Co ja tu robię ? Bo gdzie mi ze swoimi weteranami, co prawda nie ruchu robotniczego z pierwszych stron przyzakładowej gazety, ale zamkniętego w kapsule czasu, ruchu po okręgu wskazówek. Odmierzających nam nie zauważalnie upływający czas, na co często nie zwracamy uwagi. Ale co mi tam, większość podłechtuje swą próżność swymi wypasionymi gadżetami, czemu zatem ja nie mogę podbudować także swego własnego ego. Dziś do mnie dotarł nowy nabytek wyrobnictwa zachodnioniemieckich imperialistów i jakby to powiedział Tow. Wiesław " to woda na ich młyn", bowiem przedarła się ta zaraza przez skrzętnie budowaną drzewiej, żelazną kurtynę. Nie wiadomo mi czemu, zwie się Anker a nie np. Ankra, bo choć ta ostatnia wiąże mury, to w Berlińskim widocznie zapomnieli użyć i dał się zburzyć. Na upartego, ten pierwszy wielkości podkładki pod papiaka, mógłby służyć do mocowania papy na dachu, zamiast często stosowanych w epoce upadającego dobrobytu, aluminiowych złotówek, to i dług narodowy może byłby mniejszy. Powracając do nabytku chciałbym Panom przedstawić rasowego Niemca Ankera, zbudowanego ponoć, bo jeszcze nikt nie widział, na 21 brukowcach, wyoranych może jeszcze z naszych pól, za jego dziadów. Nie sprawdzałem jeszcze, bo pozostający na mym podorędziu klucz francuski wydatnie nie podchodził a i bransoleta pardon bransa, upierdliwie przeszkadzała by dobrać siem mu do bebechów. I tu nastąpi premiera rudego z jego markietanką bransą. I jak Panowie postrzegacie ten duet ? Bom niezmiernie ciekawym. Pozdrawiam Dziadek Wyler