Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
SthLike

Seiko 4R36 rozregulowany czy uszkodzony?

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

kupiłem swój pierwszy zegarek automatyczny, konkretnie Seiko SRPD73K1. Mechanizm 4R36. Po początkowej euforii mina mi zrzedła, gdy zauważyłem, że z zegarkiem jest coś nie tak. Mam go od trzech dni i nie miałem możliwości noszenia dłużej w ciągu dnia, ponieważ nie chciałem narażać go na warunki remontowe.

Zgodnie z instrukcją po rozpakowaniu zegarka w piątek ok. 21 ręcznie nakręciłem koronkę. Samo nakręcanie dawało mi inne wrażenie niż przy nakręcaniu mojego mechanicznego Atlantica Worldmaster. Nie dokręciłem tez do końca, ponieważ po kilkunastu ruchach ciągle nie czułem tego końca i nie chciałem nic zepsuć (może tak ma być? w mechaniku nakręcana jest sprężyna, tutaj mechanizm?). Siedziałem do ok 24, nie wykonując przesadnie dużo ruchów ręką. Rano obudziłem się o 7, zegarek wskazywał ok. godzinę wcześniej. Całą sobotę leżał na półce, po powrocie do domu ok 21 nakręciłem go ręcznie i trochę poruszałem mechanizmem. Znowu za dużo się nie ruszałem (głównie oglądałem film), rano o 7, zegarek wskazywał godzinę 4. Nastawiłem go ponownie i przez 30 sekund ruszałem lewo/prawo. Jest 7.36, , na zegarku 7.21. Pisząc tego posta zauważyłem, że zegarek 2-3 razy zatrzymał się, ruszył gdy ruszyłem nadgarstkiem.

Czy uważacie, że zegarek jest zepsuty? Zwracać? Czy może powinienem wykonać jakieś inne czynności rozruchowe? Czy może mogłem popełnić jakiś błąd z obchodzeniem się z zegarkiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poobserwuj go przez kilka dni, niech się "wycyka" do zera, a potem postaraj się aby był "dokręcony/nakręcony" najlepiej ruchem ręki, noś go przez ten okres.

4R36 to dobry mechanizm, raczej nie wariuje, jak po 3-4 dniach nic się nie poprawi to do serwisu/zwrotu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nastawiłem go jeszcze raz, dokrecilem ręcznie 80 razy i pomachałem lewo/prawo ponad 30 sekund. Wykonywałem miejskie ruchy ręką. Najpierw spieszył kilka minut, teraz jest 13.45 , zegarek pokazuje 13.09. pół godziny to chyba trochę dużo...

 

Przed 13 zdrzemnąłem się chwilę. Wygląda mi na to, że podczas bezruchu zegarek zatrzymuje się od czasu do czasu.

Edytowane przez SthLike
uwaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz spać, musisz być CZUJNY!!!:lol:

Teraz na poważnie - zwróć GO, jest uszkodzony.:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nagrałem jak rotuje wachnik

Sorry za jakość, mam nadzieję że coś widać. Nie mam porównania z innymi automatami, ale wydaje mi się że wachnik powinien od razu opadać na dół. Tutaj jest on jakby za mocno ściśnięty i zatrzymuje się od kątem 90 stopni.

 

Nie mogę.. miałem z tym zegarkiem przeboje przy zamówieniu, Kurskiem go mieć na początku maja, wraz przyszedł i takie coś...,😬

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tu nie ma się co zastanawiać, tu trzeba zwracać.

gdyby to była minuta na dobę, można by dyskutować. tu zegarek się zatrzymuje i nie trzyma w ogóle czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak przy okazji tematu, mam u siebie kilka 4R36, nie narzekam, trzymają  się w tolerancji, niektóre nawet całkiem, całkiem. 

Natomiast, nigdy nie  startuję z dokręcania, wolę delikatnie pomachać. W innych zresztą tak samo. 

Nakręcanie to tylko alternatywa, nie obligo ? 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W instrukcji jest wprost napisane, żeby przy starcie zegarek nakręcić, wiem jak dla mnie nie powinno to stanowić problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracam, żeby Wam napisać, że zegarek działa. W niedzielę dałem mu jeszcze szansę, domachałem go przez kilkadziesiąt sekund i zostałem nieruchomo na noc. Rano w poniedziałek trzymał czas, nastawiłem go więc dokładnie i założyłem na nadgarstek. Od tej pory nie ściągałem i po dwóch dobach, chodzi poprawnie co do sekundy, nie stwierdziłem gołym okiem odchylenia. Mam nadzieję, że tak będzie cały czas :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak z Waszych doświadczeń wygląda sprawa z dokręcaniem ręcznym? Czy czuć na koronce maksimum? Czy fajek nie da się nakręcać, czy mechanizm przeskakuje? Ile mnie więcej dokręcen trzeba wykonać do pełnego maksimum?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W mechanizmach automatycznych nie ma oporu przy dokręceniu spręzyny do maksimum, jest tam rodzaj sprzęgła. W przypadku niektórych zegarków/mechanizmów usłyszeć można delikatne cykanie, kiedy ono zadziała. Trudno dokładnie powiedzieć, ale jakieś 40 - 50 obrotów koronki powinno w pełni naciągnąć sprężyne.

Coś się musiało "naprawić". Paproszek jakiś się przemieścił, czasem włos się źle ułoży w przesuwce przy wstrząsach podczas transportu.


Pozdrawiam

Piotr

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam mechanizm 4R w jednym z zegarkow i o ile chodzi dokladnie i bez problemow o tyle mam pewne zastrzezenia co do samego wykonania, widac wyrazne rysy na jednym z kol:

 

IMG_1453.thumb.jpg.126139ea5684cd8cf6df84dcf3170e18.jpg

 

Zegarek skladany bodajze w Malezji (K1 w nazwie modelu jesli dobrze kojarze wlasnie to oznacza), jesli to slady po kolizji w zegarku to przetrwal bez problemow, moze to jeszcze na etapie obrobki kola?

 

Tak czy siak wolalbym chyba pelny dekiel i nie widziec tego 😅

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Seiko Turtle, popularny Żółw to taki zegarek, który zawsze mi się podobał. Jakieś dwa lata temu zdecydowałem się na podstawowy model – SRP773, który przez kilka miesięcy gościł w moim pudełku. Specyficzna konstrukcja tego zegarka, a co za tym idzie przyjazny dla mnie wymiar „od ucha do ucha” powodowały, że nosiło się go bardzo wygodnie (z mojej perspektywy wygodniej niż np. Sumo). Z Żółwiem miałem jednak od początku pewien problem, bo choć uważam ten zegarek za taki, który prezentuje dobrą relację jakość/cena, będąc tym samym interesującym wyborem dla kogoś, kto szuka ciekawego divera w cenie ok. 1500-2000 zł, to jednak mój SRP773 miał dość typowy feler, związany z niecentrowaniem bezela, co wówczas bardzo mi przeszkadzało.

      Choć nie raz i nie dwa, tu na Forum polecałem Żółwia szukającym ciekawego divera w podanym wyżej budżecie, to jednak nie zakładałem, że ten zegarek jeszcze kiedyś zagości w moim pudełku. Wszystko zmieniło się kilkanaście dni temu, gdy w temacie poświęconym tym zegarkom dostrzegłem bohatera tej recenzji, czyli Seiko ref. SRPD21K1, a więc kolejny (sam już nie wiem który) wypust z edycji SAVE THE OCEAN. I przyznam, że zegarek od razu zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, pewnie dlatego, że jednak w paru aspektach różni się od typowych Żółwi.


      Pisanie recenzji zegarka, który każdy zegarkomaniak zna nie jest łatwe, bo w końcu …jaki Żółw jest, każdy widzi. Nie będę przy tej okazji sięgał do korzeni Seiko, a także pisał o tym, jaki historyczny model stanowił inspirację dla tego zegarka, bo to akurat nie jest moją mocną stroną.

      Bez wątpienia zegarek ten zawdzięcza swoją nazwę specyficznej budowie koperty, która przypomina, a jakże, skorupę …Żółwia. Boczny profil koperty jest mocno zaoblony, a przy tym wyraźnie pocięty ku dołowi, co oczywiście jest przyczyną, dla której ten zegarek tak wygodnie się nosi. Stalowa koperta tego zegarka ma aż 45 mm średnicy. Piszę aż, bo z perspektywy osoby, której nadgarstek ma obwód około 16-16,5 cm, to bardzo dużo. Jednak charakterystyczną cechą Żółwia jest relatywnie nieduży wymiar „od ucha do ucha”, wynoszący ok. 47 mm. Wymiar ten, w połączeniu z profilem koperty sprawia, że zegarek, choć optycznie całkiem spory, może być ciekawym wyborem także dla osób, które mają nieco mniejsze nadgarstki, a nie koniecznie chcą nosić divery w rozmiarze, który niektórzy mogliby uznać za damski. Wysokość tego zegarka to 13 mm. Było to dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo optycznie wygląda to na więcej. Taki efekt wynika jednak w mojej ocenie z tego, że relatywnie gruby (wysoki) jest karbowany bezel, zapewniający bardzo dobry chwyt i możliwość pewnego nim operowania. Szerokość między uszami to 22 mm i w mojej ocenie dzięki temu całość wygląda bardziej proporcjonalnie niż w przypadku Seiko Sumo.




      Koperta tego zegarka jest co do zasady polerowana na wysoki połysk, przy czym jej górna powierzchnia, płynnie przechodząca w uszy, jest szczotkowana. To szczotkowanie, gdy chodzi o jego jakość, jest w mojej ocenie po prostu adekwatne do ceny, jaką trzeba za ten zegarek zapłacić. Nic spektakularnego, ale jednocześnie nic takiego, co mogłoby prowokować wniosek o słabej jakości tego szczotkowania. Karbowana koronka, o średnicy ok. 6,8 mm znajduje się na godzinie 4tej, przy czym nie jest ona logowana. Boczna powierzchni koronki jest szczotkowana, co odróżnia ten model od innych Żółwi, w których ta powierzchnia jest polerowana na wysoki połysk. Koronka jest oczywiście zakręcana, przy czym specyficzny profil koperty powoduje, że koronka jest bardzo dobrze zabezpieczona przed uderzeniami. Tarczę przykrywa utwardzone szkło mineralne, czyli seikowy HARDLEX. Miałem z nim już trochę do czynienia przy okazji innych zegarków od tego producenta i powodów do narzekań nie widzę, raz biorąc pod uwagę cenę tego zegarka, a dwa z tej przyczyny, że szkło zamocowane jest poniżej górnej krawędzi bezela. Oczywiście zastosowanie takiego szkła (a nie szafirowego) ma swoje uzasadnienie gdy weźmie się pod uwagę, że choć HARDLEX na pewno jest mniej odporny od szkła szafirowego na zarysowanie, to jednak z uwagi na jego większą (od szkła szafirowego) miękkość, jest bardziej odporny na uderzenia, co w przypadku zegarka, który ktoś chciałby używać nie tylko do „desk divingu”, może mieć istotne znaczenie. Ja oczywiście przy okazji obcowania z zegarkami Seiko z tego przedziału cenowego, z tym typem szkła od jakiegoś czasu zawsze się zastanawiam, dlaczego inni producenci (dotyczy to w szczególności microbrandów – np. Armida, Borealis, Nethuns czy Zelos), w przypadku zegarków w zbliżonej cenie są w stanie zaoferować szkło szafirowe, o ceramicznej wkładce bezela już nie wspominając? Dekiel oczywiście pełny i zakręcany, z typowym dla diverów od Seiko grawerunkiem oraz z podstawowym zestawem informacji. Jeśli chodzi o wodoodporność, to mamy tu WR200, a tym, co przy tej okazji mnie zaskoczyło, to dodatkowa zawieszka informująca o tym, że zegarek ten spełnia standard ISO6425:2018. To mój trzeci diver od Seiko (poza SRP773 było jeszcze Sumo, które miałem odwagę nosić na pięknym skórzanym i pomarańczowym pasku od Filipa) i pierwszy, do którego taka zawieszka została załączona.








      Wypada napisać teraz kilka słów o jednym z tych elementów, dla których ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Bezel. Zupełnie inny niż te, które zastosowano w większości Żółwi, a może i we wszystkich. I nie chodzi wcale o połączenie kolorów, to jest granatowego, na 2/3 obwodu i szarego (od trójkącika z kropeczką z lumą na godz. 12tej do wygrawerowanej 20ki). W tym względzie wersji kolorystycznych jest tyle, że w istocie nie ma się czym ekscytować. Tu chodzi o to, w jaki sposób wygląda wkładka tego bezela. To w dalszym ciągu aluminium, które oczywiście ma swój urok i w mojej ocenie bardzo dobrze pasuje do charakteru Żółwia, który poprzez kształt koperty przypomina przecież divery z lat 70-tych XX wieku. Nie jest to jednak gładkie aluminium, z malowanymi indeksami. Mamy tu bowiem do czynienia z wzorem, który przypomina rowki płyty winylowej i trzeba przyznać, że wygląda to bardzo dobrze, a efekt ten potęgują grawerowane indeksy (cyfry arabskie, kropki oraz kreski, oznaczające minuty). Szkoda tylko, że poza kropką na godzinie 12tej, Seiko nie zdecydowało się na wypełnienie lumą na bezelu także grawerowanych indeksów, bo wówczas całość wyglądałaby w nocy jeszcze efektowniej. Bezel jest oczywiście jednokierunkowy – 120 klików, pracuje bardzo przyjemnie, z wyraźnym choć nieprzeszkadzającym oporem, a także z delikatnym luzem. Jeśli chodzi o centrowanie bezela, względem chapter ringu, to pod tym względem na pewno jest lepiej niż w moim poprzednim Żółwiu, choć uważam, że do ideału ciut brakuje i na tym polu Seiko ma jeszcze trochę do zrobienia, w szczególności gdy przypomnę sobie, jak ta kwestia wyglądała w kilku Zelosach, które przewinęły się przez moje pudełko. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że trudno tu mówić o oczywistych niedoróbkach, psujących radość z noszenia tego zegarka. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jak na budżetowy bądź co bądź diver od Seiko, jest ponadprzeciętnie (jak na Seiko oczywiście) dobrze pod tym względem.




      Tym co sprawiło, że od razu zwróciłem uwagę na ten zegarek jest oczywiście tarcza. Co do zasady mamy tu do czynienia z typowym dla Żółwia zestawem nakładanych indeksów, wypełnionych LUMIBRITE, a także z typowym (z jednym wszelako wyjątkiem) zestawem wskazówek. Bliższy rzut oka na nakładane indeksy ujawnia, że w odróżnieniu od innych Żółwi, w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo wyraźnie zaakcentowanymi metalowymi obwódkami. Widziałem kilka recenzji tego zegarka i pojawiała się w nich informacja, że indeksy godzinowe są większe niż w typowych Żółwiach. Ja tego jednak nie dostrzegam, choć pisząc recenzję tego zegarka nie miałem pod ręką żadnego innego Żółwia. Proste okienko datownika znajduje się w typowym dla tej linii zegarków miejscu, czyli na godzinie 3ciej. Koło datownika w kolorze białym, co dobrze kontrastuje z kolorem tarczy. Oczywiście w tym przypadku mamy do czynienia z „day – date” (oznaczenia oddzielone są kreską w kolorze czarnym), przy czym dni od poniedziałku do piątku mają kolor czarny, sobota to kolor niebieski, a niedziela jest koloru czerwonego. Mamy oczywiście zewnętrzny chapter ring, zamocowany pod kątem, z podziałką minutową w kształcie kreseczek (co piąta kreseczka jest grubsza, przy czym ta oznaczająca początek/koniec skali minutowej jest najgrubsza). W mojej ocenie, indeksy godzinowe są całkiem dobrze (równo) wpasowane w chapter ring i nie ma za bardzo do czego się tu przyczepić.

      Sama tarcza, z typowym dla Seiko zestawem informacji (m. in. oznaczenie linii PROSPEX oraz oznaczenie wodoodporności), jest wyraźnie jaśniejsza od koloru granatowego/ciemnoniebieskiego, jaki zastosowano na wkładce bezela. Rozmawiałem na ten temat z żoną i ona stwierdziła, że tarcza jest w kolorze lazurowym, więc jej wierzę. Nie jest to jednak kolor przesadnie jasny, cukierkowy, a sam odbiór tarczy zależy w dużej mierze od oświetlenia. Skoro linia SAVE THE OCEAN, to oczywiście na tarczy musi coś się dziać i w przypadku recenzowanego zegarka tak właśnie jest. Mamy więc wygrawerowane (grawerunek nie jest zbyt głęboki, ale przy okazji dość wyraźny) nieregularne fale, dzięki czemu tarcza żyje, pięknie załamując światło słoneczne. Ten konkretny model określa się też mianem GREAT WHITE SHARK i nie potrzeba zbyt dużo czasu żeby zorientować się, z jakiej to przyczyny. I tak, w okolicach indeksy na godz. 8mej mamy wyłaniającą się z fal płetwę rekina (grzbietową), a wskazówka sekundnika to nie typowy „lolipop”, jak w przypadku innych Żółwi, tylko również płetwa rekina, tym razem ogonowa. W mojej ocenie tarcza wyróżnia się na tle innych Żółwi, także tych pozostałych z linii SAVE THE OCEAN, w czym także zasługa wskazówki sekundnika o zmienionym kształcie. Z mojej perspektywy to właśnie tarcza tego zegarka jest tym co sprawia, że ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Tak po prawdzie to w związku z jego zakupem już nie mogę się doczekać przyszłorocznych wakacji, nurkowania i obserwowania rafy koralowej. Żartuję oczywiście, nurkował będzie co najwyżej mój starszy syn, a i przy tej okazji Żółw, oczywiście jeśli dotrwa ze mną do przyszłego roku, raczej pod wodę nie zejdzie Jeśli chodzi o lumę, to wiadomo, jest po prostu ...topowo. Zegarek po naświetleniu może robić za latarkę






      W recenzowanym zegarku zastosowano mechanizm 4R36, łożyskowany na 24 kamieniach, zapewniający ok. 41 h rezerwy chodu. Mechanizm pracuje z częstotliwością 21 600 bhp i wedle mojej wiedzy zapewnia dokładność w przedziale od - 35 s do + 45 s na dobę. Mechanizm posiada możliwość ręcznego dokręcania i wyposażony został w „stop sekundę”. Nie należę do tych, którzy w przypadku zegarków z tego przedziału cenowego ekscytują się precyzją chodu. Póki co niczego niepokojącego nie dostrzegam, a moje wcześniejsze doświadczenia z Żółwiem pokazują, że dokładność może być na zdecydowanie wyższym poziomie.

      Żeby nie było tak różowo, to z mojej perspektywy, najsłabiej wygląda bransoleta. Dla mnie nie jest to wielki problem (kwestią czasu jest zamówienie przeze mnie czegoś od Strapcode względnie jakiegoś fajnego nato), ale dla uczciwości muszę o tym napisać. Bransoleta to pełne ogniwa (pełne są także end linki). Boczne powierzchnie ogniw są polerowane na wysoki połysk. Ogniwa są łączone na piny, czego po prostu nie cierpię i co jest dodatkowym argumentem za tym, żeby jak najszybciej zaopatrzyć się w jubilee od Strapcode

      Wewnętrzna cześć ogniw jest w całości szczotkowane. Także zewnętrzne części ogniw są na prawie całej swojej górnej płaszczyźnie szczotkowane, za wyjątkiem ich wewnętrznych krawędzi, które są polerowane na wysoki połysk. To w zestawieniu ze szczotkowanym środkiem ogniwa tworzy ciekawy efekt wizualny. Zapięcie typowe dla Seiko, w całości szczotkowane, z grawerunkiem, zapewniające możliwość czterostopniowej mikroregulacji. Jest oczywiście przedłużka nurkowa. Problemem w przypadku tej bransolety jest jej spasowanie w uszami zegarka. Pod tym względem jest po prostu słabo, co widać na jednym z poniższych zdjęć. Zlicowanie bransolety z uszami jest całkiem w porządku, jednak między bransoletą o uszami jest widoczna szpara, co powoduje, że całość nieprzyjemnie lata. Jak napisałem wyżej, ja jestem w stanie z tym żyć, bo albo będę go nosił na jakiejś bransolecie od Strapcode, a już zdążyłem się przekonać, że ich bransolety są bardzo wysokiej jakości albo założę jakieś fajne nato.











      W tytule tej recenzji napisałem, że SRPD21K1 to taki Żółw na sterydach. W mojej ocenie tak właśnie jest, a zmiany dotyczące bezela (dostępne porównania wskazują na to, że w przypadku tego konkretnego modelu wysokość bezela jest większa, dzięki czemu operowanie nim jest łatwiejsze), jego strukturalnej aluminiowej wkładki z grubym i dość głębokim o dobrze wykonanym grawerunkiem czy też te związane z innym wyglądem indeksów godzinowych tarczy, to na pewno krok w dobrym kierunku, będący swoistym powiewem świeżości w przypadku tej linii. To na pewno powody, dla których warto rozważyć zakup tego i tak bardzo ciekawego zegarka, tym bardziej, że i z jakością wykonania, wedle mojego rozeznania, także jest wyraźnie lepiej. Seiko SRPD21K1 to na pewno nietuzinkowy zegarek, z efektownie wyglądającą i pełną smaczków tarczą, który nadal jest pełnoprawnym diverem, czerpiącym pełnymi garściami z DNA całej linii. Pewnym zgrzytem jest jakość wykonania bransolety, co odnoszę do opisanej powyżej kwestii jej kiepskiego spasowania z uszami zegarka. Oczywiście zawsze w odwiedzie pozostaje możliwość zakupienia jakiejś innej bransolety, choć z drugiej strony, wydając na zegarek ok. 1500-2000 zł można już oczekiwać, że spasowanie będzie lepsze. W ostatecznym rozrachunku ten zegarek, który na pewno świetnie sprawdzi się jako towarzysze wakacyjnych podróży, czy zimnych i deszczowych jesiennych poranków, zdecydowanie polecam.

      Jak zwykle zapraszam do lektury, komentowania i uwag. Rafał
    • Przez Duchuvip
      Witam.
       
      Mam krótkie pytanie. Mianowicie używam obecnie SNZG15J1 z mechanizmem 7S36 do którego się już bardzo przyzwyczaiłem. Niestety przeszkadza mi okropnie brak ręcznego dokręcania zegarka. Doczytałem, że mechanizm 7S36 jest jednym z najuboższych w ofercie seiko i jest jego odpowiednik 4R36 z stopsekundą i ręcznym dokręcaniem...
       
      Może ktoś doradzić czy da się taką operację zamiany zrobić bez żadnych niepotrzebnych zabiegów? Ile to może kosztować? Sam mechanizm nie powinien być drogi.
       
      Pozdrawiam.
    • Przez Przebeg
      Witajcie. Zeszłego ranka kiedy podniosłem zegarek aby sprawdzić która godzina nie usłyszałem (dosyć głośnego tykania). Przyłożyłem do ucha i faktycznie dźwięk z dnia na dzień się zmienił. Nie jest to już wysoki dźwięk uderzania twardym o twarde ale wyraźnie niższy dźwięk. Jakby coś twardego uderzało o coś miękkiego. Nie jest to moje wymyślanie bo inny zegarek cyka normalnie. Tak samo było przy całkowicie nakręconej sprężynie Zegarek jest tak dokładny jak wcześniej, sekundnik chodzi normalnie. Wie ktoś może o cho chodzi? wiem że to pewnie głupa sprawa ale mi jako pedantowi to trochę przeszkadza (mech. 4R36)
    • Przez garminiak
      Hej, jak w temacie /a zwłaszcza w podtemacie/. Choć to nieco upierdliwe, to lubię kiedy zegarek wskazuje w miarę dokładny czas. Zauważyłem jednak, że kiedy korzystam ze stop sekundy i ustawiam dokładny czas zgodnie z sygnałem radiowym i zegarkiem, który jest z nim dokładnie zsynchronizowany okazuje się, że po ok. trzech pierwszych godzinach zegarek spieszy się już o 3 sekundy. Nie ma w tym być może nic dziwnego, poza tym że ta niedokładność już potem nie zmienia się tak liniowo. Zgubi sekundę do końca dnia po nocy może z pół. Ogólnie dziwi mnie, co takiego dzieje się, że zatrzymanie zegarka na kilkadziesiąt sekund /czyli czas potrzebny do synchronizacji/ powoduje w pierwszych godzinach tak szybkie odchylenie. Dzięki. Pozdrawiam.
    • Przez waltergheist
      Witam, niedawno stałem się szczęśliwym posiadaczem pomarańczowego Seiko Monster. Jest tam jak już zapewne wiecie 4R36, który można dokręcać koronką. Gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy albo oczy żeby jednak unikać dokręcania koronką bo mechanizmowi to w jakiś sposób szkodzi. Czy to prawda?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.