Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Istvan

Walka ze smogiem i oczyszczacze powietrza

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Ritter

Robi się doprawdy depresyjnie ;) .

 

"Rozczarowania trzeba palić, a nie balsamować." [Mark Twain] .

 

No to niektórzy palą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresyjnie? Nieee... smutno owszem. Ja tam życiem nie jestem rozczarowany, pewnie dlatego, ze oprócz biernego przyjmowania tego co przynosi staram się je zrozumieć.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

Samobójstwo jest przeze mnie nieakceptowanym pojęciem a nie rozpatrywaną możliwością.Tak, z całą pewnością istnieje cierpienie. Jest brutalne i namacalne, bo takie jest.

 

Aż tak nie analizuję samego siebie ani tego czym jest życie. Tak jak nie żyję w krainie "Pewnego dnia będę..." . Życie jest zbyt krótkie by zaśmiecać sobie głowę pierdylami. Przeznaczenie nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójstwo jest przeze mnie nieakceptowanym pojęciem a nie rozpatrywaną możliwością.Tak, z całą pewnością istnieje cierpienie. Jest brutalne i namacalne, bo takie jest.

 

Aż tak nie analizuję samego siebie ani tego czym jest życie. Tak jak nie żyję w krainie "Pewnego dnia będę..." . Życie jest zbyt krótkie by zaśmiecać sobie głowę pierdylami. Przeznaczenie nie istnieje.

Nie akceptowane pojecie, no cóż, gdy lekarz przepisze razem z walizka innych leków tramal, a w perspektywie masz sranie w pieluchy i te wszystkie przyjemności co opisał tarant, plus gnijące dziury w pośladkach wielkości pieści  i mniejsze w pietach, a o eutanazji nie ma mowy, to jesteś wstanie zaakceptować o wiele więcej niż się Tobie wydaje. Czego oczywiście z całego serca Tobie nie życzę.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

Jak już wspominałem, nie mam zwyczaju się wywnętrzać. Doświadczenia graniczne, nie tyle nas samych ale przede wszystkim najbliższych, kształtują w nas różne postawy. To co i ile jesteśmy gotowi poświęcić? Najbliżsi zawsze coś poświęcają, duuuużo poświęcają, bo muszą. Bez względu co zrobią a czego nie zobią.
Dlatego mogę jedynie pisać o swojej nieakceptowalności samobójstwa. Przy tym owa  "nieakceptowalność" ma całkiem spore brzemie. Trzeba za to zapłacić i to bardzo osobiście. 
To moja "nieakceptowalność" bez potępienia, rozgrzeszenia, przebaczenia czy zrozumienia innego podejścia, bez "rzucania kamieniem". To pozostawiam łatwo formułującym osądy, którzy zbyt mało widzieli i doświadczyli. Przy tym trwał będę.

 

Nigdy nie byłem na miejscu kogoś innego dlatego bladego pojęcia nie mam co bym zrobił tam gdzie mnie nie było i być nie mogło. Dlatego nie warto, moim zdaniem, siedzieć w Krainie Pewnego Dnia Będę... . Zastanawiać się jak to będzie...? Życie jest na to zbyt krótkie.

 

>>>>

A tymczasem stężenie zapylenia niepokojąco  rośnie... . Ponoć w tym roku trawy się zawzięły i będą pylić jak szalone... . Podobno z powodu pylenia ma być wprowadzony na terenie UE zakaz instalacji klocków hamulcowych w nowo produkowanych pojazdach. To ma też wyrwać podupadający europejski przemysł samochodowy z zapaści i rozwiązać palący problem lokalowy dla nowoprzybywających. Różne są koncepcje w Brukseli. Jedno jest pewne, strach się bać, będzie ciekawie.

Najwyższy czas wrócić do biadolenia nad tym w jak trudnych czasach i warunkach przyszło nam wieść smutną egzystencję i nawet nowo nabyta Omega nie jest w stanie choć nieco rozjaśnić mroków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy doświadczenia graniczne dotyczą nas, to na kształtowanie jest już za późno i albo nasza psychika w takiej chwili jest w pełni ukształtowana i na tej podstawie podejmujemy jakieś decyzje, albo nie mamy żadnego ukształtowania i poddajemy się fali która nas niesie do końca. Ojciec był przy agonii swojej matki, wiedział stad jak to będzie wyglądało, ja byłem przy agonii mojej Matki, a jego żony (trwało to trzy tygodnie, nie licząc wcześniejszego pobytu w szpitalu), dlatego jestem wstanie w pełni go zrozumieć. Ale to nie znaczy, że na pewno postąpiłbym tak samo, tego oczywiście nie wiem, dowiem się gdy szczęśliwie dotrę przytony do granicy.

Człowiek jest człowiekiem, miedzy innymi dlatego, że ma możliwość się zastanowić.. byle tylko to zastanawianie się nie powodowało oderwania się od rzeczywistości. ;)


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

Możesz mi wierzyć bądź nie ale w obliczu ostateczności "na granicy" każdy jest sam.  Niektórym udaje się wrócić "znad granicy" bo to jeszcze nie jest ich czas. Jednak muszą pozostawić "opłatę", kawałek siebie. Potym nic już nie jest trudne albo wszystko.

Może jestem w o tyle korzystnej sytuacji, że nie staram się zrozumieć. To jest poza moim obszarem pojmowania. Taka "nieakceptowalność". Wiem natomiast, że bliskich trzeba wspierać. Trzeba zrobić to co zrobić można, co zrobić trzeba  i to musi wystarczyć. 

Przeznaczenie nie istnieje. Nie jest zdeterminowane tym co przytrafiło się bliskim. Każda opowieść jest inna. Nie ma sensu zamartwiać się rzeczami, które na dobrą sprawę nigdy mogą się nie wydarzyć. Geny to loteria, podobnie jak przyszłość. Jedna wielka niewiadoma.

 

>>>

A tymczasem w Holandii... Niby tacy demokratyczni i pluralistyczni choć nie mają Trybunału Konstytucyjnego ale za to coffee shopy :D . Tureckie zadymy, pylą z tych flag aż się kurzy. Wywalą ich za to czy nie? To się robi naprawdę ciekawe :) . Będzie kalifat holenderski czy nie będzie? Jedno jest pewne, jak puści wielka tama to spod wody będą wystawać jedynie minarety   :) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam, bo ostateczność nie ma oblicza właśnie, a reszta to tylko wytwory mózgu, który traci kontakt z naszą rzeczywistością, a innej rzeczywistości nie ma, moim zdaniem (mogę się jednak mylić), badania mówią, że mózg potrafi funkcjonować nawet do kilku minut po tym, jak przestaje funkcjonował nasze ciało. To co Ty poetycko nazywasz pozostawieniem opłaty w postaci kawałka siebie, to zwyczajne i jak najbardziej fizyczne zmiany w tej naszej jednostce centralnej.

To co ostateczne musi się wydarzyć, ale zamartwianie się czymkolwiek, jest niedobre, również tym, żeby odsunąć to co ostateczne jak najdalej, szczególnie na podstawie tendencyjnych i robionych pod publikę "sensacyjnych" doniesień medialnych. Jednak ludzie są tylko ludźmi... koniecznie chcą znaleźć sposób, na oszukanie tej loterii i wygranie trochę czasu więcej.

 

>>>

 

Każdy się tak wyśpi jak mu pościelą politycy. Może nadchodzi czas, żeby to zmienić...


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tymczasem w Holandii... Niby tacy demokratyczni i pluralistyczni choć nie mają Trybunału Konstytucyjnego ale za to coffee shopy :D . Tureckie zadymy, pylą z tych flag aż się kurzy. Wywalą ich za to czy nie? To się robi naprawdę ciekawe :) . Będzie kalifat holenderski czy nie będzie? Jedno jest pewne, jak puści wielka tama to spod wody będą wystawać jedynie minarety   :) .

Podobno jest tych innowierców ok. 200 tysięcy , dużo i mało . Niewątpliwie dobre miejsce na próbę sił .

Wynik jednak , ze wskazaniem na Holendrów , moim zdaniem .

Chociaż sukcesy islamistów , są pewnie oczekiwane przez rodzimych "fundamentalistów".

Refleksję budzi udział procentowy Rosjan w ludności takiej Łotwy czy Estonii .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

" Trybut" to nie poezja tylko brutlana rzeczywistość. Nie odnosi się do uszkodzeń mózgu, byłby bardzo spory naukowy problem z potwierdzeniem takiego faktu.  To raczej zmiana percepcji otoczenia. Tego co ważne i tego co można a nawet warte by śliznąć  :) . Nic więcej, bez doszukiwania się głębszego dna.

Usiłowanie czasowego odsunięcia od siebie chwili przekroczenia "granicy" to według mnie przejaw bezradności i rozpaczy. Na to lekarstwem nie będzie Tabletka od Goździkowej ani skomplikowane wolty intelektualne natury filozoficznej. Większość filozofów zajęła się zgłębianiem bo byli najzwyczajniej trzęsidoopami podszytymi strachem o swoją teraźniejszą zasr...ną egzystencję. Plus mania wielkości, chęć zostawienia tytanicznych rozmyślań potomnym. Tak jakby owi potomni nie mieli nic innego do roboty jak czytać te pierdyle. 

 

Bycie Katolikiem jest wygodne. Można posiadać "nieakceptowalności", które nie podlegają negocjacjom ani filozofia się ich nie ima. To wszystko jest prostsze.

Życie jest pewnym procesem, opowiadaniem pewnej historii, która ma swój kres. Skoro kresu nie wyznaczamy sami to nie ma sensu deliberować nad jego datą.

Kiedy przyjdzie to będzie.

60. latek może mieć przed sobą jeszcze ponad 40 lat a 40. latek 6 godzin. Życie nie jest sprawiedliwe i cukierkowe. Takie pierdyle czy to z ambon czy to z mównic głoszą ci, którzy usiłują w to wierzyć, przekonywać i okłamywać siebie i sobie podobnych.

Zrozumieć, zrelatywizować i oswoić Panią z Kosą?! A nie prościej wejść do klatki z głodnym lampartem?

 

To tak nie działa, że jak będziemy np. pięknie śpiewali Gorzkie Żale, poniekąd bardzo polską liturgię albo żyli zdrowo to nikt z naszych bliskich albo i my sami nie umrzemy, bywa, że w męczarniach. Nie przylecą też kosmici z darem wiecznego życia. Jeśli już to dobrze jak "dmuchną" zamiast eksterminować :) .

Pewnego Dnia Będę... może wypadać już "po tamtej stronie". Życie dzieje się tu i teraz. Nie ma czasu specjalnie się zastanawiać...

 

>>>

Holendrzy już kilka lat temu przestali zbyt mocno halucynować. Słuchałem wypowiedzi czarującej laski, która przedstawiała stanowisko holenderskiego rządu. Ujeła to wprawdzie bardzo życzliwie i demokratycznie ale sprowadzało się to do stwierdzenia "Albo się dostosujecie albo wypier#$!ać" :) . Nawet przypomniała sobie o chrześcijańskich korzeniach i takich tam Holandii :D . To takie budujące :) .

Doprawdę fascynujące mogą być wyniki wyborów w tym roku. W Holandii wybory "tuż za rogiem".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" Trybut" to nie poezja tylko brutlana rzeczywistość. Nie odnosi się do uszkodzeń mózgu, byłby bardzo spory naukowy problem z potwierdzeniem takiego faktu.  To raczej zmiana percepcji otoczenia. Tego co ważne i tego co można a nawet warte by śliznąć  :) . Nic więcej, bez doszukiwania się głębszego dna.

Niestety, nie posiadasz najnowszej wiedzy w tym względzie, pisałem już o tym na forum, badania nad dziadzieniem naszego mózgu (prof. Damasio i inni) nie zostawiały już w nim żadnego miejsca na metafizykę, duszę, czy jakieś niematerialne ja. To czy coś jest ważne, czy nie, to decyzja naszego mózgu, a nie świadomości, która mieści się w niewielkiej jego części i jest jedynie jednym z narzędzi mózgu, prawdopodobnie wcale nie najważniejszym jak się wydaje. Decyzje jego nie są podawane do naszej świadomości zawsze z umotywowaniem dlaczego decyzja jest taka, a nie inna, normalnie mózg nasz zadecyduje i świadomość musi to wykonać, a wcześniej organizm nasz dostaje zastrzyki właściwej ilości hormonów i innych impulsów chemicznych, oraz cały ciąg impulsów elektrycznych, o czym nasza świadomość nie ma nawet bladego pojęcia, bo do niej decyzja dociera na końcu zazwyczaj. Wszystkie nasze emocje w tym percepcja otoczenia, to nic innego jak działanie chemii i fizyki poza naszą świadomością,nawet religijność ma swój chemiczny bodziec (dimetylotryptamina), którego zupełny brak powoduje, że człowiek nie może być szczęśliwy a nadmiar oderwanie się od realiów. I tu wracamy do brutalnej rzeczywistości, czyli do faktu dłuższego niedotlenienia mózgu, który zawsze powoduje w tym mózgu zmiany, nie muszą to być zaraz fizyczne uszkodzenia typu martwicy jego części, wystarczy, że mózg straci jakieś połączenia nerwowe, albo przestanie wydzielać jakąś chemię i percepcja otoczenia, emocje, uczucia nabierają zupełnie innego wymiaru jak wcześniej.

 

Bycie Katolikiem jest wygodne. Można posiadać "nieakceptowalności", które nie podlegają negocjacjom ani filozofia się ich nie ima. To wszystko jest prostsze.

Życie jest pewnym procesem, opowiadaniem pewnej historii, która ma swój kres. Skoro kresu nie wyznaczamy sami to nie ma sensu deliberować nad jego datą.

Bycie katolikiem jest nie tylko wygodne ale w pewnym wymiarze nawet infantylne, np. strach przed karą i nadzieja na nagrodę w postaci piekła i nieba, jednak nieakceptowalność samobójstwa to nakaz natury, a nie religii, tak jak strach przed śmiercią itp., są to reakcje obronne mające na celu zachowanie gatunku i nic więcej. a do samobójstwa dochodzi gdy człowieka dopadnie głuchy na nakazy natury i paraliżujący lęk przed życiem, rozpacz jakaś, a czasem może jakieś poczucie winy niemożliwej do wytrzymania itp.

 

Życie jest pewnym procesem, opowiadaniem pewnej historii, która ma swój kres. Skoro kresu nie wyznaczamy sami to nie ma sensu deliberować nad jego datą.

Ale samobójstwo świadczy, że ten kres możemy wyznaczyć sami i są również dowody na to, że tryb życia, nie tylko fizyczny, ale również psychiczny, może ten kres opóźnić, albo przyspieszyć. Wprawdzie to opóźnianie, czyli przedłużanie życia nie dotyczy jak na razie przedłużania młodości, a jedynie przedłużania starości, jednak to też jest dla większości ludzi  jakąś wartością.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość mrovka

Piotr.A jak Ci powiem ze mialem namacalny dowod na to ze mylisz sie co do tej duszy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Namacałeś nienamacalną duszę? To może pomóc już tylko egzorcysta. :D

I nie tylko ja się mylę, ale sporo naukowców, którzy zajmują się mózgiem.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

Sieć neuronowa nie jest maszyną deterministyczną ani różnicową. Dlatego te odtlenienia, chochliki i inne duszki nie są obrazem układu neuronowego do jakiego przywykłem. Zasadniczą i jakże powabną własnością sieci neuronowej jest to, że informacja w niej zawarta jest jednocześnie wszędzie i nigdzie. Absurdalnie rozległe uszkodzenia nie wywołują na jej działaniu specjalnie wrażenia. Taki fenomen splątania informacji. Nic dziwnego, że tak gorliwie pracuje się nad budową komputerów kwantowych. O rozpaczliwych działaniach kretynów usiłujących skodyfikować prawnie AI pisał nie będę. To taki Luddyzm naszych czasów.

Sporo czytałem na ten temat i wciąż czytam, również od strony mechanizmów biologicznych. Całkiem na poważnie zajmuję się sztuczną inteligencją. Jej praktycznym zastosowaniem.

 

W Starożytności i Średniowieczu siedliskiem uczuć i metafizyki było serce. Obecnie jest mózg. To takie modne i pretensjonalne :) . Według mnie obie koncepcje są błędne. Najstarszym układem nerwowym, pod względem ewolucyjnym, jest ... układ trawienny. I to by się nawet pokrywało z rzeczywistością. W żołądku, kota który pomieszkuje bo przecież nie jest własnością, tyka zegar atomowy. Z całą pewnością myśli żołądkiem. To układ nadrzędny względem mózgu. Ten jedynie kombinuje jak dobrać się do żarcia i jest jedynie niewolnikiem układu nadrzędnego. W tej opinii nie jestem osamotniony :) . Jest tak nawet u bezkręgowców, które nie mają wyodrębnionego mózgowia.

 

Niniejszym trudno mi wskazać miejsce ulokowania duszy. Bo to akurat nie musi być bardzo deterministyczny fenomen. Struktura białkowa albo poziom danego hormonu. Dzisiejsza fizyka ma spore trudności z opisem dosyć dziwnych zachowań np. cząstek, fotonów pojawiających się sztuk raz w dwóch miejscach na raz. Korelacji, splątania między cząsteczkami.

 

Pomimo tego wszystkiego jestem Katolikiem ze wszystkimi "nieakceptowalnościami" :) . Choć z punktu widzenia bardzo niskiego poziomu strachu ponoć zupełnie się na niego nie nadaję. Dlatego dla mnie infantynym jest postrzeganie Katolicyzmu i całego Chrześcijaństwa jako strachu przed karą, Niebem, Piekłem i przereklamowanym Czyśćcem. Zupełnie nie o to w tym chodzi.

Nieakceptowalność samobójstwa jest nieakceptowalnością i niczym więcej. Skoro nie przyjmujesz do wiadomości danego rozwiązania, nawet jeżeli ono istnieje, to znaczy, że w korze mózgowej jest trasowana jedna lub więcej ścieżek klasyfikujących inne rozwiązania. To nazywa się inteligencją. Tą prawdziwą, zapewniającą przetrwanie. Dlatego gdy dopadnie coś strasznego odrabiana jest lekcja przetrwania a nie potulna podróż owcy na rzeź.

Jakoś mnie nie przekonuje podejście Holendrów do akceptacji eutanazji na wniosek. Bo się komuś życie znudziło i nie widzi "perspektyw". Litości!

Kresu nie wyznaczamy sami nie ze strachu ale dlatego, że nie wiemy "co znajduje się za rogiem"? Nawet za "granicą" śmierci.

Ciekawość, to to co wyrywa z łóżka każdego ranka i nakazuje wstać i iść. Nawet jak przyjdzie podejmować naprawdę trudne decyzje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Noż kurcze, duszą jest nasz mózg, tyle że śmiertelną tak jak reszta ciała. Duża cześć mózgu nie jest jeszcze rozpoznana, dlatego myślę, ze czeka nas niespodzianka jeszcze niejedna. Ja wiem, że trudno jest dopuścić do siebie to, że to nie my rządzimy nami, ale to już jest pewne. Powiem to inaczej bardziej łopatologicznie w dużym uproszczeniu:

Świadomość nasza jest podobna do monitora komputera, zanim się cokolwiek na tym monitorze pokaże, to procesor musi się nieźle napracować wykorzystując wszystkie podzespoły komputera, monitor nie ma pojecie dlaczego tak i skąd się to bierze, wyświetla po prostu to co mu procesor podeśle. Podobnie nasz mózg robi swoje bez wiedzy naszej świadomości, a siec neuronowa to tylko jedno z jego narzędzi, ma do dyspozycji o wiele bardziej skomplikowane urządzenia jak gruczoły, hormony, gospodarka elektrolitami i jeszcze wiele innych, sieć neuronowa da sobie radę, ale jak np. szyszynka albo podwzgórze przestanie, produkować swoją chemię, bo nie dostanie sygnału, to żadne splatanie tu nie pomoże, a rola wydzielin niektórych gruczołów w podejściu do świata (psychika) jest tu zasadnicza, hormonów mamy do tego niezliczoną ilość bo ciągle ich przybywa badajacym, do tego wiedza o ich działaniu jest również ciągle rozwijana.
Życie jest dane katolikom, żeby ich sprawdzić jak żyją i od tego zależy czy trafią do kociołka czy do chóru, no to muszą się jakoś wiązać z egzaminu, nie wiem w jakim celu dostają życie niewierzący, ale natura dała im możliwość decyzji, więc eutanazja to dla nich jedynie spowodowanie godnego odejścia, bez stresu i kombinowania jakby tu skrycie się zabić leżąc w łóżku, na dodatek bez fachowej wiedzy jak to uczynić.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

Biolodzy widzą drzewa a nie dostrzegają lasu. Dlatego zwracają się z uprzejmą prośbą o przeprowadzenie doświadczeń nad AI albo wprost dostosowują własne teorie do symulacji komputerowych. Dlatego nie ma sensu zaciemniać obrazu sytuacji gospodarką hormonalno neuroprzekaźnikową. Gdy chip neuronowy nie bedzie poprawnie zasilany to także moga powstać niewłaściwe "fluktuacje". Tego typu chwilowych stanów przejściowych nie ma sensu rozpatrywać bo to pogranicze bez znaczenia.

Rządzę sobą, przygotowałem i wiem co będę jutro jadł, co będę robił i na co i ile czasu wygospodaruje po. Tak działa ludzka sieć neuronowa i podobnie sztuczna. Proces uczenia wytwarza nowe połączenia między neuronami i je odpowiednio kategoryzuje. Dzięki temu posiadamy coś takiego jak "pamięć ciała". Wyuczone czynności wykonujemy szybciej. Może być to klepanie maski bliźniemu jak i liczenie w pamięci całek. Dla mózgu to bez różnicy.
To są "trasy" i to nie pojedyncze a pęki "tras". Dlatego odpowiednio wytrenowany mózg nie dopuści do skrzywdzenia dziecka ale starszemu o 20 lat delikwentowi ostro nastuka. Z całą pwnością mamy na to wpływ jak skategoryzujemy zagrożenie "elementy etyczne" i wszelkie inne. Co więcej mamy wpływ na wyuczenie danych zachowań.
Wiem jakie mechanizmy działają z automatu, choćby reguła Hebba - hamowanie oboczne, która w wielkim skrócie mówi, że gdy na ulicy mijam jedną laskę to efekt będzie taki sam gdybym mijał pięć lasek. A wszystko dla mojego dobra by mi się mózg nie sfajczył  :) . Z pięciu rzeczonych lasek i tak wyselekcjonuje jedną, którą bym w pierwszej kolejności "ciachnął" ;) . A skoro jest ta jedna to znaczy, że z pewnych względów pozostałe są nieistotne.
Dlatego pozostaję daleki od stwierdzenia, że nie mamy wpływu na mózg. Mamy, jak najbardziej. Za pomocą pomiarów poziomu wchłaniania glukozy i tlenu bardzo dobrze można zaobserwować jak następuje proces uczenia np. języków obcych czy złożonej matematyki. W odstępach 3 miesięcznych robi się skany. Jednoznacznie przeczą twierdzeniu, że nie mamy wpływu. Przeznaczenie nie istnieje, sami je kształtujemy.
Porównywanie sposobu działania mózgu do klasycznego komputera nie tyle jest nietrafne co wręcz fatalne.
Mózg podobnie jak serce żołądek i jelita ne jest siedliskiem religii czy duszy. Nie da się jednoznacznie określić miejsca jej lokacji to znaczy, że to tak nie działa. Region odpowiedzialny za duszę... Normalnie rewelacja.
Kiedyś w czasach komunizmu piloci latali samolotami a potem opowiadali, że nie spotkali Pana Boga, Aniołów,... w/na niebie. Normalnie rewelacja... .

Życie jest dane w taki sam sposób i w takim samym celu wierzącym, również katolikom, jak i niewierzącym. Nie ma tym samym zwolnień, wypiswania się i udawania, że kogoś nie ma.
Wiara jest łaską. Jedni doświadczają czegoś co można określić wiarą a inni nie. Z całą pewnością nie jest ona rozrzucana jak dropsy. Polska jest kiepskim przykładem gdyż tradycja i folklor przesłoniły to co jest istotą. Dlatego błędem jest mylenie zewnętrznych przejawów ludycznej pobożności na pokaz z wiarą jako taką. To tak nie działa.

Napiszę to wprost i brutalnie szczerze. Jeżeli ktoś czegoś chce i jest to możliwe fizycznie do zrealizowania w pojedynkę i posiadanymi środkami to jeżeli ma determinację i wolę, sprawę doprowadzi do pomyślnego finału. Każdą sprawę.Trzeba jedynie tego chcieć w miejsce prowadzenia skomplikowanego procesu myślowego, rozwarzań nad celowością, problemami, skutkami i konsekwencjami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówisz o siedlisku religii i duszy nie mając pojęcia o czym mówisz, radzę na bieżąco obserwować postępy w nauce i weryfikować je czasem również z pominięciem nakazów religii. Zastanawiasz się czasem co jest siedliskiem możliwości komputera, czy to są kondensatory, czy oporniki, czy druty lub obwody drukowane, czy procesor? Pewnie nie, jasne jest dla każdego ze to procesor, dlaczego wiec chcesz szukać siedliska mocy człowieka w żołądku, wątrobie czy jelitach?

I jeszcze raz, nie my (nasza świadomość, ja, ego, czy jakby to nie nazwać) wpływamy na mózg, tylko mózg wpływa na na nas i kto twierdzi inaczej, to obecnie jest podobne do stwierdzenia, że słońce się kreci dookoła ziemi. Oczywiście, że mózg bierze pod uwagę tez to co mu dostarcza świadomość i to zapamiętuje, ale decyzje podejmuje on i to na kilka sekund zanim nasza świadomość cokolwiek zdąży na ten temat pomyśleć.Gdy cegła leci z dachu na nasza głowę (taki banalny przykład) to nie rozmyślamy o tym czy należny uskoczyć i w która stronę, tylko bezmyślnie uskakujemy, bo inaczej cegła rozbiłaby nam głowę. Nasza świadomość, wie co będzie robiła, co będzie jadła, ale nie wie, że ta wiedza będzie poparta hormonami wydzielonymi na rozkaz mózgu, które to tej świadomosci podpowiedzą, że jest głodna i powinna coś zjeść, oraz, że powinna iść do pracy zarobić na to jedzenie, oraz, że niewielka ilość substancji chemicznej pozwoli tej świadomosci zobaczyć Matkę Boską spacerująca po naszym parapecie... Choć czasem nasz mózg się myli, popełnia błędy, to jednak widzimy świat tylko jako efekt jego działania, Wbrew temu, może nam się wydawać, nasze widzenie świata jest wypadkową dwóch procesów. Jeden polega na przyjmowaniu przez nasze oko sygnałów świetlnych i drugi na przewidywaniu przez nasz mózg jak wygląda otaczający nas świat. Te dwa procesy nakładają się na siebie 5 razy na sekundę, stąd mamy odczucie, że istnieje tylko bierny obraz tego co odbiera nasze oko. Tymczasem nasz mózg wykorzystując pamięć trwającą ułamki sekund konfrontuje ją z tym co do oka aktualnie dociera. Efektem tej sytuacji jest niezakłócone widzenie świata, mimo że w oku istnieje tzw. żółta plamka, cześć nie odbierająca sygnałów świetlnych. Nawet patrząc jednym okiem nadal obserwujemy świat bez wyraźnej dziury w widzeniu. Tylko nasz mózg ma władze dysponowania całym układem nerwowym, hormonalnym, limbicznym itd., a nasza świadomość jest tylko "podprogramem", który tak własciwie niewiele tu  może. Nie ma już wątpliwości, ze do wystąpienia emocji jest niezbędna aktywność zarówno układu nerwowego, jak i hormonalnego i to w wyniku ich działań organizm zostaje pobudzony do określonych reakcji i nasza świadomość nie ma kompletnie nas to wpływu. Przykładowo stan zakochania następuje głównie za sprawą hormonów, które na polecenie i w oparciu o decyzję naszego mózgu pojawiają się w naszej krwi, gdy zobaczymy obiekt naszych westchnień i przyszłych pożądań. Podobnie jak w przypadku innych emocji nie mamy żadnego świadomego wpływu na ich pojawianie się. Widać przecież jak świadomość naszych działań i decyzji jest w tych sprawach ograniczona. Czasem pojawianie się hormonów zakochania w naszej krwi trwa całe życie, ale nieraz z czasem ustaje, wszystko za sprawą nieznanych naszej świadomości decyzji mózgu. Podobnie z innymi reakcjami naszego organizmu, oprócz rozbudowanego systemu nerwowego, nasz mózg ma do dyspozycji również układ endokrynologiczny, którym steruje jak okładem nerwowym.

 

Jeżeli życie jest dane na tych samych zasadach niewierzącym co wierzącym to powiedz jakie to są zasady? Przecież wiadomo, że niewierzący trafi do piekła, wiec test jest tutaj bezcelowy, tym bardziej, ze Bóg wie jak zakończy się życie każdego człowieka, co czyni taki test bezsensownym nawet dla wierzącego. Co niezwykle ciekawe, można też całe życie przeżyć wbrew nakazom religii wierząc w szatana, a pokalać się i szczerze żałować tego na łożu śmierci, żeby nie ponieść żadnych konsekwencji... No to o co tu kaman?

Wiara jest łaską, a co to za łaska dawana z łaski?


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Wywar

Ja pierdziu, fakt ze jestem pijany ale nic z tego nie rozumiem ;)

Ja pierdziu, fakt ze jestem pijany ale nic z tego nie rozumiem ;)

Niewpuszczalem Swiadkow Jehova :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość mrovka

''...nie my (nasza świadomość, ja, ego, czy jakby to nie nazwać) wpływamy na mózg, tylko mózg wpływa na na nas...''

 

 

 

chcialbym doprecyzowac..

 

czyli nasz mozg wplyawa na nasze ego?? 

 

edycja: pytam,bo sam sobie chce odpowiedziec na kika pytan...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chcialbym doprecyzowac..

 

czyli nasz mozg wplyawa na nasze ego?? 

 

edycja: pytam,bo sam sobie chce odpowiedziec na kika pytan...

Dokładnie to on je tworzy, na podstawie tego co ma w genach i doświadczeń życiowych, nawet to jakiej partii będziemy zwolennikiem, czy będziemy religijni czy nie, czy będziemy bili żonę czy nosili na rekach itd. to dostajemy tylko do wykonania, decyzja zapada bez naszego świadomego udziału. Rzeczywistość przekazana mózgowi przez nasze zmysły oraz pomysły naszej świadomości mogą oczywiście spowodować zmianę tej decyzji, ale tak czy owak mózg musi to zatwierdzić. Badane są różne obszary mózgu oraz te odpowiedzialne za świadomość i porównywana jest ich aktywność, świadomość aktywuje się zazwyczaj na końcu.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

post-28411-0-23443000-1489416627_thumb.jpg


Każdy stary człowiek ma swoją historię i powód, dlaczego jest taki, a nie inny. Pomyśl o tym, zanim mnie osądzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A temat dotyczył smogu i filtrów powietrza :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość mrovka

Czyli Riterr ma racje ze wiara nie jest rorzucana jak dropsy i ze to nasz mozg decyduje czy w cos wierzymy i z jaka sila

 

Dokładnie to on je tworzy, na podstawie tego co ma w genach i doświadczeń życiowych, nawet to jakiej partii będziemy zwolennikiem, czy będziemy religijni czy nie, czy będziemy bili żonę czy nosili na rekach itd. to dostajemy tylko do wykonania, decyzja zapada bez naszego świadomego udziału. Rzeczywistość przekazana mózgowi przez nasze zmysły oraz pomysły naszej świadomości mogą oczywiście spowodować zmianę tej decyzji, ale tak czy owak mózg musi to zatwierdzić. Badane są różne obszary mózgu oraz te odpowiedzialne za świadomość i porównywana jest ich aktywność, świadomość aktywuje się zazwyczaj na końcu.

 

Czyli Riterr ma troche racje uwazajac ze wiara nie jest rozrzucana ludzia jak dropsy - no i w sumie sam to potwierdzasz

 

a jasnowidzenie i sny prorocze ??? skad mozg moze wiedziec ze cos sie stanie za jakis czas

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter

Zacznę od końca, bo to jest przedmiot sporu.
Zasady wiary są proste, skodyfikowane. Jest ich mało, przynajmniej tych ewangelicznych. Na resztę, tych wymyślonych bo się komuś coś przywidziało, literalnie można położyć laskę. Zasady łatwo znaleźć o ile ktoś musi szukać?!
Wiara musi napędzać, jeśli tak nie jest to jest coś nie tak. Stanowi ważny element "modus operandi", który mimo przeciwności daje siłę a nie powód do wzniosłej kapitulacji.
Jakże skromna lista zasad w Chrześcijaństwie jest po to by reszta była wolnym wyborem bo przeznaczenie nie istnieje. Dlatego każdy musi wymyśleć się sam, swoją drogę. Jak ktoś chce być konsumentem wiary - łaskawcą, który oczekuje na ofertę zgodną z "widzimisie", w Chrześcijaństwie to bardzo źle trafił. Lepiej dla niego by sobie poszukał czegoś innego, łatwiejszego. Po co ma się rozczarować i zgnić od środka?
Tak działa łaska wiary, jedni się do tego nadają a inni nie. Podobnie jak w namacalnym świecie do wszystkich innych zajęć.
Odwracając sytuację, dzięki zasadom nie trzeba prowadzić w sobie złożonych sporów natury filozoficznej. Jest przepis jak nie popaść w błoto, to wypada go stosować. Prosty przykład, "wystarczy" lubieżnie popatrzeć na ponętny odwłok zamężnej sąsiadki ;) , właśnie zgrzeszyłeś. Dziś patrzenie, jutro muśnięcie, pojutrze puknięcie. Chwila rozkoszy a potem... A potem dopiero będzie jazda. Z trudnymi do przewidzenia konsekwencjami. Zupełnie tu i teraz konsekwencjami. Niebo, Piełko, przereklamowany Czyściec.... Piekło można sobie zgotować tu i teraz to po co wydziwiać o przyszłości?

Rodzimy się tak samo. Potem następuje opowiedzenie się co do przynależności do wierzących czy nie wierzących. Jeden dobrze gra na skrzypcach a inny piecze chleb. Oba zajęcia mają swą określoną wartość. Oba dokładają sie do społeczności, w której żyjemy. Bez względu na to w co wierzymy. Prawo cywilne jest daleko bardziej skodyfikowane i jakoś nie widze zbyt wielu je oprotestowywujących. Te same zasady dotyczą wierzących jak i niewierzących a nawet tych, którym się tylko jedno albo drugie wydaje.

Kto powiedział, że niewierzący trafi do Piekła? Uwierzyłeś mu, doprawdy?! Czym zatem jest Twoje Piekło? Skoro Piekło nie istnieje to czego się obawiasz? Czegoś czego nie ma?
Kładę laskę na chińskie czy buddyjskie piekło bo to mnie nie dotyczy. Nie rozważam tego, po co? Nawet nie wiem czy w ogóle mają instytucję piekła?
Zastanawiasz się nad egzystencją, wszelkimi siedliskami w sposób daleko bardziej usystematyzowany i zorganizowany od mojego. Przyznam z zakłopotaniem, że robię to rzadko ze wskazaniem na wcale :) . Najzwyczajniej pochłania mnie coś zupełnie innego. W takim razie, która wersja jest przyjaźniejsza nam samym?
Odnosze nieodparte wrażenie, że bycie niewierzącym jest szalenie męczace. Normalnie rewelacja :) .

*
Zabawne bo to nie ja mówię o siedlisku duszy w mózgu, która wraz z naszym odejściem z tego świata jak twierdzisz umiera. Dlatego nieco przewrotnie zaproponowałem umiejscowienie duszy w trzewiach. Kot nie ma duszy choć ma mózg. A ten nie jest mózgiem tylko interfejsem łownym, którym steruje żołądek kota. Wie to każdy komu się futrzak zagnieździł i odjada :) .
Wtyłumacz mi dlaczego akurat mózg jest siedliskiem duszy?! Czyli bardziej eleganckie :) miejsce ulokowania neuronów w odróżnieniu od neuronów umiejscowionych na końcu jelita grubego. W nich nie ma duszy, dlaczego? Bo są w d... ?

Dusza jest nieśmiertelna i nie znajduje się w mózgu!

+
Nie porównuj mózgu ze zwykłym procesorem komputerowym. To jest bez sensu, jest kalekie i jedyne co wnosi to złe nawyki pojęciowe przez co jeszcze trudniej jest zrozumieć inne złożone pojęcia np. zasadę działania komputera kwantowego, sieci neuronowej, złożonych zjawisk kwantowych, biologii molekularnej,... .
Procesor neuronowy jest procesorem o zerowej liście instrukcji. To rodzi istotne konsekwencje. W złożonym systemie wcale nie procesor jest najważniejszy. Bo to nie w nim są składowane informacje. W mózgu uszkodzone albo niepotrzebne po rekonfiguracji sieci, neurony są usuwane. Gdy procesorów byłby milion albo miliard i pracowały równolegle jak w sztucznej sieci neuronowej, to który jest najważniejszy? Przeceniasz rolę procesora, jakże zły nawyk nabyty przy obcowaniu z pecetami. Biolodzy nie widzą lasu, widzą drzewa. W tym tempie i z takim rozmienianiem się na drobne nie skończą analizy mózgu i za 200 lat.

Moja świadomość to jest moje bardzo ulotne "oprogramowanie", które w sposób ciągły przetwarza i udoskonała mój mózg. Kiedy nauczę sztuczną sieć na wzorcach moich zachowań to będzie naśladowała mnie. Tylko naśladowała, nie będzie mną. Kawałek mojej świadomości zostanie przeniesiony na sztuczną sieć neuronową. Lecz nie przeniosę na nią duszy.

"Noż kurcze, duszą jest nasz mózg, tyle że śmiertelną tak jak reszta ciała."
Dusza nie jest mózgiem a mózg duszą - przypadek kota i sztucznej sieci neuronowej, kropka.

 

Niechciałbym poszerzać wątku ale zgodnie z badaniami biologicznymi mamy nawet wpływ, do pewnego stopnia na aktywację własnych genów.

p.s.
Proszę o wybaczenie wszystkich Kolegów, którzy moimi ostatnimi wpisami nieco "oberwali". Staram się jedynie podlansować nowe wzorce. Miało być o smogu a wyszło jak zwylke :) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim mówcom. Temat walki ze smogiem i smokiem (intelektualnym) uważam za wyczerpany i niniejszym zamykam ten temat.


intermedia - profesjonalne rozwiązania Invision Power Board

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.