Rzadko kupuję zegarki współczesne. Gustuję raczej w vintage, a jeśli już coś współczesnego, to naprawdę musi wyrwać mnie z kapci i najlepiej, żeby było w stylu retro. Od kilku lat miałem „w odłożonych” zegarek, który nie dość, że wyrywa z kapci, to jeszcze jest bardzo retro i w dodatku w moim ulubionym brązie, który uwielbia patynę i starzenie się. STOWA Marine Bronze z rzymską tarczą. Większość użytkowników wybiera lotniki tej firmy, stalówki, z czarną tarczą itp. więc znalezienie tego co mnie urzekło, na rynku wtórnym jest baaardzo trudne. Na tyle trudne, że już kilka razy bliski byłem popełnienia nówki sztuki ze sklepu, ale zawsze zdrowy rozsądek względem ceny odsuwał ten wybór na bliżej nieokreślone kiedyś. Wreszcie pewnej pięknej niedzieli pojawiła się okazja zakupu praktycznie nieużywanego zegarka w baardzo fajnej cenie względem ceny sklepowej. Do tego udało się przekonać sprzedającego do sporego zejścia z ceny wywoławczej i tak oto zostałem szczęśliwym posiadaczem takiej „stówki”:
Świeżo wyjęty z pudełka, jeszcze jakieś paprochy i spód do doczyszczenia, ale generalnie jestem mega zadowolony. O to mi chodziło z tym zegarkiem i nie zawiodłem się. Światło już nie najlepsze, ale i tak efekt rewelacyjny: