Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Gość vitriol

Hardlex vs. szafir vs. plexi - wymierne dane

Rekomendowane odpowiedzi

Wiecie, mam zegarek ze szkłem mineralnym podobno (?) utwardzanym i niestety zawiodłem się srodze. Noszony z pełnym poszanowaniem, nie zaliczył upadków, nie walał się w szufladzie itd. A jednak po miesiącu noszenia pojawiła się pierwsza mikroryska od mankietu, a dziś po roku patrząc pod światło można naliczyć 9 rysek, w tym dwie wyraźne, reszta mikro. Nie wiadomo od czego (mankiet koszuli zapewne).

 

Z czego Ty masz te mankiety że szkło rysują? Kolczugę pod marynarka nosisz?? :blink:

Z doświadczenia wiem że szafir też nie jest jakiś specjalnie trudny do zarysowania i dla "utalentowanych" (np moja Szanowna) to nie problem złapać rysę na takim szkle.

Moim zdaniem cała ta dyskusja to takie "pierdo lamento" - ja kupuję zegarek gdy mi się podoba, to jakie ma szkło jest dla mnie sprawą drugorzędną, jak się zarysuję to sobie wymienię jeśli to szafir, a jeśli minerał to zapoleruję rysę, plexi też miałem (np w Maranez'ie) i też nie było jakiegoś większego problemu - a "do kamieniołomu" zakładam g-shocka...  ;) Zastanawianie się jakie ma właściwości szkło mineralne i "szafirowe" to też "wróżenie z fusów" bo rodzajów szkła stosowanego do "szklenia" zegarków jest sporo. 

A tak na marginesie; wiecie dlaczego w smartfonach nie stosuje się szafirowego szkła? "Jabłko" próbowało...  Bo przy byle upadku się rozsypywało w drobny mak ;)


:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hah szukając czegokolwiek nt szafiru 3/4 linków to szafir vs gorilla w ejplu  :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z czego Ty masz te mankiety że szkło rysują? Kolczugę pod marynarka nosisz?? :blink:

 

Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale opisuję po prostu jak jest. Sam byłem zdziwiony. Oczywiście można powiedzieć, że te ryski są niewielkie i trzeba się dobrze przyjrzeć żeby je zobaczyć. Ale jest dla mnie coś symbolicznego - i zniechęcającego do minerałów - w tym, że roczny zegarek z minerałem ma tyle rysek, a kilkunastoletni z szafirem ani jednej. Rysy na kopercie czy deklu mnie tak nie bolą, ale ryski na szkle to jednak słaba sprawa.

 

No i jednak nasuwa się pytanie: skoro minerał ma tyle zalet, a do niektórych zegarków - jak można z Waszych wypowiedzi wywnioskować - nadaje się nawet lepiej niż szafir, to dlaczego "lepsi" producenci w zasadzie robią wyłącznie zegarki z szafirem? Widział ktoś współczesnego Rolexa czy Omegę ze szkłem mineralnym? Albo chociaż Longinesa czy Tissota?

A odnośnie diverów, skoro szkło mineralne jest wg Was tak dobre do diverów, to dlaczego Alpina, Deep Blue czy nawet Orient robią divery z szafirem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale opisuję po prostu jak jest. Sam byłem zdziwiony.

 

A nie nosisz czasem kurtki z metalowym zatrzaskiem na mankiecie? ;)

 

 

No i jednak nasuwa się pytanie: skoro minerał ma tyle zalet, a do niektórych zegarków - jak można z Waszych wypowiedzi wywnioskować - nadaje się nawet lepiej niż szafir, to dlaczego "lepsi" producenci w zasadzie robią wyłącznie zegarki z szafirem? Widział ktoś współczesnego Rolexa czy Omegę ze szkłem mineralnym? Albo chociaż Longinesa czy Tissota?

A odnośnie diverów, skoro szkło mineralne jest wg Was tak dobre do diverów, to dlaczego Alpina, Deep Blue czy nawet Orient robią divery z szafirem?

 

Bo takie jest "parcie konsumentów"? ;)

Bo "wzmianka" na stronie sklepu o tym że szkło jest SZAFIROWE wywołuje wielkie WOW wśród potencjalnie zainteresowanych, aczkolwiek nie zawsze zorientowanych, a jak jeszcze jest wzmianka o tym że ma ono 9 pkt w skali Mohsa jeśli chodzi twardość to już w ogóle "mokro w majtach", pomimo że mało kto wie kto to był Mohs, a jeszcze mniej ludków ma świadomość że w przypadku szkła "szafirowego" ta twardość tak naprawdę plasuję się miedzy 7 a 9 w zależności od składu szkła a sprzedawca zegarka raczej nie zna jego składu,  że szkło "szafirowe" nie ma nic wspólnego z szafirem też mało kto wie - ale "fajnie" brzmi wiec musi być drogie, a jak jest drogie to przecież musi być lepsze c'nie??

 

To trochę tak jak z "markową odzieżą" ogólnie uważa się że jest droga bo jest lepszej jakości a czy jest lepszej jakości to jest mocno dyskusyjne... ;)


:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a blasku szafirowi, Mohsowi dodaje wzmianka, że najtwardszy - diament ma 10 w skali więc "szafir" jest tyci tyci za nim, a jak jest diament to jest bogactwo  :lol:

ja tam nie mówię, że minerał jest lepszy niż szafir, tym bardziej, że ludzie różnie rozumieją hasło "lepszy" - po prostu nie wkręcam się w spuszczanie się nad szafirem. Jest szafir - super. Nie ma szafiru a jest hardlex - też super

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z hardlexu w swoim baby tuna od ponad roku jestem zadowolony, zaliczył kilka mniej i większych uderzeń i zero rysek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Parcie konsumentów także jest, jak zwykle, na wyrost.

Wiadomo - lepszy aparat ma 1000000 megapikseli.

Jedynym tego efektem jest zapchany tonami gigabajtów każdy-nośnik-jaki-nam-się-trafi.

 

Na forum często czytam, że ktoś wymienia szkiełko mineralne na szafir zaraz po zakupie, nie czekając aż to złapie chociażby jedną małą rysę.

To nic, że ryzykuje utratę szczelności, bo zegarmistrz mógł spiexxxxxić sprawę, ważne, że jest szafir :)


Myślę, że bez Słońca nie byłoby zegarów...  www.mojekrajobrazy.pl

Galeria zegarkowa: zegarekonline.pl/galeria/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo takie jest "parcie konsumentów"? ;)

Bo "wzmianka" na stronie sklepu o tym że szkło jest SZAFIROWE wywołuje wielkie WOW wśród potencjalnie zainteresowanych, aczkolwiek nie zawsze zorientowanych, a jak jeszcze jest wzmianka o tym że ma ono 9 pkt w skali Mohsa jeśli chodzi twardość to już w ogóle "mokro w majtach",

 

U mnie nie wywołuje efektu wow ani nie spadają mi majtki, tylko po moich doświadczeniach doceniam walory użytkowe. I myślę że wiele osób tak do tego podchodzi. Nie traktuj wszystkich jak idiotów, którzy idą za owczym pędem.

 

Oczywiście jak będę chciał kupić sobie dla rozrywki jakiś prosty zegarek za 200-300 zł to kupię z minerałem, ale jak mam dać 1000-2000 (już nie mówiąc o więcej), to zwyczajnie szkoda mi wydawać na coś, co po roku bardzo ostrożnego noszenia już łapie kilka rys.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nie wywołuje efektu wow ani nie spadają mi majtki, tylko po moich doświadczeniach doceniam walory użytkowe. I myślę że wiele osób tak do tego podchodzi. Nie traktuj wszystkich jak idiotów, którzy idą za owczym pędem.

 

Nie bierz tego co piszę dosłownie - to po pierwsze ;)

 

 

Oczywiście jak będę chciał kupić sobie dla rozrywki jakiś prosty zegarek za 200-300 zł to kupię z minerałem, ale jak mam dać 1000-2000 (już nie mówiąc o więcej), to zwyczajnie szkoda mi wydawać na coś, co po roku bardzo ostrożnego noszenia już łapie kilka rys.

 

A po drugie - zegarek "łapie rysy" nie od samego noszenia, a raczej od jego sposobu, mam Orienta Ray' nosiłem go jako zegarek codzienny przeszło rok - nie złapałem żadnej rysy na szkle, na kopercie i owszem ale też nie zrobiła mi ich koszula tylko żwir gdy przeceniłem swoje umiejętności i zaliczyłem "walkę z grawitacją" - gdy przybyło mi zegarków Ray'a, ze względu na jego "damski rozmiar", przejęła moja Szanowna Lepsza Połowa - która w pierwszy dzień po założeniu zegarka "przeorała" szkło że aż się zdziwiłem że tak się da i to nie jakimś ekstremalnym sposobem a w czasie zwyczajnych zakupów wiec "ściągnąłem" sobie "szafir" (koszt 120 PLN) i zegarmistrz mi założył (koszt wraz ze sprawdzeniem szczelności 30 PLN).

Jak widzisz można zegarek nosić i nic się nie stanie, ale można też w jeden dzień "załatwić" szkło na cacy - obstawiam że jakby Ray miał "szafir" w czasie tych zakupów to by się szkło rozsypało bo rysa powstała przy okazji przywalenia i "pociągnięcia" zegarkiem w ostry rant, takiej operacji szafir raczej by nie wytrzymał. Druga sprawa jest taka że "szafir" wcale jakiś drogi nie jest i absolutnie nie tłumaczy ceny zegarka na jakimś wysokim poziomie.


:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wniosek z tego taki:

kupcie sobie zegarki tak drogie (bądź tak stare/unikalne) by nawykiem stało się uważanie na nie :)


Myślę, że bez Słońca nie byłoby zegarów...  www.mojekrajobrazy.pl

Galeria zegarkowa: zegarekonline.pl/galeria/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a blasku szafirowi, Mohsowi dodaje wzmianka, że najtwardszy - diament ma 10 w skali więc "szafir" jest tyci tyci za nim, a jak jest diament to jest bogactwo  :lol:

ja tam nie mówię, że minerał jest lepszy niż szafir, tym bardziej, że ludzie różnie rozumieją hasło "lepszy" - po prostu nie wkręcam się w spuszczanie się nad szafirem. Jest szafir - super. Nie ma szafiru a jest hardlex - też super

 

Właśnie w pojęciu twardości leży cały problem zrozumienia różnicy :)

 

Twardość to odporność ciał stałych na działanie sił, a efektami sił mogą być zarysowania. To pojęcie twardości jest właśnie zawarte w skali Mohsa :)

 

Kruchość to właściwość fizyczna ciał stałych na kruszenie się (pękanie).

 

Dlatego diament jest najtwardszym mnierałem (to też trzeba podkreślić)  ale jest za to kruchy :)

 

Szafir jest właśnie trudny do zarysowania lecz bardzo łatwy do zbicia. Zaś hardlex jest to taki złoty środek pomiędzy akrylowym szkiełkiem a szafirem. Posiada mniejszą kruchość co daje mu sprężystość i przy zderzeniu ze skałą w wodzie ma dużo większe szanse na "ocalenie" ale również nie ma najgorszej twardości co chroni go przed ryskami :) I nie wrzucajmy tu wszystkich minerałów do jednego worka bo nie każdy jest taki sam. Ten stosowany przez Seiko pod nazwą Hardlex jest chyba bardziej uodporniony na zarysowania niż innych marek :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od strony praktycznej moge powiedziec ze ze wszystkich driverow najczwsciej nosze seika a pierwszej malej rysy na hardlex doswiadczylem po 5 latach. Uwazam ze mniejszym bolem bedzie wymiana hardlex od szafiru, tak od strony kosztowej strony patrzac:)

Seika to udane zegarki, trwale, punktualne, na codzien, do plywania, sportu bezkonkurencyjne.

I niezle znosza sol:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Seiko jest jak kiwi, nie odmienia się  ;)

a co do soli to zależy kto co rozumie przez sól - o ile dobrze sobie przypominam to SBDC047 był reklamowany jako król morza co to się soli nie boi a jednak rdzewieje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to się nie odmienia?

http://aktinidia.pl/pl/odmiany/

;)


Myślę, że bez Słońca nie byłoby zegarów...  www.mojekrajobrazy.pl

Galeria zegarkowa: zegarekonline.pl/galeria/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no dobra, wygrałeś  :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

[...]SBDC047 był reklamowany jako król morza co to się soli nie boi a jednak rdzewieje ;)

O czym mówisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba Burns wrzucał foty jak wyglądał ten prospex po kilku kąpielach w morzu, zegarek ma dość skomplikowaną budowę i po rozebraniu było widać korozję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

Przyglądaj się uważniej zdjęciom ;)

To był mix; schemat budowy sbdc039 i zdjęcia korozji innego zegarka, tuńczyka czy innego brzydala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widziałem też foty tuńczyków. Jak by nie było tuńczyk to nie zegarek do taplania się w wannie, na jedno wychodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

 na jedno wychodzi

 

Dobre :D  właśnie tak się rodzą plotki i legendy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co dobre? padło hasło "seiko są odporne na sól", przytoczyłem przykład pewnej foty, którą zresztą sam widziałeś. W czym problem? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

W dezinformacji.

Przytoczyłeś "sbdc047 [...] rdzewieje" co byłoby jakąś nowiną, gdyby tylko się rzeczywiście wydarzyło.

Wnioskowanie przez pojedyńczy przypadek na inne modele czy nawet całą markę jest naiwne. Śrubki w g-shockach nie porwdzewieją bo w jednym tuńczyku zardzewiały. Tak samo nie wszystkie osłonki koronki Black bay rdzewieją, bo komuś się to przytrafiło.

Przykładów można mnożyć a w stosunku do wspomnianego sbdc047, każdy jest taką samą kulą w płot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na takiej samej zasadzie ludzie piszą że minerał się rysuje a szafir nie - to że ktoś przykatował szkło albo miał pecha, nie oznacza, że każdy minerał rysuje się od samego patrzenia.

foty tuńczyka na forum się przewijały, dyskusja nt wpływu słonej wody na zegarki też już była 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

trollu :) nie chcę byś odniósł wrażenie, że się Ciebie czepiam, bo tak nie jest, ale to jest jednak inna zasada.

Jak ktoś skatował szkiełko, to znaczy, że to się wydarzyło, miało miejsce. To jest inna sytuacja niż hipotetyzować jak to w modelu X psuje się część Y.

 

Pozdrawiam

 

Dobrze, że wspomniałeś o tych historiach nt. szkiełek.

Gorąca prośba do wszystkich - każdy z nas ma taką historię, albo przynajmniej zna szwagra, który miał taką. Jeden będzie miał 100-letni zegarek po dziadku gdzie minerał nie ma w ogóle rys, inny opowie jak to strzelali do niego w Broxie a szafir przyjął kulę i też nie ma śladu.

Historie o szkiełkach iphona też są piękne, ale nic nie wnoszą do szkiełek zegarkowych.

Żadna historia nie ma wymiernych danych, spróbujmy skupić się właśnie na takich danych.

Dzięki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Seiko Turtle, popularny Żółw to taki zegarek, który zawsze mi się podobał. Jakieś dwa lata temu zdecydowałem się na podstawowy model – SRP773, który przez kilka miesięcy gościł w moim pudełku. Specyficzna konstrukcja tego zegarka, a co za tym idzie przyjazny dla mnie wymiar „od ucha do ucha” powodowały, że nosiło się go bardzo wygodnie (z mojej perspektywy wygodniej niż np. Sumo). Z Żółwiem miałem jednak od początku pewien problem, bo choć uważam ten zegarek za taki, który prezentuje dobrą relację jakość/cena, będąc tym samym interesującym wyborem dla kogoś, kto szuka ciekawego divera w cenie ok. 1500-2000 zł, to jednak mój SRP773 miał dość typowy feler, związany z niecentrowaniem bezela, co wówczas bardzo mi przeszkadzało.

      Choć nie raz i nie dwa, tu na Forum polecałem Żółwia szukającym ciekawego divera w podanym wyżej budżecie, to jednak nie zakładałem, że ten zegarek jeszcze kiedyś zagości w moim pudełku. Wszystko zmieniło się kilkanaście dni temu, gdy w temacie poświęconym tym zegarkom dostrzegłem bohatera tej recenzji, czyli Seiko ref. SRPD21K1, a więc kolejny (sam już nie wiem który) wypust z edycji SAVE THE OCEAN. I przyznam, że zegarek od razu zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, pewnie dlatego, że jednak w paru aspektach różni się od typowych Żółwi.


      Pisanie recenzji zegarka, który każdy zegarkomaniak zna nie jest łatwe, bo w końcu …jaki Żółw jest, każdy widzi. Nie będę przy tej okazji sięgał do korzeni Seiko, a także pisał o tym, jaki historyczny model stanowił inspirację dla tego zegarka, bo to akurat nie jest moją mocną stroną.

      Bez wątpienia zegarek ten zawdzięcza swoją nazwę specyficznej budowie koperty, która przypomina, a jakże, skorupę …Żółwia. Boczny profil koperty jest mocno zaoblony, a przy tym wyraźnie pocięty ku dołowi, co oczywiście jest przyczyną, dla której ten zegarek tak wygodnie się nosi. Stalowa koperta tego zegarka ma aż 45 mm średnicy. Piszę aż, bo z perspektywy osoby, której nadgarstek ma obwód około 16-16,5 cm, to bardzo dużo. Jednak charakterystyczną cechą Żółwia jest relatywnie nieduży wymiar „od ucha do ucha”, wynoszący ok. 47 mm. Wymiar ten, w połączeniu z profilem koperty sprawia, że zegarek, choć optycznie całkiem spory, może być ciekawym wyborem także dla osób, które mają nieco mniejsze nadgarstki, a nie koniecznie chcą nosić divery w rozmiarze, który niektórzy mogliby uznać za damski. Wysokość tego zegarka to 13 mm. Było to dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo optycznie wygląda to na więcej. Taki efekt wynika jednak w mojej ocenie z tego, że relatywnie gruby (wysoki) jest karbowany bezel, zapewniający bardzo dobry chwyt i możliwość pewnego nim operowania. Szerokość między uszami to 22 mm i w mojej ocenie dzięki temu całość wygląda bardziej proporcjonalnie niż w przypadku Seiko Sumo.




      Koperta tego zegarka jest co do zasady polerowana na wysoki połysk, przy czym jej górna powierzchnia, płynnie przechodząca w uszy, jest szczotkowana. To szczotkowanie, gdy chodzi o jego jakość, jest w mojej ocenie po prostu adekwatne do ceny, jaką trzeba za ten zegarek zapłacić. Nic spektakularnego, ale jednocześnie nic takiego, co mogłoby prowokować wniosek o słabej jakości tego szczotkowania. Karbowana koronka, o średnicy ok. 6,8 mm znajduje się na godzinie 4tej, przy czym nie jest ona logowana. Boczna powierzchni koronki jest szczotkowana, co odróżnia ten model od innych Żółwi, w których ta powierzchnia jest polerowana na wysoki połysk. Koronka jest oczywiście zakręcana, przy czym specyficzny profil koperty powoduje, że koronka jest bardzo dobrze zabezpieczona przed uderzeniami. Tarczę przykrywa utwardzone szkło mineralne, czyli seikowy HARDLEX. Miałem z nim już trochę do czynienia przy okazji innych zegarków od tego producenta i powodów do narzekań nie widzę, raz biorąc pod uwagę cenę tego zegarka, a dwa z tej przyczyny, że szkło zamocowane jest poniżej górnej krawędzi bezela. Oczywiście zastosowanie takiego szkła (a nie szafirowego) ma swoje uzasadnienie gdy weźmie się pod uwagę, że choć HARDLEX na pewno jest mniej odporny od szkła szafirowego na zarysowanie, to jednak z uwagi na jego większą (od szkła szafirowego) miękkość, jest bardziej odporny na uderzenia, co w przypadku zegarka, który ktoś chciałby używać nie tylko do „desk divingu”, może mieć istotne znaczenie. Ja oczywiście przy okazji obcowania z zegarkami Seiko z tego przedziału cenowego, z tym typem szkła od jakiegoś czasu zawsze się zastanawiam, dlaczego inni producenci (dotyczy to w szczególności microbrandów – np. Armida, Borealis, Nethuns czy Zelos), w przypadku zegarków w zbliżonej cenie są w stanie zaoferować szkło szafirowe, o ceramicznej wkładce bezela już nie wspominając? Dekiel oczywiście pełny i zakręcany, z typowym dla diverów od Seiko grawerunkiem oraz z podstawowym zestawem informacji. Jeśli chodzi o wodoodporność, to mamy tu WR200, a tym, co przy tej okazji mnie zaskoczyło, to dodatkowa zawieszka informująca o tym, że zegarek ten spełnia standard ISO6425:2018. To mój trzeci diver od Seiko (poza SRP773 było jeszcze Sumo, które miałem odwagę nosić na pięknym skórzanym i pomarańczowym pasku od Filipa) i pierwszy, do którego taka zawieszka została załączona.








      Wypada napisać teraz kilka słów o jednym z tych elementów, dla których ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Bezel. Zupełnie inny niż te, które zastosowano w większości Żółwi, a może i we wszystkich. I nie chodzi wcale o połączenie kolorów, to jest granatowego, na 2/3 obwodu i szarego (od trójkącika z kropeczką z lumą na godz. 12tej do wygrawerowanej 20ki). W tym względzie wersji kolorystycznych jest tyle, że w istocie nie ma się czym ekscytować. Tu chodzi o to, w jaki sposób wygląda wkładka tego bezela. To w dalszym ciągu aluminium, które oczywiście ma swój urok i w mojej ocenie bardzo dobrze pasuje do charakteru Żółwia, który poprzez kształt koperty przypomina przecież divery z lat 70-tych XX wieku. Nie jest to jednak gładkie aluminium, z malowanymi indeksami. Mamy tu bowiem do czynienia z wzorem, który przypomina rowki płyty winylowej i trzeba przyznać, że wygląda to bardzo dobrze, a efekt ten potęgują grawerowane indeksy (cyfry arabskie, kropki oraz kreski, oznaczające minuty). Szkoda tylko, że poza kropką na godzinie 12tej, Seiko nie zdecydowało się na wypełnienie lumą na bezelu także grawerowanych indeksów, bo wówczas całość wyglądałaby w nocy jeszcze efektowniej. Bezel jest oczywiście jednokierunkowy – 120 klików, pracuje bardzo przyjemnie, z wyraźnym choć nieprzeszkadzającym oporem, a także z delikatnym luzem. Jeśli chodzi o centrowanie bezela, względem chapter ringu, to pod tym względem na pewno jest lepiej niż w moim poprzednim Żółwiu, choć uważam, że do ideału ciut brakuje i na tym polu Seiko ma jeszcze trochę do zrobienia, w szczególności gdy przypomnę sobie, jak ta kwestia wyglądała w kilku Zelosach, które przewinęły się przez moje pudełko. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że trudno tu mówić o oczywistych niedoróbkach, psujących radość z noszenia tego zegarka. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jak na budżetowy bądź co bądź diver od Seiko, jest ponadprzeciętnie (jak na Seiko oczywiście) dobrze pod tym względem.




      Tym co sprawiło, że od razu zwróciłem uwagę na ten zegarek jest oczywiście tarcza. Co do zasady mamy tu do czynienia z typowym dla Żółwia zestawem nakładanych indeksów, wypełnionych LUMIBRITE, a także z typowym (z jednym wszelako wyjątkiem) zestawem wskazówek. Bliższy rzut oka na nakładane indeksy ujawnia, że w odróżnieniu od innych Żółwi, w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo wyraźnie zaakcentowanymi metalowymi obwódkami. Widziałem kilka recenzji tego zegarka i pojawiała się w nich informacja, że indeksy godzinowe są większe niż w typowych Żółwiach. Ja tego jednak nie dostrzegam, choć pisząc recenzję tego zegarka nie miałem pod ręką żadnego innego Żółwia. Proste okienko datownika znajduje się w typowym dla tej linii zegarków miejscu, czyli na godzinie 3ciej. Koło datownika w kolorze białym, co dobrze kontrastuje z kolorem tarczy. Oczywiście w tym przypadku mamy do czynienia z „day – date” (oznaczenia oddzielone są kreską w kolorze czarnym), przy czym dni od poniedziałku do piątku mają kolor czarny, sobota to kolor niebieski, a niedziela jest koloru czerwonego. Mamy oczywiście zewnętrzny chapter ring, zamocowany pod kątem, z podziałką minutową w kształcie kreseczek (co piąta kreseczka jest grubsza, przy czym ta oznaczająca początek/koniec skali minutowej jest najgrubsza). W mojej ocenie, indeksy godzinowe są całkiem dobrze (równo) wpasowane w chapter ring i nie ma za bardzo do czego się tu przyczepić.

      Sama tarcza, z typowym dla Seiko zestawem informacji (m. in. oznaczenie linii PROSPEX oraz oznaczenie wodoodporności), jest wyraźnie jaśniejsza od koloru granatowego/ciemnoniebieskiego, jaki zastosowano na wkładce bezela. Rozmawiałem na ten temat z żoną i ona stwierdziła, że tarcza jest w kolorze lazurowym, więc jej wierzę. Nie jest to jednak kolor przesadnie jasny, cukierkowy, a sam odbiór tarczy zależy w dużej mierze od oświetlenia. Skoro linia SAVE THE OCEAN, to oczywiście na tarczy musi coś się dziać i w przypadku recenzowanego zegarka tak właśnie jest. Mamy więc wygrawerowane (grawerunek nie jest zbyt głęboki, ale przy okazji dość wyraźny) nieregularne fale, dzięki czemu tarcza żyje, pięknie załamując światło słoneczne. Ten konkretny model określa się też mianem GREAT WHITE SHARK i nie potrzeba zbyt dużo czasu żeby zorientować się, z jakiej to przyczyny. I tak, w okolicach indeksy na godz. 8mej mamy wyłaniającą się z fal płetwę rekina (grzbietową), a wskazówka sekundnika to nie typowy „lolipop”, jak w przypadku innych Żółwi, tylko również płetwa rekina, tym razem ogonowa. W mojej ocenie tarcza wyróżnia się na tle innych Żółwi, także tych pozostałych z linii SAVE THE OCEAN, w czym także zasługa wskazówki sekundnika o zmienionym kształcie. Z mojej perspektywy to właśnie tarcza tego zegarka jest tym co sprawia, że ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Tak po prawdzie to w związku z jego zakupem już nie mogę się doczekać przyszłorocznych wakacji, nurkowania i obserwowania rafy koralowej. Żartuję oczywiście, nurkował będzie co najwyżej mój starszy syn, a i przy tej okazji Żółw, oczywiście jeśli dotrwa ze mną do przyszłego roku, raczej pod wodę nie zejdzie Jeśli chodzi o lumę, to wiadomo, jest po prostu ...topowo. Zegarek po naświetleniu może robić za latarkę






      W recenzowanym zegarku zastosowano mechanizm 4R36, łożyskowany na 24 kamieniach, zapewniający ok. 41 h rezerwy chodu. Mechanizm pracuje z częstotliwością 21 600 bhp i wedle mojej wiedzy zapewnia dokładność w przedziale od - 35 s do + 45 s na dobę. Mechanizm posiada możliwość ręcznego dokręcania i wyposażony został w „stop sekundę”. Nie należę do tych, którzy w przypadku zegarków z tego przedziału cenowego ekscytują się precyzją chodu. Póki co niczego niepokojącego nie dostrzegam, a moje wcześniejsze doświadczenia z Żółwiem pokazują, że dokładność może być na zdecydowanie wyższym poziomie.

      Żeby nie było tak różowo, to z mojej perspektywy, najsłabiej wygląda bransoleta. Dla mnie nie jest to wielki problem (kwestią czasu jest zamówienie przeze mnie czegoś od Strapcode względnie jakiegoś fajnego nato), ale dla uczciwości muszę o tym napisać. Bransoleta to pełne ogniwa (pełne są także end linki). Boczne powierzchnie ogniw są polerowane na wysoki połysk. Ogniwa są łączone na piny, czego po prostu nie cierpię i co jest dodatkowym argumentem za tym, żeby jak najszybciej zaopatrzyć się w jubilee od Strapcode

      Wewnętrzna cześć ogniw jest w całości szczotkowane. Także zewnętrzne części ogniw są na prawie całej swojej górnej płaszczyźnie szczotkowane, za wyjątkiem ich wewnętrznych krawędzi, które są polerowane na wysoki połysk. To w zestawieniu ze szczotkowanym środkiem ogniwa tworzy ciekawy efekt wizualny. Zapięcie typowe dla Seiko, w całości szczotkowane, z grawerunkiem, zapewniające możliwość czterostopniowej mikroregulacji. Jest oczywiście przedłużka nurkowa. Problemem w przypadku tej bransolety jest jej spasowanie w uszami zegarka. Pod tym względem jest po prostu słabo, co widać na jednym z poniższych zdjęć. Zlicowanie bransolety z uszami jest całkiem w porządku, jednak między bransoletą o uszami jest widoczna szpara, co powoduje, że całość nieprzyjemnie lata. Jak napisałem wyżej, ja jestem w stanie z tym żyć, bo albo będę go nosił na jakiejś bransolecie od Strapcode, a już zdążyłem się przekonać, że ich bransolety są bardzo wysokiej jakości albo założę jakieś fajne nato.











      W tytule tej recenzji napisałem, że SRPD21K1 to taki Żółw na sterydach. W mojej ocenie tak właśnie jest, a zmiany dotyczące bezela (dostępne porównania wskazują na to, że w przypadku tego konkretnego modelu wysokość bezela jest większa, dzięki czemu operowanie nim jest łatwiejsze), jego strukturalnej aluminiowej wkładki z grubym i dość głębokim o dobrze wykonanym grawerunkiem czy też te związane z innym wyglądem indeksów godzinowych tarczy, to na pewno krok w dobrym kierunku, będący swoistym powiewem świeżości w przypadku tej linii. To na pewno powody, dla których warto rozważyć zakup tego i tak bardzo ciekawego zegarka, tym bardziej, że i z jakością wykonania, wedle mojego rozeznania, także jest wyraźnie lepiej. Seiko SRPD21K1 to na pewno nietuzinkowy zegarek, z efektownie wyglądającą i pełną smaczków tarczą, który nadal jest pełnoprawnym diverem, czerpiącym pełnymi garściami z DNA całej linii. Pewnym zgrzytem jest jakość wykonania bransolety, co odnoszę do opisanej powyżej kwestii jej kiepskiego spasowania z uszami zegarka. Oczywiście zawsze w odwiedzie pozostaje możliwość zakupienia jakiejś innej bransolety, choć z drugiej strony, wydając na zegarek ok. 1500-2000 zł można już oczekiwać, że spasowanie będzie lepsze. W ostatecznym rozrachunku ten zegarek, który na pewno świetnie sprawdzi się jako towarzysze wakacyjnych podróży, czy zimnych i deszczowych jesiennych poranków, zdecydowanie polecam.

      Jak zwykle zapraszam do lektury, komentowania i uwag. Rafał
    • Przez kosows
      Poszukuje szkła do zegarka Seiko SNZG85K1. Niestety na obecnym dorobiłem się paskudnego zadrapania. Będę wdzięczny za ewentualne podanie rozmiarów tego szkiełka bo nie mam jak zmierzyć jego grubości. Póki co dowiedziałem się że ori. hardlex do tego modelu mogę dostać od Zibi za 135zł co moim zdaniem jest zbyt wysoką ceną zważywszy że można za podobną kwotę kupić szafir. Proszę o podanie linków lub adresów sklepów gdzie dostane szkiełko do tego modelu najlepiej szafirowe. Do Crystaltimes już napisałem ale nie dostałem odpowiedzi, a poza tym wydaje mi się że żadne szkiełko z jego strony nie będzie pasować. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.