-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
-
Podobna zawartość
-
Przez Pan Tarhei
Mocno mieszane uczucia budzi we mnie Visser.
Długo zastanawiałem się czy publikować ten tekst - jest mocno subiektywny. Na dodatek, dostałem Vissera VS w prezencie od Żony a to dodaje inne zupełnie wartości do jego oceny.
Ale skoro napisałem to w zasadzie... jest.
Ale od początku.
Firma:
Visser to holenderski mikrobrand założony w 2017 roku przez Roberta Koelewyna.
Visser to po holendersku rybak i jest to nawiązanie to rodzinnych tradycji Koelwyn’ów pochodzących z niewielkiego miasteczka Spakenburg na wschód od Amsterdamu od wieków związanego z budową łodzi i produkcją sprzętu rybackiego. Jest to także odniesienie do podstawowego biznesu Roberta jakim jest produkcja wysoko zaawansowanych kołowrotków do wędek. Jego firmy (Van Staal i Zeebaas) są legendą w tej branż .
W DNA zegarków Visser znajdują się także geny pochodzące z 30-letnich doświadczeń młodszego brata Roberta – Boba Koelwyn’a w przemyśle lotniczym i kosmicznym. Zaawansowana mikro mechanika kołowrotków wędkarskich i technologia materiałowa od Boeinga. Brzmi takie połączenie ciekawie, prawda?
Dodając do tego (deklarowaną przez producenta) misję stworzenia niepowtarzalnych zegarków dedykowanych ludziom aktywnie związanym z morzem.
No, zasadzie holenderski mikrobrand… tyle że Visser Watch Co jest zarejestrowany w Stratford CT, USA a produkcja i R&D odbywają się w Chinach.
Pomysł:
Chyba w Watchtime zwróciła moją uwagę reklama mikrobrandu Visser. „Technical mastery meets horological art” i zdjęcie naprawdę ciekawie wyglądającego zegarka. Na dodatek nie jest to kolejna wariacja na temat Rolexa - jak w przypadku znacznej części mikrobrandów.
No to na listę (długą) planowanych zakupów. I nawet nie tak długo czekał na swoją kolej. Strona www.visslerwatch.com i zamawiamy.
W zasadzie to proste… ale płatność kartą jest niemożliwa a propozycja wysłania mailem numeru karty i danych krytycznych - cóż Holendrzy palą nie tylko papierosy.
Realizacja:
Kilka innych pomysłów oddaliło na chwilę Visser’a gdy w sierpniu dowiedziałem się, że dostanę go niedługo w prezencie. Moja Żona dogadała się jakoś z Visserem na płatność PayPalem. Nie mało jak na pczątkujący mikrobrand bo 729 dolarów.
W zasadzie 729 dolarów… bo, (przyznaję mi też to umknęło) darmowa przesyłka dotyczy jedynie USA a zegarek wysyłany jest do Europy z Chin. Tak więc do kosztu zakupu musimy doliczyć: koszt przesyłki, cło i VAT. Razem? To prezent więc nie pytałem.
Nie pytałem także z innych powodów. Potwierdzenie zamówienia wraz z gratulacjami dla dobrego wyboru przyszło błyskawicznie a sama przesyłka, cóż w zasadzie się udało.
W zasadzie… bo 2 days shipping trwa w tym przypadku nieco dłużej. Dokładnie 28 dni.
Większym problemem było załączenie przez producenta faktury na 100 dolarów bez jakiejkolwiek informacji na temat warunków dostawy co spowodowało utknięcie przesylki na cle. DHL zażądał oczywiście potwierdzenia płatności (mamy potwierdzenia na 729 plus koszty) i potwierdzeń warunków dostawy.
Na pewno natomiast udało się Robertowi Kolwyn’owi nieźle wkurzyć moją Żonę
Niestety pomimo pozornej biegłości w operowaniu językiem angielskim nie była w stanie wytłumaczyć firmie Visser w czym jest problem. Odpowiedzialność Visser’a kończy się na zorganizowaniu wysyłki zgodnie z zasadami prawa dla wschodniego Connecticut i w sumie to Robert nie bardzo wie o co chodzi ale my pewno jesteśmy podstawieni przez Urząd Skarbowy. Ostatni mail z prośbą o ponowne wytłumaczenie problemu przyszedł w kilka dni po zapłaceniu wszystkich kosztów i otwarciu pudełek.
Zegarek:
Duże pudło, folia bąbelkowa, mniejsze pudełko, folia bąbelkowa …i jest ! To znaczy jest opakowane w folię pudełko z zegarkiem. Bez żadnej ironii zabezpieczenie w transporcie doskonałe.
No to otwieramy. I bardzo dobre wrażenie bo nie wszystkie mikrobrandy przywiązują wagę do opakowania. Tu dostajecie znakomicie wykonaną, dużą, drewnianą kasetę owiniętą jeszcze dodatkowo obwolutą z aksamitu z dużym złotym logo producenta. Wnętrze wyłożone jest kremową skórą.
Są też dwa śrubokręty do wymiany ogniw bransolety wyglądające na zaprojektowane specjalnie dla Visser’a i ściereczka z mikrofibry. Taki szczegół ale bardzo pozytywnie oddziałowujący przy pierwszych wrażeniach. Są też dodatkowe ogniwa do bransoletki.
W zasadzie… bardzo dobrze.
Jest także instrukcja w wersji minimalistycznej.
No i sam Visser VS. Wydaje się w tej kasecie większy niż wskazują na to wymiary – 42 mm bez koronki i 14 mm wysokości. Jest też masywny ale nie bardzo ciężki – koperta waży 89 gramów a razem z bransoletą 161 gramów. Koperta ze szczotkowanej stali 316L jest wykonana bez jakichkolwiek zarzutów. Wszystkie krawędzie dokładnie spolerowane a jakość szczotkowania bardzo dobra. Pomiędzy górnymi uszami grawerowany jest numer seryjny.
Stalowy dekiel jest przykręcany na sześciu śrubach Ma naniesione laserowo standardowe teksty typu stainless, sapphire, automatic, a także RK-DESIGN-USA (na w zasadzie holenderskim zegarku). Pośrodku dekielka eksponuje się duże logo producenta i oznakowanie klasy wodoszczelności - 5.0 ATM.
W zasadzie to powinno wystarczyć… to nie nurek. Ale przecież ma to być zegarek dla wędkarzy uprawiających swoją pasję na otwartym morzu i te zdjęcia przedzierających się przez wzburzone fale żaglowych łodzi więc trochę mało.
Niewielka, dobrze dobrana wielkością koronka jest oczywiście zakręcana. Jest też znakowana tłoczonym na wypukło logiem producenta. W zasadzie… to chyba się już czepiam ale znakowana jest też miniaturowym uszkodzeniem widocznym pod lupą.
Solidny bezel nie jest obrotowy i chyba ma pełnić ma jedynie funkcje ozdobne. Ma 24 nawiercone punkty, to chyba nie indeksy bo w zasadzie … nie służą do żadnego odczytu. Krawędzie są rowkowane.
Pod szafirowym szkłem z dwustronną powłokę AR jest to o co chodzi w przypadku Visser’a – tarcza, wskazówki i to coś co nie wiem jak się powinno nazywać.
Tarcza jest dwuwarstwowa, wewnętrzna warstwa jest z karbonu a na nią nałożono wycinany cyfrowo z lotniczego (anodowanego) aluminium filigranowy profil będący odniesieniem do konstrukcji kołowrotków Van Staal VF. Aluminiowa nakładka jest frezowana koliście, ma naniesione laserowo logo producenta i oznaczenie serii (Heritege) a także indeksy sekundowe. Indeksy godzinowe umieszczone są na wewnętrznej lunecie. Indeksy sekundowe i godzinowe pokryte są Super Luminovą
Złocone (PVD) wskazówki przypominają mi różę wiatrów, sztyletowaty sekundnik zakończony jest detalem przypominającym kotwiczkę. Wskazówki są także pokryte Super Luminovą i w cimności szczególnie dobrze wygląda to na seknudniku.
Na osi znajduje się kolejny element nawiązujący do tradycji Koelwyn’ów – ozdobna piasta inspirowana pokrętłem hamulca w kołowrotkach Van Staal. Piasta zakończona jest dekielkiem nałożonym na szkiełko i ozdobionym logo producenta.
Wszystkie te elementy wykonane są niezwykle starannie i robią doskonałe wrażenie.
Visser napędzany jest mechanizmem Miyota 9015 z rezerwą 42 godzin. Pracuje w miarę dokładnie, w tym przypadku +4 sekundy na dobę. I w zasadzie… to chyba wszystko na temat mechanizmu.
Bransoletka a szczególnie jej system mocowania znacząco wyróżnia Visslera. Sama bransoleta składa się naprzemiennie z ogniw stalowych (szczotkowane 316L) i czarnych wykonanych z karbonu. Ogniwa są skręcane i solidne.
Można się nieco zdziwić biorąc po raz pierwszy Vissera do ręki - bransoleta nie ma żadnego zapięcia. Autorski system mocowania opiera się o zatrzaski na główkach bransolety zapinane na teleskopach pozwalające na szybkie zapięcie zegarka na ręce. Wciskając przycisk umieszczony z boku główki odblokowujemy zatrzask i w ułamku sekundy mamy zapięty zegarek. W zasadzie… tak jest w teorii.
Ja umęczyłem się z tym strasznie nie mogąc odnaleźć właściwego kąta zapięcia, a mając dodatkowo dość gruby nadgarstek dociągnąć zatrzask do teleskopu. Wciśnięcie blokady z odpowiednią siłą też nie należy do najprostszych. Kilkukrotnie ćwiczyłem refleks łapiąc spadający zegarek po niedokładnym dociśnięciu zatrzasków.
Wrażenia
De gustibus non est disputandum. Visser z pewnością nie każdemu się spodoba ale bez wątpienia robi wrażenie i niezaprzeczalnie ma styl. To jeden z najciekawszych microbrandów tworzących (jak twierdzi Robert) zegarki projektowane przez ludzi związanych z wędkarstwem sportowym dla ludzi uprawiających wędkarstwo sportowe. Tylko że, w zasadzie… ja nie łowię ryb.
-