Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Curv' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • KLUB POD BALANSUJĄCYM WAHADŁEM
    • FORUM GŁÓWNE
    • ZABAWY i KONKURSY
  • ZAPYTANIA I SUGESTIE PRZED ZAKUPEM
    • Podróbki i zapytania o autentyczność
    • Jaki zegarek...
    • Podręczniki i porady
    • Aukcje Allegro, eBay i inne
    • Marki wirtualne i modowe
  • WIADOMOŚCI I NOWOŚCI
    • NOWOŚCI ZE ŚWIATA ZEGARKÓW
    • WIADOMOŚCI
  • FORA TEMATYCZNE
    • ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
    • AHCI I PRODUCENCI NIEZALEŻNI
    • ZEGARKI POLSKIE
    • ZEGARKI AMERYKAŃSKIE
    • ZEGARKI ROSYJSKIE I RADZIECKIE
    • ZEGARKI JAPOŃSKIE
    • ZEGARKI CHIŃSKIE
    • INNE ZEGARKI
    • VINTAGE
    • ZEGARY
    • KĄCIK ZEGARMISTRZOWSKI
    • PASKI i AKCESORIA ZEGARKOWE
    • GALERIA
  • DZIAŁ TECHNICZNY
    • PRZEDSTAWIAMY SIE
    • PROPONOWANE ZMIANY - KONSULTACJE
    • FORUM ŹLE DZIAŁA - USTERKI, PROBLEMY TECHNICZNE FORUM, PYTANIA, OPCJE, FUNKCJE
    • ARCHIWUM
  • Klubowy Bazarek
  • PO GODZINACH

Blogi

  • 2gWatchBlog
  • ENICAR - Manufacture d'Horlogerie Ariste Racine
  • dawpi's blog
  • Zegarki z ZMP BŁONIE (1959 - 1969)
  • Zegarmistrz.

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Gadu-Gadu


Strona WWW


Skype


Lokalizacja


Hobby

Znaleziono 1 wynik

  1. Tak jak w średniowieczu scholastycy dyskutowali o liczbie diabłów na łebku od szpiki, tak dzisiaj dyskutują o tym, dlaczego zegarek kwarcowy nie ma duszy. Tak jak za komuny cenzura nakazywała wierzyć, że Ameryka to zło, tak do dzisiaj zegarki zza Atlantyku nie cieszą się sympatią. Z tym większą przyjemnością prezentuję Bulovę Curv 98A159. Stal i tytan, trzy wzory kopert, kilka modeli pasków, różne barwy, a to dopiero początek. Seria bowiem powiększyła się i dostępne są również inne modele. Zdjęcie nie moje. Swego czasu popularna była anegdota o autobusie pełnym Włochów, którzy jadąc po bieszczadzkich serpentynach każdy zakręt witali okrzykiem „o bella curva!”. Bulova Curv to seria zegarków, zaprojektowanych wokół charakterystycznie wygiętego mechanizmu. Stąd też nazwa, brzmiąca fatalnie w języku polskim, ale w większości innych kojarząca się z wygięciem. „Curv” to ma też pewien – nie taki jednoznaczny – podtekst. Dla jasności: angielskie słowo „curve” oznacza matematyczną krzywą, ale liczba mnoga – „curves – oznacza damskie krągłości. Seria Bulova Curv pojawiła się na Baselworld wiosną 2016 roku, a po półroczu trafiła do polskiej dystrybucji. Zaprezentowano 12 modeli różniących się pomiędzy sobą wzornictwem, kolorystyką i materiałem wykonania. (I ceną: najdroższe kosztowały blisko 899$ – plus podatek – ale po kilku latach można je kupić z ~50% rabatem.) Cała seria miała wybitnie sportowy charakter, jednak ja – wiosną 2019 roku – nabyłem najmniej chyba sportową wersję spośród nich – 98A159. Tak to cudo prezentuje się na mojej ręce.Tak, wiem - nie umiem robić zdjęć. Wybrałem zegarek o zdecydowanym wzornictwie i kolorystyce. Można nawet stwierdzić, że bicolor z niebieskim cyferblatem to nieco zbyt wyzywające połączenie. Ale to w końcu zegarek z Ameryki, to jaki niby ma być? Subtelny i niepozorny? Tarcza jest niebieska, większą część jej powierzchni zdobią diagonalne „klepki”. W dobrym oświetleniu wydaje się niemal błękitna, w słabszym – granatowa. Przy samej krawędzi znajduje się – na odrębnym pasie, ze szlifem słonecznym – podziałka minutowa. Na godzinie dwunastej dumnie błyszczy się firmowy kamerton. Pod nim znajduje się malowany napis „BULOVA”, a na samym dole „262 kHz” wskazuje częstotliwość pracy balansu. Nakładane indeksy godzinowe są – niestety – różnej długości, ale tak zdarza się w wielu zegarkach z małymi totalizatorami. Tutaj totalizatory są trzy: dwa mniejsze przy godzinie dziewiątej i trzeciej, a większy – sekundowy – na szóstej. Wszystkie zdobione są szlifem słonecznym i oznaczone białymi indeksami pokazującymi – odpowiednio – połówki godzin, minuty i sekundy. Totalizator sekundnika jest nie tylko większy, ale podkreślony złotym okręgiem. Wraz z wygięciem cyferblatu sprawia to, że patrząc nań nie zauważamy bocznych totalizatorów i wydaje się, że zegarek jest klasycznym czasomierzem z małą sekundą. Bicolor trochę mnie przerażał. Rozważałem również zakup nieco bardziej klasycznie wyglądającej Bulovy Curv. Wymiary Bulovy warto podać jedynie dla celów statystycznych bowiem zaciemniają raczej, niż rozjaśniają obraz: średnica to 43,5 mm, grubość to 9.6 mm, a l2l to 47mm. Waga – i to po odjęciu trzech ogniw bransolety – to pokaźne 150 g. Zegarek jest wyraźnie ciężki, cięższy niż można się spodziewać. Koperta składa się z dwóch elementów. Luneta jest złocona, a jej proporcje dobrano w sposób bardzo udatny: choć dość gruba to robi wrażenie subtelnej. Korpus jest stalowy, szczotkowany od góry i polerowany z boków. Wygięty jest w kształt łuku, zegarek dzięki temu doskonale leży na nadgarstku. Pozłacaną koronkę sygnowano kamertonem, a przyciski chronografu – również złocone – wyglądają niczym „crown guard”. Całość sprawia, że zegarek jest bardzo smukły i mieści się pod mankietami białej koszuli. Jakby przerzucić zegarek na skórę krokodyla, mógłby robić za garniturowca. Ale przerzucać nie warto. Bransoleta jest solidna, zrobiona z pełnych ogniw. Oczywiście w bicolorze. Zapięcie jest motylkowe, ale brakuje mikroregulacji. A ta – ze względu na charakterystyczny kształt zegarka – mogłaby się przydać. Dwie Bulovy. Zdjęcie ładne - więc nie moje. Szafirowe szkło jest oczywiście zakrzywione, fazowane przy krawędziach. Antyrefleks jest, ale jaki – nie wiem. Kształt szkiełka wywołuje wielce interesujące zjawiska optyczne, z których nazwać mogę tylko kilka. Obraz nam się zakrzywia, powiększa, aberruje i to wszystko w tej samej chwili – ale w różnych miejscach. Dekiel już takiego wrażenia nie robi. Wokół niego laserowo wygrawerowana wiązka napisów: High Performance Quartz, Sapphire Glass, B7, St. Steel, Water Resist, referencja i serial. A także nazwa i kamerton. Wodoodporność jest nieco rozczarowująca w zegarku o sportowym charakterze, ale zrozumiała w chronografie z pusherami i więcej niż usprawiedliwioną w czasomierzu o skomplikowanym kształcie dekla. Dekiel jest mocowany do koperty czterema wkrętami. Podobno – aż nie chce mi się wierzyć – ich odkręcenie sprawia, że od koperty można odjąć lunetę wraz ze szkłem i tamtędy wyjąć werk. Luma - zdjęcie zrobione w całkowitych ciemnościach i dość słabym aparatem. Aberracja optyczna sprawia, że wskazówki dwóch bocznych totalizatorów wydaja się nie być równoległe. Tak jednak nie jest i gdy spojrzymy prosto od góry widać, ze wszystko jest OK. Niestety, w tym modelu małe wskazówki są wykonane bardzo prosto i robią wrażenie wyciętych z blaszek. Wskazówki godzinna i minutowa są natomiast doskonałe. Są krótkie – wynika to z geometrii zegarka – Mają świetny kształt samurajskich mieczy i interesującą fakturę. Trzon jest oczywiście złocony, wygięty nieco w stylu dauphine, klinga natomiast wypełniona jest białą, matową substancją świecącą. Firma nie podaje jakiej firmy jest luma, ale świeci dobrze. Nie daje po oczach jak w niektórych diverach, ale po wejściu ze słońca do piwnicy łatwo doczytać czas. Trzyma też długo: w nocy – tak, śpię w zegarku – można odczytać czas nawet nad ranem. Mechanizm: zakrzywiony i elegancki. Mam nadzieję, że w mojej też cyka coś takiego, ale pewności nie mam - bo dekiel nie jest transparentny. Zdjęcie nie moje. Bulova Curv napędzana jest mechanizmem określanym jako „Bulova Ultra High Frequency Quartz Chronograph Movement with 262 kHz frequency”. To mechanizm in-housowy i choć sygnowany napisem „Japan” to opracowany w Stanach. (Bulova stanowi odrębną część Citizena). Mechanizm ten jest wyjątkowy pod wieloma względami. Jest taktowany na 262, a nie – jak inne kwarce – 32 kHz. Daje mu to niesamowitą precyzję: odchyłka może wynosić 10 sekund rocznie. W moim egzemplarzu – od wiosennej do jesiennej zmiany czasu – nie stwierdziłem... żadnej. Niestety Szwajcarzy dają certyfikat COSC tylko tym kwarcom, które mają termoregulację. Werk UHF Bulovy – ponoć z powodu ultra wysokiej częstotliwości – nie potrzebuje termoregulacji, więc certyfikatu COSC nie dostał. Wyjątkowy jest również kształt mechanizmu – zakrzywiony. Najprawdopodobniej z tego powodu jest on bardzo solidnie wykonany i dlatego wyraźnie cięższy niż inne mechanizmy kwarcowe. Na uwagę zwraca także i to, że werk ma kamienie. Nie jest to w kwarcach nic dziwnego – rubiny ma nawet moja kieszonkowa Mołnia sprzed 30 lat – ale większość współczesnych kwarców kamieni nie ma wcale albo ma tylko jeden. Bulova ma ich jedenaście. Mała sekunda wybija się na plan pierwszy, totalizatory giną w tle. Zdjęcie ładne, nie moje, cześć i chwała temu, kto umieścił je w sieci. Zegarek jest – jak już wspomniałem – bardzo dokładny. Ma również 12-godzinny stoper, choć z jego dokładnością tak dobrze już nie jest. Ze względu na geometrię nie udało zmieścić się dużej wskazówki sekundnika, toteż maksymalna dokładność to raptem ½ sekundy (wskazówka małej sekundy robi 120 kroków wokół tarczy). Biorąc jednak pod uwagę do czego stopery są wykorzystywane – o ile w ogóle są wykorzystywane – nie jest to jakiś istotny feler. Poza tym „it’s not a bug, it’s a feature”. Kolejnym „ficzerem” jest sposób działania stopera. W normalnym trybie sekundnik krąży sobie w swoim totalizatorze. Aby dokonać pomiaru czasu należy nacisnąć dolny przycisk. Wówczas wskazówka zresetuje się i ustawi na pozycji zero. Chronograf startujemy górnym przyciskiem, tak też zatrzymujemy oraz wznawiamy pomiar. Resetujemy zaś – co za niespodzianka! – dolnym. Jeśli tak zegarek pozostawimy, to sekundnik wróci do swojej okrężnej drogi po 60 minutach. Jeśli jednak naciśniemy dolny przycisk powtórnie, to sekundnik zacznie pracować od razu. Co fascynujące po powrocie do trybu normalnego sekundnik ustawia się w tej sekundzie, w której powinien być. Mamy zatem zachowaną 100% punktualność co do ½ sekundy. Jak to jest zrobione nie wiem, ale bardzo chciałbym wiedzieć. Jeśli ktoś z Czytelniczek i Czytelników wie – proszę o zdradzenie tajemnicy. Tak Bulova pakuje swoje zegarki. Zdzięcie paskudne, wiec łatwo można domyślić się autora. Bulova Curv ma wiele zalet. Tarcza jest trójwymiarowa, ciekawa ale nie nachalna, bardzo czytelna. Koperta świetnie się prezentuje, jej kształty są proporcjonalne i estetyczne. Nosi się ją wprost doskonale, Bulova dokładnie przylega do ręki, wprost staje się częścią ciała. Pomimo teoretycznie dużych rozmiarów jest zgrabna, dobrze wygląda również na mniejszych nadgarstkach i mieści się pod mankietem koszuli. Technicznie jest to high-tech z odrobiną magii (bo skąd ona wie, która jest sekunda i jak to robi, że się wcale nie spóźnia i nie spieszy?). Ma oczywiście również wady. Niewiele. Jak dla mnie, to wskazówki małych totalizatorów mogłyby być nieco inne. Obiektywnie zaś brakuje mikroregulacji bransolety (podczas upałów przydałoby się te 2-3 mm więcej) oraz wodoodporności. Najistotniejszą cechą jest jednak „amerykańskość” Bulovy. Jest amerykańska niczym pick-upy. I tak samo jak pick-upy postrzegana w Europie. Jest zegarkiem użytkowym (chronograf), ale również reprezentacyjnym (bicolor), choć na wizytę w operze się nie nadaje. Nie jest subtelna, ale wyzywająca i ostentacyjna. Cena nie jest wysoka (jak na USA) – ale u nas tyle samo kosztują automatyczne firmowe szwajcary i divery z Japonii. I tak samo, jak wśród Volkswagenów Golfów i Toyot Corolli wyróżnia się Dodge Ram, tak Bulova Curv wyróżnia się wśród Orientów Maków i Tissotów LeLocle’i. Firmowy render w ogóle nie oddaje urody czasomierza.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.