Citizen Eco-Drive Promaster BN0100-42E czyli moje pierwsze "obywatelskie" odczucia. Jaka jest wasza definicja zakupów impulsywnych? Bo moja wygląda tak. Jest niedziela, godzina 21:44. Za 16 minut planuję wyłączyć komputer i przygotować się do kolejnego tygodnia w pracy. Jeszcze tylko szybki facebook, gmail i...a zobaczmy jeszcze co tam na allegro w licytacjach. Za 22 minuty kończy się jakaś oferta Citizena BN0100-42E. Jego cena jest póki co kusząco niska. Szybkie sprawdzenie ile takie cudo kosztuje w sklepach, przejrzenie parametrów, wymiarów i kilku zdjęć na nadgarstku innych właścicieli i już wiem, że jeżeli kwota licytacji dużo nie podskoczy to chciałbym go mieć na swoim nadgarstku. Niecałe 20 minut później stałem się właścicielem pierwszego Citizena w mojej kolekcji. Kupiony w cenie nieco większej niż nowy Casio Duro. A czy jest tego wart? Postaram się na to odpowiedzieć Już od dawna miałem w planach jakiegoś divera Citizena, ale wiadomo jak zegarkowe ADHD potrafi często zmieniać plany. Mimo wszystko chęć posiadania solarnej legendy i ta piękna pomarańczowa wskazówka minutowa były ciągle z tyłu mojej głowy. Przerażaly mnie tylko te wielkie koperty Citizenów z serii NH... Przypadek skierował moją uwagę na opisywany model. BN0100-42E ma idealne wymiary, jeżeli posiada się mały nadgarstek (16,5cm here). Koperta 41mm, a lug to lug to jedynie 45mm. A propos wymiarów, to w tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Szerokość paska to nietypowe 23mm. Akurat ten paramter umknął mi przed zakupem i mając w planach jakieś cudaczne paski, musiałem szybko zweryfikować swoje plany. Na szczęście paski typu nato i perlon o szerokości 24mm wyglądają bardzo dobrze i można je spokojnie zakładać. Co do pasków skórzanych, to zamówiłem sobie 22mm i jak przyjdzie to wrzucę zdjęcie jak wygląda luz między uszami - zakładam, że będzie akceptowalnie mały. Mój Promaster kupił mnie nie tylko ceną i rozmiarem. Wiadomo nie od dziś, że do zakupu zegarka wiedzie często długa droga, ale pierwsze co musi się stać, to zaistnieć chemia w obszarze naszego gustu - słowem, zegarek musi się nam spodobać. Czasem jakiś model zaczyna stopniowo podobać mi się po roku oglądania go na nadgarstkach innych (pozdrawiam z tego miejsca Hamiltona Khaki), czasem wystarczy jedno zdjęcie producenta. Tutaj zadziałał drugi scenariusz. Urzekła mnie prostota. W porównaniu do wielu modeli z serii NH, ten zegarek jest dużo bardziej stonowany i wyważony. Długie, proste indeksy, uproszczony indeks na godzinie 12, bezel z dużo bardziej konwencjonalnymi i mniej krzykliwymi "ząbkami" oraz ładnie wyprofilowane, smukłe uszy. Na żywo, wszystkie moje wstępne zachwyty, tylko się potwierdziły i doszły do nich jeszcze nowe, których dostrzeżenie zajmuje jakiś czas. Wskazówka godzinowa jest w połowie "dziurawa" co przypomina mi mój obiekt westchnień - Hamilton Pilot Day Date. Wskazówka sekundnika posiada przeciągniętą za grotem o kilka milimetrów kreskę, która idealnie łączy się z indeksami (jak już w nie trafi ). Smaczków pewnie znajdę z czasem jeszcze więcej. Koperta jest wyjątkowo cienka jak na divera, tego też nie zauważyłem po zdjęciach z internetu. Widząc kopertę oraz jej kształt na żywo, bardzo się z tego ucieszyłem bo zegarek na pasku będzie mógł trafić do półformalnych kreacji. Wykończenie koperty również zaskakuje na plus. Zwłaszcza, że w tej cenie bardzo często miałem do czynienia z wykończeniem w jednym stylu, lub bardzo oczywistym połączeniem szczotkowanych uszu na górze i błyszczących boków. Tutaj Szczotkowano-matowy obszar to prawie cała koperta, za wyjątkiem krawędzi, które są ścięte i wypolerowane na wysoki połysk. Wygląda to bardzo szlachetnie i charakterystyczny błysk ze ściętych rogów koperty jest widoczny kiedy lekko rusza się nadgarstkiem. Koronka jest sygnowana logiem Promaster, które widnieje też na dole tarczy nad napisem diver's 200m. Dodatkowo koronka od strony logo jest wypełniona perłowym, białym lakierem. Ciężko to pokazać na zdjęciach, ale wygląda to pięknie na żywo. Luma w BN0100-42E mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Nie odstaje wyraźnie od lumy z Samuraja, a przy tym ma dużo ładniejszy, niebieski kolor, za wyjątkiem oczka w bezelu, które świeci się na konwencjonalny zielony - wygląda to super Mechanizm to Citizenowski kwarc z napędem solarnym. Niby nie mam awersji do kwarców, ale jak już wszedłem między wrony, to zacząłem trochę krakać jak i one czyli kwarce be bo bez duszy, a automaty prima sort. Tutaj akurat nie mam problemu, że to tylko kwarc, bo jest to Eco-Drive, który jest swego rodzaju kategorią samą w sobie - przynajmniej ja to tak odbieram. Podobnie jak UHF w Bulovie, tutaj też uważam, że mechanizm kwarcowy ma swój charakter i bardzo mi pasuje, że nie muszę go ustawiać po kilku dniach nienoszenia. Czy warto? Dla mnie zdecydowanie tak. To ten typ zegarka, który na zdjęciach producenta wygląda przeciętnie, a na żywo pozytywnie zaskakuje. Do tego, cena zadbanego używanego egzemplarza bardzo często oznacza kwoty rzędu 300-350zł, co jest doskonałym wyborem, dla osób, które tak jak ja nie lubią nosić tego co większość i chciałyby coś innego niż Casio Duro MDV-106. Zdjęcia