Witajcie! Zgodnie z obietnicą zawartą w moim wpisie powitalnym – niniejszym kieruję do Was prośbę o pomoc w wyborze zegarka. Ma to być zegarek „ode mnie - dla mnie” na 55 urodziny. Obserwuję forum od 3,5 roku. Poszukiwałem zegarka już wówczas - poza nieregularnymi, chociaż częstymi wizytami na forum nie zdecydowałem się jednak na żaden model. Poza tym wypadło mi trochę zajęć poza krajem i w owym czasie problem zegarka zszedł na dalszy plan. Wydaje mi się jednak, że pojąłem główne zasady poszukiwań oraz zadawania pytań… Pomimo 55 urodzin nie zamierzam kupować zegarka „na resztę dni życia”. Nie planuję również traktować go jako „spadku po dziadku” dla potomnych, ani też nie mam pomysłu, by być pochowanym razem z zegarkiem. Byłoby to o tyle trudne, że podjąłem decyzję o kremacji – wobec czego… Sami rozumiecie ;-) Do rzeczy. Przeznaczenie – "w cywilu", poza pracą i zajęciami w terenie, na nieuchronnie zbliżającą się emeryturę. Marynarka i jeansy, wiosna, lato, jesień, czasem może garnitur… Zdążyłem już dowiedzieć się, że zegarki uniwersalne spotykane są nadzwyczaj rzadko, ale nie jest to niemożliwe. Na pewno będzie używany do zastosowań cywilnych i raczej codziennie… Co być MUSI – datownik z numerem oraz nazwą dnia. SINE QUA NON! Dopuszczam wskazanie nazwy dnia przy pomocy dedykowanej wskazówki, ale najlepiej byłoby, gdyby było to czytelne okienko z nazwą. To chyba nazywa się „dual date”… Co mi się podoba – styl ukazany w większości modeli z serii Junghans Max Bill, Orient Bambino, Seiko Presage Cocktail, Junkers Bauhaus, Tissot Visodate, Ball Trainmaster, Hamilton Jazzmaster… Nie oznacza to jednak, że odrzucam czytelne divery, piloty lub chronografy – po prostu najbardziej w mój gust trafia elegancka prostota „niezagraconej” tarczy. Pomimo tego, że wymienione powyżej zegarki często widuje się w komplecie ze skórzanym paskiem – wolałbym bransoletę / mesh… Fajnie, gdyby było / nie było – szkło szafirowe – bardzo mile widziane. Nie mam preferencji kolorystycznych. Odżegnuję się tylko od krzykliwych pstrokatości i neonowych barw. Podobnie rzecz się ma z indeksami – chcę jedynie uniknąć godziny czwartej wyrażonej w ten sposób: IIII. Jeśli jednak całość zegarka miałby powalić mnie swym wyglądem – ową nieszczęsną „czwórkę” jestem gotów przeżyć ;-) Wykluczam stanowczo „open heart”! Mechanizm – nie chcę rozpoczynać kolejnej z miliona dyskusji o przewadze zegarków jednych nad drugimi i vice versa ;-) Ma być solidny, sprawdzony, naprawialny w Polsce. Budżet – 5500 zł i jest kwota NIEPRZEKRACZALNA! Budżet ów jest naciągnięty ponad wszelkie granice, wobec czego sugestia typu: „dozbieraj trochę i wtedy kup to, czy to…” - nic mi nie pomoże. 5500 złotych – i już. Pomyślałem, że jeżeli wycenię każdy rok swojego żywota na 100 zł, to będzie aż nadto ;-) Nie ukrywam, że budżet jest z gatunku tych mało realnych - ale skoro zamierzam spełnić jedno z marzeń, to cóż począć… Tu uwaga – jeśli kwota za zegarek będzie bliska górnej granicy, to będę zainteresowany zakupem ratalnym. Rozmyślam wobec tego nad transakcją przeprowadzoną w polskim sklepie. Nie oznacza to jednak, że z góry odrzucam propozycje w okolicach 1000 złotych – po prostu zdaję sobie sprawę, że „cudów, panie, ni ma” :-) O ile nie usnęli jeszcze Państwo podczas lektury mej przydługiej epistoły – uprzejmie proszę o podpowiedzi. Najlepiej w stylu „trzy szybkie i dobranoc”. Obawiam się bowiem, że urodziny przejdą, nowe kłopoty nadejdą, nowe wydatki się ujawnią - i z zegarka zostanie to, co powiedział nadinspektor Zenek do podkomisarza Ryby w „Kilerach 2-óch” ;-) Nie goni mnie czas - ale miło byłoby, gdyby do wiosny nowy zakup zalśnił na moim nadgarstku… Pozdrawiam – Karol K2