Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

katzenjammer

Nie każdy zegarek na każdą okazję...

Rekomendowane odpowiedzi

Według mnie to kazdy zegarek jest na kazdą okazje. wszystko zalezy tylko od nosiciela! jeżeli on go zakceptuje do zawsze będzie on dobrze wygladał. nawet jeśli jest on G-SHOCK to i w garniturze będzie ok!

Chyba nie zawsze.

G-shock na gumowym pasku wygląda przy garniturze podobnie jak biale skarpetki. Aczkolwiek kilka modeli g-shocka można do garnituru założyć. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chwileczkę, koledzy! Wydaje mi się, że analogia z gitarami, czy rowerami jest całkiem nieudana. Co prawda do pewnego stopnia zegarek wysokiej klasy jest lepszy, tzn. bardziej funkcjonalny od taniego zegarka. Ruhla z plastikowym werkiem nie miała prawa działać dłużej niż parę miesięcy. Jej taniość była niejako zaprogramowana już na etapie produkcji. W tym kontekście na pewno Rolex jest zegarkiem lepszym niż Ruhla. Ale jak zaczynamy do tego porównania dokładać zegarki kwarcowe, to mieszamy już pojęcia.

 

Zegarki kwarcowe od dawna miały lepszą dokładność pomiaru czasu, niż nawet najlepsze czasomierze mechaniczne. Nic tu nie pomogą turbillony, ani inne genialne patenty najmądrzejszych i najgenialniejszych konstruktorów. Jak się komuś trafi dobry Timex, po roku będzie pokazywał dokładnie dokładny czas. A przecież są jeszcze niewiele droższe zegarki skoordynowane z atomowymi zegarami, pokazujące czas z dokładnością do tysięcznych części sekundy. Na rok. Żaden „normalny” mechaniczny czasomierz tego nie dokona.

 

Telefon komórkowy, odczytujący czas jaki sieć nadaje, radio satelitarne, komputer, GPS- to wszystko podaje czas dokładniej, niż najlepszy zegarek mechaniczny. Pisząc kiedyś o Vacheron-Constantin Tour d'Ile czy o Audemars Piguet Equation du Temps, podkreślałem, że dla mnie najbardziej zdumiewającą komplikacją w tych zegarkach jest fakt pokazywania godziny wschodu i zachodu słońca w jakimś konkretnym mieście, dla którego zegarek jest wyprodukowany. Oczywiście taka komplikacja kosztuje dziesiątki , albo w przypadku Vacherona setki tysięcy dolarów. Mój navigation system, program do laptopa za 29 dolarów współpracujący z GPS-em, pokazuje godzinę wschodu i zachodu słońca dla każdego miejsca, w którym aktualnie się znajduję.

 

Usłyszałem kiedyś takie porównanie, które bardzo mi się spodobało, bo dobrze oddaje istotę sprawy. „Mechanical watch is a pet, quartz is an appliance”. Pet to wiadomo: Piesek, kotek, złota rybka w akwarium, chomik. Coś, co się kocha, o co się dba, co jest piękne, albo brzydkie, z czym czasem trzeba iść do weterynarza. Appliance to: lodówka, pralka, kuchenka gazowa, odkurzacz. Coś, co nam służy do pomocy przy pracy, ma tylko funkcjonalną rolę. Czasem też jest ładne, nie neguję tego. Sam sobie kupiłem wczoraj niesamowicie wyglądający odkurzacz do ciężarówki. Ale czy mogę się w nim zakochać? No way. Zakochać się mogę tylko w Vancheronie Tour d’Ile.

 

Nie można więc porównywać zegarków kwarcowych i mechanicznych. To zupełnie inne istoty. Te mechaniczne są dziełami sztuki. Masterpieces of micro engineering. Dziełem tak genialnych, że aż chorych umysłów. Jak obrazy Salvadore Dali. Zegarki kwarcowe, to cóż. Lodówki i odkurzacze. Sprawnie działające urządzenia, zaprojektowane przez przeciętnych inżynierów i poprawnie (miejmy nadzieję) funkcjonujące.

 

Nie uważam przy tym, że nie ma dla nich miejsca w naszej rzeczywistości. Moja własna żona nosi złotego IWC SL, Ref # 3728, który zresztą nie jest też wcale do końca kwarcowym zegarkiem. To mechaniczny chronograf, mechanizm „631 calibre”, składający się z 233 części, ale napędzany „kroczącym motorem” kontrolowanym kwarcowo. Nie bardzo wiem, co to za cudo, ale wiem, że potrzebuje baterie, a bateria zabija duszę w zegarku. Ale żonie się podoba, a: „Jak mama jest szczęśliwa, wszyscy są szczęśliwi”, że sparafrazuję znane amerykańskie powiedzonko. („If mom ain’t happy, ain’t nobody happy”, nie szukajcie tylko „ain’t” w słowniku, żeby to usłyszeć, trzeba tu, do dixilandu samemu przyjechać).

 

Reasumując, są ludzie, dla których zegarek pozostanie tylko urządzeniem pokazującym czas. Ci coraz częściej wręcz przestają używać zegarki na rękę, bo i tak jesteśmy otoczeni urządzeniami pokazującymi dokładny czas. Dla nich nie ma większego znaczenia, co mają na ręce. Czasem tylko uznają funkcję ozdobną zegarka, ale jeżeli ich gust akceptuje, powiedzmy, duży, zloty łańcuch na szyi, to duży, zloty kwarcowy zegarek jest równie „piękny”. Dla innych zegarek pozostanie „meisterstuckiem”, dziełem sztuki i przedmiotem miłości. Dla tych, dla nas, musi to być zegarek mechaniczny. Musi to być „pet”, ukochane, żyjące zwierzątko, mające duszę. A jak jest ono chore, niedomaga trochę, zawsze mogę sprawdzić dokładny czas na telefonie komórkowym. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Witam wirtualnego znajomego! Sam goszczę również na Twoim forum, ale nieaktywnie (interesuję się także myślą św. Tomasza z Akwinu).

Pozdrawiam i zdecydowanie proszę o częstszy udział w naszym forum :!:

 

Moje Forum się "przeziębiło".:cry: Trafił mi się jakiś idiota, zaśmiecający wulgaryzmami i chamskimi wypowiedziami forum, a ponieważ wchodził pod różnymi nickami i z rożnych adresów IP, nie potrafiłem się skutecznie przed nim uchronić. Zamknąłem wiec na jakiś czas swoje forum, ale za to mam czas odwiedzić Wasze. Zapraszam ciągle na stronkę, bo przecież: „Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.” (Mt, 4,4b) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Zegarki kwarcowe od dawna miały lepszą dokładność pomiaru czasu, niż nawet najlepsze czasomierze mechaniczne. (...)

captobvious.jpg

A czy reszta Twojej wypowiedzi nie powinna się znaleźć tu: http://www.zegarkiclub.pl/forum/viewtopic.php?t=628 :?:

nie szukajcie tylko „ain’t” w słowniku, żeby to usłyszeć, trzeba tu, do dixilandu samemu przyjechać).
Słyszę to 100 razy dziennie na discovery channel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Chwileczkę, koledzy! Wydaje mi się, że analogia z gitarami, czy rowerami jest całkiem nieudana.

 

Tu nie o to chodzi. Neuro miał na myśli po prostu szacunek do drugiego człowieka. Nie można ludzi oceniać miarą klasy zegarka, samochodu itd.. Jeżeli ktoś chce nosić zegarek kwarcowy, to jest to jego sprawa i negatywne zapatrywanie się na takiego człowieka z powodu zegarka, nie powinno mieć miejsca.

 

Dla innych zegarek pozostanie „meisterstuckiem”, dziełem sztuki i przedmiotem miłości. Dla tych, dla nas, musi to być zegarek mechaniczny. Musi to być „pet”, ukochane, żyjące zwierzątko, mające duszę. A jak jest ono chore, niedomaga trochę, zawsze mogę sprawdzić dokładny czas na telefonie komórkowym. Pozdrawiam.

 

:shock: na telefonie komórkowym :?:, nigdy. Jak "zwierzątko" jest chore, to jak najszybciej trzeba się udać do weterynarza ...., to znaczy do zegarmistrza.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Według mnie to kazdy zegarek jest na kazdą okazje. wszystko zalezy tylko od nosiciela! jeżeli on go zakceptuje do zawsze będzie on dobrze wygladał. nawet jeśli jest on G-SHOCK to i w garniturze będzie ok!

 

święte słowa. Wszystko zależy od nosiciela. Ostatnio spotkałem gościa, ktory fo garnituru miał założonego G-Shocka na wielkim parcianym surwiwalowym pasku. I akurat jemu to pasowało! Gość tryskał energią i totalnym luzem, był wysportowany, na jego łapie G-Shock wyglądął tak naturalnie jakby się z nim urodził. Nie byłem w stanie wyobrazic sobie innego zegarka.

 

nie masz za grosz gustu i stylu jeśli wygadujesz takie niedorzeczności.

 

Każdy ma swój gust, swój styl i własne zdanie. I dopóki krzywdy nikomu to nie robi - wara wszystkim od mojego, czy czyjegokolwiek innego gustu, stylu i zdania.


Michał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A czy reszta Twojej wypowiedzi nie powinna się znaleźć tu: http://www.zegarkiclub.pl/forum/viewtopic.php?t=628 :?:

 

Zapewne powinna. Ale ponieważ ja tu jestem tylko z doskoku, nie śledzę wszystkich tematów. Zaraz tam wpadnę i poczytam, co to za wątek.

 

Słyszę to ("ain't")100 razy dziennie na discovery channel.

 

Faktycznie, zapomnialem, że amerykańska "kultura" jest teraz wszechobecna. To dlatego, że praktycznie nie oglądam w ogóle telewizji. W aucie nie mam w ogóle telewizora, (jestem kierowcą, większość czasu spędzam w trucku, TIRze, czy ciężarowce, nazwijcie to jak chcecie). W domu jeżeli rzucę okiem na telewizor, to zazwyczaj jest to dziennik albo jakis stary polski film w TV Polonia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tu nie o to chodzi. Neuro miał na myśli po prostu szacunek do drugiego człowieka. Nie można ludzi oceniać miarą klasy zegarka, samochodu itd.. Jeżeli ktoś chce nosić zegarek kwarcowy, to jest to jego sprawa i negatywne zapatrywanie się na takiego człowieka z powodu zegarka, nie powinno mieć miejsca.

 

Ja nie komentowałem postu Neuro, ale Kangiego i Twój (ten o gitarze). Jestem jak najdalszy od wartościowania ludzi ze względu na ilość zabawek jakie posiadają. Chciałem tylko zwrócić uwagę na fakt, że w przeciwieństwie do gitar i rowerów tani zegarek nie tylko może, ale często jest dokładniejszy od zegarka drogiego. Dokładniejszy, a więc lepszy, gdy przyjmiemy jego funkcjonalność za jedyne kryterium. Tak patrząc najlepszym zegarkiem w moim domu jest kuchenny, ścienny zegar atomowy, który kosztowa tyle, ile moja ukochana żona zarabia za jedną godzinę swej ciężkiej pracy.

 

:shock: na telefonie komórkowym :?:, nigdy. Jak "zwierzątko" jest chore, to jak najszybciej trzeba się udać do weterynarza ...., to znaczy do zegarmistrza.

Pozdrawiam

 

Chyba mnie nie zrozumiałeś. I ja jestem za weterynarzem. Zegarka nie ściągam z ręki nigdy, chyba, że zmieniam na inny. Uwaga o komórce była tylko uwypukleniem faktu, że w dzisiejszych czasach funkcja pokazywania właściwej godziny przez zegarek jest w pewnym sensie drugorzędna. Człowiek jest tak otoczony urządzeniami pokazującymi godzinę, że czasem nie ma sensu, ani potrzeby podnoszenia lewej ręki do oczu.

 

Piszę to ze swojej perspektywy. Ja większość czasu spędzam albo za kierownicą, albo w domu przy kuchennym stole, lub przed komputerem. W tych sytuacjach mam zawsze jakiś analogowy wyświetlacz aktualnej godziny przed oczami. W ciężarówce mam ich kilka. Nie zmienia to faktu, że lubię spojrzeć na zegarek na ręce, ale chyba częściej robię to dlatego, że mi się on podoba, niż żeby sprawdzić, która jest aktualnie godzina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Hiob, są ludzie dla których również G-Shock jest dziełem sztuki. Takie ich prawo. Już sam fakt istnienia takiego grona ludzi czyni z G-shocka dzieło sztuki. A że akurat nie w Twoim czy moim guście? Cóż... o gustach nie powinno się dyskutować.

 

Gdyby to była prawda, trzeba by zamknąć to forum. My tu tylko dyskutujemy o jakiś subiektywnych preferencjach. Oczywiście, że o gustach się nie dyskutuje i jest to jedno z dwóch łacińskich zdań, które udało mi się nauczyć na pamięć i zapamiętać (De gustibus non est disputantum), ale znaczenie tej sentencji jest takie, że nie powinniśmy wartościować ludzi po gustach, jakie posiadają. Nie znaczy to, że nie mogę mieć swojego zdania o gustach innych osób.

 

To, że ja lubię tylko mechaniczne zegarki nie czyni mnie wcale ani lepszym ani gorszym od kogoś, kto jest zafascynowany techniką kwarcową. Są ludzie zakochani w starych parowych lokomotywach, są pasjonaci szybkich pociągów. Pewnie więc jest coś w G-shockach, czego ja nie mogę dostrzec. Ale dla mnie pozostaną one tylko sprawnymi gadżetami. Mój stosunek emocjonalny do nich zawsze będzie zerowy.

 

Mogę patrzeć godzinami na otwarty mechanizm mechanicznego zegarka, mogę przez kilka dni ustawiać wskazówkę minutową tak, żeby była DOKŁADNIE na 12, gdy sekundnik jest na 12, mogę tłumaczyć zegarmistrzowi przez 15 minut, że powinien jednak spróbować wyregulować mi Omegę, bo jest niedopuszczalne, żeby zegarek spóźniał, nawet, jak spóźnia się tylko sekundę na dobę, ale nie mogę podejść uczuciowo do żadnego kwarcowego urządzenia.

 

Pewno, że niektóre mają fajne funkcje. Ale i mój telefon ma fajne funkcje. Ma GPS-a, system nawigacyjny, ma Internet, jest małym komputerem. Ma też zegarek. I jest bardziej spokrewniony z G-shockiem niż z G-shock z Omegą. Przed chwilką odpowiedziałem Mariuszowi oburzonemu, że mógłbym sugerować sprawdzanie godziny na telefonie komórkowym. Ale to telefon komórkowy i kwarcowy Casio czy Timex są sobie bliżsi, niż jakikolwiek kwarcowy zegarek i jego mechaniczny kuzyn.

 

 

Poza tym chciałbym być choćby w połowie tak przeciętnym fachowcem jak wynalazca G-Shocka... o wynalzcy technologii kwarcowej nie wspominając

 

Być może. Porównujesz jednak inżynierów z artystami. Projektant i wykonawca skomplikowanego mechanicznego zegarka, mającego kilkaset części jest dla mnie bliższy Van Goghowi niż inżynierowi z NASA.

 

Każdy ma swój gust, swój styl i własne zdanie. I dopóki krzywdy nikomu to nie robi - wara wszystkim od mojego, czy czyjegokolwiek innego gustu, stylu i zdania.

 

Ale jak tego zdania nie powiemy, forum przestanie istniec, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ja nie komentowałem postu Neuro, ale Kangiego i Twój (ten o gitarze).

 

Tylko, że ja pisałem o gitarach w oderwaniu od tematu zegarków ;).

 

Pewno, że niektóre mają fajne funkcje. Ale i mój telefon ma fajne funkcje. Ma GPS-a, system nawigacyjny, ma Internet, jest małym komputerem. Ma też zegarek. I jest bardziej spokrewniony z G-shockiem niż z G-shock z Omegą. Przed chwilką odpowiedziałem Mariuszowi oburzonemu, że mógłbym sugerować sprawdzanie godziny na telefonie komórkowym.

 

8) Spoko, ja się nie oburzam. Powiem więcej, lubię zegarki kwarcowe. Chętnie bym sobie taki kupił, ale firma musi być bardzo prestiżowa :). Jak to Tsuki w jednym z postów napisał:

 

Mój zegarek służy mi do orientowania się w czasie i lasnowania się. :)

:) :wink:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Każdy ma swój gust, swój styl i własne zdanie. I dopóki krzywdy nikomu to nie robi - wara wszystkim od mojego, czy czyjegokolwiek innego gustu, stylu i zdania.

 

Ale jak tego zdania nie powiemy, forum przestanie istniec, prawda?

 

he, akurat ta moja wypowiedź odnosiła się do tej wypowiedzi Tsukiego:

 

nie masz za grosz gustu i stylu jeśli wygadujesz takie niedorzeczności.

 

To jest własnie wypowiedź z cyklu tych, ktore przekraczają pewne granice - wycieczka osobista do użytkownika, nie pisanie o zegarku, czy nawet gustach.

 

Co do reszty zgoda - po to jest forum żeby gadać. Co niniejszym czynimy ;)

 

 

Pozdrawiam


Michał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość G-MAN

:cry: :cry: :cry: :roll: :roll: :roll:

 

 

Według mnie to kazdy zegarek jest na kazdą okazje. wszystko zalezy tylko od nosiciela! jeżeli on go zakceptuje do zawsze będzie on dobrze wygladał. nawet jeśli jest on G-SHOCK to i w garniturze będzie ok!

Chyba nie zawsze.

G-shock na gumowym pasku wygląda przy garniturze podobnie jak biale skarpetki. Aczkolwiek kilka modeli g-shocka można do garnituru założyć. ;)

 

według mnie to sportowy G-SHOCK na gumowym pasku idealnie pasuje do garnituru! skoro białe skarpetki nie pasują do garnituru to dlaczego srebny zegarek ma pasowac! moda się zmienia więc najwyzszy czas załozyc do garnituru zegarek G-SHOCK!

 

:cry: :cry: :cry: :roll: :roll: :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podoba mi się G-MAN :!: Prawdziwy fan z niego ;) Tak trzymać!!


Dobry zegarek nie jest zły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ja nie komentowałem postu Neuro, ale Kangiego i Twój (ten o gitarze). Jestem jak najdalszy od wartościowania ludzi ze względu na ilość zabawek jakie posiadają.

 

Napisałem już wcześniej, że porównanie było niezbyt trafne. Chodziło mi o coś zupełnie innego. Niektórzy ludzie lubią pokazywać swoją wyższość, "podbudowywać się" w oczach innych, wyszydzać coś tańszego i mniej ekskluzywnego - na co stać chociaż część uczciwie pracujących Polaków, bo duża część klepie biedę w tym kraju, próbuje wykarmić dzieci i często nosi zegarki kupione w hipermarketach. Dobrze jak właściciele prestiżowych rzeczy, takich jak wypasiony Rolex, Gibson Les Paul, BMW 740 itp. mają coś wartościowego do powiedzenia w tym temacie, a nie krytykują coś tańszego i nazywają rzeczy "popeliną", "badziewiem", "szajsem". Gdyby ludzie godnie zarabiali w naszym kraju, kupowaliby na pewno produkty prestiżowych firm, no ale Polaczkom daleko jeszcze do Zachodu, niestety.

 

Edit: Może trochę poszedłem w skrajność, ale w tym momencie takie myśli mam w głowie.


Dobry zegarek nie jest zły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dobrze jak właściciele prestiżowych rzeczy, takich jak wypasiony Rolex, Gibson Les Paul, BMW 740 itp. mają coś wartościowego do powiedzenia w tym temacie, a nie krytykują coś tańszego i nazywają rzeczy "popeliną", "badziewiem", "szajsem".

 

A propos „wypasionych Rolexów” opowiem Wam autentyczną historię, jaka spotkała mnie w pierwszej klasie „Intercity” relacji Warszawa-Kraków. W przedziale był między innymi facet o wyglądzie ochroniarza, ale sądząc z rozmów przez komórkę, które prowadził tak głośno, że każdy musiał ich słuchać, był jakimś wielkim biznesmenem z branży budowlanej. Na ręce miał złotą Daytonę, której także nie dało się nie zauważyć. Zawsze tak wykręcił ręką z telefonem komórkowym, że jego Rolex był na linii oczu wszystkich w przedziale.

 

Poprosiłem go w przerwie między jedną rozmową telefoniczną a drugą o zobaczenie zegarka i chętnie mi go odpiął. Nie obawiał się, bo w razie czego rozprawiłby się ze mną lewą ręką. By wyższy o głowę i cięższy dobre 50 kilo. I było to 50 kilo mięśni. Sam zegarek był w sumie jedną z nienajgorszych podróbek, ale też nie z tych najlepszych. Miał mechaniczny werk i mniej-więcej prawidłową wagę, ale porysowane szkiełko wskazywało na szkło zamiast szafiru, a wskazówka stopera po zatrzymaniu i wyzerowaniu nie stanęła dokładnie na 12.

 

Oczywiście pochwaliłem zegarek, nie mrugając nawet okiem, że wiem, że nie jest prawdziwy. Nie byłem pewien, czy on to wie, a nie chciałem denerwować człowieka. Ale właśnie tacy ludzie jak on byli główną przeszkodą w mojej decyzji kupienia Rolexa. Tacy jak on i ci wszyscy, którzy po prostu nie wyglądają na takich, których stać na prawdziwe Rolexy. Jak 90% kubańskich imigrantów w Miami. Prawdę mówiąc to czasem mam wrażenie, że wszyscy oni chodzą z Rolexami na rękach. Ale ja też wyglądam tak, jak wyglądam i jak wysiadam z ciężarówki w powyciąganych dżinsach i podkoszulku, albo w zimie we flanelowej koszuli to i tak każdy „wie”, że Rolex na mojej ręce jest fałszywy. Może więc i ci Kubańczycy mają prawdziwe? Przynajmniej niektórzy z nich? Kto wie?

 

Ale to, że każdy myśli, że mam podróbkę, akurat jest zaletą. Często przebywam w okolicach, gdzie lepiej nie świecić do oczu porządnym zegarkiem. Można wraz z nim stracić rękę. A że w czasach, jak sam nosiłem podróbki nigdy tego faktu nie ukrywałem, to i teraz, gdy ktoś zapyta, sprawia mi frajdę mówienie, że mój Rolex jest fałszywym zegarkiem. Gorzej z Omegą, bo ta jest dużo trudniejsza do podrobienia (ze względu na niezwykle interesującą tarczę, pomalowaną w trójwymiarowe fale). Nikt więc, kto się trochę zna na zegarkach nie da się nabrać na to, że to fałszywka. Omega ma jednak spiłowane dzyndzelki przy zapięciu bransolety, które trzeba wcisnąć, aby ją rozpiąć (jeszcze jedno fachowe określenie zegarkowe mojego autorstwa) i ją naprawę można zdjąć (jak się nie zna „sposobu”) dopiero po ucięciu mojej ręki.

 

Tak czy inaczej zgadzam się, że chyba nie jest takie istotne, czy zegarek pasuje do reszty ubioru. To tylko zależy od tego, jak bardzo ktoś pragnie być zgodny z umownym trendem i modą aktualnie panującą. Być może G-shock nie pasuje do garnituru Giorgio Armani, ale zapewne złoty IWC na krokodylu także nie pasuje do flanelowej koszuli za 5 dolarów. Ale parę razy w takim zestawieniu się prezentowałem. IWC i flanela, nie Armani i G-shock. Takich garniturów nie posiadam i nie będę nigdy posiadał. Nie będę też posiadał nigdy G-shocka. :twisted: :) :twisted: (Sorry, G-MAN! ;))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
A propos „wypasionych Rolexów” opowiem Wam autentyczną historię, jaka spotkała mnie w pierwszej klasie „Intercity” relacji Warszawa-Kraków. W przedziale był między innymi facet o wyglądzie ochroniarza, ale sądząc z rozmów przez komórkę, które prowadził tak głośno, że każdy musiał ich słuchać, był jakimś wielkim biznesmenem z branży budowlanej. Na ręce miał złotą Daytonę, której także nie dało się nie zauważyć. Zawsze tak wykręcił ręką z telefonem komórkowym, że jego Rolex był na linii oczu wszystkich w przedziale.

 

Poprosiłem go w przerwie między jedną rozmową telefoniczną a drugą o zobaczenie zegarka i chętnie mi go odpiął. Nie obawiał się, bo w razie czego rozprawiłby się ze mną lewą ręką. By wyższy o głowę i cięższy dobre 50 kilo. I było to 50 kilo mięśni. Sam zegarek był w sumie jedną z nienajgorszych podróbek, ale też nie z tych najlepszych. Miał mechaniczny werk i mniej-więcej prawidłową wagę, ale porysowane szkiełko wskazywało na szkło zamiast szafiru, a wskazówka stopera po zatrzymaniu i wyzerowaniu nie stanęła dokładnie na 12.

 

Oczywiście pochwaliłem zegarek, nie mrugając nawet okiem, że wiem, że nie jest prawdziwy. Nie byłem pewien, czy on to wie, a nie chciałem denerwować człowieka. Ale właśnie tacy ludzie jak on byli główną przeszkodą w mojej decyzji kupienia Rolexa. Tacy jak on i ci wszyscy, którzy po prostu nie wyglądają na takich, których stać na prawdziwe Rolexy.

 

Pozostaje żałować, że to właśnie ludzie tacy jak ten z branży budowlanej czy dresiarze, kształtują wizerunek tak dobrej marki. Więcej z tego szkody jak pożytku. Czasem jednak nie warto generalizować. Na przykład Maciej Ryczek jest fanem firmy Rolex, a jego sposób bycia, kultura osobista, są całkowitym zaprzeczeniem tego o czym pisał Hiob. Poza tym, Ryczek nosi oryginalne zegarki Rolex. Nie inaczej sytuacja wygląda z BMW. Znowu wpływ osiłków na wizerunek firmy w Polsce jest decydujący :x. Pamiętam jak w programie "Pasjonaci" testowane było BMW. Maciek Zientarski pozwolił sobie na żart i sfilmował się przy aucie ubrany w dres, zadbał też o takie atrybuty jak wypasiony zegarek. Na reakcję przedstawiciela BMW w Polsce nie trzeba było długo czekać. Stwierdzono, że zachowanie młodego Zientarskiego to profanacja i że nigdy więcej nie dadzą samochodu BMW do testu w programie "Pasjonaci". ;) Szkoda, choć szczerze rozumiem irytację dystrybutora BMW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... mój ma jeszcze daleką drogę do takiego wyglądu ;) Ale ja nie przybijam gwoździ zegarkami. Poza tym szafirowe szkielka już się tak nie "pomarszczą" :)

 

135.jpg

 

 

A BMW rzeczywiście robi dobre samochody. Choć zdecydowanie w przypadku tej marki wolalem poprzednią generację. Ani nowy styl mnie nie zachwyca, ani przeladowanie elektroniką. Elektronika powinna być środkiem do pewnego celu, a nie celem samym w sobie. Jak dostanę jakiś niespodziewany spadek, wydam go jednak w salonie Mercedesa. (Jeżeli mi coś zostanie po zakupie Vacherona Tour d'Ile :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
:cry: :cry: :cry: :roll: :roll: :roll:

 

 

 

według mnie to sportowy G-SHOCK na gumowym pasku idealnie pasuje do garnituru! skoro białe skarpetki nie pasują do garnituru to dlaczego srebny zegarek ma pasowac! moda się zmienia więc najwyzszy czas załozyc do garnituru zegarek G-SHOCK!

 

:cry: :cry: :cry: :roll: :roll: :roll:

 

G-MAN, już nie placz, popatrz, co znalazlem: Zdjęcie, na którym najwyrażniej mam na ręce jakiegoś G-Shocka, albo jeszcze coś gorszego. Na gumowym pasku. I do tego jestem w bardzo doborowym towarzystwie. Jak na mnie, to są to wyżyny high-life'u. Ja to ten gość z prawej, ze zwyklym kwarcowym zegarkiem, mimo, że mialem już wtedy heuera. Pewnie byl u "weterynarza" :lol: Gość z lewej to Jerzy Jaskiernia, ówczesny radca ambasady PRL w Waszyngtonie, później minister sprawiedliwości i generalny prokurator, a aktualnie posel z ramienia SLD, na zdjęciu jest też jego żona i córka, moja żona i moja siostra z mężem, wlaściciele dość sporej i dobrze prosperującej teraz polskiej firmy, którą wtedy dopiero co zalożyli. To jest jakiś rok 1989. :

 

post-346-0-17023300-1330473928.jpg

 

To wlaśnie mąż siostry, Jasiu, siedzący w środku, kupil na aukcji zegarek , ktory Balcerowicz nosil w czasach reformy gospodarczej. O ile pamiętam, to jakiś kwarcowy wostok:

dscn25748nb.th.jpg,

dscn25754pe.th.jpg

 

Nawiasem mówiąc Jasiu ma 192 cm wzrostu, ale chyba nam zabraklo wtedy normalnych krzesel, dlatego wyglada na najniższego. Pewnie siedzi na malym taboreciku :lol:.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No proszę... Z Jaskiernią przy jednym stole :lol: To hiobie gość z Ciebie jest :lol:


Dobry zegarek nie jest zły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
No proszę... Z Jaskiernią przy jednym stole :lol: To hiobie gość z Ciebie jest :lol:

 

Wiesz...to pewnie dlatego, że ja też... znaczy Jaskiernia... a to niewielka rodzina. Ale pamiętaj, nie ma odpowiedzialności zbiorowej! :oops: :roll: :twisted:

 

Jak masz chwilkę, przeczytaj ten tekścik, tam też jest mp-3 ka do ściągnięcia: http://www.frassati.phg.pl/kraing/Hiob/material/wachole.htm

 

:lol::lol::lol: Pozdrawiam

 

BTW... www.jaskiernia.com i www.jaskiernia.org to też linki na moje stronki, a [email protected] to jeden z moich adresów mailowych. Nie byl to więc calkiem przypadek, że pan radca ambasady zawital w nasze skromne progi. Ale on byl tylko przejazdem, Jacek Fedorowicz mieszkal u nas przez caly tydzień. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zmienia postać rzeczy. Jak rodzina to rodzina :lol: Jestem tylko ciekaw czy Jacek Fedorowicz w życiu codziennym równieź jest taki błyskotliwy i żartobliwy jak na ekranie tv :lol:

 

 

A zdjęcia z Twojego "aborcyjnego" link-u na Twojej stronie wywołały u mnie obrzydzenie i nic bardziej potwornego w życiu nie widziałem. Uważam że takich zdjęć nie powinno się robić, a tym bardziej dopuścić by pokazywano je światu.


Dobry zegarek nie jest zły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Powinny być pokazywane - tak długo jak długo są osoby popierające aborcję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To zmienia postać rzeczy. Jak rodzina to rodzina :lol: Jestem tylko ciekaw czy Jacek Fedorowicz w życiu codziennym równieź jest taki błyskotliwy i żartobliwy jak na ekranie tv :lol:

 

Jacek Fedorowicz okazał się być człowiekiem podchodzącym z rezerwą do ludzi. Ja w tym czasie, gdy mieszkał u nas, głównie byłem w trasie, ale Grażynka mówiła, ze zajęło mu dobre parę dni, żeby się „oswoić” z domownikami i wyluzować. Bardzo dba o zdrowie, odpowiednia dieta, nie pije w ogóle alkoholu, nie pali itd. Ale po paru dniach oglądając jakieś komedie w TV zaśmiewał się do rozpuku. Jego żona z kolei od pierwszego momentu była serdeczna i otwarta na nowe znajomości.

 

On wtedy miał zakaz występów w Polsce i był praktycznie bez środków do życia. Podróżował po Stanach, prywatnie, z żoną i szwagrem, dając występy raz w tygodniu. U nas na taki występ przyszło 30 osób, bo polonia mała i nawet, jak salkę mieliśmy za darmo i żadnych kosztów nie potrącaliśmy, to uzbierało się 300 dolarów za bilety. To był cały tygodniowy dochód na trzy osoby i nawet, jak 20 lat temu dolar był więcej wart, mam nadzieje, ze inne tygodnie miał on lepsze. Z takiej sumy ciężko bowiem przeżyć.

 

A zdjęcia z Twojego "aborcyjnego" link-u na Twojej stronie wywołały u mnie obrzydzenie i nic bardziej potwornego w życiu nie widziałem. Uważam że takich zdjęć nie powinno się robić, a tym bardziej dopuścić by pokazywano je światu.

 

Twój komentarz o tych zdjęciach wskazuje na to, że spełniają swoją rolę. Oto mi właśnie chodziło, żeby szokować. Niemcom 60 lat temu także tylko dlatego holokaust nie przeszkadzał, bo nie widzieli jak to wyglądało. Ludzie wypowiadają się „za aborcją” albo „przeciw” w kategoriach wybory kobiety. Chciałbym, żeby zauważyli, że nie jest to żaden wybór kobiety, ale pozbawienie życia innego człowieka. Myślę, że te drastyczne zdjęcia unaoczniają to w sposób dobitny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Hiob

Nie wiem czy takie szokowanie jest najlepszym srodkiem przekazu?

Nie zmienia to faktu, że wolność jednostki kończy się tam gdzie zaczyna się wolność innej jednostki. A decyzja o aborcji dotyczy co najmniej trzech osób, nie kobiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.