Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

tarant

Nie jest OK....

Rekomendowane odpowiedzi

Gość

Faktycznie, jest wysoki, jak na swój wiek. Szybko rośnie i prawdopodobnie ma to po ojcu. ;) Ja przestałem rosnąć w wieku 17 lat, ale przez te 17 lat wskoczyłem na 190cm. ;) Okupiłem to częstymi i intensywnymi bólami wzrostowymi. Szczęśliwie syn tylko je miewa i raczej nie są dla niego tak uciążliwe. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak samo mój wnuczek jest o głowę wyższy od rówieśników.,pewnie dlatego ,że zięć ma 6'4" wzrostu.,To bardzo dobrze,.Gratulacje.Wysokim mężczyznom jest dużo łatwiej w życiu,. , Zięć nigdy nie miał żadnych dolegliwości,może dlatego,że dosyć intensywnie trenował,gdyż biegał  maratony.,    

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

Jeśli Boga nie ma, to jaki jest cel ludzkiej egzystencji?

Jaki to pytanie ma sens? Jaki sens ma wyrzucanie z klawiatury kompa kolejnych słów, które trafiają w próżnię? Tutaj wszyscy okopali się na swoich pozycjach i zamknęli na argumenty. Zresztą o jakich argumentach my właściwie piszemy? Gdyby wiara w Boga nie budziła żadnych wątpliwości, to nie byłaby wiarą tylko wiedzą, pewnikiem. Osoby sceptyczne co do istnienia Boga znajdą w każdej wierze tyle nieścisłości i sprzeczności, że sprawnie i szybko zabiją dyskusję. A przekonywanie, że moja racja jest bardziej "mojsza niż twojsza" zatruwa tylko to forum, które w istocie jest zegarkowe, a nie teologiczne.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaki to pytanie ma sens? Jaki sens ma wyrzucanie z klawiatury kompa kolejnych słów, które trafiają w próżnię? Tutaj wszyscy okopali się na swoich pozycjach i zamknęli na argumenty. Zresztą o jakich argumentach my właściwie piszemy? Gdyby wiara w Boga nie budziła żadnych wątpliwości, to nie byłaby wiarą tylko wiedzą, pewnikiem. Osoby sceptyczne co do istnienia Boga znajdą w każdej wierze tyle nieścisłości i sprzeczności, że sprawnie i szybko zabiją dyskusję. A przekonywanie, że moja racja jest bardziej "mojsza niż twojsza" zatruwa tylko to forum, które w istocie jest zegarkowe, a nie teologiczne.

 

Mariusz, odnoszę wrażenie ze obrazasz innych, to ze ktoś neguje co inni akceptują nie świadczy ze jest zamkniety na argumenty, i jest 'próznią'.

A sens zycia?, szukamy go kazdega dnia, i Bog wcale nie musi celem....

Moze wcale tego sensu nie ma?, bo kto powiedział ze ma być?

Znam takich co szukają sensu ludzkiej egzystencji w wychowaniu dzieci, znam takich co w byciu, dawaniu innym siebie-i znajdują ten sens.

Znam też takich co się boją swiata i szukaja ochrony....w Bogu.

A jak się okaze ze Bog nie istnieje, to kto przegra zycie duchowo?

Kto się okaze najbardziej oszukany?


Pozdrawiam, Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

Mariusz, odnoszę wrażenie ze obrazasz innych, to ze ktoś neguje co inni akceptują nie świadczy ze jest zamkniety na argumenty, i jest 'próznią'.

 

Trudno mówić o otwartości na argumenty w sytuacji, gdy pojawiają się stwierdzenia, że wiara w Boga to bajka i zabobon i że równie dobrze można wierzyć w czajnik. Jesteś więc pewien, że ja tu kogoś obrażam? Raczej daję do zrozumienia, że cała ta dyskusja to droga donikąd.

 

 

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno mówić o otwartości na argumenty w sytuacji, gdy pojawiają się stwierdzenia, że wiara w Boga to bajka i zabobon i że równie dobrze można wierzyć w czajnik. Jesteś więc pewien, że ja tu kogoś obrażam? Raczej daję do zrozumienia, że cała ta dyskusja to droga donikąd.

 

 

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

 Temu człowiekowi wytłumacz swoje racje,  http://zegarkiclub.pl/forum/topic/112209-z-pami%C4%99tnika-rosyjskiego-%C5%BCo%C5%82nierza-rona/page-5?do=findComment&comment=1831981


Pozdrawiam, Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, Piotrze, to kiedy KK bazował na zabobonie? Chodzi mi o naukę, a nie filmy w stylu Imię Róży, Robin Hood, czy Agora. Kiedy i w jaki sposób konkretnie cofnął wszystkie osiągnięcia Starożytnosci i co to były za osiągnięcia? Jak opóźniał rozwój nauki?

Tomek, erystyka nie robi na mnie żadnego wrażenia, bo jestem w tym naprawdę dobry. Wciągając mnie w dyskusje o oczywistych rzeczach nie pokażesz jaki to jesteś sprytny, a wręcz odwrotnie. 

 

Bazował od poczatku, przejmując miejsca kultu,święta itd istniejących wcześniej Religi, które sam uznał za zabobon. A osiągnięcia starożytnych, zahamowane na stulecia, to chociażby medycyna w tym anatomia człowieka, wiedza o budowie świata, chemia, literatura i wiele innych, które ludzkość odzyskała dopiero w Renesansie. Ale nawet wtedy kościół nadal był przysłowiową kulą u nogi, gdyż swoim wielkim naówczas autorytetem hamował rozwój osiągnięć naukowych, które były niezgodne jego nauczaniem.

 

Co do lektury encyklik - jeśli czytasz je przez pryzmat krytycznego stosunku do Ojców Kościoła, to nie oceniaj proszę nauki Kościoła, bo jej po prostu nie znasz, co więcej, masz o niej fałszywe pojęcie. Nie akceptujesz tego, bo Twoja dedukcja temu przeczy. A czy na pewno stosujesz prawidłowe zasady dedukcji? Wystarczy jedna fałszywa dana, aby całe rozumowanie prowadziło do błędnego wniosku.

No przecież ja o tym mówię tu cały czas, jedno fałszywe założenie, że jakiś człowiek,  którego istnienie nie potwierdza w zasadzie żaden materialny dowód z czasów w których podobno żył, jest bogiem, prowadzi do całej plejady błędnych wniosków. Jeżeli ów domniemany człowiek jest bogiem, to ofiarował swoja śmierć na krzyżu, wiedząc że jest nieśmiertelnym i zmartwychwstanie, po to żeby udobruchać samego siebie i obronić świat przed samym sobą. Ja sensu w tym nie widzę żadnego.,

 

Nie udowodnisz indukcyjnie że Bóg istnieje czy nie istnieje. Oczekiwanie takiego dowodu jest nieporozumieniem. Również dedukcja nie pozwoli na udowodnienie, że Boga nie ma. Nie chodzi mi tu o przekonanie kogokolwiek, czy jego nawrócenie. Piszę o tym, że człowiek nauki powie, że nie wie, czy Bóg jest, czy go nie ma, ale nie będzie wyśmiewał religii, szydził z osób wierzących i przekonywał oraz dowodził, że Boga nie ma, a wiara to zabobon.

Człowiek nauki nie wie, czy Bóg jest, czy go nie ma, ale bez problemu udowodni, że wszystkie religie świata są oparte na fałszu.

Jeśli Boga nie ma, to jaki jest cel ludzkiej egzystencji? Jeśli nie ma wolnej woli, to jaki jest w ogóle sens i przyczyna cierpienia? Cierpienie nie pochodzi od Boga. Cierpienie nie jest też karą. 

Bóg reaguje na cierpienie, ale nie tak, jak chciałby człowiek. Antropomorfizacja przeszkadza, a nie pomaga. Nie tylko w odniesieniu do religii, ale nawet w zrozumieniu innych stworzeń niż ludzie.

Czy cokolwiek we Wszechświecie powstało samo z siebie? Każdy fizyk powie, że nie, nawet fizyk ateista. Również filozof, teolog nie przeprowadzi wnioskowania dedukcyjnego o powstaniu czegokolwiek z niczego. Czy fizycy rozwiązali zagadkę wielkiego wybuchu? Nie. Kategoryczne twierdzenie fizyka o nieistnieniu Boga kompromituje go - jako fizyka. Fizyk może tylko stwierdzić, że istnieje multum niewyjaśnionych zjawisk, które w aktualnym stanie wiedzy przeczą znanym prawom fizyki.

Jak cierpienie to nie Bóg, a jak jest fajnie to Bóg, zabawnie i naiwne. Nawet Pismo Święte mówi, że wszelka moc pochodzi od Boga i ta dobra i ta zła. Mówi też, że nie było nic, doskonała nicość i to Bóg stworzył to wszystko. Bóg reaguje, tylko że nie takiej reakcji oczekuje człowiek, to co człowiek z tego ma, życie wieczne jak bezpłciowy aniołek, albo kociołek ze smołą?

 

Jaki jest cel ludzkiej egzystencji, jeżeli istniej Bóg? Głównym celem, jest podobno cierpieć tu na ziemi, żeby potem przez wieki śpiewać w chmurze anielskim, przez wieczność, aż mi cierpnie skóra na samą myśl, bo słoń mi na ucho nadepnął. A do tego nie wszyscy muszą cierpieć, ani nawet być dobrymi, wystarczy na łożu śmierci wyznać Bogu miłość, a on odpuści nawet najgorszemu zbrodniarzowi, może nawet Hitler się załapał.

 

Żadne niewyjaśnione zjawisko nie świadczy o niczym innym jak tylko o braku wiedzy człowieka i jest ich coraz mniej, nie dzięki Kościołowi bynajmniej.

 

To Twój osąd i Twoje prawo, szukać sensu życia :) Ale nie sądź Kościoła. Wszystkie moje posty w tym temacie zmierzają do wyjaśnienia, że nie nakazuję nikomu wierzyć w to, w co ja, ale chcę pokazać, jak krzywdzące i niesprawiedliwe jest podejście do Kościoła. To nie ja w postach wtrącam co jakiś czas jakieś obiegowe, nieraz złośliwe wtręty o księżach, katolikach, religii..... Dla mnie to jest tak samo męczące, jak fiksacja n.t. Żydów, cyklistów, lewaków, Hitlera czy jakiekolwiek podobne. przykładowo, dla mnie antyklerykalizm jest tak samo durnowaty jak antysemityzm. I tak samo "logiczny" i "racjonalny" oraz "Naukowo uzasadniony". 

Nikt nie sadzi, ma tylko własne zdanie i o Kościele, i Żydach, i cyklistach, i o lewakach i o Hitlerze, wolno to każdemu i wolno całe szczęście mówić o tym w miejscach publicznych.

Mój organizm nie znosi obłudy i zakłamania dlatego można nazwać mnie antyklerykałem, a dowody nie ja wyszukuje, sami hierarchowie je podsuwają.

 

 Jasne, to działa w obie strony, tj.  wyjaśnienie natury pioruna nie dowodzi nieistnienia Boga. Tymczasem ludzie, w miarę rozwoju wiedzy i nauki zapominają, że nie jest istotą religii wyjaśnianie zjawisk przyrodniczych, a rolą fizyki, matematyki, czy innych nauk nie jest badanie natury Boga czy też istnienia Boga. I tak dochodzi do kolizji (rzekomej, bo wytworzonej jedynie w umysłach niektórych ludzi) nauki z wiarą.

Zarówno religia jak i nauka to podstawowe dziedziny, które kształtują człowiekowi światopogląd, kolizja polega na tym, że religia zajeła swoje stanowisko, dużo wcześniej niż nauka, a że jest ono często niezgodne, a nawet sprzeczne z nauką, to kolizja jest nieunikniona. Nikt nie wycofuje się chętnie ze swojego stanowisko, bo to  nie świadczy najlepiej o tym stanowisku, a religia musi... i to coraz szybciej.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno mówić o otwartości na argumenty w sytuacji, gdy pojawiają się stwierdzenia, że wiara w Boga to bajka i zabobon i że równie dobrze można wierzyć w czajnik. Jesteś więc pewien, że ja tu kogoś obrażam? Raczej daję do zrozumienia, że cała ta dyskusja to droga donikąd.

 

 

Drogi Kolego, dlatego też pisałem we wcześniejszych postach, że te rozmowy nie mają sensu...i podtrzymuję Twoje słowa: to droga donikąd.

Jeśli przeczytałeś ten post , gdzie zawarłem cytat Bertrand'a Russell'a

 

http://zegarkiclub.pl/forum/topic/139658-nie-jest-ok/?view=findpost&p=1874003 

 

to zrozumiesz porównanie do czajniczka czy czegokolwiek innego... nie ma to znaczenia w co wierzysz, jakie księgi i komu tam bijesz pokłony... 

 

Jest na świecie tyle tysięcy bóst, tyle religii... Ja nie wierzę we wszystkie, są dla mnie absurdalne, bezsensowne, a co ciekawe ludzie religijni w danej wierze odrzucają te tysiące innych pozostając wierni tylko jednej... W sumie dzieli Was do mnie tylko jeden krok ;)

 

 

To, co piszesz, to właśnie przejaw nietolerancji. Nazywanie wiary zabobonem i bajką oraz ocena ludzi wierzących jako chorych psychicznie.

 

Gdybym nie tolerował i nie akceptował to pewnie zasuwałbym z maczetą czy mieczem i nawracał na swoje poglądy ;) ale to raczej Ci najbardziej religijni przedstawiciele co jakiś czas "nawracają" i zabijają z imieniem jakiegoś boga na ustach... 
 
Z całym szacunkiem Panowie do Was, jestem pewien, że moglibyśmy się spotkać na piwie, rozmawiać, nie mieć do siebie żalu czy pretensji... ba... jeszcze moglibyśmy się okazać dobrymi kumplami. Nie obrażajcie się - niestety ten temat ma wielki ładunek emocjonalny głównie dla Was - rozumiem to.
 
Myślę, że świat bez religii byłby lepszy, bo każda religia dzieli ludzi. O ile byłoby piękniej gdyby człowiek nie wymyślił sobie bożków i okołobożkowych instytucji szamańskich razem z procedurami bycia zbawionym czy obietnicy życia wiecznego...
Kraje w których ludzie chcą bardzo władzy religijnej kończą źle... tu macie przykład religijnego traktowania ludzi, innowiercy nie mają szans:
 
 
Ludzkość widocznie nie zasługuje na nic więcej, a szkoda, bo jakże piękna jest niespełniona wizja świata w którym panuje miłość, nie ma religii, wojen, a wszyscy jesteśmy ZIEMIANINAMI...
 
--
Imagine there's no heaven.
It's easy if you try.
No hell below us,
above us only sky.
Imagine all the people,
living for today...
 
Imagine there's no countries.
It isn't hard to do.
Nothing to kill or die for
And no religion too.
Imagine all the people,
living life in peace...
 
You may say I'm a dreamer,
but I'm not the only one.
I hope some day you'll join us,
and the world will live as one.
 
Imagine no possesions,
I wonder if you can.
No need for greed or hunger,
a brotherhood of man.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hezio, nie wklejaj piosenek tego "lewaka", "satanisty" i "komunisty" bo przy obecnej opcji politycznej napytasz sobie biedy ;))))))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hezio, nie wklejaj piosenek tego "lewaka", "satanisty" i "komunisty" bo przy obecnej opcji politycznej napytasz sobie biedy ;))))))

 

On robił jeszcze gorsze rzeczy :(

post-6402-0-09755800-1480080807_thumb.jpg


Pozdrawiam

Piotr

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jest na świecie tyle tysięcy bóst, tyle religii... Ja nie wierzę we wszystkie, są dla mnie absurdalne, bezsensowne, a co ciekawe ludzie religijni w danej wierze odrzucają te tysiące innych pozostając wierni tylko jednej... W sumie dzieli Was do mnie tylko jeden krok ;)

 

Zbytnio upraszczasz, należy odróżnić różne pogańskie wierzenia, szamanizm od religii monoteistycznych: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. 

Ale to nie ma znaczenia w kontekście szacunku dla każdego człowieka. Przypisywanie czyimś wierzeniom, wyznawanym wartościom (także ateizmowi, on też jest jakimś systemem, nie ma ludzi bez-moralnych) przymiotu bajek i głupot dotyka tej osoby, stanowi jej ocenę. 

Tolerancja nie oznacza, że można określać czyjś system wartości za pomocą określeń pejoratywnych. Nie musisz się z kimś zgadzać, ale jest różnica między przyznaniem, że sie w to nie wierzy, a określeniem tego jako zabobonu, bajarstwa - to jest ocena wartościująca osoby, która dany pogląd wyznaje.

 

 

Gdybym nie tolerował i nie akceptował to pewnie zasuwałbym z maczetą czy mieczem i nawracał na swoje poglądy ;) ale to raczej Ci najbardziej religijni przedstawiciele co jakiś czas "nawracają" i zabijają z imieniem jakiegoś boga na ustach... 

 
Myślę, że świat bez religii byłby lepszy, bo każda religia dzieli ludzi. O ile byłoby piękniej gdyby człowiek nie wymyślił sobie bożków i okołobożkowych instytucji szamańskich razem z procedurami bycia zbawionym czy obietnicy życia wiecznego...
Kraje w których ludzie chcą bardzo władzy religijnej kończą źle... tu macie przykład religijnego traktowania ludzi, innowiercy nie mają szans:
 
 

 

Nietolerancją jest każdy przejaw dyskryminacji kogoś ze względu na jego przekonania. Wyśmiewanie czyjejś wiary, poprzez nazywanie systemu wierzeń słowami o zabarwieniu prześmiewczym czy pejoratywnym jest formą nietolerancji. 

Poza tym używasz uproszczenia: nie oceniaj danej religii po uczynkach ludzi, powołujących się na nią. Sprawdź, czy postępują oni zgodnie z systemem wartości, które przywołują, bo może się okazać, że postępują wbrew religii, która deklarują. To oczywiście bardzo niedobre zjawisko, gdy wyznawcy nie dają dobrego świadectwa, niemniej świadczy to o nich, nie o religii.

Ty powołujesz się na niewiarę, która ja określam ateizmem. Ateizm oznacza brak wiary w Boga, ale nie pogardliwy stosunek dla religii. 

Świat byłby lepszy, gdyby ludzie byli lepsi.Wiara powinna czynić ludzi lepszymi. To nie religie czynią świat złym, to postępowanie ludzi, nawet powołujących się na religię, czy inny system wartości, ale nie postępujących zgodnie z nią / nim czyni świat złym. Dotyczy to również ateistów szydzących z religii, co nie jest światopoglądem ateistycznym, lecz teofobią. 

Nie wdając się w szersze rozważania filozoficzne i teologiczne oraz antropologiczne mogę powiedzieć, że każdy człowiek kieruje się jakimiś normami etycznymi, ludzie różnią się tym, że upatrują różnych źródeł tych norm. Istnieją pewne normy uniwersalne, ogólnoludzkie. Istnieją też sytuacje, gdy ludzie normy te wypaczają. 

 

Z całym szacunkiem Panowie do Was, jestem pewien, że moglibyśmy się spotkać na piwie, rozmawiać, nie mieć do siebie żalu czy pretensji... ba... jeszcze moglibyśmy się okazać dobrymi kumplami. Nie obrażajcie się - niestety ten temat ma wielki ładunek emocjonalny głównie dla Was - rozumiem to.

 

Oczywiście, że moglibyśmy, tu nie ma wątpliwości. Możemy również kulturalnie dyskutować na forum KMZiZ. Nie musimy kłócić się, ani wzajemnie obrażać. Nie chodzi o nawracanie, czy przekonywanie o tym, że moje racje są lepsze czy prawdziwsze od twoich. Jeśli jednak nazywasz czyjeś racje głupimi, niewartymi uwagi, ciemnotą, czy w inny sposób dokonując ich negatywnej oceny, to osoba, dla której te same racje są ważne, na pewno poczuje się urażona.

 

 

 

Hezio, nie wklejaj piosenek tego "lewaka", "satanisty" i "komunisty" bo przy obecnej opcji politycznej napytasz sobie biedy  ;))))))

 

 

Aż tak to nie, ale ta piosenka to utopia. Wzywa do indyferentyzmu moralnego, a to prowadzi do anarchii. Każde społeczeństwo, każdy system prawny musi mieć podstawy aksjologiczne i opiera się na jakichś zasadach moralnych.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W temacie ''rekolekcji''.

A jaka jest według Was różnica między wiarą w Boga a wiarą w KK?

Bo dla mnie ogromna.

To jakby ja sprowokowałem tą dyskusję ,na pewno nie pierwszą i nie ostatnią :) .

Widac tutaj podział między wierzącymi a nie,a przy okazji popisywanie się elokwencją i swoją retoryką.

Ale dalej nie wiem jak mam siebie zakwalifikowac.

Wierzę w Boga,ale nie wierzę w KK.

Jestem po kilku fajnych rozmowach z księdzami/?/,i były naprawdę różne,i były różne reakcje.

Dwóch powiedziało,że skończę w piekle ,jeden fajny gościu przy piwie powiedział,że sam nie wie.

Ale w sumie dalej będę żył po swojemu :) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Religia nie dzieli, dzieli stosunek ludzi do religii. Dużo piszę, to prawda, traktuję to jako wadę, bo ideałem jest zmieścić maksimum przekazu w minimum słów. Proszę, aby nikt nie traktował tego jak popisywanie się elokwencją i retoryką. Czasem używam fachowych słów, ale dlatego, że one precyzyjnie określają zjawiska bądź rzeczy, których opis w języku tzw. potocznym zajęłoby wiele więcej miejsca. 

Nie pisze, by kogoś nawracać, czy oceniać. Odpisuję na zarzuty wobec instytucji związanych z KK. Wiele tych opinii jest niesprawiedliwych, krzywdzących i nieprawdziwych.

Wolę dyskusje na inne tematy, naprawdę. Nie jest przyjemne czytanie niektórych ripost. nie odpisuję tez na wszystkie posty. Czasem po prostu nie mogę nie odnieść się do dyskusji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze lepiej by się pisalo stosujac rozdzielnosć, tak jak panstwa od kościoła, oddzielić Boga od kościoła-bo ten odnoszę wrazenie czesto przeszkadza w wierze....skutecznie.


Pozdrawiam, Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nietolerancją jest każdy przejaw dyskryminacji kogoś ze względu na jego przekonania. Wyśmiewanie czyjejś wiary, poprzez nazywanie systemu wierzeń słowami o zabarwieniu prześmiewczym czy pejoratywnym jest formą nietolerancji.

Mylisz nietolerancję, z brakiem akceptacji, powtarzając ten błąd za lewakami, homoseksualistami itp, oni też żądają akceptacji, a mówią o tolerancji. Objawem nietolerancji jest działanie zmierzające do usunięcia ze swojej przestrzeni życiowej tego co się nie toleruje, myślę że wyśmiewanie jest tu o wiele mniej radykalne.

 

 

Religia nie dzieli, dzieli stosunek ludzi do religii.

Religia powoduje, że ludzie mają różne stosunki do religii, czyli dzieli. Wywołuje też duże emocje, co często nie kończy się tylko niewinnym podziałem...


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Religia nie dzieli".

 

Dzieli jak najbardziej . No bo taki poganin to ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo sobie wyobrażam poznawanie i wzmacnianie u siebie wiary w Boga nie mając żadnego związku z Kościołem. W moim przypadku Kościołem katolickim. 

 

 

Edit. Piotr, daje się zauważyć i to bardzo wyrażnie, że w tym religijnym wątku częściej atakują ateiści ludzi wierzących, niż ludzie wierzący ateistów.

Piotrek, jeżeli przeanalizujesz cały wątek, to zdecydowanie bardziej agresywni i mniej tolerancyjni są tu koledzy którzy się deklarują jako ateiści. :)  


Każdy stary człowiek ma swoją historię i powód, dlaczego jest taki, a nie inny. Pomyśl o tym, zanim mnie osądzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo sobie wyobrażam poznawanie i wzmacnianie u siebie wiary w Boga nie mając żadnego związku z Kościołem. W moim przypadku Kościołem katolickim. 

 

Masz rację.

 

 nie chcę już wszczynać dyskusji o tym, jak wyobrażenie czy ocena  KK odbiega od tego, czym KK jest. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo sobie wyobrażam poznawanie i wzmacnianie u siebie wiary w Boga nie mając żadnego związku z Kościołem. W moim przypadku Kościołem katolickim. 

I widzisz tu się różnimy!

Weż np. ''Pamiętaj abyś dzien święty święcił''

Chodziłem w niedzielę na mszę przez kupę lat.

Ciągle to samo,no chyba,że zbiżały się jakieś wybory ,to był instruktaż ,jaka pozycja i na kogo.

A teraz święcę ten dzień dużo przyjemniej.

Obiad z rodziną ,spacer po ,wspólne rozmowy.

I co,grzeszę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety jest duzo" niusow " o kosciele I jego kierownictwie,  jak mozna tego niezauwazac :).  

Pozatym KK ( kosciol katolicki)  I PKK ( Polski kosciol katolicki)  troche sie roznia, PKK jest dosyc wyjatkowy 


Beware the fury of a patient man.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I widzisz tu się różnimy!

Weż np. ''Pamiętaj abyś dzien święty święcił''

Chodziłem w niedzielę na mszę przez kupę lat.

Ciągle to samo,no chyba,że zbiżały się jakieś wybory ,to był instruktaż ,jaka pozycja i na kogo.

A teraz święcę ten dzień dużo przyjemniej.

Obiad z rodziną ,spacer po ,wspólne rozmowy.

I co,grzeszę?

Mój kolega - ksiądz :) opowiedział mi historię o tym jak pewna pani przyszła po zaświadczenie od proboszcza, że jest katoliczką i może być chrzestną matką. Proboszcz powiedział hej, że oczywiście, nie ma problemu, tylko niech powie gdzie chodzi na msze, bo nie przypomina sobie, by ją widywał. Pani powiedziała, że cały tydzień pracuje i w niedzielę jeździ do domku w lesie, gdzie obcójąc z naturą świetnie się regeneruje i wzmacnia. Ksiądz jej odpowiedział, że w związku z tym, że nie jest praktykującą katoliczką, nie da jej zaświadczenia. Pani na to - znajomi liczą, że będę chrzestną ich córki, co ja mam zrobić, z skąd nam wziąć teraz to zaświadczenie? Proboszcz na to - " może pani leśniczy wyda zaświadczenie"

:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to złośliwy księżulo ;) a tutaj chodzi o konsekwencję, bo chrzestny ma wspomagać rodziców w przekazywaniu wiary a w razie takiej potrzeby, zastąpić ich w tej roli. 

 

Wiara to takie ziarenko, które musi kiełkować, rozwijać się. Samo chodzenie na mszę św. nic nie da. Jak pogłębiać wiarę? Poprzez modlitwę, sakramenty, czytanie pisma św. medytację, uczestnictwo w różnego rodzaju wspólnotach, kierownictwo duchowe. Każdy ma jakiś charyzma i własną drogę do Boga. W kościele (wspólnocie)  łatwiej podążać niż samemu.

 

Najważniejsze, by się nie zniechęcać i pamiętać, że Chrystus przyszedł do grzeszników, a nie świętych. Nie jest tak, ze najpierw się poprawię, a potem zaproszę Chrystusa. Boga trzeba zaprosić własnie teraz, zaraz, mimo grzechu, bo tylko On z grzechu wyciągnie. Człowiek sam nie da rady. Kościół na ziemi to wspólnota grzeszników. Bóg nie oczekuje doskonałości, tylko zaproszenia Go do swojego życia, zgody na to, aby On prowadził człowieka. 

 

Dla mnie to jest bardzo trudne, nie do końca rozumiem, jak to zrobić, ale myślę, że póki żyję, to mam szansę jakoś spróbować, choćby spróbować.... Sam tego nie zrobię, potrzebuję wsparcia i tutaj tym wsparciem jest Kościół, ale nie jako księża, biskupi (nie tylko oni), lecz  jako wspólnota, w której działa Bóg. Człowiek nie zbawi się sam, może tylko przyjąc Boga i trwać w tym wyborze, mimo upadków. I myślę, że to własnie te codzienne wybory przygotowują nas do ostatecznego wyboru, po śmierci. Zbawienie to nie arytmetyka dobrych czy złych uczynków. To wybór na wieczność. A Bóg ten wybór szanuje.

 

Nie traktujcie tego proszę jako wykładu. Koledzy pytają, czy Kościół jest potrzebny w kontekście wiary w Boga. Odpowiadam jako członek Kościoła i nie mogę tego napisać inaczej, po świecku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomą,która należy do jakiejś grupy "ekumenicznej"?chyba .

Spotykają się kilka razy w tygodniu ,modlą się i ciągle modlą .

Ta moja znajoma ma dwójkę cudownych wnuków /coś co na razie zazdroszczę/.

Spotykamy się rzadko,prędzej rozmawiamy przez telefon,i ja ciągle pytam co u wnuczek,o ona mi gada jak cudnie było na kolejnym spotkaniu.

Mówię jej świętsza nie będziesz ,masz już swoje lata poświęc ten czas na wnuki , i co słyszę "za ciebie też się modlę'.


a to złośliwy księżulo ;) a tutaj chodzi o konsekwencję, bo chrzestny ma wspomagać rodziców w przekazywaniu wiary a w razie takiej potrzeby, zastąpić ich w tej roli. 

 

Wiara to takie ziarenko, które musi kiełkować, rozwijać się. Samo chodzenie na mszę św. nic nie da. Jak pogłębiać wiarę? Poprzez modlitwę, sakramenty, czytanie pisma św. medytację, uczestnictwo w różnego rodzaju wspólnotach, kierownictwo duchowe. Każdy ma jakiś charyzma i własną drogę do Boga. W kościele (wspólnocie)  łatwiej podążać niż samemu.

 

Najważniejsze, by się nie zniechęcać i pamiętać, że Bóg przyszedł do grzeszników, a nie świętych. Nie jest tak, ze najpierw się poprawię, a potem zaproszę Boga. Boga trzeba zaprosić własnie teraz, zaraz, mimo grzechu, bo tylko On z grzechu wyciągnie. Człowiek sam nie da rady. Kościół na ziemi to wspólnota grzeszników. 

Takiego pierdzielenia dawno nie czytałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pirx, masz dobrą znajomą :)

 

Może dla Ciebie to, co piszę, to pierdzielenie, dla mnie nie. Może kiedyś będziesz myślał podobnie jak ja.... 

Spodziewałem się takiej oceny, niemniej pisałem szczerze tak, jak uważam. Nie wstydzę się tego pisać, bo taki jestem i tak sądzę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.