Czy czyma, czy nie czyma to już i tak wariactwo przy tej prędkości… Ale powiem Wam historie sprzed lat 6. Wracałem z pracy zanosiło się na niezła ulewę. Jedzie koleżanka golfem. Pyta się podrzucić cie. Odpowiedziałem No pewnie! Jedziemy, rondo, dzwoni telefon, ona odbiera. Jedziemy, drugie rondo przed nami. Dzwoni telefon, ona cały czas gada przez telefon. Dzwoni drugi. Moja koleżanka wyciąga drugi telefon, odbiera połączenie. Kładzie łokcie na kierownicy i rozmawia przez oba telefony. Przejeżdża rondo na wprost. Za chwile światła, uff czerwone… wysiadłem czym prędzej i poszedłem pieszo (historia prawdziwa, bez ubarwień)… deszcz nie spadł, było sucho… Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk