Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
irekm

Teorie spiskowe

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Ritter

Przeczytałem ostatnie dwie strony odnośnie rozwoju medycyny w Polsce i zaczynam zupełnie serio rozważać kurs operatora spycharko-ładowarki bo w tej wersji będzie za kilka lat duży popyt na szybkie kopanie dołów, uzupełnianie i równie szybkie zasypywanie. Dobrze jest mieć kolejny fach w ręku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, Ritter napisał(-a):

Przeczytałem ostatnie dwie strony odnośnie rozwoju medycyny w Polsce i zaczynam zupełnie serio rozważać kurs operatora spycharko-ładowarki bo w tej wersji będzie za kilka lat duży popyt na szybkie kopanie dołów, uzupełnianie i równie szybkie zasypywanie. Dobrze jest mieć kolejny fach w ręku.

 

Primo: musisz mieć dopuszczenie do wykonywania takiej pracy podpisane przez uprawnionego lekarza.

Secundo: co się stanie, jeżeli zranisz się podczas zasypywania tych dołów. Kto pomoże? Gorące żelazo wypali cadaverinum? ;)

 

 


Pozdrawiam

Piotr

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Zeno napisał(-a):

 

Uwierz mi, nauczyciele biologii - w zależności od specjalizacji podczas studiów - mają taką samą wiedzę o człowieku, co medycy. Różnicę stanowią szczegóły, przede wszystkim diagnostyka.

Pojęcie - nieco chyba większe niż blade - to chyba mam: członek najbliższej rodziny był nauczycielem biologii w biol-chemie, specjalizującym się w wysyłaniu absolwentów na WUM i utrzymujący kontakt ze swoimi uczniami :rolleyes:     

Ooo, w najbliższej rodzinie mam byłego posła, mój sąsiad to były vice prezydent miasta, dużo gadaliśmy na te i tamte tematy  - praktycznie mógłbym rządzić naszym krajem. ;)


To jest moje zdanie i ja je całkowicie popieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter
22 minuty temu, tarant napisał(-a):

Primo: musisz mieć dopuszczenie do wykonywania takiej pracy podpisane przez uprawnionego lekarza.

Dlatego rozważam kurs już teraz :) .

22 minuty temu, tarant napisał(-a):

Secundo: co się stanie, jeżeli zranisz się podczas zasypywania tych dołów. Kto pomoże? Gorące żelazo wypali cadaverinum? ;)

Chyba nie widziałeś tych łychowych cudeniek z klimą w kabinie, czystość jak na sali operacyjnej albo i lepiej.

Ryzyko zawodowe istnieje w każdym fachu. Chodziły pogłoski, że lekarze nie chorują ale jakoś tego nie widzę. Może dlatego średnia wieku ciągle się przesuwa w niewłaściwą społecznie stronę?

Kauteryzacja to nie moja branża, raczej inkwizytor :) . Szpitalnicy odpowiadali głownie za atomizację Saracenów.

Edytowane przez Ritter

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Zeno napisał(-a):

 

Porównajmy!

Student po pierwszym roku medycyny ma tę wiedzę bardzo małą, polegającą głównie na pamięciowym opanowaniu anatomii.  

Nauczyciel biologii - po studiach biologicznych, a nie po studiach pedagogicznych*** - ma tę wiedzę opanowaną (szczególnie, jeśli wybierał odpowiedni kierunek, np. higienę a nie botanikę).

 

Programy obu kierunku studiów są dostępne w Internecie i łatwe do znalezienia.

 

Ale po co opierać się na faktach? Lepiej wykazywać słuszne oburzenie, manipulować i obrzucać epitetami (byle w granicach regulaminu).

 

___________________

*** i tego rodzaju manipulacje sprawiają, że dyskusja nie ma sensu.

Jak Wam to sprawi satysfakcję, to mogę Wam przyznać rację: medycyna jest niezmiernie trudną nauką, którą studiuje się przez dwanaście lat, lekarz medycyny jest tytanem intelektu, każdy to doktor Kildare (albo Górski, albo House), i lepiej czekać na wizytę u takiego superherosa dwa tygodnie, niż pozwolić kształcić medyków na nie-medycznych uniwersytetach. 

 

Tylko szkoda, że takich superherosów nie ma. EOT

 

 

Piszesz do praktyka (ale w kwestii mojego wykształcenia wystarczy). Syllabusy to sobie możesz do woli porównywać. Powodzenia Ci życzę w kwestii jedynie pamięciowego opanowania materiału na "szpilkach". Poza tym jak ktoś chce jedynie pamięciówkę to daleko nie zajdzie: ani jako lekarz, ani jako biolog.

Nigdzie nie napisałem, że medycyna "niezmiernie trudną nauką jest" - specyfika nauk medycznych jest  zupełnie inna niż biologicznych ze względu na kompletnie inne wagi różnych umiejętności. Porównanie nauczyciela biologii (od którego wyszedłeś) do lekarza jest kompletnie nietrafione bo to zupełnie różne specjalizacje. 

Kształcenie "medyków" na uczelniach niemedycznych jest mało sensowne, ze względu na praktykę właśnie. Jeśli jednak przyjąć Twój punkt widzenia to... jedynie "pamięciówka", od której tak się odżegnujesz, byłaby istotna z punktu widzenia diagnostyki i terapii pacjenta. Według mnie nie tędy droga.

 

 

Edytowane przez ps1974
literówka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Zeno napisał(-a):

 

Porównajmy!

Student po pierwszym roku medycyny ma tę wiedzę bardzo małą, polegającą głównie na pamięciowym opanowaniu anatomii.  

Nauczyciel biologii - po studiach biologicznych, a nie po studiach pedagogicznych*** - ma tę wiedzę opanowaną (szczególnie, jeśli wybierał odpowiedni kierunek, np. higienę a nie botanikę).

 

Programy obu kierunku studiów są dostępne w Internecie i łatwe do znalezienia.

 

Ale po co opierać się na faktach? Lepiej wykazywać słuszne oburzenie, manipulować i obrzucać epitetami (byle w granicach regulaminu).

 

___________________

*** i tego rodzaju manipulacje sprawiają, że dyskusja nie ma sensu.

Jak Wam to sprawi satysfakcję, to mogę Wam przyznać rację: medycyna jest niezmiernie trudną nauką, którą studiuje się przez dwanaście lat, lekarz medycyny jest tytanem intelektu, każdy to doktor Kildare (albo Górski, albo House), i lepiej czekać na wizytę u takiego superherosa dwa tygodnie, niż pozwolić kształcić medyków na nie-medycznych uniwersytetach. 

 

Tylko szkoda, że takich superherosów nie ma. EOT

Zeno, już raz Cię prosiłem. Nie kompromituj się brakiem wiedzy na temat szkolenia lekarzy. 

Edytowane przez loco50

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 minuty temu, ps1974 napisał(-a):

Kształcenie "medyków" na uczelniach niemedycznych jest mało sensowne, ze względu na praktykę właśnie. Jeśli jednak przyjąć Twój punkt widzenia to... jedynie "pamięciówka", od której tak się odżegnujesz, byłaby istotna z punktu widzenia diagnostyki i terapii pacjenta. Według mnie nie tędy droga.

 

O pamięciówce pisałem w kontekście pierwszego roku studiów. Sam wiesz, jak to jest. I wiesz również, że potem są praktyki, którą tę czysto pamięciową wiedzę zamieniają w wiedzę prawdziwą oraz umiejętności. To, w jaki sposób rozwiązany zostanie problem praktyk i zdobywania doświadczenia, zadecyduje o całym pomyśle kształcenia medyków na uniwersytetach niemedycznych i o tym, czy droga jest dobra :)

 

Ale ja w innej sprawie:

 

To fascynujące: wszyscy wiecie, że jest problem z liczbą lekarzy w Polsce. Wszyscy narzekacie, że nikt z tym nic nie robił. I nagle jak ktoś coś próbuje zrobić, to od razu krytykujecie cały pomysł.

 

Dlatego, że macie tę pewność fachowca, iż to się nie uda?

Dlatego, że pomysłodawca z innej opcji?

Dlatego, że to fajnie krytykować? 

Dlatego, że można bezkarnie - i bezdurnie - oskarżać innych o kompromitowanie się i podpompować swoje ego (czy też e-penisa, jak to zostało nazwane w innym wątku)?

A może napiszecie, że przecież nikt nie napisał żadnego postu z krytyką?

 

:D


Ale Tudora to Ty szanuj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Zeno napisał(-a):

 

O pamięciówce pisałem w kontekście pierwszego roku studiów. Sam wiesz, jak to jest. I wiesz również, że potem są praktyki, którą tę czysto pamięciową wiedzę zamieniają w wiedzę prawdziwą oraz umiejętności. To, w jaki sposób rozwiązany zostanie problem praktyk i zdobywania doświadczenia, zadecyduje o całym pomyśle kształcenia medyków na uniwersytetach niemedycznych i o tym, czy droga jest dobra :)

 

Ale ja w innej sprawie:

 

To fascynujące: wszyscy wiecie, że jest problem z liczbą lekarzy w Polsce. Wszyscy narzekacie, że nikt z tym nic nie robił. I nagle jak ktoś coś próbuje zrobić, to od razu krytykujecie cały pomysł.

 

Dlatego, że macie tę pewność fachowca, iż to się nie uda?

Dlatego, że pomysłodawca z innej opcji?

Dlatego, że to fajnie krytykować? 

Dlatego, że można bezkarnie - i bezdurnie - oskarżać innych o kompromitowanie się i podpompować swoje ego (czy też e-penisa, jak to zostało nazwane w innym wątku)?

A może napiszecie, że przecież nikt nie napisał żadnego postu z krytyką?

 

:D

 

Już odpowiadam:

Pomysł kształcenia lekarzy na uczelniach niemedycznych jest nietrafiony i nie może się udać. Brakuje:

1. Dostępu do kliniki

2. Zaplecza materiałowego, że tak powiem (m.in. prosektorium)

3. Kadry + dużej ilości zajęć praktycznych

Są takie próby (np. KSW w Krakowie i tamtejszy wydział lekarski), jednak w mojej (i nie tylko mojej) opinii, to delikatnie mówiąc, nie za bardzo się sprawdza.

 

Odpowiadając na pytania z końca Twojej wiadomości:

1. Tak, dysponując własną opinią i widząc system kształcenia w Polsce, zwyczajnie wiem, że to się nie uda. Wymagania administracyjne, sposób liczenia godzin, tworzenie Katedr itp. są w stanie permanentnego bajzlu, wymuszanego coraz to nowymi pomysłami polityków, kombinujących "co by tu jeszcze pozmieniać" (czytaj: skopać jeszcze bardziej)

2. Pomysłodawca z innej opcji nie ma znaczenia do momentu, dokąd nie manipuluje nauką z "tylnego rzędu" (patrz: polska punktacja czasopism, stojąca w baaardzo luźnym związku z uznanym systemem opartym na impact factorach)

3. Fajnie krytykować? Uwierz mi: chciałbym zająć się swoją pracą a nie lawirowaniem w gąszczu coraz bardziej absurdalnych przepisów i wytycznych.

4. Nie pompuję swojego ego - wystarczy mi takie jakie mam :-).

 

I drobnostka: w pierwszej odpowiedzi na Twojego posta napisałem, że się mylisz, po czym krótko uzasadniłem dlaczego. Nie było żadnego deprecjonowania ani np. argumentów ad personam, więc skąd to oburzenie?

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby politycy wymyślili już niby armię, niby szkołę, niby dyplomację, niby niezależne media i sądy, niby walutę itd ...to i niby lekarza dadzą radę stworzyć.
Zeno nic się nie martw już specjaliści z krzemowej doliny starają się byś nie musiał słuchać mądrzenia jakiegoś konowała...AI cię zdiagnozuje i wyleczy. Tylko żebyś dożył tych czasów pod tymczasową opieką  „frontowo kształconych” niby lekarzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie i Panowie,

a ja tak po prostu bardzo się cieszę, że uwielbiany przeze mnie wątek "Nie jest OK" (mniejsza o nomenklaturę) wrócił na forum 😎

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, Ritter napisał(-a):

Jeżeli wykształcenie jest metodą leczenia kompleksów i niskiej samooceny to będzie wyglądało jak w Polsce. W głowach siedzi XVIIw i każdy chce być szlachcicem :) .

W wykształceniu jako takim, nawet tym niekierunkowym nie ma specjalnie nic złego i o dziwo. Jeżeli ktoś zostaje filologiem to nie oznacza, że od żłobka do nagrobka. Jeżeli faktycznie uczył się i rozwijał umiejętności uczciwie i na serio w tej dziedzinie to nauczył się uczyć czyli zmiana poprzez douczenie się czegoś innego jest jak najbardziej możliwa.

Kształcenie ustawiczne na Zachodzie jest dosyć dobrze rozwinięte. W USA nie tak rzadko ludzie po odchowaniu dzieci wracają na studia, zgodnie z pierwotnym profilem bądź zaczynają coś zupełnie innego rozumując, że nie są drzewami i nie muszą stać w miejscu.

W tej wersji rzeczywistości kształcenie jest procesem a umiejętności narzędziem. No i weź to teraz wytłumacz w Polsce :) .

Oczywiście że jest. W obecnym systemie nie dość że płacimy za studia dżesik i brajanów na Wyższej szkole tego i owego to jeszcze przez to o 3-5 lat krócej pracują i dostarczają pieniądze do budżetu. Fakt popierania status quo swiadczy o niezrozumieniu po co państwo doplaca do studiów

17 godzin temu, Zeno napisał(-a):

 

Uwierz mi, nauczyciele biologii - w zależności od specjalizacji podczas studiów - mają taką samą wiedzę o człowieku, co medycy. Różnicę stanowią szczegóły, przede wszystkim diagnostyka.

Pojęcie - nieco chyba większe niż blade - to chyba mam: członek najbliższej rodziny był nauczycielem biologii w biol-chemie, specjalizującym się w wysyłaniu absolwentów na WUM i utrzymujący kontakt ze swoimi uczniami :rolleyes:     

Diagnostyka szczegół 

Farmakologia szczegół 

Wiedza z zakresu poszczególnych chorób szczegół. 

 

I jeszcze dowód anegdotyczny na poparcie idiotycznej tezy.

 

Czasem lepiej się nie odzywać by nie rozwiać wątpliwości 

 

15 godzin temu, tarant napisał(-a):

Warto dodać, że medycyna rodzinna także jest specjalizacją i lekarz po studiach i stażu (7 lat) szkoli się by ją uzyskać przez 4 lata. Zatem lekarz rodzinny wylęga się najwcześniej po 11 latach. ;)

 

https://www.duw.pl/pl/urzad/zdrowie-publiczne/lekarze/specjalnosci/58,Wykaz-specjalizacji-z-uwzglednieniem-modulow-lub-specjalizacji-wymaganych-do-ich.html

A wystarczyłoby przecież 3-5 biologii. O ile szybciej i taniej 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Zeno napisał(-a):

 

O pamięciówce pisałem w kontekście pierwszego roku studiów. Sam wiesz, jak to jest. I wiesz również, że potem są praktyki, którą tę czysto pamięciową wiedzę zamieniają w wiedzę prawdziwą oraz umiejętności. To, w jaki sposób rozwiązany zostanie problem praktyk i zdobywania doświadczenia, zadecyduje o całym pomyśle kształcenia medyków na uniwersytetach niemedycznych i o tym, czy droga jest dobra :)

 

Ale ja w innej sprawie:

 

To fascynujące: wszyscy wiecie, że jest problem z liczbą lekarzy w Polsce. Wszyscy narzekacie, że nikt z tym nic nie robił. I nagle jak ktoś coś próbuje zrobić, to od razu krytykujecie cały pomysł.

 

Dlatego, że macie tę pewność fachowca, iż to się nie uda?

Dlatego, że pomysłodawca z innej opcji?

Dlatego, że to fajnie krytykować? 

Dlatego, że można bezkarnie - i bezdurnie - oskarżać innych o kompromitowanie się i podpompować swoje ego (czy też e-penisa, jak to zostało nazwane w innym wątku)?

A może napiszecie, że przecież nikt nie napisał żadnego postu z krytyką?

 

:D

Idiotyczny pomysł jest idiotyczny nie ze względu na autora a skutki które przyniesie.

Parę lat temu pozwolono zrobić 2 - letnie prawnicze studia magisterskie uzupełniające absolwentom innych kierunków. Skutki były opłakane i bardzo szybko z tego zrezygnowano. 

Niestety polskie uczelnie prywatne (oprócz Koźmińskiego) stoją na niskim poziomie i głównie są Alternatywą dla tych co nie dostali się na studia dzienne na publicznej uczelni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, tarant napisał(-a):

 

Primo: musisz mieć dopuszczenie do wykonywania takiej pracy podpisane przez uprawnionego lekarza.

Secundo: co się stanie, jeżeli zranisz się podczas zasypywania tych dołów. Kto pomoże? Gorące żelazo wypali cadaverinum? ;)

 

 

 

Pani od biologii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, ps1974 napisał(-a):

I drobnostka: w pierwszej odpowiedzi na Twojego posta napisałem, że się mylisz, po czym krótko uzasadniłem dlaczego. Nie było żadnego deprecjonowania ani np. argumentów ad personam, więc skąd to oburzenie?

 

Akurat jesteś jedyny, który napisał tutaj coś merytorycznego :)

Pozostałe posty nie wniosły nic, oprócz niesmaku.

A co do pompowania e-penisa: zobacz, ile razy pani od biologii została wspomniana i ile razy służyło to tylko do tego. (Te wspomnienia ze szkoły...)

 

 

10 godzin temu, ps1974 napisał(-a):

Pomysł kształcenia lekarzy na uczelniach niemedycznych jest nietrafiony i nie może się udać.

 

Ja to słyszę od 30 lat. I  wciąż podawane są te same argumenty. I o ile wówczas miały one jakiś sens, to teraz mają go dużo mniej, bo wszyscy jesteśmy dużo bardziej mobilni i na praktyki nie trzeba jeździć pekaesem...

A argumentację taką dyskwalifikuje stwierdzenie, że nie da się kształcić kadr z powodu... braku kadr.

 

No to niedasie!

A rząd jest d d... niezależnie od tego, czy coś zmienia, czy nie.

Strajkujmy i domagajmy się podwyżek, bo to jedyne co możemy zrobić

Wina Tuska, Czarnka, Hitlera, Stalina, tylko nie nasza. 

Bo niedasie!

 

Kończę dyskusję - święto jest, wakacje są :)


Ale Tudora to Ty szanuj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to się ma do lekarzy, ale przeczytałem, że na 5 tys absolwentów szkół pielęgniarskich etaty zaoferowano dla 1 tys. Czyli mamy niedobór pielęgniarek, potrafimy wykształcić 5 razy tyle ile zatrudniamy, przy czym marudzimy, że brakuje kadry. Upraszczając brakuje pieniędzy, reformy tutaj wiele nie zmienią.

Edytowane przez Rebrov

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co się dziwić. Ma dziewczyna po szkole w szpitalu zarabiać dwa z haczykiem na rękę, to pójdzie na kasę do Lidla i dostanie prawie 2x więcej. 

Zeno czy Ty masz pojęcie jak wygląda kształcenie lekarza czy słyszałeś to od znajomego szwagra? Pokaż  mi niepubliczną szkołę wyższa z bazą do takiego kształcenia. Gdyby to było takie proste to każda szkoła wyższa nauk wszelakich w pierwszym lepszym Pcimiu kształciłaby lekarzy. Z tego co się orientuję nowy wydział lekarski udało się utworzyć w Olsztynie na porządnej bazie UWM, oczywiście publicznego. Kształcenie porządne lekarza to baza, kasa, sprzęt i LUDZIE. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zależy jak szpital jest zarządzany. W Gdańsku 4 tys na start (netto) i mają na oddziałach opiekunki medyczne do pomocy co w pl jest chyba dalej rzadkością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również jestem za całkowitym urynkowieniem publicznej ochrony zdrowia. I zinformatyzowaniem. Całkowitym. Wtedy wreszcie wszystkie pielęgniarki zostaną informatykami w doskonale płacącym szpitalo-banku w Rajskiej Wólce. A reszta..? Niech jedzie w cholerę albo zostanie... nauczycielkami biologii.  :D  ;)

Edytowane przez Lincoln Six Echo

WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
 
O pamięciówce pisałem w kontekście pierwszego roku studiów. Sam wiesz, jak to jest. I wiesz również, że potem są praktyki, którą tę czysto pamięciową wiedzę zamieniają w wiedzę prawdziwą oraz umiejętności. To, w jaki sposób rozwiązany zostanie problem praktyk i zdobywania doświadczenia, zadecyduje o całym pomyśle kształcenia medyków na uniwersytetach niemedycznych i o tym, czy droga jest dobra
 
Ale ja w innej sprawie:
 
To fascynujące: wszyscy wiecie, że jest problem z liczbą lekarzy w Polsce. Wszyscy narzekacie, że nikt z tym nic nie robił. I nagle jak ktoś coś próbuje zrobić, to od razu krytykujecie cały pomysł.
 
Dlatego, że macie tę pewność fachowca, iż to się nie uda?
Dlatego, że pomysłodawca z innej opcji?
Dlatego, że to fajnie krytykować? 
Dlatego, że można bezkarnie - i bezdurnie - oskarżać innych o kompromitowanie się i podpompować swoje ego (czy też e-penisa, jak to zostało nazwane w innym wątku)?
A może napiszecie, że przecież nikt nie napisał żadnego postu z krytyką?
 


Skąd to uparte powtarzanie kłamstw o pamięciówce? Wszystkie zajęcia z nauk podstawowych odbywają się w sposób praktyczny, wspomniana anatomia to ćwiczenia na zwłokach, prawdziwych, o ile pamiętam to 2x w tygodniu. Przestań pisać bzdury bo jeszcze ktoś uwierzy. I naprawdę porównaj sobie programy studiów bo najwyraźniej tego nigdy nie zrobiłeś.

Wypisać L4 ( dokładnie ZLA ) czy skierowanie może ktokolwiek, dobrze jednak byłoby gdyby za zwolnieniem poszły odpowiednia diagnoza i leczenie a skierowanie było tam gdzie trzeba.

Pamięciówkę będą właśnie uprawiać uczelnie niemedyczne które nie będą miały odpowiedniej bazy lub będą ją sporadycznie lub tylko teoretycznie „dzierżawić”. Przeczytać można o wszystkim ale zobaczyć, usłyszeć, zrobić tylko tam gdzie to wszystko faktycznie jest. Jakość - i tak już przeciętna - przejdzie w ilość i naprawdę kompetencje lekarza zbliżą się do felczera albo nauczyciela biologii.
Nieprzypadkowo uczelnie medyczne mają pewien limit przyjęć a szkolenie lekarzy specjalistów jest ograniczone ilością tzw miejsc szkoleniowych w odpowiednich szpitalach tak aby można było utrzymać odpowiedni poziom.
Obojętnie która opcja polityczna to wprowadzi to będzie złe. To coś jak klasy w szkole po 50 uczniów.
Ponieważ wiem jak rozległa i skomplikowana jest współczesna medycyna to mam nadzieję do takich nie trafić. Znam temat z obu stron, i jako student/stażysta/specjalizant i jako specjalista szkolący młodszych.

Parafrazując, w Twoim przypadku nie wiedza lecz chęć szczera robi z Ciebie fachowca od szkolenia lekarzy. Minimum pokory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter
6 godzin temu, Kcp85 napisał(-a):

Oczywiście że jest. W obecnym systemie nie dość że płacimy za studia dżesik i brajanów na Wyższej szkole tego i owego to jeszcze przez to o 3-5 lat krócej pracują i dostarczają pieniądze do budżetu. Fakt popierania status quo swiadczy o niezrozumieniu po co państwo doplaca do studiów

Jeżeli ktoś o wykształceniu matematycznym zajmie się bioinfromatyką co będzie wymagało całkiem poważnego dokształcenia to jakoś mi się nie wydaje, żeby to było marnowaniem pieniędzy podatników. Wielu ludzi z wykształceniem ścisłym pracuje w bankowości to nie jest przypadek ani marnowanie czegokolwiek.

Państwo, przynajmniej takie psychicznie poukładane, kreuje rzeczywistość a jednym ze sposobów jest kształcenie obywateli w kierunkach, które będą konieczne dla utrzymania ciągłości funkcjonowania gospodarki. Oczywiście do tego trzeba mieć własną gospodarkę a nie być montownią i chłopcem do poklepywania po pleckach. Jeżeli państwo jest rządzone całe pokolenie ~25 lat  z grubsza przez kretynów to ten mechanizm nie działa i potem jest to co jest.

Zlikwidowano egzaminy wstępne poprzestając na sicie maturalnym. Okazuje się, że owo niby gęste sito jest dziurawym durszlakiem więc jest to co jest. Rzeczywistość kreowana na pokaz a nie w określonym, dobrze zdefiniowanym celu.

 

Edytowane przez Ritter

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Ritter napisał(-a):

Jeżeli ktoś o wykształceniu matematycznym zajmie się bioinfromatyką co będzie wymagało całkiem poważnego dokształcenia to jakoś mi się nie wydaje, żeby to było marnowaniem pieniędzy podatników. Wielu ludzi z wykształceniem ścisłym pracuje w bankowości to nie jest przypadek ani marnowanie czegokolwiek.

Państwo, przynajmniej takie psychicznie poukładane, kreuje rzeczywistość a jednym ze sposobów jest kształcenie obywateli w kierunkach, które będą konieczne dla utrzymania ciągłości funkcjonowania gospodarki. Oczywiście do tego trzeba mieć własną gospodarkę a nie być montownią i chłopcem do poklepywania po pleckach. Jeżeli państwo jest rządzone całe pokolenie ~25 lat  z grubsza przez kretynów to ten mechanizm nie działa i potem jest to co jest.

Zlikwidowano egzaminy wstępne poprzestając na sicie maturalnym. Okazuje się, że owo niby gęste sito jest dziurawym durszlakiem więc jest to co jest. Rzeczywistość kreowana na pokaz a nie w określonym, dobrze zdefiniowanym celu.

 

To o czym piszesz to jakiś promil. Problemem jest pełno studiów prywatnych i kierunków na studiach państwowych które są dofinansowywane, a których absolwenci nie są w stanie dostarczyć gospodarce państwa żadnych dodatkowych wartości. Kiedyś we Wrocławiu było ponad 700 absolwentów prawa rocznie. Po co? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Ritter
2 minuty temu, Kcp85 napisał(-a):

To o czym piszesz to jakiś promil. Problemem jest pełno studiów prywatnych i kierunków na studiach państwowych które są dofinansowywane, a których absolwenci nie są w stanie dostarczyć gospodarce państwa żadnych dodatkowych wartości. Kiedyś we Wrocławiu było ponad 700 absolwentów prawa rocznie. Po co? 

I to jest rola normalnie rządzonego państwa by nie finansować zbędnych rzeczy a środki przenieść na dofinansowanie np. projektów badawczych czy rozwojowych. Oczywiście nie takich dotyczących miękkich umiejętności bo te i tak jak są potrzebne zostaną wytworzone przez sektor prywatny albo tego co przyda się innym a nie tu i teraz dobrze rozumianemu interesowi narodowemu. Inaczej jest to co jest czyli nawet jak sensowne badania są prowadzone to i tak korzysta z nich ktoś zupełnie inny. Japończycy  mają na takie głupie działania stosowny termin "muda".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy dobrze robię, że to piszę, ale sprawa wydaje mi się dosyć poważna. Jednym z moich obowiązków jest czytanie codziennego biuletynu z wydarzeń z całego powiatu. No i teoretycznie jeśli ktoś nie zmarł w szpitalu to ja o takim zmarłym jeśli czytania biuletynu nie oleje to muszę wiedzieć. O każdym. No i o ile kiedyś w przypadku zgonu o charakterze naturalnym było dopisane, że bez działania osób trzecich w wyniku zachorowania, to teraz zazwyczaj po prostu jest napisane, że zgon o charakterze naturalnym. Lekarz stwierdził i to wszystko. Ani słowa o sekcji. Zmarł to zmarł, pewnie miał powód, po co wnikać, a, że chłop młodzieniec tuż po 50 a co tam. No i co chwilę jakiś pięćdziesięcioparolatek pada jak mucha. 


Kocham Zegarki i nie dlatego, że pokazują która jest godzina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, albiNOS 01 napisał(-a):

Nie wiem czy dobrze robię, że to piszę, ale sprawa wydaje mi się dosyć poważna. Jednym z moich obowiązków jest czytanie codziennego biuletynu z wydarzeń z całego powiatu. No i teoretycznie jeśli ktoś nie zmarł w szpitalu to ja o takim zmarłym jeśli czytania biuletynu nie oleje to muszę wiedzieć. O każdym. No i o ile kiedyś w przypadku zgonu o charakterze naturalnym było dopisane, że bez działania osób trzecich w wyniku zachorowania, to teraz zazwyczaj po prostu jest napisane, że zgon o charakterze naturalnym. Lekarz stwierdził i to wszystko. Ani słowa o sekcji. Zmarł to zmarł, pewnie miał powód, po co wnikać, a, że chłop młodzieniec tuż po 50 a co tam. No i co chwilę jakiś pięćdziesięcioparolatek pada jak mucha. 

Jeżeli lekarz stwierdzający zgon podaje przyczynę naturalną, nie ma przesłanek na działanie osób trzecich i nie jest to śmierć gwałtowna to chyba policja nie ma nic do roboty. Jeśli przyczyna została określona ( ustalone rozpoznanie, jest zawsze w karcie ) czyli nie jest to śmierć z nieokreślonej przyczyny to również sekcja nie jest wskazana ani tym bardziej obligatoryjna.

Jeśli masz wgląd to zobacz jakie przyczyny są podawane przy tych zgonach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.08.2021 o 21:34, mario1971 napisał(-a):

Ooo, w najbliższej rodzinie mam byłego posła, mój sąsiad to były vice prezydent miasta, dużo gadaliśmy na te i tamte tematy  - praktycznie mógłbym rządzić naszym krajem. ;)

Mariusz, przecież po zakupie L&S już rządzisz 😁

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.