Złote słowa, jak byłem młody (głupi pozostałem) to se kupiłem Seamastera z COSC, to było coś, bo Mr Bond ciągle nim świecił popijając martini, wytrzymał 3 miesiące i szybko go spredałem za 1/3 ceny, tyle według mnie one są warte. Przerost formy nad treścią. Podobają mi się tylko omegi planet ocean orange i moon, nie jestem przeciwniki markowych zegarków (tzn tych z wyższej pułki), ale uważam że często jadą na marce, co nie pokrywa się z jakością (wałkowany temat).