Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

hiob

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    283
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi dodane przez hiob


  1. ... Chociaż legendy 911 nic nie jest w stanie już pobić....

     

    Wszystko możliwe, nawet to, że legendarna Corvette będzie miała centralny silnik DOHC,   Ooops, to już się dzieje...  :wacko:  Co prawda OHV V8 nadal ma być w podstawowej wersji, ale DOHC też mają być oferowane. 

    Kiedyś uważano, że 911 musi mieć silnik chłodzony powietrzem, dziś wszyscy zaakceptowali chłodzone wodą, turbo w niemal każdym modelu i napęd na wszystkie koła, więc nigdy nie wiadomo, czy i silnik w jednej z kolejnych generacji nie przesunie się dyskretnie przed tylną oś, zwłaszcza, gdy produkcja modeli 911 i 718 spadnie do poziomu ułamka procenta liczby wyprodukowanych SUVów. 


  2.  

     

    Przyznam szczerze, że tak jak najpierw się ucieszyłem, że takie auto jest w moim firmowym budżecie, to szybko mi przeszło. Nigdy nie jeździłem czy nawet nie siedziałem, że tak powiem, w nowożytnym Mercedesie, no i chyba się zawiodłem. Wiem, że za tą kasę nie ma co oczekiwać u nich fajerwerków, ale różnice wydają się ogromne. Przede mną BMW i Audi jeszcze :)

     

    W Audi i BMW za te pieniądze też nie będzie fajerwerków. Ciekawe ile kosztuje w Polsce Camry? Jeśli komuś zależy na wygodnym, niezawodnym i ekonomicznym samochodzie, to, moim zdaniem, Camry byłaby  doskonałym wyborem. Na pewno wygodniejszy w "normalnej eksploatacji" od c klasy, czy trójki BMW. 


  3. Mnie się zaczyna weekend, albo raczej midweek. bo pracuję od piątku do wtorku, z wolną niedzielą, więc mam chwilkę, by wtrącić swoje trzy grosze. :D 

     

    Które źródło wg ciebie bardziej wiarygodne i rzetelne motortrend czy car and driver?

     

     

    O tym już rozmawialiśmy, ale przypomniałem sobie Twoje pytanie, gdyż otrzymałem ofertę przedłużenia subskrypcji na miesięcznik Motor Trend.  Cena? $6 za rok, albo $18 za trzy lata plus w prezencie ""multi-functional watch free!"  B)  Ile się zaoszczędzi? Pomijając już ten piękny zegarek, to gdybym kupował gazety w kiosku zamiast 18 dolarów zapłaciłbym $251,64

     

    USA jest drugie po Chinach w emisji gazów, Indie są dopiero trzecie, przynajmniej tak było w 2014r. ;)

    Ja wiem, że jak się siedzi w USA to wszystko co amerykańskie jest najlepsze, ale prawda jest inna, Ameryka to drugi truciciel świata.

     

    To zależy o czym mówimy i kto to wszystko mierzy. Jeśli o CO2, to jasne, podobno to właśnie USA jest tu potęgą, choć, szczerze mówiąc, nie wiem gdzie i jak, skoro tu już się prawie nic nie produkuje. Ale jeśli chodzi o trucie, to znaczy o zanieczyszczenie powietrza, a nie o "cieplarniane gazy" to Ameryce daleko jest do Indii i innych azjatyckich "kurortów".  

     

    Parę cytatów:

     

    "From 1970 to 2016, the combined emissions of six common air pollutants declined 73 percent in the U.S. Meanwhile, the economy grew, the population increased, energy use increased and people drove more, according to the EPA.
    The six common air pollutants are fine and coarse particulate matter (PM10 and PM2.5), sulfur dioxide (SO2), nitrogen oxides (NOX), volatile organic compounds (VOCs), carbon monoxide (CO) and lead (Pb).
    Since 2000, concentrations of fine particulate matter have declined 35 percent compared to the agency’s annual standard for the pollutant and 45 percent when compared to the 24-hour standard, the EPA stated" (https://www.accuweather.com/en/weather-news/why-air-pollution-in-the-united-states-will-likely-never-reach-india-high-levels/70003392)
     
    Dirty air: how India became the most polluted country on earth  (https://ig.ft.com/india-pollution/)
     
    22 of the top 30 most polluted cities in the world are in India (https://www.cnn.com/2019/03/04/health/most-polluted-cities-india-china-intl/index.html)
     
    Na tejże stronie jest też wykaz państw, które mają najbardziej zanieczyszczone powietrze. Czytając nagłówki gazet w Polsce można by odnieść wrażenie, że to Polska ma tu jakiś wielki problem, tymczasem Azja znowu zdecydowanie prowadzi i to wcale nie Indie są tu najgorsze:
     
    Country 2018 air quality*
    Bangladesh Unhealthy 97.1
    Pakistan Unhealthy 74.27
    India Unhealthy 72.54
    Afghanistan Unhealthy 61.8
    Bahrain Unhealthy 59.8
    Mongolia Unhealthy 58.5
    Kuwait Unhealthy 56
    Nepal Unhealthy for sensitive groups 54.15
    United Arab Emirates Unhealthy for sensitive groups 49.93
    Nigeria Unhealthy for sensitive groups 44.84
    Indonesia Unhealthy for sensitive groups 42.01
    China Unhealthy for sensitive groups 41.17
    Uganda Unhealthy for sensitive groups 40.8
    Bosnia-Herzegovina Unhealthy for sensitive groups 39.97
    Macedonia (now N. Macedonia) Moderate 35.47
    Uzbekistan Moderate 34.3
    Vietnam Moderate 32.91
    Sri Lanka Moderate 32
    Kazakhstan Moderate 29.8
    Peru Moderate 28
    Ethiopia Moderate 27.1
    Thailand Moderate 26.44
    Bulgaria Moderate 25.82
    Iran Moderate 24.97
    Chile Moderate 24.94
    South Korea Moderate 24.01
    Serbia Moderate 23.9
    Poland Moderate 22.39
    Croatia Moderate 22.18
    Turkey Moderate 21.9
    Mexico Moderate 20.29
    Czech Republic Moderate 20.18
    Cambodia Moderate 20.1
    Romania Moderate 18.65
    Israel Moderate 18.6
    Taiwan Moderate 18.54
    Slovakia Moderate 18.5
    Cyprus Moderate 17.58
    Lithuania Moderate 17.48
    Hungary Moderate 16.81
    Brazil Moderate 16.29
    Austria Moderate 15.01
    Italy Moderate 14.95
    Singapore Moderate 14.8
    Philippines Moderate 14.62
    Ukraine Moderate 14
    Colombia Moderate 13.9
    Belgium Moderate 13.52
    France Moderate 13.16
    Germany Moderate 13.01
    Japan Good 12
    Netherlands Good 11.72
    Switzerland Good 11.63
    Russia Good 11.42
    Luxembourg Good 11.15
    Malta Good 11
    United Kingdom Good 10.83
    Spain Good 10.34
    Ireland Good 9.5
    Portugal Good 9.37
    United States Good 9.05
    Canada Good 7.91
    New Zealand Good 7.72
    Norway Good 7.61
    Sweden Good 7.37
    Estonia Good 7.2
    Australia Good 6.82
    Finland Good 6.57
    Iceland Good 5.05
     

     

    Niedawno uczestniczyliśmy w bardzo fajnym spotkaniu w Oleśnie. Zamieszczam kilka zdjęć.

     

    Mam nadzieję, że kiedyś się tam spotkamy, gdy moje klasyki dotrą do Polski. 

     

    IMG-2298.jpg'

     

    IMG-6929.jpg

     

    Mmm, uwielbiam stare amerykańskie auta... Marzy mi się Mustang albo Camaro SS z lat '60. Nie to, żeby nabyć, bo to droga zabawa, ale tak z raz w życiu tyłek przewieźć... Choć nie wiem czy zawałem jakimś by się to nie skończyło... Co to za Jeep na pierwszej fotce?

     

     

    Mustangi  z tamtej epoki wcale nie są drogie, jeśli nie musimy mieć jakiejś wyjątkowej konfiguracji. Za ok. 10 tys można znaleźć całkiem ciekawe sztuki. Jest ich sporo, można sobie obejrzeć oferty sprzedaży np. tutaj:  https://www.hemmings.com/classifieds/?makeFacet=Ford&modelFacet[]=Mustang&adtypeFacet=Vehicles%20for%20Sale&year_min=1960&year_max=1970&sort=price_asc&start=15

     

    Camaro droższe, ale i tu za ok. 20 tys można kupić całkiem przyzwoity egzemplarz:  https://www.hemmings.com/classifieds/?makeFacet=Chevrolet&modelFacet[]=Camaro&adtypeFacet=Vehicles%20for%20Sale&year_min=1960&year_max=1970&sort=sort_time_desc


  4. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o patenty, monopol i kasę.

     

    Zawsze chodzi o kasę. Globalne ocieplenie może jest faktem, ale przyczyny tego ocieplenia są jedynie naszymi domysłami. Jednak miliony, setki milionów dolarów idą na granty do  uniwersytetów, by wykazały, że to człowiek, który produkuje przestarzałe technologicznie urządzenia, powoduje to zjawisko. Następnie politycy zakazują, nakazują i wymuszają i wszyscy są zadowoleni, bo biznes się kręci. A jaki to ma wpływ na naszą naturę? Praktycznie żaden. 

     

    I nie zrozumcie mnie źle, nie chcę, by ludzie palili w piecach plastikowymi butelkami, nie chcę, by powróciły takie sytuacje. jakie były w latach mojej młodości, że wielkie rzeki europejskie się samozapalały od zanieczyszczeń, a biologiczne życie w nich praktycznie nie istniało, ale nikt mnie nie przekona, że silnik VW z "oszukańczym oprogramowaniem" jest odpowiedzialny za zmiany klimatyczne na naszej planecie. 

     

    Poza tym... w skali globalnej to i tak zatruwają głownie Azjaci: Indie, Chiny i inne kraje, które nic sobie nie robią z europejskich, czy amerykańskich norm i z ustaleń polityków w tak zwanym cywilizowanym świecie. 


  5. Pisałem ogólnie o pojęciu komfortu cieplnego, czyli warunków termicznych, w których człowiek czuje się, a przynajmniej powinien czuć się najlepiej. Oczywiście odczucia te są wielce subiektywne, dla jednego będzie to 18 st.C, dla innego 20, a dla jeszcze kogo innego 25 st.C. To samo ma się do różnicy temperatur między pomieszczeniami, czy między wnętrzem budynku a przestrzenią na zewnątrz. Według prawideł obowiązujących w obszarze związanym z klimatyzacją, popartych z pewnością latami badań i wieloma opracowaniami na ten temat, różnica ta wynosi maksymalnie 10-12 st.C :)

     

    A kto i gdzie takie badania przeprowadzał? Zgadzam się, że subiektywne odczucia są subiektywne i znam osoby, które cały rok chodzą w krótkich spodniach, bo im gorąco nawet w czasie mrozów, natomiast nadal mam pewien problem ze stwierdzeniem, cytuję: " Według prawideł obowiązujących w obszarze związanym z klimatyzacją, popartych z pewnością latami badań i wieloma opracowaniami na ten temat, różnica ta wynosi maksymalnie 10-12 st.C".

     

    Gdzie są te badania? Kto je przeprowadzał? I dlaczego nie obowiązują one np. w lecie w Arizonie, gdzie bywa całymi tygodniami po 40  stopni ciepła, a wszyscy się schładzają do tych swoich komfortowych 20?  Jak to jest tak wiele badań i opracowań tworzonych przez lata, to nie wątpię, że bez problemu podasz mi jakieś linki, bym się mógł z nimi zapoznać.

     

     

     

    Zresztą temperatura to tylko jeden z parametrów, od których ów komfort cieplny zależy. Pozostałe elementy to wilgotność względna, temperatura powierzchni/przegród otaczających, gradient temperatury w pomieszczeniu, prędkość ruchu powietrza, czystość powietrza, ciśnienie, stężenie dwutlenku węgla. Uogólniając jeszcze bardziej pojęcie komfortu, oprócz wymagań "cieplnych" możemy wymienić również wymagania odnośnie oświetlenia i na przykład zapachu (istnieje coś takiego jak miara zapachu wyrażana jednostką "OLF", gdzie definicja 1 olfa jest - może to zabrzmieć nieco zabawnie - następująca: "1 olf to strumień zanieczyszczeń wydzielanych przez jedną standardową osobę w średnim wieku, zażywającą 0,7 kąpieli na dobę, zmieniającą codziennie bieliznę osobistą, pracującą w biurze lub miejscu o podobnym charakterze w pozycji siedzącej w warunkach komfortu cieplnego"). Zwłaszcza to 0,7 kąpieli na dzień mnie śmieszy  ;)

     

    Niewątpliwie masz rację, ale... ale cały ten wątek rozpocząłem od prostego stwierdzenia, że w Polsce dziesiątki tekstów o klimie w Necie i prasie  powtarzają, że nie można gwałtownie schładzać auta i obniżać jego temperatury poniżej tej 10-stopniowej różnicy, bo się rozchorujemy, gdy tymczasem w USA wszyscy obniżają tę temperaturę znacznie poniżej magicznych 10 stopni i nikt z tego powodu nie choruje. 

     

     

    Pisząc o paliwach kopalnych miałem na myśli zużycie benzyny, nie prądu, ale wiem, że to śliski temat i nie chcę się tu nikomu na odcisk nadepnąć ;) Nie jest jednak tajemnicą, że przeciętny Amerykanin zużywa nieco więcej tego produktu ropy naftowej od przeciętnego europejczyka ;)

     

     

     

    :blink: Jasne, to Amerykanie są odpowiedzialni za globalne ocieplenie i cale zło na świecie. Chodźmy zatem do lasu, chwyćmy się za ręce, przytulmy się do drzewa i zaśpiewajmy Kumbaya.  :wacko:

     

     

     

    Niekonserwowana klima jest siedliskiem bakterii również jeśli pracuje. Zwłaszcza nieczyszczone parowniki, tace ociekowe i niewymieniane filtry.

     

     

     

     

     

    Bakteria to nie jest brzydkie słowo. My w naszych organizmach mamy ich cały kilogram. Jest ich więcej, niż mamy komórek w naszym ciele.   Większym zagrożeniem dla naszego zdrowia jest bankomat, niż klima w naszym aucie. Na guziczkach bankomatu i banknotach  jest więcej bakterii niż w publicznej ubikacji, a jakoś nie widuję nikogo, kto po wypłacie gotówki leci gdzieś umyć sobie dłonie. 

     

    Bakterie, by się rozmnażały, potrzebują odpowiedniego środowiska. Wszelkiego rodzaju wilgotne i ciepłe zakamarki są dla nich doskonałym środowiskiem, dlatego też często używana klima nim nie jest - bo nie jest ani wilgotna, ani ciepła. Przejechałem kilkoma samochodami ponad milion km. W sumie przejechałem w swoim życiu co najmniej 8 milionów kilometrów, używając klimę co najmniej 75% czasu, bo nie używam jej jedynie gdy jest mroźno - po prostu nie działa - i nigdy jeszcze nie odgrzybiałem i jej nie serwisowałem. Nigdy też się nie spotkałem z sugestią ze strony mechanika, że należałoby to robić. 

     

    Co więcej, przez ostatnie 37 lat, czyli od wyjazdu z Polski, miałem może ze trzy razy jakąś grypopodobną infekcję. Nie dziw się zatem, że sceptycznie podchodzę do tych wszystkich, tak popularnych w Polsce, rad.  :D


  6. Z faktami raczej się nie polemizuje. Nie pisałem jak jest, tylko jak powinno być. W Polsce również niezbyt często widuje się instalacje wykonane "zgodnie ze sztuką". Amerykanie to dość specyficzna "grupa społeczna", lubią mieć wszystko duże i dużo, niespecjalnie lubią oszczędzać, a klima jest od chłodzenia i ma chłodzić, a nie "udawać że jest" ;) Proszę mnie źle nie zrozumieć, bo nie piszę tego w złej wierze. Po prostu mają podejście mocno utylitarne, nie licząc się przy tym do niedawna z kosztami w postaci zużycia energii elektrycznej, czy paliw kopalnych.

     

    Z faktami się nie polemizuje, ale opinia, że różnica temperatur ponad 10C szkodzi nie jest faktem, lecz opinią.  A z kosztami każdy się tu liczy, zwłaszcza z tymi, które wydajemy osobiście, jednak klima rzeczywiście jest po to, by chłodzić, a nie tylko szumieć. Co do "paliw kopalnych" to nie bardzo rozumiem. My tu, w Charlotte, prund mamy z atomu. 

     

    Mówiąc o faktach...  W Polsce coraz bardziej popularna jest krioterapia - jakimś dziwnym trafem to leczy, a klima zabija. 

     

    Gdy w zimie 1981/82 mieszkałem w Austrii, chodziłem regularnie do sauny. Zima, na zewnątrz basenik z wodą. po którym pływała kra. I po wygrzaniu się w saunie biegliśmy po śniegu do tego baseniku, by się ochłodzić. Cudowne uczucie - mimo, że nie jestem osobą, która by rano brała zimny prysznic. To też było zdrowe - ale, jasne, to nie była klima. 

     

     

    Może właśnie dlatego pierwsze dwa udokumentowane przypadki zachorowań na legionellozę oraz odkrycie pałeczki legionelli miało miejsce w USA. Poza rzeczoną "chorobą legionistów" brak odpowiedniej konserwacji instalacji klimatyzacyjnej może wywoływać alergie, zapalenie górnych i dolnych dróg oddechowych, tularemię, zakażenia pleśnią i grzybami, grypę oraz sprzyja rozwojowi bakterii gronkowca oraz herpeswirusów.

     

    Mam nadzieję, że nie sprawiłem, że od teraz klima w aucie będzie tylko napisem AC na panelu sterowania ;)

     

    Na pewno nie u mnie. To, że ktoś na coś zachorował, nie udowadnia jeszcze niczego. W USA mieszka 300 milionów ludzi i wszyscy używają klimy, mrożąc na potęgę, a legionella jakoś nie należy do głównych przyczyn umieralności w tym pięknym kraju. A powodem zagrzybienia klimy jest to, że się jej nie używa, a u nas używa się jej przez okrągły rok. 

     

     

     

     

     

    Jako zamiennik R134a stosowany jest czynnik z grupy HFP-R1234yf. Niestety niewiele osób jest świadoma ryzyka, jakie niesie za sobą stosowanie tego czynnika w układach klimatyzacji. 

     

     

    A dlaczego i przez kogo jest stosowany? Trzeba po prosty trzymać się tego R134a. 


  7. @hiob

    Prawda, co piszą o różnicy temperatur....

     

    Widocznie są rożne prawdy. "Prowda, tyz prowda, gówno prowda i statystyka".  Ja po prostu chciałem zwrócić uwagę na pewną zabawną rzeczywistość, mianowicie na to, że są sprawy i rzeczy, które są dogmatami w jednym miejscu, a bredniami w innym, np. to z ustawianiem temperatury w klimie i stopniowym schładzaniu. Coś, co w Polsce uchodzi za najprawdziwszą prawdę. w Arizonie, Kalifornii, czy nawet w naszej Karolinie wzbudza jedynie uśmieszek politowania. Ale jest więcej takich spraw, np. to, że przeciąg szkodzi, że lodów nie można jeść jak się ma chore gardło (tu lekarze zalecają jeść lody przy infekcji dróg oddechowych), czy, wracając do klimy, by ją odgrzybiać i serwisować każdego roku. Mam jeden samochód od 2011, drugi od 2015 roku i nie tylko AC nie było w nich nigdy serwisowane, ale też nigdy żaden mechanik nawet tego nie sugerował. Po prostu AC jest używane - i zawsze idzie "na maksa", bo moja żona jest gorącą kobietą i zawsze mrozi w samochodzie.  :D


  8. Tu pomoże tylko dobra i wydajna klima :)

     

    Mam w związku z tym pytanie. Na polskich portalach internetowych dość regularnie spotykam się z taką opinią, że nie należy przesadzać ze schładzaniem powietrza. Kilka cytatów z polskich portali internetowych:
     
    "w przypadku, gdy kręcimy się po mieście załatwiając sprawy, co chwilę wychodząc z samochodu, powinniśmy ustawić wyższą temperaturę, by amplituda pomiędzy temperaturą wewnątrz a na zewnątrz pojazdu była stosunkowo niewielka."
     
    "nierozsądne korzystanie z niej może mieć bardzo przykre konsekwencje dla zdrowia. Jak zatem używać klimatyzacji by się nie zachorować?  [...] Generalna zasada mówi, że różnica pomiędzy temperaturą na zewnątrz, a tą w aucie nie powinna być wyższa niż 6–8 stopni.[...] Kilkanaście minut przed zakończeniem jazdy można nieco podnieść temperaturę, na przykład do 25–26 stopni Celsjusza, by przyzwyczaić organizm do ciepła, które czeka na was na zewnątrz."
     
    "Różnica pomiędzy temperaturą wewnątrz samochodu, a tą na zewnątrz, nie powinna przekraczać 5 stopni C, abyś nie przeżył szoku wysiadając z chłodnego auta w upalny dzień."
     
    "Nawet w najbardziej upalne dni temperatura wewnątrz samochodu nie powinna być niższa od panującej na zewnątrz o więcej niż 7-10 °C. Większe różnice zwiększają prawdopodobieństwo infekcji dróg oddechowych.  W trakcie jazdy po mieście różnica temperatur nie powinna natomiast przekraczać 4-5 °C. Na krótkich trasach organizm może mieć problem z dostosowaniem się do nowych warunków."
     
    Skąd takie opinie? I czy je stosujecie w praktyce? Ja się z klimą spotkałem pierwszy raz w Stanach, gdy wyjechałem z PRL-u z Krakowa w 81 roku, klima była tylko w kinie Kijów. Mieszkam od początku na dość głębokim południu i w lecie bywa. że przez 4 miesiące temperatura osiąga codziennie ponad 30C, a często sięga 36-38 stopni. W Arizonie temperatury rzędu 40-45 są codziennością w letnich miesiącach - i nikt w Ameryce nie stosuje takich rad, jakie cytowałem powyżej. W sklepach, w kościołach, w restauracjach, czy w kinach jest tak zimno, że trzeba pamiętać o zabraniu jakiegoś sweterka, by nie marznąć np. na Mszy, a klima w autach zawsze jest włączaną na "maxa". Amerykanie zatem powinni być najbardziej schorowanym społeczeństwem na świecie, a tymczasem nikt tu na żadne infekcje dróg oddechowych w lecie nie choruje. Może dlatego, że tu się zawsze pije mocno schłodzone piwo i inne napoje? Hmmm...   

  9. Panowie, potrzebuję porady (wywróżenia z fusów). Jechałem sobie dzisiaj ekspresówką i mając prędkość 100km/h zredukowałem z 6 biegu na 2 (chciałem na 4 ale ....nie wyszło). Obroty wystrzeliły w kosmos, błyskawicznie ponownie włączyłem sprzęgło i włożyłem  wyższy bieg. Auto jeździ normalnie ale cały wieczór czytam fora i resztki włosów stają mi dęba. Może uda mi się jutro podjechać do znajomego mechanika i z grubsza oceni skutki tego manewru.

    Pytanie brzmi - czy rozrząd mógł przeskoczyć? Silnik to fiatowskie 1.4 90km.

     

    Po mojemu to nic się nie stało. 

     

    Dzięki serdeczne za linki.

    Które źródło wg ciebie bardziej wiarygodne i rzetelne motortrend czy car and driver?

     

    Mam zaufanie do opinii i testów w obydwu tych periodykach i dołączyłbym jeszcze Road and Track. Nawiasem mówiąc R&T i C&D są miesięcznikami tego samego wydawcy - i chyba prezentują podobny poziom. Prenumeruję je nieprzerwanie od dobrych 35 lat i choć czasem mnie teraz irytują graficzne zmiany, jakie czasem wprowadzają, to merytorycznie trzymają poziom. A zmiany wystroju pewnie są konieczne, czasopisma nie muszą się starzeć wraz ze mną. Młodzi czytelnicy pewnie oczekują zmian. 

     

    G90 nie jest konkurentem raczej dla s450, czy bmw 740, lexusa ls500, tylko za lepsze pieniądze? Konkurentem dla e-klasy jest g80, znowu za lepsze pieniądze, a niedługo lifting / nowy model pewnie się pojawi.

     

    Masz rację, ale gdy decydujemy się na kupno samochodu nie zawsze szukamy w tej samej klasie wielkości, czasem szukamy w tej samej klasie cenowej. Gdybym miał wydać na auto ok. 70 tys dolarów, to mógłby to być G90, albo E klasa, albo C63 AMG, albo Mustang Shelby Cobra GT500, albo nowy Mustang z 1968 roku, taki jak ten: https://innovationperformance.tech/gallery albo kilkanaście innych możliwości...  

     

    Powiem Ci, że wyniki porównań w naszej prasie się różnią od waszej. Przykładowo dość popularna u nas Kia stinger(ta sama baza co g70) jest bardzo dobrze oceniana, ale jednak w niuansach przegrywa na punkty z bmw serii 3/4, czy Audi A5. Może być tak że dziennikarze na inne szczegóły zwracają uwagę, co innego jest "środkiem ciężkości" w ocenie samochodów.

     
    Diabeł tkwi w szczegółach. Tutaj Stinger ich nie zachwycił tak, jak G70, To, że są to bliscy kuzyni nie znaczy jeszcze, że są to równie dobre auta.  Tu ciekawe porównanie 330i z G70 i Teslą model3, która to porównanie wygrała, ale Genesis pokonał BMW:  https://www.motortrend.com/cars/tesla/model-3/2018/tesla-model-3-vs-bmw-330i-vs-genesis-g70-comparison-test/
     
    Kilka innych testów i opinii:
     
     
     
     
     
     
     
     
     

    attachicon.gifbagazowka.jpg

     

    Parkująca po sąsiedzku bagażówka , a na autostradzie za przyczepe  musiałby ten kierowca dodatkowo zapłacić :lol:

     

    Prawdę mówiąc zawsze mnie zdumiewa widok olbrzymich SUVów, w których jadą dwie osoby, z bagażnikami na dachu, przyczepkami, czy "balkonikami" mocowanymi do zaczepu haka przyczepy. I to nie są przeprowadzki - nikt, kogo stać na nowego Suburbana, czy innego luksusowego SUVa nie przeprowadza się w taki sposób. To są ludzie jadący na urlop - i pewnie połowy tych kufrów i waliz nawet nie otworzą. 


  10. Gdyby nie skręcali liczników to by nie wierzyli. U was zjawisko cofania liczników występuje?

     

    W jakimś bardzo ograniczonym zakresie na pewno. Kiedyś oglądałem reportaż pokazujący to zjawisko. Jednak jest to u nas tak utrudnione, że praktycznie niemożliwe w normalnych sytuacjach. Mamy powszechną bazę danych, każdy warsztat ma obowiązek podać przebieg przy każdym przeglądzie, czy naprawie i przy corocznym odnawianiu rejestracji stan licznika też trafia do tej bazy danych. Podobnie każda naprawa, serwis itp. Kupując auto sprawdzamy to, np. przez CarFax i jeśli licznik byłby cofnięty, to od razu to wyjdzie. 

     

    Nawiasem mówiąc CarFax teraz także sprzedaje auta, albo raczej ogłasza oferty na swojej stronie, gdzie za darmo można zapoznać się z takim raportem:  https://www.carfax.com/cars-for-sale  Trzeba tam wpisać kod pocztowy, 5 cyferek, np. 60606 dla Chicago, czy 30303 dla Atlanty, albo 28105 dla mojego miasteczka. 

     

    Tak wygląda przykładowy raport:  https://www.carfax.com/VehicleHistory/p/Report.cfx?partner=CUL_1&vin=WBA8E3C54GK501465&compCode=z9V9b1XQAVJ%2BzlQmGDuoKzAQz8NXmxRd  


  11. Car and Driver testował G90 przez rok. Nie powalił ich na ziemię. Chwalili, ale dość umiarkowanie:   "The G90 offers something less than the accomplished ride/handling balance that typically defines the Europeans. This car is far happier on the interstate than on a twisty two-lane road." 

      "Numerous drivers remarked about the early intervention of the traction and stability control, and the system's tendency to linger even when switched off. Also criticized was the overbearing nature of the driver-attention alert, which advised one driver to take a break "four times in the first 28 miles of a 360-mile trip—as if I had been bouncing off guardrails and sideswiping semis." 

      " The G90's shifter is apparently a collaboration between Satan and Comedy Central."     https://www.caranddriver.com/reviews/a25336951/2017-genesis-g90-reliability-maintenance/

     

    Pisząc o wersji po faceliftingu wspomnieli, że zmiany głownie kosmetyczne: "Most of the G90's changes for 2020 can be characterized as skin deep"    "not too much has changed inside the G90, which is fine by us; we have found little to complain about in our previous experiences, including with our long-term G90."                https://www.caranddriver.com/news/a25322459/2020-genesis-g90-photos-info/

     

    Myślę, że gdybym miał wydać swoje pieniądze i miał wybór między G90, a, powiedzmy, E450, to wziąłbym Mercedesa. Natomiast nie miałbym problemu z wyborem G70 przed 340i


  12. Tudor, to swiadomy wybor - znaczy to, iz interesuje sie zegarkami i plus mu za to, ze nie trzasnal se Rolka czy jakiegos swiecidelka typu MK  B)

     

    Rozumiem, że taka Skoda, czy Passerati to świadomy wybór, znaczy ktoś się interesuje motoryzacją, ale jakby kto miał Audi, czy, nie daj Boże, Lambo, to już straszna wiocha, tak? Czy o co chodzi z tym Tudorem i Rolexem? 


  13. ktoś mógłby powiedzieć, że silnik bez jakiegokolwiek zaglądania pod maskę powinien robić milion km. A robią?

     

    Nie robią, bo nie ma to żadnego sensu  z punktu widzenia producenta. Samochód jest towarem, który ma odpowiadać konkretnemu zapotrzebowaniu rynkowemu. W klasie dużych ciężarówek normą są przebiegi rzędu 2 mln km, nie dziwią nikogo trucki z przebiegiem 3 mln. Ja swą ostatnią ciężarówkę sprzedałem, gdy miała 1 400 000 km przebiegu i nawet nie musiałem dolewać oleju między zmianami, a zmieniałem olej co 40 tys km. Ale ciężarówki w ciągu swego 10-letniego życia przejadą często dwa - trzy miliony km, zanim trafią do Meksyku, czy na Ukrainę, gdzie już ktoś sobie tanim kosztem taki silnik wyremontuje. Jednak samochód osobowy zwykle nie przejedzie więcej, niż te 30 tys km rocznie, więc po 12 latach powinien mieć  300-350 tys km przebiegu i tak ma pewnie większość aut. 

     

    Możesz podesłać jakieś testy najnowszego G90? W jakich kwestiach odstaje od LS-a?

     

    https://www.motortrend.com/cars/genesis/g90/2017/2017-genesis-g90-first-drive-review/  "Bottom line: Genesis wants to make its mark as an option for the Hyundai buyer who wants to move up, the first-time luxury buyer, or the customer ready to trade in their Japanese luxury brand. In time, the goal is to conquest German luxury, as well, but that day is still several years out"

     

    Jednak w tym teście https://www.motortrend.com/cars/genesis/g90/2018/bmw-740e-vs-lexus-ls-500-vs-genesis-g90-33t-vs-lincoln-continental-30/ - ten sam miesięcznik, G90 wygrał z 740i i z Lexusem LS500, nie wspominając nawet Lincolna Continentala. Zatem muszę Ci przyznać rację. Nie mając osobistego doświadczenia z tymi pojazdami, muszę polegać na opinii dziennikarzy, a tym najwyraźniej najnowszy G90 bardzo się podoba. 

     

     

     

    Mówisz o G70 vs najnowsza trójka G20? 

    Wg Polskich dziennikarzy G20 znowu sporo odskoczyła in plus względem F30, a G70 też ideałem nie jest. 

     

     

    Tak, porównywany był do najnowszej "trójki".  "Holy moly, such ferocity and control," road test editor Chris Walton said. "My attention was rapt. My heart raced. Held to the standard-bearer, a BMW 3 Series, this car out of the gate is better. It's more evolved and more luxurious than the original Infiniti G35 was, has an edge to it that a Mercedes-Benz C-Class lacks, and feels more alert than an Audi A4." -  https://www.motortrend.com/news/genesis-g70-2019-car-of-the-year/

     

     

     

    Doświadzczenie, że konkretne moje/ brata/ kolegi auto miało takie, a takiego naprawy, przy takich a takich przebiegach to fakty czy opinie? 

     

     

     Przez fakty rozumiem jakieś niezależnie sprawdzalne dane, np. takie jak podałem uprzednio - wydłużający się wiek samochodów pozostających w użytkowaniu Amerykanów. Doświadczenie Twoje i kolegi jest istotne, ale głównie dla Ciebie. Nie udowadnia niczego. Ja miałem okropne doświadczenie z Mazdą 6, ale czy to znaczy, że Mazda 6 to jeden z gorszych samochodów? Nie, nie da się tego powiedzieć na przykładzie doświadczenia jednej, czy nawet paru osób. 

     

     

    Ale czy uważasz, że priorytetem przy tworzeniu współczesnych aut jest maksymalna możliwa niezawodność, trwałość na setki tysięcy, miliony km, 20-30 lecia? 

    Klient ma kupić raz na 15 lat i tylko zadbać o serwis oleje, filtry, czasem rozrząd i tylko wsiadać i jechać?  

    Współczesna S-klasa 350 bluetec, dpf, SCR (adblue) na przestrzeni powiedzmy 400 000 km i 10 lat eksploatacji przysporzy mniej kłopotów właścicielowi niż nowy S-klasa W140 3.0 diesel z lat 90-tych (gdyby można było ją przetransportować w kapsule czasu)? Tak uważasz? 

    To ja uważam inaczej :)

     

    Uważam, że priorytetem tak dziś, jak zawsze, bo tu nic się nie zmieniło, jest wyprodukowanie samochodu takiego, by był tani w produkcji, trafił w gust odbiorcy, dal mu takie zadowolenie, że powróci on po kolejny i sprzedawalnego za sumę przynoszącą godziwe zyski producentowi. Na pewno nie będzie to auto mające przejeżdżać milion km i nie zużywać się przez 20 lat, bo nikt takiego auta nie poszukuje. Nie może to być jednak samochód, który zacznie się sypać po siedmiu latach i stu tysiącach km. 

     

    To ile komu przysporzy kłopotów dzisiejszy Mercedes dowiemy się za 10 lat. Ja jedynie mogę powiedzieć, że statystycznie samochody są coraz trwalsze, coraz bardziej niezawodne i że ten trend jest tak stary, jak stara jest historia motoryzacji. Jasne, że nie jest to całkowicie liniowy wykres, raczej wygląda to jak "dwa kroki wprzód, jeden w tył", producenci mają swoje wpadki i mają swoje brylanty, perełki wyprzedzające epokę, ale trend jest wyraźny - auta są coraz lepsze. Także pod względem jakości. 


  14. Ja aktualnie kibicuję markom koreańskim (Kia, Hyundai) i uważam, że tam się dokonał duży postęp w ostatnich latach. Zatrudninie europejskich specjalistów od mechaniki i designu wyciągnęły te samochody w zasadzie do poziomu europejskiego. W zasadzie niektóre z tych aut bardziej mnie chwytają za serce niż europejskie odpowiedniki premium.

     

    Przykładowo Genesis G90 - kapitalne auto. Wolałbym to niż np. nową bmw 7, czy Lexusa LS (w którym już nie uświadczymy V8-ki):

     

    Według amerykańskich dziennikarzy motoryzacyjnych G90 to jeszcze nie całkiem poziom Lexusa, czy niemieckich rywali, ale G70 nie tylko dorównuje "trójce" BMW, ale jest po prostu od niej lepszy i to praktycznie pod każdym względem. Został Samochodem Roku w USA i wskoczył na listę 10 Best, na ktorej zabrakło miejsca dla BMW 3, czy Mercedesa C. 

     

    opinia bazuje na doświadczeniach (moich też, moich znajomych), a więc i faktach.

     

     

    Dobre, dobre...   A ja myślałem, że fakty, to fakty, a opinie to opinie. Człowiek uczy się całe życie...   :lol:

     

     

     

     

    Tu się zgodzę, między latami 60-tymi, a 80-90-tymi, wczesnymi 2000 dokonał się szalony postęp, tzw. złota era motoryzcji. Jest wiele aut z tamtych lat,, które były "za dobre",za solidne  np. mercedes W124

     

     

    A ja przeciwnie, tu się nie mogę zgodzić.  To znaczy zgodzę się, że przez ostatnie 50 lat mieliśmy szalony postęp, ale on wcale nie zwalnia - on ciągle przyspiesza. Złota era motoryzacji jest tu i teraz. Możemy się nie zgadzać w kwestii jakości samochodów, choć i to w zasadzie można sprawdzić, ale gdy chodzi o osiągi, zużycie paliwa, wyposażenie samochodów, hamulce, gadżety, jakość materiałów itd, itp to nigdy w historii nie było tak dobrych aut, jakie mamy dziś.  

     

    A co do mercedesa w124, czy też jego poprzednika, to wcale nie były one za dobre. Te modele zbudowały potęgę Mercedesa. Kryzys przyszedł wraz z okularnikiem. Doskonała jakość wyrobu to jest cel każdego producenta, co już wcześniej uzasadniałem. Angielski przemysł motoryzacyjny padł, bo jakość tych aut była wręcz symbolicznie słaba. "Po czym poznajemy, że ktoś ma angielski samochód? -Po plamach olejowych na podjeździe przed domem". 

     

    Tak przy okazji pytanie. Pamiętacie jakie przyspieszenia miały takie auta jak Lamborghini Miura, Porsche 928, czy inne "supercars" z lat 60. i 70?

     

    Porsche 928 - 7,5 s do setki. Miura - 6,7 De Tomaso Pantera - 6,0, Corvette z tamtych lat - 7,5 itd, itp...   Dziś są to osiągi rodzinnych compactów i to wcale nie tych w najlepszych wersjach. 


  15. 500tka jest popularna w stanach i świetnie się tam sprzedaje.

     

    Z tym "świetnie" to bym się nie do końca zgodził.   Raczej cieniutko ze sprzedażą. Za pierwsze 5 miesięcy tego roku było to 335 sztuk. Do tego drugie tyle modeli 500L wraz z 500X  i  350 Fiatów 124 - razem koło tysiąca aut w pięć miesięcy. Honda Civic, czy Toyota Camry sprzedaje się w takich ilościach w pięć dni. 

     

    Nie do pomyślenia jest zestawienie u nas Mazdy 6, czy amerykańskiej Hondy Accord (produkcja USA, my mieliśmy ostatnie 2 generacje z Japonii, to inny model) z Mercedesem e klasy. Inne klasy i gabarytowe - segment D vs E, a dodatkowo przepaść jeśli chodzi o o jakość wyciszenia, wykończenia, zastosowane technologie (pneumatyka, 4matic,amg, diesle v6, z ponad 600 Nm momentu i masa innych aspektów) no przepaść.

     

    Przepaść to jest jak sobie porównasz AMG E63 z bazową Accord.  Ale chodziło przecież o coś innego - o porównanie wypasionego samochodu "dla zwykłych śmiertelników" z bazowym autem klasy premium. I wtedy porównanie Accorda do E klasy wcale nie jest takie "nie do pomyślenia". 

     

    Wiem, że w Europie była inna Accord, u nas sprzedawano ją jako Acurę TSX. Ja jednak miałem na myśli naszą, amerykańską wersję, która wcale nie jest wiele mniejsza od E klasy. Honda jest krótsza o 5 cm i szersza o centymetr. Ma co prawda o 10 cm mniejszy rozstaw osi, ale będąc autem z przednim napędem, nie tracimy we wnętrzu miejsca - to przednia oś jest cofnięta w relacji do kabiny kierowcy. Ilość miejsca na tylnej kanapie na nogi jest wręcz o klasę wyższa niż w Mercedesie. Poniżej zestawienie miejsca nad głową, na szerokość i na nogi, z przodu i z tyłu w tych samochodach:

     

     

    Mercedes:  Head room 37,9  38,2    Shoulder room     57,8  56,9   Leg room 41,3  35,8    Bagażnik  13,1  cu ft

    Honda       Head room  37,5   37,2  Shoulder room     58,3   56,5    Leg room 42,3  40,4  Bagażnik   16,7 cu ft                        

     

    Technologie? Jakie masz technologie w czterocylindrowym Mercedesie E300 za 55 tys dolarów? Przecież tam za wszystko jest dopłata. A Accord nie bez powodu był 33 razy na liście "10 Best" miesięcznika Car and Driver.

     

    Ja naprawdę jestem przekonany, że dla większości kierowców wypasiona Honda Accord, czy Toyota Camry, kosztujące 35 tys dolarów, będą lepszym wyborem, niż Mercedes kosztujący 20 tys więcej - i wcale nie mający lepszych technologicznych rozwiązań w swej bazowej wersji. Co zresztą w niczym nie zmienia faktu, że ja raczej wolałbym być posiadaczem Mercedesa, niż Camry, ale to już mój subiektywny i niezbyt rozsądny wybór.  :lol:

     

     

    We wszystkich latach/ erach motoryzacji były lepsze i gorsze konstrukcje. Ale panuje powszechna opinia, bazująca na doświadczeniu, że lata 80-90, początki 2000 była to era najtrwalszych, najmniej problematycznych, a już dość nowoczesnych samochodów, zaprojektowanych z dużymi rezerwami na mega przebiegi.

     
     
    Opinia taka może i panuje, tylko trudno ją wykazać w oparciu o fakty. 

     

     

     

     

    Trollu, wydaje mi się myślał o swojej młodości właśnie o silnikach z lat 90tych, a ty może 60-70? Jeśli tak to ok. Współczesna panda 1.1 kasuje malucha pod każdym względem, w zdolności pokonania dużych przebiegów bez remontów tym bardziej.

    To jednak nieco inne modele, z przesunięciem jeśli idzie o datę premiery, różnica w cenie, coś jak Passat vs arteon. Tam też można zaobserwować różnice w wykończeniu.

     
    W latach sześćdziesiątych uzyskanie przebiegu ponad 100 tys km było czymś niezwykłym. Nawet w dużych silnikach, napędzających ciężarówki i autobusy. PKS dawał złote zegarki kierowcom, którzy przekroczyli 200 tys km bez remontu. Złote pewnie w kolorze, ale zawsze. Skończyło się to, jak sprowadzili Sanosy z Jugosławii i okazało się, że one wszystkie osiągają taki przebieg bez remontu. Ale to już były lata siedemdziesiąte.
     
    Pierwsze samochody, które osiągały milion, co prawda sporadycznie, ale jednak, to Mercedesy W123 i Volvo z legendarnymi, rzędowymi B18 i B20. To jednak były wyjątki potwierdzające regułę, a reguła była taka, że silnik mający 150 - 200 tys km nadaje się do remontu. 

  16. Piotrek, ale my tu mamy inne ceny. Jeep jaki miała dziś 300 000 zł. GLC 240 000 zł. 

    [...]   A to, że u nas auto z przebiegiem 250 000 ma faktycznie 650 000 to inna historia. 

     

    Ceny amerykańskich aut w Europie dziwnie pęcznieją, zwłaszcza tych z większymi silnikami, choć przykład Mustanga pokazuje, że da się sprzedawać w Europie amerykańskie auta w dość rozsądnej cenie. Jednak nawet w przypadku Mustanga ta cena jest jednak sporo wyższa w Polsce, niż w Stanach. Dość ciekawe zjawisko, tym bardziej, że przecież auta niemieckie często są tu tańsze, niż w Europie, a wiele SUVów Mercedesa, czy BMW sprzedawanych w Europie jest "made in USA".

     

    Zgadzam się całkowicie, że marna opinia o dzisiejszych samochodach często wynika z faktu, że ludzie wierzą, że 10-letni diesel kombi sprowadzony z Niemiec może mieć 170 tys przebiegu. 

     

     

    nie chcę rzucać jakimiś przykładami - ja swoją opinię opieram na tym co widzę na forach, rozmawiałem z ludźmi którzy pracują/pracowali w BMW/VW (wiadomo, nie są wyroczniami i nie można brać tego w 100%) czy to w fabrykach czy w serwisach, znajomymi mechanikami. Nie mówię, ze każdy silnik się rozleci po 100tys. Co do remontów po 100 tys km w czasach Twojej młodości - dzisiaj może świadomość ludzi jest większa (co ma też swoje minusy) ale ja jakoś nie widzę problemów z silnikami z lat 90. Jeśli są - to te silniki mają po 300 tys nalotu. Czepiłem się BMW bo nim jeżdżę i ten temat jest mi najbliższy

     

    Z opiniami na forach jest tak, że pisze się tam o "ciekawych przypadkach". Jak komuś wyjdzie wał korbowy bokiem, to jest to temat. Jak auto jeździ sprawnie, to raczej pisać nie ma o czym. To tak, jak z tymi panewkami w moim M3. Fora są pełne rad, by koniecznie je wymienić po 100 tys km, bo na pewno się przekręcą, a mechanik w ASO. który pracuje tylko z samochodami "M" mówi mi, żebym się puknął w głowę. 

     

    Miałbyś szersze statystki po modelach? Żeby zobaczyć co to za nissany i hondy nabiły prawie 1,5 mln sztuk rocznej sprzedaży?

    To co na szybko wygooglowałem to w 2017 w top 10 (uwzględniając pick-upy) - honda miała accorda, civica i cr-v, nissan tylko Rogue (nasz europejski X-trail).

     

    Moje statystyki za stronką  http://www.goodcarbadcar.net/  Tutaj jest rozbicie na poszczególne modele: http://www.goodcarbadcar.net/2019/06/may-2019-the-best-selling-vehicles-in-america-every-vehicle-ranked/ Jeśli szukasz konkretnej marki, można kliknąć na gorze tabelki na "Model" i ułoży je alfabetycznie.   Poniżej na tamtej stronie widać wszystkie modele za 1 kwartał, łącznie z amerykańskimi, które nie są uwzględnione w miesięcznych statystykach. 

     

     

    Możesz podać przykład alternatywy dla np. Mercedesa klasy E za 70 000 dol (w sumie bazowa wersja na ten model), który będzie tak samo zaawansowany technicznie, tak samo wykończony itd. z marki niepremium, za wyraźnie mniejsze pieniądze? Czy chodziło Ci tylko o kompaktowe modele tych producentów? To tutaj dalej bym polemizował. 

     

    Myślę, że topowe wersje takich samochodów jak Mazda 6, czy Honda Accord mogą niewiele ustępować bazowej wersji E klasy, a kosztują znacznie mniej. Nie mam jednak jakiegoś doświadczenia z pierwszej ręki z tymi samochodami.  Wspominając, że czasem nie warto płacić więcej za markę miałem na myśli jedynie test w jednym z czasopism, gdzie takie porównanie zrobiono.  BTW E klasa zaczyna się u nas od 50 tys dolarów. 

     

     

     

    Myślałem, że jakość zasadniczych tworzyw sztucznych użytych do budowy kokpitu i spasowanie w beemce e90 za 150 000 zł i za 300 000 jest zasadniczo takie samo. Różnią się ozdobnymi okladzinami, skóra/jej brakiem, rodzajem foteli, kierownicą itd. plus ew. pewnymi elementami zarezerwowanymi tylko dla "m".

     

    Różnice mogą wynikać z tego powodu, że auta są produkowane w różnych częściach świata i z pewnością korzystają z lokalnych dostawców materiałów wykończeniowych. Wszystkie M3 są produkowane w "fabryce prawdziwych eMek" w Regensburgu, ale już nasze 328i pochodzi z Rosslyn. Gdyby ktoś miał problem ze znalezieniem tego miasteczka, niech szuka na przedmieściach Pretorii, leżącej obok Johannesburga.

     

    A dlaczego BMW sprzedaje u nas afrykańskie samochody, mimo, że kiedyś produkowali identyczne w Meksyku i tych nigdy tu nie sprzedawali? Podobno dlatego, że te z Meksyku nie całkiem trzymały standardy, do jakich Amerykanie są przyzwyczajeni w tej klasie aut. 

     

    Ciekawym zwrotem akcji jest fakt, że BMW właśnie otworzyło nową fabrykę w Meksyku, gdzie mają produkować trójki na amerykański rynek, ale wydarzenie to zbiega się z narzuconym właśnie przez Trumpa 5% cłem na auta z Meksyku, co niewątpliwie nie pomoże Niemcom. A ja chyba obawiałbym się kupić meksykańskie BMW, zwłaszcza takie z pierwszych miesięcy produkcji, mimo, że na początku pewnie za każdym Meksykaninem będzie stał gringo i patrzył mu na ręce. 

     

    Nawiasem mówiąc afrykańskie BMW spisuje się bez zastrzeżeń. Zero problemów. 


  17. Hiob, masz sporo racji ale w takim razie - dlaczego wnętrza np w e90 (dzisiaj już mają swoje lata) wyglądają często sporo gorzej niż np w starszych i z większym przebiegiem e46?

     

    Moje e90 ma już niemal 12 lat i wygląda jak nowy. 

     

     Kiedyś silniki dożywały 500tys, dzisiaj nikogo nie dziwi jak silnik pada przy 100tys. Wystarczy porozmawiać z mechanikami ...

     

    Wystarczy poczytać statystyki o średniej długości życia samochodów dzisiaj i kilkanaście lat temu.

     

    "The average age of American cars has risen almost relentlessly for well over a decade. The level reached 11.6 year in 2016 and is expected to grow this year to over 12 years.  [...]  Cars are better built and last longer.  [...]

    The fastest growing segment of the “old car” inventory is vehicles that are over 16 years old, according to IHS Markit. The number of these cars is expected to grow 30% from last year through 2021. That will put the number of units in this category at 81 million, against a U.S. driving population of 220 million."   (https://247wallst.com/autos/2017/12/30/as-average-age-of-american-cars-nears-12-years-a-challenge-and-opportunities-for-manufacturers/ )

    Dziś nie dziwi nikogo, gdy silnik pada po 100 tys km? Kogo to nie dziwi? To nie tylko dziwi, ale i szokuje, bo zdarza się to niezwykle rzadko, a kiedyś była to wręcz norma. W czasach mojej młodości 100-tysięczniki masowo były remontowane. Z kolei gdy rozmawiałem z chłopakiem, który pracuje w firmie montującej GPS-y we flotowych autach, np. w firmach rozwożących załogi lokomotyw, mówił on, że skody, fordy i ople z przebiegami 600 tys - milion nikogo nie dziwią. Są normą, nie wyjątkiem. 

     

     Klienta w salonie to nie obchodzi bo wie, że za 2 lata i tak to auto zostawi bankowi i weźmie nowe. Jeśli się w tym czasie zepsuje - ma gwarancję. A co będzie później? Nie jego problem. 

     

    Owszem, to jest jego problem, bo cena zakupu to nie tylko to, co płacimy na wstępie, ale także to, ile uzyskamy sprzedając je po paru latach. 

     

    Żywotność silników przewidują na 200tys km gdzie naście lat temu było to 400tys km

     

    Możesz podać jakieś niezależne źródło takich rewelacji? 


  18. BTW ;) , bardzo mi się podoba to, że pomimo tylu lat spędzonych w USA, używasz języka polskiego tak dobrze... dzięki Hiobie...

     

    Dzięki, ale to wcale nie jest takie trudne. Prawdę mówiąc wśród naszej "starej Polonii" tu w Charlotte większość ludzi mówi po polsku tak, jakby przylecieli tu wczoraj na wakacje. Myślę, że wynika to z faktu, że nie mamy tu do czynienia z "chicagowskim" językiem, więc nie mamy się od kogo uczyć tej słynnej emigracyjnej polszczyzny typu: "Jasiu, weź te boxy, wyrzuć do garbedzi", czy "mom tu karę na kornerze". W domu mówimy po polsku, w pracy po angielsku i się nam to nie miesza, a żywy kontakt z polskim w Polsce jest na co dzień, dzięki telefonom, Internetowi, YouTube itp. 

     

    O jakim rynku piszesz? Bo w USA Honda chyba wyraźnie więcej od Nissan sprzedaje.

    3 modele w top 10 za 2017 rok, Nissan tylko 1 model.

     

     

    Honda w Stanach rzeczywiście sprzedaje więcej aut niż Nissan, ale różnica jest niewielka. Dane za cały 2018 rok:  http://www.goodcarbadcar.net/2019/01/u-s-auto-sales-brand-rankings-december-2018-ytd/  Honda 1,44 miliona, Nissan 1,34 miliona. Co więcej, spadek sprzedaży Hondy w 2018 był mniejszy niż Nissana, z czego wynika fakt, że w 2017 ta różnica była jeszcze mniejsza.  

     

    Ford           2,386,588 

    Toyota       2,224,156

    Chevrolet  2,017,205 

    Honda       1,445,627 

    Nissan       1,344,597 

    Jeep             973,227 

    Subaru         680,135 

    Hyundai       679,127   

    Ram             597,368 

    Kia               589,673 

     

    Gdy chodzi o bestsellery w USA, to sporo zależy od tego jaką listę zobaczymy. Pickupy, SUVy i crossovery to nie są "cars"m tylko "trucks" i od razu czołowa dziesiątka wygląda inaczej.  Do tego teraz amerykańskie koncerny nie publikują już wyników miesięcznie, ale kwartalnie, więc trzeba czekać na koniec kwartału, by poznać wielkości sprzedaży aut. 

     

    W tym roku, po pierwszym kwartale, top 10 wyglądał tak:  

     

    Ford F-Series             214,611   

    Ram Pickup               120,026 

    Chevrolet Silverado  114,313 

    Nissan Rogue             93,814   

    Chevrolet Equinox      88,500 

    Honda CR-V                87,280 

    Toyota RAV4               83,820 

    Toyota Camry             81,684   

    Toyota Corolla            78,608 

    Honda Civic                78,185  

     

    Ciekawostką jest to, że RAM wyprzedził Chevroleta, a Camry, która przez lata była tuż za podium za pickupami, traci pozycję na rzecz SUVów. Chyba już nieodwracalny trend, stąd też np. decyzja Forda by w ogóle przestać produkować osobowe auta ("cars") na rynek amerykański, z wyjątkiem Mustanga. 

     

    ...wymagania i gusta Amerykanów są inne niż Europejczyków. W USA generalnie bardziej wypasiony w odbiorze jest to auto, które ma więcej elektrycznych regulacji, kamer, tabletów itd, a nie koniecznie idealnie spasowane szczeliny, wszystkie schowki wyścielone miekkim materiałem itd. 

     

    W czasie kiedy Mercedes robił takie wnętrze w klasie E (oczywiście nie w bazowej wersji, ale po słonej dopłacie):

     

    Amerykańskie wnętrze w klasie średniej wyższej wyglądało tak:

     

    Od biedy, dodane trochę plastikowego drewna i chromów, ale automat i pełna elektryka foteli jest w standardzie:

     

     

    Dla przęciętnego Amerykanina taka jakość jest wystarczająca i nie trzeba przepłacać.

     

    Po trzecie - kwestia różnych specyfikacji aut na Europe i USA - włącznie ze zmianami technicznymi i materiałami wykończeniowymi. 

     

     Porównywanie Mercedesa E do Chryslera 300 na tutejszym rynku nie do końca ma sens, bo E klasa to 60-100 tys dolarów, a Chrysler 300 to 23-50 tysięcy.  Najdroższy Chrysler 300 jest tańszy od najtańszego Mercedesa, mimo, że ma większy silnik, większe wymiary, lepsze osiągi - więc oczekiwanie, by miał także lepszej jakości wnętrze nie jest zbyt racjonalne. 

     

    podwjne standardy w motoryzacji występują nawet pomiędzy krajami UE. Niestety niewiele o tym jest wprost w internetach. 

    Na kanale Jacka Balkana motodziennik przedstawia on przypadki stosowania różnego zabezpieczania antykorozyjnego aut na różne rynki UE dla tego samego modelu.

     

    Siostrzeniec mieszkając w Hiszpanii szukał samochodu, a ponieważ jest lekarzem, raczej go bazowa wersja nie interesowała. Stwierdził, że jest kolosalna różnica w wyposażeniu aut, które oryginalnie były oferowane na rynek hiszpański i szwajcarski. Hiszpany to golasy, szwajcary - full wypas, bo też statystyczny Szwajcar ma więcej franków w kieszeni od statystycznego Hiszpana. 

     

    A koniec końców - auta teraz to jednorazówki. Mają szybko się zużywać, żeby klient czuł potrzebę zmiany na nowe

     

    Oj, z tym się absolutnie zgodzić nie mogę. To tak może działa z żarówkami, ale nigdy nie będzie działać z samochodami. Dlaczego? Zaraz uzasadnię. 

    Klient kupujący nowy samochód w salonie, zwłaszcza, gdy jest to auto klasy premium, należy do środowiska, w którym wypada mieć nowy, aktualny model samochodu tej klasy. Nie ma znaczenia, czy to będzie Lexus, Mercedes, BMW, czy Jaguar, ważne, by to było auto z tej grupy samochodów. I gdy pojawia się nowa generacja, a zwłaszcza, gdy jest to już kolejna, druga nowa, po prostu nie wypada dłużej jeździć takim autem, na które stać nawet jego własną sekretarkę. 

     

    Ludzie z tej grupy nie kupują tych aut bezmyślnie, oni mają pieniądze, bo je potrafią liczyć. Co więcej, nie są przyzwyczajeni do tego, by miewać jakieś przyziemne problemy typu "auto się zepsuło". To dlatego w tej klasie aut były po raz pierwszy w standardzie loanery - zastępcze samochody, gdy nasz się zepsuł. Ale i to jest niewygodne, a ci ludzie chcą żyć wygodnie. 

     

    Co się zatem dzieje, gdy taka osoba ma niezawodny, doskonały samochód przez 4 lata? Wraca do swego dealera, by go zamienić na nowy, otrzymując sporą sumkę za swój używany pojazd, albo płacąc niewielką ratę za leasing auta, którego wartość spada powoli. A co się dzieje gdy mieliśmy auto, które się psuło, szybko niszczało i tygodniami było w ASO na jakiś gwarancyjnych naprawach?  Jedziemy do innego dealera, by go tam oddać za grosze, bo na wtórnym rynku ma też marną wartość i kupujemy Lexusa, by już nie mieć więcej problemów w najbliższych latach. 

     

    Producenci o tym wiedzą, znają też historię motoryzacji. Gdzie są brytyjskie marki? Nie ma! A nawet, gdy marka pozostała, to jest częścią koncernów niemieckich, lub azjatyckich. To, jak Japonia zdobyła świat w czasie, gdy dumna Brytania padła na kolana, to, że dziś Indie, była kolonia brytyjska, są właścicielem Jaguara i Land Rovera, że Niemcy, którzy nie mogli zdobyć UK w czasie wojny, dziś są właścicielami MINI, Rolls Royce'a i Bentleya jest przestrogą dla każdego producenta samochodów. Tylko jakością można zdobyć i utrzymać rynki. a jedyną przeszkodą nie są wcale idee, że "auto ma się psuć", a;le księgowi, którzy mówią, że auto ma być konkurencyjne w cenie i ciągle przynosić zyski ze sprzedaży - i stąd i tylko stąd wynikają wpadki jakościowe, czy kompromisy w jakości wyposażenia aut. 

     

    Już było tu sporo przepychanek odnośnie jakości wykonania/wykończenia aut amerykańskich. 

    Jednym starcza co jest, inni zwracają uwagą na szczegóły. Sąsiadka miała Grand Cherooke na max "wypasie". Teraz zamieniała go na GLC. Różnica na korzyść Mercedesa, będącego klasę niżej rozmiarowo jest druzgocąca. 

     

    Znowu kwestia ceny, nie wielkości auta. Ceny Grand Cherokee zaczynają się od 27 tysięcy dolarów, najtańszy GLC to 43 000. 

     

    a co do wykonania amerykańców - oglądałem kiedyś testy mustanga GT350 - auto już nie tak tanie, super silnik itd. Wyposażenie - skóra, alu, jest fajnie. Co zwróciło moją uwagę? Goły drążek kierowniczy w okolicach pedałów  :P  30 lat temu w golfie była tam osłona, żeby drążek nie świecił golizną. A tutaj niby sportowy samochód dla mas, niby trzeba włożyć głowę pod kierownicę żeby to zobaczyć ale jednak razi. Ile $ kosztowałaby osłona przy produkcji? 5,10? 

     

     

    W samochodach sportowych często nawet nie chodzi o te parę groszy, ale o parę gramów. Zwłaszcza, gdy ta ekstra waga jest z przodu samochodu. A jak trzeba wleźć pod kierownicę, by ten goły drążek zobaczyć, to naprawdę żadna osłona tam nie jest potrzebna. 

     

    Ale np dziwi mnie to że F150 maska jest na hydraulic a w Mustangu na patyku  :unsure:

     

    F150 to "być albo nie być" Forda, tu nie mogą sobie pozwolić na żadne potknięcia. To milion samochodów rocznie, a na każdym egzemplarzu jest czysty zysk liczony w tysiącach dolarów. Podobno jest to średnio około 10 tysięcy. Poza tym własnie też kwestia wagi - patyk trochę lżejszy, a waga, i to z przodu samochodu, to zawsze wróg sportowego auta. 


  19. Od 3 i 5 bilo roznica w czasach gdy po drogach jezdzily Sierry , Scorpia , Escorty,

    roznej masci Fijaty , Hyundaje , itp . Co teraz ? Inni sie podciagneli , a BMW stoi w miejscu . Nie mowie ze BMW to dziadostwo , tylko , ze  nie ma juz totalnego dziadostwa .

     

    Dziś rozmawiałem z kimś w Polsce. Członek rodziny oddal auto do naprawy i tymczasowo dostał 316d. Według niego - tragedia. Wykończenie wnętrza - materiały, ilość opcji, "luksusowego wyposażenia" na poziomie Focusa i to wcale nie wypasionego. 

     

    Kiedyś, kilka lat temu zaskoczyło mnie, że w 320D e90 mojej siostry, kupionego w salonie w Polsce, tylne okna były na korbkę, a siedzenia z przodu regulowane ręcznie. Rzecz nie do pomyślenia w USA, ale... parę lat później moja żona kupiła 328i F30 - z halogenowymi lampami, gdy nawet Corolla miała już xenony w standardzie.

     

    Od czasu do czasu porównują i w tutejszej prasie i w polskich gazetach motoryzacyjnych wypasione "normalne" auto z podstawową wersją auta klasy "premium" i zwykle wychodzi, że zdecydowanie lepszym zakupem jest ten normalny samochód. Mam wrażenie, że dla wielu osób prestiż związany z posiadaniem auta marki odbieranej jako "premium" jest ważniejszy, niż rzeczywiste walory danego samochodu.

     

    Pytanie tylko, czy to jest coś złego? Dyskutujemy na forum zegarkowym. Więc gdybyśmy przyjęli, że człowiek rozsądny nie powinien nawet patrzeć w stronę tych BMW z twardymi plastikami, opcjonalną nawigacją i halogenowymi światłami, gdy inni robią tańsze i lepiej wyposażone auta, to co z tymi, którzy kupują Rolexy, Omegi, czy TAG-Heuery? Wymieniłem te marki nie dlatego, że są jakieś lepsze, czy bardziej prestiżowe od innych, ale dlatego, że akurat takie mam w swej kolekcji. Przecież Casio na baterie pokaże nam wszystko, co nam pokaże mechaniczny Rolex, i to często z większą dokładnością. 

     

    Trudno krytykować BMW, czy Mercedesa, gdy uświadomimy sobie, że są to marki mieszczące się w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych marek na świecie. Jasne, więcej ludzi kupuje Toyoty, VW, Fordy, czy Chevrolety, choć tym ostatnim statystykę robią głównie pełnowymiarowe pickupy, więcej ludzi kupuje też koreańskie samochody, a także Nissany i Hondy, ale ważniejsze pytanie brzmi: Która z tych firm więcej zarabia? Oczywiście nie można w nieskończoność twierdzić, że się jest producentem "premium" i sprzedawać jakieś przednionapędowe compacty z wnętrzem z twardych, czarnych plastików, ale najwyraźniej to ciągle jeszcze działa.

     

    Ja, jak wiecie, mam różne auta: Dwie "bavarki", kilka klasyków i dwa melexy marki Nissan LEAF. Nawiasem mówiąc wysoka pozycja tego koncernu mnie dziwi - Nissan robi chyba najbrzydsze auta na świecie i wcale też ich wnętrza nie zachwycają, a nasze LEAFy to już totalna porażka i jeśli chodzi o jakość materiałów i ergonomię. Wręcz jakby złośliwie wszystko jest tam zrobione na opak. Nie mogę zrozumieć czemu Honda nie sprzedaje więcej aut niż Nissan i Toyota? Moim zdaniem w każdym niemal segmencie ich samochody biją na głowę konkurencję. Ale to tylko, jak widać,moja opinia. I ja nie mam problemu z tym, by moim kolejnym autem był samochód bez prestiżowego znaczka na masce. Albo "mniej prestiżowy". za to lepszy, np. Genesis G70. Ale moja żona nie chce nawet o tym słyszeć. Ona nie zobaczy różnicy w tym jak auto się prowadzi, nie wykorzysta jego pełnych możliwości, ona musi się czuć w samochodzie dobrze, a dobrze to ona się czuje za kierownicą BMW. I jeśli pogarsza się jakość materiałów w bazowej wersji, to jej odpowiedzią nie jest zmienić markę, ale zmienić wersję i kupić tę topową, która ma wszystko "premium". Łącznie z ceną. 

     

    BTW popełniłem kiedyś filmik porównujący nasze auta, które w momencie kręcenia tego filmu miały podobną wartość. Dziś już M3 jest więcej wart - ok. 20-25 tysięcy, gdy 328i zaledwie ok. 15 000. . Jedno auto to topowa wersja M3 z 2008 roku, praktycznie wszystkie opcje, cena nowego to 67 tys dolarów, drugi - bazowa wersja 328i F30 rocznik 2014:  

     

    https://www.youtube.com/watch?v=cQnvAEd2zjo

     

    W każdym razie jeśli chodzi o jakość materiałów i wyposażenie, to M3, mimo, że starsze o 6 lat, pod każdym niemal względem przewyższa 328i, ale też trzeba pamiętać, że porównujemy pomarańcze do jabłek. Niemniej jednak w 2014 roku żaden samochód klasy "premium" nie powinien mieć halogenowych lamp, a także totalnie twardej kierownicy, nawigacji za dopłatą, czy też otwierania drzwi pilotem, zamiast zwykłego zbliżenia się do samochodu i dotknięcia klamki drzwi. 


  20. Z naukowcami to jest tak, jak z firmami badającymi opinię publiczną i przewidującymi wyniki wyborów. Zawsze dadzą nam wynik taki, jakiego spodziewa się zleceniodawca. Jedno jest pewne - auta elektryczne nie są "zero-emisyjne", ale coś tam, prędzej, czy później, zaoszczędzą, przynajmniej, gdy chodzi o emisję C02.  Na tym filmie jest to dość jasno i ciekawie wytłumaczone:  https://www.youtube.com/watch?v=6RhtiPefVzM

     

    Jednak w tym wszystkim w ogóle nie chodzi o ochronę środowiska. Tu chodzi o pieniądze, jak zwykle i jak wszędzie. Globalne ocieplenie jest faktem, bo trudno dyskutować z liczbami, ale przyczyny tego faktu już nim nie są.Nie ma żadnych dowodów na to, że my to ocieplenie spowodowaliśmy, jeszcze mniej na to, że możemy to odwrócić, tym bardziej, że problemem nie są europejskie samochody nie spełniające norm euro-ileśtam, czy polskie elektrownie węglowe. W porównaniu z tym co się dzieje w wielu azjatyckich krajach, Europa to pikuś.  

     

    Wszystkie te prawa nakazujące coraz ostrzejsze normy służą jednemu - szybszemu obrotowi towarami, zmuszaniu konsumentów do nabywania pojazdów spełniających nowsze normy, a zatem napędzaniu gospodarek krajów produkujących te dobra. Zatem elektryki zwyciężą, bo politycy, naciskani przez lobbystów reprezentujących przemysł motoryzacyjny, wymuszą na nas ich kupowanie. Od 2025 roku w Norwegii ma obowiązywać zakaz rejestracji samochodów spalinowych, a już dziś 30% z nich to elektryki. Ale to jest wymuszane przez prawo - po prostu bardziej się opłaca. Jeśli GOLF e jest tańszy od benzynowego w zakupie, tańszy w eksploatacji, ma większy dostęp do miejsc parkingowych, nie płaci za płatne drogi i mosty itp, itd, to nic dziwnego, że ludzie kupują raczej elektryka, niż benzynę. https://insideevs.com/news/343106/lessons-from-norway-dispatch-from-electric-car-revolution/  


  21. będą budować mini elektrownie na potrzeby chargerów :lol:

     

    To także jest możliwe, idee mini-elektrowni atomowych pojawiają się od dawna, czasem jako fake-news.  Tu artykuł z 2003 roku, obiecujący mini-reaktory w 2013:  https://www.treehugger.com/renewable-energy/portable-backyard-nuclear-reactors-ready-to-be-installed-by-2013.html   Tu kolejna rewelacja, elektrownia wielkości  rodzinnego jakuzzi dająca prąd dla 20 tysięcy gospodarstw domowych:  https://phys.org/news/2008-11-mini-nuclear-power-homes.html  Kolejny artykuł w temacie:  https://www.popularmechanics.com/science/energy/a3415/4273386/   Ostatnio coś przycichło, ale kto wie, może będziemy mieli stacje ładowania, które same sobie prąd produkują, a może nawet atomowe samochody? 

     

    /edit/  Wygooglowałem wiadomości z ostatniego roku - i temat nie umarł naturalną śmiercią. Są jakieś nowe rewelacje:

     

    "several nuclear technology vendors have quietly been developing micro-reactors—which are of 10 MW or less. According to the Nuclear Energy Institute (NEI), it’s highly possible that a first-of-its-kind micro-reactor could be successfully deployed at a domestic U.S. defense installation by the end of 2027."  https://www.powermag.com/big-gains-for-tiny-nuclear-reactors/

     

    "UK SMR (Small Modular Reactor) technology envisaged by the Rolls-Royce-led UK consortium can produce nuclear power in a new way anywhere in the world. It solves the conundrum of how to create affordable energy, and more of it, with a lower carbon footprint"  https://www.rolls-royce.com/products-and-services/nuclear/small-modular-reactors.aspx#/

     

    "Efforts to build the nation's first "advanced small modular reactor," or SMR, in Idaho, are on track for it to become operational by the mid-2020s. The project took a crucial step forward when the company behind it, NuScale, secured an important security certification from the Nuclear Regulatory Commission.
     
    But the first ones could be generating power by 2020 in China, Argentina and Russia, according to the International Atomic Energy Agency."  https://phys.org/news/2018-06-nuclear-industry-big-small-power.html

     

    Przecież my nadal jesteśmy w XIX wieku, tylko maszyny parowe napędzane są inną kopaliną.

     

    Jeśli wierzyć przewidywaniom profesora Krzysztofa Meissnera, którego bardzo lubię słuchać, to za sto lat będziemy mieli darmowy prąd, choć ciągle będzie on z turbin napędzanych parą. Jedynie ciepło będzie uzyskiwane w inny sposób.  W jednej z radiowych audycji powiedział on o plazmie deuterowej, którą udało się uzyskać w laboratoryjnych warunkach i utrzymać ją, o ile pamiętam, przez sekundę. Gdyby się to udalo utrzymać przez pół minuty, ilość energii odzyskanej przewyższy ilość energii włożonej w ten eksperyment. A w ciągu najbliższych stu lat, zdaniem profesora, będziemy mieli elektrownie deuterowe, korzystające z taniego paliwa, którego praktycznie mamy nieograniczone zasoby np. w wodzie oceanów.   https://youtu.be/km5152DO1AM?t=931  


  22. Nawet jeśli wymyślą baterię, która przyjmie w ciągu minuty taką ilość prądu nie wywołując eksplozji, to i tak pozostanie problem dostarczenia takiej ilości prądu. Zakładając w uproszczeniu, że pojemność baterii wyniesie 100 kWh, to chcąc ją naładować w minutę, potrzebne jest przyłącze o mocy 6 megawatów!. Każdy kto instalował przyłącze o dużej mocy np w swojej firmie wie jak trudne uzyskanie jest zgód na np 200 kW i jakie koszty są z tym związane, a co dopiero 6 MW. Nie mówiąc już o kosztach eksploatacji - sama opłata operatora energetycznego za gotowość dostarczenia prądu (jeszcze zanim dostarczy choć jeden elektron) wyniesie +/- 100k PLN za miesiąc.

     

    Takie baterie już istnieją, ale w znacznie mniejszej skali. Tak przynajmniej wynika z tekstu, który wcześniej podlinkowałem:  

     

    Solid-state batteries are already used in some small devices but building them on the scale that automotive production requires isn’t possible yet. The batteries also suffer from low rate capability and poor performance in cold temperatures. However, Fisker’s Vice President of Battery Systems, Fabio Albano, said the company is working to address these issues. ( https://www.motorauthority.com/news/1113815_fisker-solid-state-battery-promises-500-mile-range-1-minute-charging )

     

    On November 13, 2017, Fisker Inc. announced that it had filed patents on flexible solid-state battery designs, expecting the batteries to be produced on a mass scale around 2023.[51] A prototype of the battery, which included 21700 NCM cells from LG Chem, debuted at the Consumer Electronics Show in January 2018.[52] By July 2018 the company’s scientists were ahead of schedule and had a revised target year of 2020.[14] On Fisker Inc.'s development team is Dr. Fabio Albano, one of the founders of Sakti3, the solid-state battery startup sold to Dyson in 2015.[30][53] Solid-state batteries have greater energy density and faster charging times than lithium-ion batteries.[51] Fisker states the batteries they are developing will have an energy density 2.5 times that of current batteries, at a smaller size and lower cost than conventional lithium-ion batteries, and will be capable of providing a 750-km (466-mile) driving range with a one-minute charge time.[30][51][54][14][55] The batteries will operate in temperatures as cold as -20 Fahrenheit.[2] ( https://en.wikipedia.org/wiki/Fisker_Inc. )

     

    Co do kosztów i trudności technologiczno-biurokratycznych, to czas pokaże, a rzeczywistość wymusi pewne rozwiązania, i prawno-administracyjne i technologiczne. Otworzenie stacji benzynowej i dostarczenie do niej paliwa, a wczesnej wyprodukowanie go też wymaga wielu niełatwych kroków, a jednak jest czym dziś normalnym i oczywistym. 

     

    Czyli rewolucja w samochodach nie odbędzie się tak naprawdę bez rewolucji w naszych gniazdkach. Nie znam się na tym kompletnie ale może jakieś urządzenie pośredniczące, w sensie takie które będzie kumulowało w sobie energię przez cały dzień z naszego gniazdka a po podłączeniu do auta naładuje nam je w te 5 minut. Nie wiem czy to technicznie możliwe, ale tak mi przyszło do głowy. Albo po prostu wymienne baterie, w sensie wymienne samodzielnie. Jedna cały czas się ładuje w domu a jak potrzebujemy auta na 400km to po prostu przekładamy baterie. Pewnie są ciężkie, więc dodatkowo abonament na strongmana który będzie nam je nosił.

     

    Takie próby już były, szły raczej w kierunku stacji wymiany akumulatorów, ale to chyba jest ślepa uliczka. Są też próby akumulatorów z wymiennym elektrolitem: Zajeżdżamy na "stację benzynową", tzn elektrolitową, podłączamy węża i on nam wysysa zużyty elektrolit i wlewa naładowany - ale i to, moim zdaniem, się nie przyjmie. 

     

    Stawiam funty przeciwko dolarom, że Fisker "nie wyrobi się" w terminie jaki sam sobie wyznaczył. Pytanie czy pomylili się o 2-3 lata... czy raczej o dekadę ;)

     

    Zwykle tak bywa, ale parę lat nie robi różnicy. Z drugiej strony w Wiki czytamy:  "By July 2018 the company’s scientists were ahead of schedule and had a revised target year of 2020.[14] " Zatem kto wie? Może nas naukowcy zaskoczą pozytywnie tym razem?


  23. Hybrydy to co najwyżej okres przejściowy a elektryki to jak plazmy, ślepa uliczka. Ale minie trochę lat nim to wyjdzie.

     

     

    Kiepskie porównanie. Plazmy oferowały najlepszy obraz do czasu OLED. LCD były kilkakrotnie tańsze, a sprzedawano je za cenę plazmowych i drożej. Żniwa dla producentów, którym udało się wmówić, że lcd jest lepsze. :)

     

    Czy nam się podoba czy nie samochody będę elektryczne. Kwestia tylko w zakresie prądu do rozwiązania jest. Czy lepsze, lekkie baterie czy generator na pokładzie. 

     

     

    Elektryki będą, ale nie zadomowią się na długo. Daję im góra 50 lat, to krócej niż zadbany dobry zegarek. Czas pokaże, o ile sprawy nie zdestabilizuje wcześniej trzecia światowa...

     

    Nawet jeśli doprowadzeni do ostateczności jako ludzkość opanujemy kontrolowaną reakcję termojądrową, to w nieskończoność nie da się wydobywać niklu i neodymu.

     

    albiNOS 01, kiedyś, w XIX wieku uważano, że ruch w Londynie zamrze, bo ulice utoną w rosnących górach końskich odchodów. Tymczasem ktoś wymyślił samochód i okazało się, że to był gówniany problem. Zakładanie, że baterie muszą być robione z niklu i neodymu, cokolwiek by to nie było, nie bardzo ma sens. Zwłaszcza, że takie przewidywania zawsze okazywały się fałszywe. Gdy byłem nastolatkiem, przewidywano, że ropa naftowa skończy się za 20 lat. Well...  Dzień, w którym braknie ropy jest świętem ruchomym. Jak koniec świata. 

     

    Tymczasem...  Fisker obiecuje samochód mający baterie "solid state", zasięg 500 mil, 800 km, po jednominutowym czasie ładowania. Obiecuje też grafenowe baterie: https://en.wikipedia.org/wiki/Fisker_Inc.  https://www.motorauthority.com/news/1113815_fisker-solid-state-battery-promises-500-mile-range-1-minute-charging    Jeżeli się to zmaterializuje, a obiecuje on, że będzie to miało miejsce za trzy lata, to cała dyskusja na temat przyszłości motoryzacji straci sens, bo każdy będzie chciał mieć właśnie takie auto. 

     

    Ja już ponad dwa lata temu, będąc współgospodarzem "Radiostrady" w Radiu Kraków opowiadałem o przyszłości motoryzacji starając się wykazać, że to będą elektryki, mimo, że nic wtedy jeszcze nie wiedziałem o tych, tak interesujące się zapowiadających ideach Fiskera:

     

    https://www.youtube.com/watch?v=29wKzEf_RO0

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.