska od mankietu, a dziś po roku patrząc pod światło można naliczyć 9 rysek, w tym dwie wyraźne, reszta mikro. Nie wiadomo od czego (mankiet koszuli zapewne).

 

Z drugiej strony mam Atlantica z szafirem. Mam go od 11 lat i nie ma żadnej choćby najmniejszej ryski. A nie był tak szanowany jak zegarek z minerałem o którym pisałem.

 

Z powyższych powodów nie kupię więcej zegarka bez szafiru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, mam zegarek ze szkłem mineralnym podobno (?) utwardzanym i niestety zawiodłem się srodze. Noszony z pełnym poszanowaniem, nie zaliczył upadków, nie walał się w szufladzie itd. A jednak po miesiącu noszenia pojawiła się pierwsza mikroryska od mankietu, a dziś po roku patrząc pod światło można naliczyć 9 rysek, w tym dwie wyraźne, reszta mikro. Nie wiadomo od czego (mankiet koszuli zapewne).

 

Z drugiej strony mam Atlantica z szafirem. Mam go od 11 lat i nie ma żadnej choćby najmniejszej ryski. A nie był tak szanowany jak zegarek z minerałem o którym pisałem.

 

Z powyższych powodów nie kupię więcej zegarka bez szafiru.

 

Chyba mam podobnie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś przejechałem nowa certiną zresztą tytanową /nie polecam/ po dnie basenu. Miała kilka dni. Szkłem i koperta. Oj bolało... Koperta tragedia. Szkło bez najmniejszego śladu. Widać było jak się rysy urywają na szkiełku. Osobiście zatem wolę szafir. Ale mam monstera i noszę go codziennie. Zero rysek na szkle. A moonwatch ma pleksi i noszony z poszanowaniem nie ma żadnych rys. Także każde szkło ma swoje zalety i wady i wszystko zależy od konkretnego przypadku. Jakbym uderzył szafirem w coś mocno to pęknie jak szyba samochodowa. Pleksa czy minerał nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oprócz samego materiału ważne też jest, jak szkło siedzi w kopercie. Jeśli jest wypukłe lub bezel jest cienki i na równi ze szkłem to może być ono pierwszą rzeczą, która będzie miała kontakt z czymś, co może porysować. Na przykład mój g-9300 - jest plastikowy bezel, a między nim a szkłem jest metalowy (chyba) pierścień. Walnałem przypadkiem o drabinę aluminiową, bezel i ten pierścien mają ślad, dzięki nim do szkła nic nie dotarło. Tak więc myślę, że przy wyborze zegarka warto też patrzeć na konstrukcję koperty, wysokość/wypukłość szkła.

 

Wysłane z mojego Nexus 5 przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

G to inna historia, po to mają wysokie bezele by chronić szkło. Jak kupowałem Raya to czytałem wiele opinii, że lipa bo minerał, niski bezel, szkło płaskie ale wystaje i się rysuje. Od 3 lat ani jednej rysy ale bywa na ręce bardzo często. Nie ma reguły, jednemu minerał przez lata się nie porysuje a innemu po tygodniu szafir się rozsypie. 

W przypadku diverów ciśnienie wody jest ważne ale trzeba mieć na uwadze sam fakt mocnego uderzenia w szkło - nie potrzeba dużego ciśnienia żeby szafir się rozsypał. Inna sprawa to sam kształt szkła, sposób jego zamocowania - to wpływa na to, jak szkło poddaje się naprężeniom. Jak ktoś widział wykres podczas prób zrywania np blachy, ogarnia odkształcenia plastyczne itd to może sobie wyobrazić jaka jest różnica pomiędzy miększym minerałem a twardszym szafirem i wyciągnąć wnioski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie hardlex w diverach na +, w garniturowcach/zegarkach, w których nie chodzę nurkować/uprawiać aktywne sporty wodne - szafir jak najbardziej. Miałem przygodę z żółwiem, ze skorupą hardlexową i ocalał. Nie jestem pewien, czy szafir by się nie rozleciał w tej sutuacji. Nie poszedłbym szaleć do morza z diverem, w którym siedzi szafir. 


Ball, Casio, Citizen, Grand Seiko, Longines, Muhle, Orient, Orient Star, Oris, Seiko, Squale, Tissot, Vostok, Zodiac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

@trollu, Seiko mówi wprost, że szafir jest lepszy bo domyślna twardość jest wyższa oraz wykazuje lepszą odporność na ciśnienie, skąd informacja, że nie potrzeba dużego ciśnienia żeby szafir się rozsypał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę diverów już przeszło przez moje ręce, przygrzmociłem nieraz zegarkiem dość mocno, ale nigdy się nic nie stało z szafirem. Zegarków z minerałem miałem niewiele, ale w zasadzie wszystkie nabawiały się dość szybko rys. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na prosty rozum - weź do ręki zwykłą szybę i plexę, uderz młotkiem i opisz co zaobserwowałeś. Możesz przy tym zrobić pomiar ciśnienia. 

Chodziło mi cały czas o odporność na uderzenia bo po nich powstają m.in. rysy a to o to głównie rozbija się dyskusja. Mało kto z ludzi na forum ma możliwość przetestować np MM300 czy rzeczywiście deklarowana wartość WR przez seiko jest prawdziwa i czy szkło padnie pod wodą czy nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten zegarek na przykład oberwał parę razy dość mocno, i nie zrobiło to na nim większego wrażenia.

 

 

 

5035e03934dc1c1cmed.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

Na prosty rozum brzmi dobrze, ale zostańmy wśród tożsamych materiałów, masz jakieś wyniki/opracowanie żeby poprzeć tą teorię przy szafirze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie spotkałem nigdzie takich badań bo nigdy wcześniej ich nie szukałem. Na szybko - badanie dla celów marketingowych - można wierzyć lub nie, porównanie szafiru do gorillaglas pod kątem siły nacisku potrzebnej do zniszczenia 1mm grubości szkła

http://g1.pcworld.pl/news/2/7/277769

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

Rozumiem, jakbyś coś znalazł to wrzuć linka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się poddaję  :P

gadanie na takich ogólnikach jest jak zdanie "tanie wino jest dobre bo jest dobre i tanie". Szkła mają różny skład, w zależności od którego zmieniają się jego właściwości. Szukając m.in po hasłach fracture toughness można znaleźć info dla szafiru na poziomie 2.0MPa*m1/2, w jakiejś książce odnośnie materiałów ceramicznych (glass ceramic technology) jako pierwszą propozycję google wyrzuciło strony z połowy opracowania, tyle że dla jakichś konkretnych gatunków szkła i padły wartości w okolicach 5MPa*m1/2 czyli 2.5x tyle co szafir - tylko gdzie tu hardlex seiko - nie wiem.

 

Tak czy inaczej - natrafiłem na jakieś opracowania hardlexu vs szafiru seiko na watchusek i wytrzymałość na ciśnienie jest lepsza dla szafiru. Co do odporności na uderzenia to na podstawie tego co znalazłem można przypuszczać, że potwierdza się teoria - twardszy szafir jest bardziej kruchy. Na tym koniec :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

Wiem, że to ogólniki :) a to często powtarzana teoria, konkretów nie znalazłem, dlatego dociekałem czy może Ty coś masz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Seiko Turtle, popularny Żółw to taki zegarek, który zawsze mi się podobał. Jakieś dwa lata temu zdecydowałem się na podstawowy model – SRP773, który przez kilka miesięcy gościł w moim pudełku. Specyficzna konstrukcja tego zegarka, a co za tym idzie przyjazny dla mnie wymiar „od ucha do ucha” powodowały, że nosiło się go bardzo wygodnie (z mojej perspektywy wygodniej niż np. Sumo). Z Żółwiem miałem jednak od początku pewien problem, bo choć uważam ten zegarek za taki, który prezentuje dobrą relację jakość/cena, będąc tym samym interesującym wyborem dla kogoś, kto szuka ciekawego divera w cenie ok. 1500-2000 zł, to jednak mój SRP773 miał dość typowy feler, związany z niecentrowaniem bezela, co wówczas bardzo mi przeszkadzało.

      Choć nie raz i nie dwa, tu na Forum polecałem Żółwia szukającym ciekawego divera w podanym wyżej budżecie, to jednak nie zakładałem, że ten zegarek jeszcze kiedyś zagości w moim pudełku. Wszystko zmieniło się kilkanaście dni temu, gdy w temacie poświęconym tym zegarkom dostrzegłem bohatera tej recenzji, czyli Seiko ref. SRPD21K1, a więc kolejny (sam już nie wiem który) wypust z edycji SAVE THE OCEAN. I przyznam, że zegarek od razu zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, pewnie dlatego, że jednak w paru aspektach różni się od typowych Żółwi.


      Pisanie recenzji zegarka, który każdy zegarkomaniak zna nie jest łatwe, bo w końcu …jaki Żółw jest, każdy widzi. Nie będę przy tej okazji sięgał do korzeni Seiko, a także pisał o tym, jaki historyczny model stanowił inspirację dla tego zegarka, bo to akurat nie jest moją mocną stroną.

      Bez wątpienia zegarek ten zawdzięcza swoją nazwę specyficznej budowie koperty, która przypomina, a jakże, skorupę …Żółwia. Boczny profil koperty jest mocno zaoblony, a przy tym wyraźnie pocięty ku dołowi, co oczywiście jest przyczyną, dla której ten zegarek tak wygodnie się nosi. Stalowa koperta tego zegarka ma aż 45 mm średnicy. Piszę aż, bo z perspektywy osoby, której nadgarstek ma obwód około 16-16,5 cm, to bardzo dużo. Jednak charakterystyczną cechą Żółwia jest relatywnie nieduży wymiar „od ucha do ucha”, wynoszący ok. 47 mm. Wymiar ten, w połączeniu z profilem koperty sprawia, że zegarek, choć optycznie całkiem spory, może być ciekawym wyborem także dla osób, które mają nieco mniejsze nadgarstki, a nie koniecznie chcą nosić divery w rozmiarze, który niektórzy mogliby uznać za damski. Wysokość tego zegarka to 13 mm. Było to dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo optycznie wygląda to na więcej. Taki efekt wynika jednak w mojej ocenie z tego, że relatywnie gruby (wysoki) jest karbowany bezel, zapewniający bardzo dobry chwyt i możliwość pewnego nim operowania. Szerokość między uszami to 22 mm i w mojej ocenie dzięki temu całość wygląda bardziej proporcjonalnie niż w przypadku Seiko Sumo.




      Koperta tego zegarka jest co do zasady polerowana na wysoki połysk, przy czym jej górna powierzchnia, płynnie przechodząca w uszy, jest szczotkowana. To szczotkowanie, gdy chodzi o jego jakość, jest w mojej ocenie po prostu adekwatne do ceny, jaką trzeba za ten zegarek zapłacić. Nic spektakularnego, ale jednocześnie nic takiego, co mogłoby prowokować wniosek o słabej jakości tego szczotkowania. Karbowana koronka, o średnicy ok. 6,8 mm znajduje się na godzinie 4tej, przy czym nie jest ona logowana. Boczna powierzchni koronki jest szczotkowana, co odróżnia ten model od innych Żółwi, w których ta powierzchnia jest polerowana na wysoki połysk. Koronka jest oczywiście zakręcana, przy czym specyficzny profil koperty powoduje, że koronka jest bardzo dobrze zabezpieczona przed uderzeniami. Tarczę przykrywa utwardzone szkło mineralne, czyli seikowy HARDLEX. Miałem z nim już trochę do czynienia przy okazji innych zegarków od tego producenta i powodów do narzekań nie widzę, raz biorąc pod uwagę cenę tego zegarka, a dwa z tej przyczyny, że szkło zamocowane jest poniżej górnej krawędzi bezela. Oczywiście zastosowanie takiego szkła (a nie szafirowego) ma swoje uzasadnienie gdy weźmie się pod uwagę, że choć HARDLEX na pewno jest mniej odporny od szkła szafirowego na zarysowanie, to jednak z uwagi na jego większą (od szkła szafirowego) miękkość, jest bardziej odporny na uderzenia, co w przypadku zegarka, który ktoś chciałby używać nie tylko do „desk divingu”, może mieć istotne znaczenie. Ja oczywiście przy okazji obcowania z zegarkami Seiko z tego przedziału cenowego, z tym typem szkła od jakiegoś czasu zawsze się zastanawiam, dlaczego inni producenci (dotyczy to w szczególności microbrandów – np. Armida, Borealis, Nethuns czy Zelos), w przypadku zegarków w zbliżonej cenie są w stanie zaoferować szkło szafirowe, o ceramicznej wkładce bezela już nie wspominając? Dekiel oczywiście pełny i zakręcany, z typowym dla diverów od Seiko grawerunkiem oraz z podstawowym zestawem informacji. Jeśli chodzi o wodoodporność, to mamy tu WR200, a tym, co przy tej okazji mnie zaskoczyło, to dodatkowa zawieszka informująca o tym, że zegarek ten spełnia standard ISO6425:2018. To mój trzeci diver od Seiko (poza SRP773 było jeszcze Sumo, które miałem odwagę nosić na pięknym skórzanym i pomarańczowym pasku od Filipa) i pierwszy, do którego taka zawieszka została załączona.








      Wypada napisać teraz kilka słów o jednym z tych elementów, dla których ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Bezel. Zupełnie inny niż te, które zastosowano w większości Żółwi, a może i we wszystkich. I nie chodzi wcale o połączenie kolorów, to jest granatowego, na 2/3 obwodu i szarego (od trójkącika z kropeczką z lumą na godz. 12tej do wygrawerowanej 20ki). W tym względzie wersji kolorystycznych jest tyle, że w istocie nie ma się czym ekscytować. Tu chodzi o to, w jaki sposób wygląda wkładka tego bezela. To w dalszym ciągu aluminium, które oczywiście ma swój urok i w mojej ocenie bardzo dobrze pasuje do charakteru Żółwia, który poprzez kształt koperty przypomina przecież divery z lat 70-tych XX wieku. Nie jest to jednak gładkie aluminium, z malowanymi indeksami. Mamy tu bowiem do czynienia z wzorem, który przypomina rowki płyty winylowej i trzeba przyznać, że wygląda to bardzo dobrze, a efekt ten potęgują grawerowane indeksy (cyfry arabskie, kropki oraz kreski, oznaczające minuty). Szkoda tylko, że poza kropką na godzinie 12tej, Seiko nie zdecydowało się na wypełnienie lumą na bezelu także grawerowanych indeksów, bo wówczas całość wyglądałaby w nocy jeszcze efektowniej. Bezel jest oczywiście jednokierunkowy – 120 klików, pracuje bardzo przyjemnie, z wyraźnym choć nieprzeszkadzającym oporem, a także z delikatnym luzem. Jeśli chodzi o centrowanie bezela, względem chapter ringu, to pod tym względem na pewno jest lepiej niż w moim poprzednim Żółwiu, choć uważam, że do ideału ciut brakuje i na tym polu Seiko ma jeszcze trochę do zrobienia, w szczególności gdy przypomnę sobie, jak ta kwestia wyglądała w kilku Zelosach, które przewinęły się przez moje pudełko. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że trudno tu mówić o oczywistych niedoróbkach, psujących radość z noszenia tego zegarka. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jak na budżetowy bądź co bądź diver od Seiko, jest ponadprzeciętnie (jak na Seiko oczywiście) dobrze pod tym względem.




      Tym co sprawiło, że od razu zwróciłem uwagę na ten zegarek jest oczywiście tarcza. Co do zasady mamy tu do czynienia z typowym dla Żółwia zestawem nakładanych indeksów, wypełnionych LUMIBRITE, a także z typowym (z jednym wszelako wyjątkiem) zestawem wskazówek. Bliższy rzut oka na nakładane indeksy ujawnia, że w odróżnieniu od innych Żółwi, w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo wyraźnie zaakcentowanymi metalowymi obwódkami. Widziałem kilka recenzji tego zegarka i pojawiała się w nich informacja, że indeksy godzinowe są większe niż w typowych Żółwiach. Ja tego jednak nie dostrzegam, choć pisząc recenzję tego zegarka nie miałem pod ręką żadnego innego Żółwia. Proste okienko datownika znajduje się w typowym dla tej linii zegarków miejscu, czyli na godzinie 3ciej. Koło datownika w kolorze białym, co dobrze kontrastuje z kolorem tarczy. Oczywiście w tym przypadku mamy do czynienia z „day – date” (oznaczenia oddzielone są kreską w kolorze czarnym), przy czym dni od poniedziałku do piątku mają kolor czarny, sobota to kolor niebieski, a niedziela jest koloru czerwonego. Mamy oczywiście zewnętrzny chapter ring, zamocowany pod kątem, z podziałką minutową w kształcie kreseczek (co piąta kreseczka jest grubsza, przy czym ta oznaczająca początek/koniec skali minutowej jest najgrubsza). W mojej ocenie, indeksy godzinowe są całkiem dobrze (równo) wpasowane w chapter ring i nie ma za bardzo do czego się tu przyczepić.

      Sama tarcza, z typowym dla Seiko zestawem informacji (m. in. oznaczenie linii PROSPEX oraz oznaczenie wodoodporności), jest wyraźnie jaśniejsza od koloru granatowego/ciemnoniebieskiego, jaki zastosowano na wkładce bezela. Rozmawiałem na ten temat z żoną i ona stwierdziła, że tarcza jest w kolorze lazurowym, więc jej wierzę. Nie jest to jednak kolor przesadnie jasny, cukierkowy, a sam odbiór tarczy zależy w dużej mierze od oświetlenia. Skoro linia SAVE THE OCEAN, to oczywiście na tarczy musi coś się dziać i w przypadku recenzowanego zegarka tak właśnie jest. Mamy więc wygrawerowane (grawerunek nie jest zbyt głęboki, ale przy okazji dość wyraźny) nieregularne fale, dzięki czemu tarcza żyje, pięknie załamując światło słoneczne. Ten konkretny model określa się też mianem GREAT WHITE SHARK i nie potrzeba zbyt dużo czasu żeby zorientować się, z jakiej to przyczyny. I tak, w okolicach indeksy na godz. 8mej mamy wyłaniającą się z fal płetwę rekina (grzbietową), a wskazówka sekundnika to nie typowy „lolipop”, jak w przypadku innych Żółwi, tylko również płetwa rekina, tym razem ogonowa. W mojej ocenie tarcza wyróżnia się na tle innych Żółwi, także tych pozostałych z linii SAVE THE OCEAN, w czym także zasługa wskazówki sekundnika o zmienionym kształcie. Z mojej perspektywy to właśnie tarcza tego zegarka jest tym co sprawia, że ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Tak po prawdzie to w związku z jego zakupem już nie mogę się doczekać przyszłorocznych wakacji, nurkowania i obserwowania rafy koralowej. Żartuję oczywiście, nurkował będzie co najwyżej mój starszy syn, a i przy tej okazji Żółw, oczywiście jeśli dotrwa ze mną do przyszłego roku, raczej pod wodę nie zejdzie Jeśli chodzi o lumę, to wiadomo, jest po prostu ...topowo. Zegarek po naświetleniu może robić za latarkę






      W recenzowanym zegarku zastosowano mechanizm 4R36, łożyskowany na 24 kamieniach, zapewniający ok. 41 h rezerwy chodu. Mechanizm pracuje z częstotliwością 21 600 bhp i wedle mojej wiedzy zapewnia dokładność w przedziale od - 35 s do + 45 s na dobę. Mechanizm posiada możliwość ręcznego dokręcania i wyposażony został w „stop sekundę”. Nie należę do tych, którzy w przypadku zegarków z tego przedziału cenowego ekscytują się precyzją chodu. Póki co niczego niepokojącego nie dostrzegam, a moje wcześniejsze doświadczenia z Żółwiem pokazują, że dokładność może być na zdecydowanie wyższym poziomie.

      Żeby nie było tak różowo, to z mojej perspektywy, najsłabiej wygląda bransoleta. Dla mnie nie jest to wielki problem (kwestią czasu jest zamówienie przeze mnie czegoś od Strapcode względnie jakiegoś fajnego nato), ale dla uczciwości muszę o tym napisać. Bransoleta to pełne ogniwa (pełne są także end linki). Boczne powierzchnie ogniw są polerowane na wysoki połysk. Ogniwa są łączone na piny, czego po prostu nie cierpię i co jest dodatkowym argumentem za tym, żeby jak najszybciej zaopatrzyć się w jubilee od Strapcode

      Wewnętrzna cześć ogniw jest w całości szczotkowane. Także zewnętrzne części ogniw są na prawie całej swojej górnej płaszczyźnie szczotkowane, za wyjątkiem ich wewnętrznych krawędzi, które są polerowane na wysoki połysk. To w zestawieniu ze szczotkowanym środkiem ogniwa tworzy ciekawy efekt wizualny. Zapięcie typowe dla Seiko, w całości szczotkowane, z grawerunkiem, zapewniające możliwość czterostopniowej mikroregulacji. Jest oczywiście przedłużka nurkowa. Problemem w przypadku tej bransolety jest jej spasowanie w uszami zegarka. Pod tym względem jest po prostu słabo, co widać na jednym z poniższych zdjęć. Zlicowanie bransolety z uszami jest całkiem w porządku, jednak między bransoletą o uszami jest widoczna szpara, co powoduje, że całość nieprzyjemnie lata. Jak napisałem wyżej, ja jestem w stanie z tym żyć, bo albo będę go nosił na jakiejś bransolecie od Strapcode, a już zdążyłem się przekonać, że ich bransolety są bardzo wysokiej jakości albo założę jakieś fajne nato.











      W tytule tej recenzji napisałem, że SRPD21K1 to taki Żółw na sterydach. W mojej ocenie tak właśnie jest, a zmiany dotyczące bezela (dostępne porównania wskazują na to, że w przypadku tego konkretnego modelu wysokość bezela jest większa, dzięki czemu operowanie nim jest łatwiejsze), jego strukturalnej aluminiowej wkładki z grubym i dość głębokim o dobrze wykonanym grawerunkiem czy też te związane z innym wyglądem indeksów godzinowych tarczy, to na pewno krok w dobrym kierunku, będący swoistym powiewem świeżości w przypadku tej linii. To na pewno powody, dla których warto rozważyć zakup tego i tak bardzo ciekawego zegarka, tym bardziej, że i z jakością wykonania, wedle mojego rozeznania, także jest wyraźnie lepiej. Seiko SRPD21K1 to na pewno nietuzinkowy zegarek, z efektownie wyglądającą i pełną smaczków tarczą, który nadal jest pełnoprawnym diverem, czerpiącym pełnymi garściami z DNA całej linii. Pewnym zgrzytem jest jakość wykonania bransolety, co odnoszę do opisanej powyżej kwestii jej kiepskiego spasowania z uszami zegarka. Oczywiście zawsze w odwiedzie pozostaje możliwość zakupienia jakiejś innej bransolety, choć z drugiej strony, wydając na zegarek ok. 1500-2000 zł można już oczekiwać, że spasowanie będzie lepsze. W ostatecznym rozrachunku ten zegarek, który na pewno świetnie sprawdzi się jako towarzysze wakacyjnych podróży, czy zimnych i deszczowych jesiennych poranków, zdecydowanie polecam.

      Jak zwykle zapraszam do lektury, komentowania i uwag. Rafał
    • Przez kosows
      Poszukuje szkła do zegarka Seiko SNZG85K1. Niestety na obecnym dorobiłem się paskudnego zadrapania. Będę wdzięczny za ewentualne podanie rozmiarów tego szkiełka bo nie mam jak zmierzyć jego grubości. Póki co dowiedziałem się że ori. hardlex do tego modelu mogę dostać od Zibi za 135zł co moim zdaniem jest zbyt wysoką ceną zważywszy że można za podobną kwotę kupić szafir. Proszę o podanie linków lub adresów sklepów gdzie dostane szkiełko do tego modelu najlepiej szafirowe. Do Crystaltimes już napisałem ale nie dostałem odpowiedzi, a poza tym wydaje mi się że żadne szkiełko z jego strony nie będzie pasować. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.