-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
-
Podobna zawartość
-
Przez pmwas
Sława "pancernik" to zegarek, którego nie muszę przedstawiać - każdy widział, każdy wie...
Zegarek zaprojektowany gdzieś w okolicach roku 1975-go, czy 1980-go, w dziwnych czasach dla zegarków mechanicznych.
Era "kwarcowej rewolucji" postawiła dalsze istnienie zegarków mechanicznych pod znakiem zapytania (Zenith np na jakiś czas całkowicie zrezygnował z ich produkcji, a maszyny ocalały niemal cudem, tylko dzieki determinacji jednego z pracowników), a produkowane "mechaniki" często niemożliwie (i żenująco) udziwniano, np poprzez domalowanie "głosniczka" w mechanicznym budziku Poljota.
Modne wówczas były także tarcze typu "TV", tzn poziome, prostokątne.
Pancernik należy właśnie do tej grupy...
Mój pierwszy kontakt z pancernikiem miał miejsce lata temu, gdy jeszcze zbierałem ruskie zegarki.
Miałem chyba najbardziej "spektakularną" wersję, ze zgniłozieloną tarczą dopełniającą ogółu dramatu, jakim jest projekt tego czasomierza.
Nie jest to najbrzydszy zegarek świata, ale to tylko dzieki istnieniu konstrukcji 'epicko', czy absurdalnie ohydnych...
Za pancernikiem, którego sprzedałem wraz z całą kolekcją, przyszło mi w koncu zatęsknić i - koniec końców - kupiłem innego, tym razem z mniej obleśną, czarną tarczą.
Dwa warunki, ważniejsze niż stan wizualny czy techniczny - musiał mieć arabskie cyfry i ruskie napisy...
Zegarek przyszedł do mnie w przeciętnym stanie, umiarkowanie zużyty z zewnątrz i ledwo cykający.
Musiałem (no nie, nie musiałem, mogłem zaniesć do zegarmistrza) zrobić mu przegląd, żeby nadawał się do użytku, co nie było zbyt ciekawa perspektywą, z uwagi na niesławny mechanizm 2427 znajdujący się wewnątrz...
Tu w trakcie demontażu. Musiałem rozmontować go "do rosołu", łącznie z łożyskami balansu, co jeszcze pogorszyło sprawę, bo trójramienne sprężynki sowieckiego inkabloku to żaden "miód".
Składanie zacząłem od tychże łożysk, by następnie przejść do - prostego i typowego - remontuaru:
Zegarek ma prosty remontuar, za to ciekawy ćwiertnik. Nietypowy projekt kalibru 24 moskiewskiej Sławy wymusił zastosowanie - w miejsce "normalnego" cwiertnika montowanego na osi 2-go koła przekładni - elementu składającego się ze stalowego ćwiertnika napędzanego miedzianą zębatką mocowaną na wcisk.
Zębatkę napędza bezpośrednio koło trzecie przekładni chodu. Wadą jest jego niska trwałość, bo jest miękkie i łatwo się wyciera.
Teraz pora na mostek remontuaru i można mechanizm odwrócić, by kontynuować montaż mechanizmu, zaczynając od jego "znaku rozpoznawczego" - dwóch bliźniaczych bębnów sprężyny.
Bębny (1) ze sobą oraz z przekładnią chodu łącza dodatkowe koła zębate (T). Dalej mamy już typową (choć nietypowo ułożoną) przekładnię chodu (2,3).
Mamy też dość liczne koła naciągowe, zamocowane na stalowych tulejkach.
Po zmontowaniu naciągu pora na koło sekundowe, wychwyt i balans.
Zegarek ma nietypowo ukształtowaną kotwicę... zresztą... co w kalibrze 24 jest typowe???
Tu musze się przyznać do wtopy - demontując mechanizm zaliczyłem uślizg pęsety, która zjechała z (o dziwo nieco zaklejonego) koła wskazówki godzinowej odłamując oś sekundową, Miło pracować na pospolitym mechanizmie, bo - na szczęście - znalazłem inną oś w szpargałach...
Masz ci los - już dość długo udawało mi się uniknąć uszkadzania części, a tu takie nieszczęście...
Mechanizm już chodzi, ma tez założony automat naciągowy. Automat, który musiał niedawno przejść remont, bo jego stopień zużycia nijak ma się do zużycia koperty. Spodziewałem się, ze będą potrzebne części (tez gdzieś mam), a tu nie - są całkiem dobre.
Automat Sławy "słynie" z awaryjności, i to pomimo zastosowania nominalnie najtrwalszych, rolkowych, sprzegników.
Po prostu elementy sa malutkie i podatne na zużycie, a brak dodatkowego sprzęgiełka (żaden wstyd, ETA też nie ma) zwiększa zużycie przy nakręcaniu ręcznym, rozpędzającym sprzęgniki do "nadświetlnej".
Slizgowe łożysko wahnika też zresztą nie słynie z trwałości...
Sam wahnik musi jeszcze trochę poczekać, a ja mocuję mechanizm w pierścieniu centrującym i rozpoczynam montaż elementów datownika.
Zegarek posiada podwójny datownik z szybka zmiana wskazania dnia miesiąca przy użyciu przycisku (tzw. pompki).
Elementy szybkiej zmiany zamontowane są w pierścieniu centrującym.
Dzień tygodnia ustawiamy "tradycyjnie" wskazówkami, ale warto pamiętać, że można go ustawiać w obie strony, dzięki dziecinnie prostej konstrukcji (gwiazdka z zapadką).
Wskazanie dnia miesiąca ma już bardziej skomplikowaną budowę, z zaawansowanym elementem przerzucającym wskazanie, który najpierw idzie jakby "pod prąd" przeskakując nad ząbkiem tarczy datownika, by potem ściągnąć datownik w drugą stronę. Trudno to opisać, wiec narysowałem strzałki...
Datownik składa się nieprzyjemnie, ma dwie sprężynki z dużą ochota do odlatywania, więc warto mieć zapasowe części lub pokój z wykładziną i bez zakamarków
Po zmontowaniu datownika - prosta, malowana tarcza z przetłoczeniem przez środek i - nieco nadgryzione zębem czasu - wskazówki i do koperty...
Na koniec wahnik i dekiel, mocowany pierścieniem.
Zegarek ma plastikową uszczelkę, chroniącą co najwyżej przed kurzem.
Lepsze to jednak niż radzieckie gumowe uszczelki, zmieniające się po latach w smołę
Na deklu widzimy sowiecki znak jakości (czy tez znak sowieckiej jakości, bo nie dobrej, o nie...).
I oto [fanfara]…
Pancernik w pełnej "krasie" !
Zegarek posiada nieciekawe połączenie chromowanej koperty ze stalową bransoletą ze zwijanych, stalowych ogniw, ale muszę powiedzieć, że róznica w odcieniu na żywo nie razi aż tak bardzo.
Rażą natomiast przetarcia chromu.
Zegarek jest - nie czarujmy się - brzydki. Co nie znaczy, ze nie da się lubić.
Da się i musze przyznać, że z czasem lubię go coraz bardziej.
Nie spodziewajcie się jednak uznania "zwykłych śmiertelników".
W najlepszym razie kogoś nim ubawicie, większość ten widok- z grzeczności - przemilczy, a niektórzy nie będą kryli obrzydzenia.
On jest - po prostu - brzydki
Ot taki to zegarek z drugiej moskiewskiej z lat 80-tych. Brzydki, przeciętny jakościowo, a przy tym wyposażony w niezawodny inaczej kaliber 2427.
Ale czasy były - widać - inne i zegarek musiał się komuś (naprawdę czy z konieczności) podobać, bo ślady użytkowania ma znaczne.
Ja po prostu nie mogłem go nie mieć. Jest tak brzydki, ze az ładny. Po prostu
Dzięki za uwagę!!!
-
-