Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
Eugeniusz Szwed

Ball Watches Adventure - czyli 5032 mile po USA z kolejową historią pomiaru czasu.

Rekomendowane odpowiedzi

Autostradą przez pola.

 

Dzień zapowiadał się nie najciekawiej. Przed nami był najdłuższy etap podróży, który dodatkowo wiódł przez całą Południową Dakotę, co oznaczało, że jedynym widokiem jaki będziemy mieli przez blisko sześćset kilometrów będą pola kukurydzy, pszenicy i od czasu do czasu ziemniaków. Nie było jednak wyjścia, trzeba przejechać jak najszybciej tę rolniczą krainę i dotrzeć do naszego miejsca noclegu. Czas podróży, może nie został wydłużony, ale godzina przyjazdu tak, co było związane z przekroczeniem kolejnej granicy zmiany czasu. Teraz od Polski dzieli nas siedem godzin i tak pozostanie do chwili opuszczenia USA w Chicago. Dzięki międzystanowej autostradzie I90, podróż, ku naszemu zaskoczeniu jakoś specjalnie nam się nie dłużyła. Wręcz przeciwnie poszło sprawnie i już o siedemnastej byliśmy w hotelu. Zanim jednak dotarliśmy do Sioux Falls, mieliśmy jeszcze okazję przejeżdżając nad rzeką Missouri, popatrzeć na szeroko płynące jej wody, w których teraz już spokojnie płyną wody rzeki Yellowstone. Ten mało ciekawie zapowiadający się dzień, skończył się całkiem sympatycznie. Siuox Falls to miasto, które swój dynamiczny rozwój pod koniec XIX wieku zawdzięcza połączeniu kolejowemu z Chicago. W przeciągu dwudziestu lat od momentu uruchomienia kolei, ilość mieszkańców wzrosła z niespełna trzystu osób do dziesięciu tysięcy mieszkańców. Miasto swój sukces, zawdzięcza również rzece, która przepływa przez nie aby ostatecznie również zasilić rzekę Missouri oraz specyficznemu czerwonemu kwarcytowi, który występuje na terenie całego miasta oraz w jego okolicach. Rzeka dała możliwość wybudowania elektrowni wodnej, a kwarcyt dał budulec do budowy budynków nie tylko w Sioux Falls ale również innych miastach USA. Dla nas Sioux Falls było również okazją do jeszcze ostatniego spojrzenia na przyrodę Stanów Zjednoczonych. Co prawda już nie tak okazałą, bujną i dziką, jak poprzednio, ale pozwalającą na moment zatrzymać się i popatrzeć na przepływającą kaskadami wodę rzeki Big Sioux. Pięknie ozdobionymi kwiatami ulicami miasta, wracając do hotelu mogliśmy podziwiać ustawione ku uciesze przechodniów rzeźby stanowiące swoistą sztukę uliczną. Przedłużając trochę spacer przeszliśmy jeszcze wzdłuż głównej ulicy do jej centralnego punktu, gdzie podziwialiśmy typową dla starych amerykańskich miast zabudowę. Klimatu tej chwili, dodawały stojące i przejeżdżające powoli oldsmobile, których kierowcy i pasażerowie poszukiwali odpowiedniego miejsca na spędzenie wieczoru z lampką wina lub dobrej whisky, ciesząc się ciepłym wieczorem z lekka schładzanym powiewami delikatnego wiatru. Pora wracać do hotelu. Hotel również miał swoją niespodziankę dla nas. Budynek, w którym się mieści powstał w 1918 roku i był najwyższym budynkiem w Południowej Dakocie. Przez kilkadziesiąt lat mieścił się w nim bank, którego istotnym elementem był skarbiec. Niestety, jak to w życiu bywa jedni ciężko pracując latami, ryzykując często swoje życie i zdrowie dorabiają się jakiegoś majątku, a drudzy bez większego wysiłku chcą szybko się wzbogacić, rabując to co zaoszczędzili, ci pierwsi. Ochronie majątków tych pierwszych miały właśnie służyć skarbce w bankach zlokalizowanych w miastach położonych na szlakach wiodących, na dziki zachód. W hotelu został zachowany stary skarbiec, dzięki czemu mogliśmy podziwiać jego konstrukcję, zachwycając się czasowym systemem opóźnienia otwarcia skarbca, który był dodatkowym zabezpieczeniem przed rabusiami, w przypadku, gdyby mechaniczne zabezpieczenia okazały się niewystarczające. Dziś wrota sejfu stoją otworem, zapraszając gości do znajdującego się za nimi coctailbaru. Czekając na windę dostrzegliśmy jeszcze jeden rodzynek, których się zachował z dawnych lat, system poczty grawitacyjnej, której szyb wiódł przez wszystkie piętra budynku. Tak docierając na swoje piętro zakończyliśmy dzień, który miał być nudny. 

Zegarki nie miały zbyt dużo okazji do prezentowania swoich wdzięków, ale kilka chwil udało mi się im poświęcić. Na dzisiejsze wskazania chyba miał wpływ ten nieco nudny dla zegarków dzień, ponieważ kieszonkowy zwolnił swój bieg i zmniejszył różnicę do naręcznego o -12 sekund, co obecnie daje odchylenie +31 sekund. Naręczny też jakby odpoczywał podczas tej podróży, ponieważ teraz ma +92 sekundy różnicy z wzorcowym, co oznacza, że wrócił do dawnego rytmu +3 sekundy na dobę. 

Droga przez pola Dakoty Południowej.

Pierwsza godzina podróży

 

 

IMG_5850.jpeg

Druga godzina podróży.

 

IMG_5853.jpeg

Rzeka Missouri przywitała nas deszczem.

 

IMG_5855.jpeg

IMG_5859.jpeg

Wodospady Sioux Falls.

 

IMG_5888.jpeg

IMG_5890.jpeg

IMG_5892.jpeg

IMG_5900.jpeg

IMG_5906.jpeg

Droga kolejowa, która przyczyniła się do rozwoju miasta.

 

IMG_5880.jpeg

Sztuka uliczna.

 

IMG_5914.jpeg

IMG_5915.jpeg

IMG_5921.jpeg

Zabudowa miasta.

 

IMG_5924.jpeg

IMG_5925.jpeg

IMG_5923.jpeg

IMG_5912.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.07.2022 o 07:26, Hecke napisał(-a):

Route 66 do zachodu słońca w Wielkim Kanionie.

Chcąc choć trochę poczuć atmosferę lat świetności Route 66, postanowiliśmy przejechać dłuższym, o jedyne 17 mil od autostrady międzystanowej I40, jej odcinkiem od Kingman do Williams. Wielokrotnie oglądałem różne programy i relacje dotyczące matki wszystkich dróg, jednak najbardziej w pamięci zapadły mi historie ze wspomnianego przeze mnie już wcześniej filmu animowanego „Auta”. Właściwie każdy budynek przywoływał wspomnienia: restauracja przypominająca kawiarnię Flo, warsztat samochodowy Luigiego, stare budynki w Williams. Można by wymieniać bez końca.  Jadąc tą drogą, zupełnie odrywając się od rzeczywistości, wypatrywałem postaci z bajki, w których miejsce pojawiały się jednak doskonale odrestaurowane oldtimery przypominające tylko te z filmowych wspomnień. Nie my jedyni czuliśmy dawną atmosferę świata z bajki. Jeszcze wiele osób przystawało przy drodze robiąc sobie zdjęcia z pięknie odrestaurowanymi limuzynami. Jednak droga 66 ma również swój mroczny akcent w kinematografii. Zapewne pamiętacie film „Autostopowicz”, z doskonałą rolą Rodgera Hauera, grającego psychopatycznego zabójcę, który właśnie upodobał sobie Route 66, jako miejsce swoich zbrodni. Na szczęście podczas naszego przejazdu nie padał deszcz, a i na naszej drodze nie spotkaliśmy nikogo, kto prosiłby o podwózkę. Po kilkugodzinnej jeździe przez pustynię z Palm Springs do Kingman, miłą odmianą było zobaczyć pięknie odnowione miasteczka i wreszcie skupić wzrok na zieleni lasów Arizony. Dodatkowym atutem tego odcinka drogi 66 jest, to, że towarzyszy jej linia kolejowa, którą od czasu do czasu przejeżdża pociąg z Williams do Grand Canion. Była to też dla mnie doskonała okazja, aby zatrzymać się w ciekawszych miejscach związanych z koleją. Pewnie mogliście zauważyć na wcześniejszych fotografiach, że w Stanach kontenery przewożone są po dwa na sobie, na jednym wagonie. Jest to doskonała optymalizacja przewozów kontenerów, z tym jednak, że w przypadku Polski, taka optymalizacja nie byłaby możliwa z uwagi na ograniczenia skrajni związanej z zawieszoną nad torami trakcją elektryczną. Taki pociąg po prostu nie zmieściłby się pod linią zasilającą lokomotywy elektryczne. Jeszcze przed zjazdem w kierunku Grand Canion odbyliśmy spacer uroczymi uliczkami Williams napawając się pięknem tego miejsca. Jadąc drogą 64 do Parku Narodowego Grand Canion, zegar samochodowy wielokrotnie robił nam psikusa zmieniając czas o godzinę, to w jedną stronę, a to w drugą. Pomyśleliśmy, że coś szwankuje i stąd dziwne wskazania. Jak się okazało w hotelu, z zegarem wszystko w porządku. Przyczyną był wjazd w strefę zmiany czasu. W przypadku Arizony sytuacja jest dosyć zagmatwana. Mianowicie Stan Arizona, a bardziej jego władze zadecydowały o niedokonywaniu zmiany czasu na letni i w ten sposób Arizona ma czas taki jak w sąsiadującej Kalifornii. Jednak są pewne wyjątki. Jedno z plemion żyjących na tych terenach oraz na terenach Arizony przyległych do wschodnich stanów, chcąc utrzymać jednolity czas dla całego obszaru będącego pod ich władzą, utrzymali zmianę czasu na letni, a że granice ich terenów nie są równe, to co jakiś czas wjeżdżaliśmy w strefę zmiany czasu, aby za jakiś moment z niej wyjechać. Do Wielkiego Kanionu dojechaliśmy ostatecznie na zachód słońca. Mogliśmy wreszcie przystanąć i oglądać ostatni spektakl słońca tego dnia. Nie był to jednak ostatni prezent od natury. Z hotelowego tarasu mogliśmy jeszcze podziwiać wspaniałą super pełnię, którą zawdzięczamy najmniejszej odległości księżyca od Ziemi w tym dniu.

Zegarki poza sesją z lokomotywą oraz wylegiwania się na skałach w blasku zachodzącego Słońca, nie były dzisiaj zbytnio eksploatowane. Odnotowały jednak kolejne odchylenia. Różnica między nimi wyniosła 218 sekund dając dobową zmianę -12 sekund. Naręczny w swoim pośpiechu dodał 4 sekundy i obecnie spieszy się o 24 sekundy. 

Budynki przy Route 66.

 

 

 

Mam pytanie dot. zmian czasu w miejscach które odwiedzacie. Czy oba Balle regulujesz wg wskazań czasu aktualnie obowiązującego w danym miejscu czy też cały czas trzymają jeden, ustawiony wcześniej czas?

 

BTW, świetna historia!

Edytowane przez beniowski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, beniowski napisał(-a):

Mam pytanie dot. zmian czasu w miejscach które odwiedzacie. Czy oba Balle regulujesz wg wskazań czasu aktualnie obowiązującego w danym miejscu czy też cały czas trzymają jeden, ustawiony wcześniej czas?

 

BTW, świetna historia!

Jakbyś czytał regularnie 😜, to byś wiedział, że Polska strefa czasowa jest cały czas na obu ustawiona. 


"Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa" - Julian Tuwim. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, agremi napisał(-a):

Jakbyś czytał regularnie 😜, to byś wiedział, że Polska strefa czasowa jest cały czas na obu ustawiona. 

Czytałem zatem niezbyt uważnie, dziękuję za odpowiedź.

Edytowane przez beniowski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, beniowski napisał(-a):

Czytałem zatem niezbyt uważnie, dziękuję za odpwowiedź.

Nie ma za co. Autor wspominał o tym i też o tym, że całą podróż będzie dbał o nakręcanie zegarków, bez innego rodzaju ingerencji.


"Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa" - Julian Tuwim. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, beniowski napisał(-a):

Czytałem zatem niezbyt uważnie, dziękuję za odpowiedź.

Tak, zegarki były ustawione według strefy czasowej w Polsce i już ich więcej nie regulowałem. Taki jest cel tego testu aby sprawdzić, jak poradzą sobie oba zegarki i jak ich punktualność będzie wyglądała w stosunku do warunków spółki Ball, które musiały spełniać zegarki kolejowe. Także kieszonkowego tylko nakręcam, każdego dnia rano a naręczny. nakręca się sam podczas dnia, ponieważ ma automatyczny system naciągu. Nie zdażyło mi się go "dokręcać". 

Pozdrawiam

Piotr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na zakupy

 

W każdej podróży przychodzi taki moment, w którym orientujemy się, że jeszcze nie mamy kupionych pamiątek dla wszystkich członków rodziny. W pierwszym etapie podróży właściwie w ogóle się o tym nie myśli. Później przychodzi refleksja oparta na doświadczeniu, tylko aby nie było tak jak rok temu, że pamiątki kupowaliśmy na lotnisku i w pewnym momencie podróży, zaczynamy kupować różne drobiazgi, a to dla mamy jakaś apaszka, a to dla taty jakaś koszulka, dla brata książka, itp. Jednak zawsze jest tak, że nie zawsze uda się znaleźć coś pasującego do osoby, którą chcemy obdarować czymś wyjątkowym i ostatecznie zostają sklepy w strefie wolnocłowej na lotnisku. My w tym roku daliśmy sobie szanse na uniknięcie lotniskowych zakupów i już w planowaniu podróży założyliśmy, że musi być jeden dzień, który przeznaczymy na zakupy. Takim dniem jest właśnie 28 lipca, a miejscem Minneapolis. Dlaczego właśnie wybraliśmy to miejsce i ten czas? Po pierwsze w Minneapolis jest największe w Stanach Zjednoczonych centrum handlowe Mall of America, po drugie, jeśli nie znajdziemy tutaj prezentów dla wszystkich tych, których chcemy obdarować, to mamy jeszcze jeden dzień w zapasie na poszukiwania i wreszcie po trzecie, jest jeszcze czas na ocenę, czy wszystko zmieścimy w zabranych walizkach. 

Nasza wyprawa do centrum handlowego zaczęła się około 16:00 po zameldowaniu się w hotelu. Niestety nie była to najlepsza godzina, ponieważ był to moment, kiedy większość Amerykanów kończy pracę i nabiera ochoty na zakupy. Wiązało się to z odstaniem dłuższego czasu w korkach. Tak na marginesie, przez cały czas podróży udało nam się zapomnieć co to są korki, ale Minneapolis przypomniało nam co to jest. Może i dobrze, ponieważ w ten sposób nie doznamy szoku, jak wrócimy do Wrocławia, a uwierzcie mi, że Wrocław to jedno z najbardziej zakorkowanych miast w Polsce, a ulica, którą jadę do pracy, chyba w całej Europie. 

Po dojechaniu na miejsce, pierwsze zwątpienie – jak my znajdziemy nasz samochód po zakupach. Centrum jest tak duże, że obsługiwane jest przez kilka piętrowych parkingów, do których prowadzą kręte estakady. Trzeba było posłużyć się umiejętnościami z biegu na orientację i punkt postoju oznaczony, teraz tylko zapamiętać punkty orientacyjne. No to zaczynamy. Wielkość centrum jest naprawdę imponująca. Poza sklepami, restauracjami i punktami usługowymi, które są tak jak w naszych centrach handlowych, tylko z tą różnicą, że wielokrotnie większe, to dodatkowo w samym centralnym punkcie kompleksu handlowego, mieści się ogromne wesołe miasteczko z roller coasterem w roli głównej. Całe szczęście, że nas syn już jest prawie dorosły. Strach pomyśleć, ile czasu musielibyśmy tu spędzić, gdyby był młodszy. Poszukiwanie odpowiednich drobiazgów, trochę nam zajęło czasu, w trakcie, którego przeszliśmy ponad sześć kilometrów i spędziliśmy około czterech godzin. Ja dodatkowo rozglądałem się za sklepami z zegarkami. Udało mi się znaleźć dwa: jeden marki Fossil, a drugi z szeroko pojętymi zegarkami szwajcarskimi, ale nie tak szeroko, aby znaleźć tam zegarki Ball. 

Pozytywną stroną tak długiego czasu spędzonego na zakupach było to, że w drodze powrotnej już nie było korka i w hotelu byliśmy po dziesięciu minutach od wyjazdu. Zapamiętanie punktów orientacyjnych przydało się i samochód znaleźliśmy za pierwszym razem. Jak przewidywaliśmy, nie udało się kupić wszystkich prezentów, także jutro czeka nas dokupienie ostatnich pamiątek.

Co do pamiątek dla siebie, to już od dłuższego czasu nie kupujemy jakichś nadzwyczajnych pamiątek. Poprzestajemy na magnesach z miejsc, które odwiedziliśmy. Pozwala to na zaoszczędzenie czasu podczas sprzątania, zmniejsza ilość pudeł podczas przeprowadzki a ponadto nie ma potrzeby dobudowywania kolejnych powierzchni magazynowych. Niezależnie od tego moja kolekcja zegarków, zegarów i budzików zajmuje już wystarczająco dużo miejsca. Dodatkowym walorem magnesów, jest to, że podczas picia kawy mamy okazję patrzeć na nie i wspominać miejsca, które odwiedzaliśmy.  

Dzięki skoncentrowaniu się na zakupach, zegarki miały dzisiaj wolne i nie były zmuszane do nadzwyczajnych zadań, ale cały czas nam w nich towarzyszyły.

Nie miało to zbyt dużego wpływu na ich wskazania. Dzisiejszy dzień jest drugim dniem, kiedy to kieszonkowy zmienił zdanie i ponownie zwolnił. Teraz oba zegarki dzieli 9 sekund, co oznacza, że kieszonkowy zwolnił w dobie o -22 sekundy. Naręczny do wzorcowego zegara zanotował odchylenie +8 sekund, co zwiększyło jego wskazania do +100 sekund. On przynajmniej nie zmienia zdania i od początku podróży jest na plus. 

Proszę o wybaczenie, ale dzisiaj nie było czemu i komu robić zdjęć, ale obiecuję, że jeszcze w ostatnich dniach będzie okazja na zrobienie kilku, a może kilkunastu fotografii. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na dzień przed powrotem

 

Na ostatni punkt naszej podróży wybraliśmy położoną między dwoma jeziorami stolicę stanu Wisconsin. Madison uznawane za najprzyjaźniejsze miasto dla rowerzystów, najbardziej liberalne miasto w stanie, który i tak uznawany jest za jeden z bardziej liberalnych Stanów w USA, nas urzekło swoją architekturą, pięknym położeniem oraz piątkową atmosferą, gdzie w kawiarniach, ogródkach restauracji i na skwerach zgromadzeni mieszkańcy i turyści relaksują się po trudach mijającego tygodnia, z których część zakończy zapewne tę noc jak w słynnym obrazie Edwarda Hoppera: „Nighthawks”. Spacerując brzegami jezior, podziwiając piękne wnętrza stanowego Kapitolu, mogliśmy powrócić myślami do chwil spędzonych, tak naprawdę w drodze. 

Za nami już blisko miesiąc podróży i wiele wspaniałych dni przeżytych razem podczas których, nie raz zmęczeni, czasami niewyspani, mogliśmy dzielić się wrażeniami, tym co widzieliśmy w sposób w jaki nasze zmysły odbierały otaczający świat Ameryki Północnej. Świat tak pełen kontrastów, że momentami może budzić zdziwienie, że to jedno państwo. Jednak chyba właśnie ta różnorodność, entuzjazm, nastawienie do życia i radzenia sobie z jego trudnościami, powoduje, że Stany Zjednoczone tak przyciągają do siebie ludzi z różnych stron Świata. Chwilami można je nie lubić, a innym razem zakochać bez opamiętania. I choć mogliśmy poznać tylko ich część, to pozostaną w naszych wspomnieniach, z których z czasem, to co nas bolało będzie się zacierać, ustępując miejsca chwilą, które jak imigrantom sprzed lat dawały motywację do realizacji swojego amerykańskiego snu, nam będą dodawały energii do realizacji naszych kolejnych planów. Do przejechania zostało nam już niespełna 120 mil. Jednak i podczas tej krótkiej już podroży do Chicago, będziemy jeszcze mieli okazję, przynajmniej taką mam nadzieję, zatrzymać się na chwilę, aby zakończyć kolejowo-zegarkową podróż po Stanach Zjednoczonych Ameryki odpowiednim dla niej akcentem. Dla mnie był to wspaniały czas, który mogłem dzielić z Wami, ciesząc się Waszym zainteresowaniem, miłymi słowami, spostrzeżeniami. Nie żegnając, ponieważ to jeszcze nie koniec podróży, a na pewno nie koniec projektu, który teraz będzie wymagał oszlifowania przed wielkim finałem, dziękuję za wspólnie spędzony czas.

Myślę, że dzisiejsza pogoda, światło i otoczenie miasta Madison stworzyły dla nas wspaniałe tło na pożegnanie się ze Stanami Zjednoczonymi i po ciepłym uścisku, pozostawiły nas już samych w tym ostatnim kroku do wykonania z peronu dworca podczas wsiadania do pociągu, który za moment ma ruszyć w daleką podróż powrotną. 

Do finału testu zostały dwa dni. Ostatni pomiar zrobię po powrocie do domu we Wrocławiu. Dzisiaj kieszonkowy ponownie postanowił przyspieszyć i teraz wyprzedza naręcznego o 23 sekundy, czyli w dobie zrobił + 16 sekund. Naręczny zachował dotychczasowy kierunek i nadal przyspiesza. Dzisiaj zrobił dodatkowe +8 sekund, co daje łącznie +108 sekund. 

Jeziora Madison. 

 

IMG_5939.jpeg

IMG_5941.jpeg

IMG_5942.jpeg

IMG_5972.jpeg

IMG_5973.jpeg

IMG_5974.jpeg

Kapitol i jego przepiękne korytarze. Kapitol położony jest jak róża wiatrów ma cztery skrzydła zorientowane na cztery strony Świata. 

 

IMG_5936.jpeg

IMG_5945.jpeg

IMG_5948.jpeg

IMG_5951.jpeg

IMG_5958.jpeg

IMG_5970.jpeg

IMG_5967.jpeg

Taka ciekawostka - licznik rowerzystów.

IMG_5987.thumb.jpeg.2696fb90b302cd690f5e4c5c4effb4f6.jpeg

Koniec dnia w Madison.

 

IMG_5991.jpeg

IMG_5990.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krótka historia wielkiej firmy Elgin.

 

Spinając pewną klamrą naszą podróż, wracając do jej początków, chciałbym przypomnieć, jak obiecywałem, kiedy w Chicago szukałem miejsca po dawnej pierwszej siedzibie firmy Elgin, że jeszcze będzie okazja do odwiedzenia przynajmniej jednego miejsca, w którym produkowano zegarki i to na wielką skalę. I tak w ostatnim etapie naszej podróży, udało się odwiedzić miasto o tej samej nazwie, w którym właściciel spółki, postanowił skoncentrować swoje wszystkie interesy dając początki rozwojowi tego miasteczka. Tym razem nie jechaliśmy wielkimi autostradami do Elgin, tylko wąskimi drogami wiodącymi przez urocze wsie i miasteczka stanowiące dalekie przedmieścia Chicago. Nie był to jednak nasz wybór, tylko nawigacja postanowiła chyba na pożegnanie przeprowadzić nas tymi drogami, abyśmy jeszcze raz spojrzeli na pełne uroku krajobrazy Stanów Zjednoczonych. Nie spiesząc się, dojechaliśmy do od dawana wyczkiwanego przeze mnie muzeum miasta Elign. Odwiedzając jego stronę, nie obiecywałem sobie zbyt wiele, mając na uwadze to, że w poprzednio odwiedzanych muzeach, nie było zbyt wiele okazji do podziwiania zegarków. 

Samo muzeum, choć niewielkie, zrobiło na nas pozytywne wrażenie. W kilku pomieszczeniach przygotowano stałą wystawę poświęconą różnym etapom jego rozwoju. Ostatnim z pomieszczeń, które zostawiłem sobie do odwiedzenia, był pokój poświęcony jednej z największych fabryk zegarków w USA. Pomimo, że czas, który upłynął od zakończenia jej działalności możemy mierzyć już w dziesiątkach lat a ślady jej istnienia pozostały już tylko w formie kilku budynków, to sama wystawa, choć skromna zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Całość została ułożona w porządku chronologicznym, także oglądając kolejne gabloty, wędruje się po kolejnych etapach jej działalności, poczynając od momentu jej powstania, rozwoju, poprzez czasy świetności i kończąc na ostatnich dniach jej funkcjonowania. Dla mnie pewnym rodzajem crème de la crème była wystawa poświęcona temu jak ewoluowały zegarki kolejowe na przełomie XIX i XX wieku, począwszy od zwykłych zegarków kieszonkowych krytych, z rzymskimi cyframi na tarczy, często nie wyposażone w jakieś specjalnie precyzyjne mechanizmy, do czasu, gdy po katastrofie kolejowej, wprowadzone zostały standardy techniczne dla producentów, którzy chcieli wytwarzać zegarki z ich przeznaczeniem dla kolei. Jak się okazuje i firma Elgin miała w tym niemały udział, produkując zestandaryzowane zegarki kolejowe. Dodatkową ciekawostką wystawy była część poświęcona urządzeniom do pomiaru czasu wykorzystywanym podczas Drugiej Wojny Światowej właściwie we wszystkich rodzajach sił. Wystawa uzupełniona została o kilka urządzeń, które zachowały się po starej fabryce zegarków. Jej finalnym, niestety smutnym eksponatem jest tarcza starego zegara wieżowego, z budynku fabryki, który odmierzał czas jej pracownikom, będąca jednocześnie pewnego rodzaju memento o tym, że wszystko ma swój początek i koniec. 

Tak też jest w przypadku naszej podróży. Pisząc ten tekst siedzę w hali lotniska czekając na odlot naszego samolotu, który zaniesie nas do domu. I jak w tym małym muzeum w miasteczku Elgin, po naszej przygodzie pozostaną zapiski z podróży, które dzięki uprzejmości Klubu mogłem Wam udostępnić, zostawiając ślad o takim małym teście zegarków, które przemierzyły kilkanaście Stanów razem z nami dając jeszcze raz sposobność staruszkowi na odbycie sentymentalnej podróży, a młodemu uczestniczyć w tym wydarzeniu. Tuż przed odlotem zrobiłem, może nie ostatni w całym tym przedsięwzięciu, ale końcowy w USA pomiar czasu. Staruszek wyprzedza naręcznego o 35 sekund, czyli w dobie dodał jedyne 3 sekundy, a Ohio do wzorcowego zachował rytm i dodał kolejne 8 sekund, wskazując teraz +116 sekund.  

Ostatniego pomiaru, tak jak pisałem dokonam we Wrocławiu, podając jednocześnie krótką statystykę testu. 

Wizyta w muzeum.

W holu przywitał nas zegar stojący.

 

IMG_6032.jpeg

Kilka zegarków z wystawy.

 

IMG_6056.jpeg

IMG_6057.jpeg

IMG_6067.jpeg

IMG_6072.jpeg

IMG_6073.jpeg

IMG_6085.jpeg

Kolekcja kolejowa.

 

IMG_6142.jpeg

IMG_6135.jpeg

IMG_6120.jpeg

IMG_6125.jpeg

IMG_6130.jpeg

IMG_6140.jpeg

Zegarki II Wojny Światowej. 

 

IMG_6223.jpeg

IMG_6229.jpeg

IMG_6232.jpeg

IMG_6231.jpeg

IMG_6230.jpeg

Krótka sesja.

 

IMG_6259.jpeg

IMG_6261.jpeg

IMG_6265.jpeg

IMG_6271.jpeg

Maszyny i niektóre i kilka narzędzi.

 

IMG_6212.jpeg

IMG_6192.jpeg

IMG_6266.jpeg

IMG_6144.jpeg

Budynek muzeum.

 

IMG_6274.jpeg

Gwizdek sygnalizacyjny początku i końca pracy oraz tarcza zegara z wieży fabryki.

 

IMG_6215.jpeg

IMG_6216.jpeg

IMG_6119.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Hecke dziękujemy Ci za relację z podróży. Jak wspomniałeś "Codzienna relacja wpisała się w mój dzienny grafik dnia i teraz będzie mi jej zapewne brakowało". Nam zaś będzie brakowało Twoich wpisów. Przyzwyczailiśmy się do zwiedzania USA wraz z Tobą :). 

 

Trzymamy kciuki za kolejne Wasze rodzinne wyjazdy. I nawet jeśli nie weźmiesz ze sobą żadnego zegarka, to relację z chęcią przeczytamy. 


Małżeństwo i zegarki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To w historii klubu chyba najobszerniejsza i jedna z piękniejszych opowieści o przyrodzie i jej różnorodności, o  zegarkach, które były wtopione w rozwój kolei i o marce Ball, która była nierozłącznym  elementem kolei w USA. Dużo miejsc i dużo przygód. Była muzyka, film i nawet kosmici ! Podróż na tym etapie się szczęśliwie zakończyła, a zegarki dzielnie zniosły trudy tej eskapady. Trochę sobie polatały samolotami i trochę się wygrzały w kilku zwiedzanych gorących miejscach. Teraz pora na chwilę odpoczynku i przygotowanie się do spotkania z nami ! Bo ta podróż jeszcze trwa ! Ostatni etap to ma być właśnie spotkanie bohaterów tej wyprawy z nami. Będzie Piotr - być może z rodziną ( jeśli jeszcze nie mają dosyć zegarkowej pasji Piotra )  i będą zegarki.  Zapowiada się długi wieczór w Nowym Sączu !

 

Piotr, bardzo dziękuję za  wspaniałą relację i ogromną ilość doskonałych fotografii, za chęć dzielenia się z nami swoją wiedzą o kolejach i historii miast, miasteczek i miejsc przez które przejeżdżałeś podczas tej wyprawy. 

 

 

PS 

 

żałuję tylko tego ...     Będąc przekonanym, że to tylko kwestia czasu 😜

 

2136523088_IMG_19822.thumb.jpeg.2c446f7397381c5cfaa1b976af3cb94c.jpeg

 

IMG_1602.thumb.jpeg.16a4fa06972a36555613204bb4dc71ac.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotr świetna robota i mega wyprawa.

Codziennie tu zaglądałem.

Piotr wrócił szczęśliwie i teraz dwa dni będzie spał 🤭

 

Pozdrawiam i do zobaczenia 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję jeszcze raz za miłe słowa. Aklimatyzacja przebiegła bez większych problemów także chyba nocne loty z USA są optymalnym rozwiązaniem. Zegarki odpoczywają w swoich pudełkach. Kieszonkowy w sobotę jedzie do zegarmistrza na przegląd i po nim będzie czekał na finał. 

Ja również nie mogę doczekać się warsztatów w Krakowie i Nowym Sączu. Teraz koncentruje się na opracowaniu fotorelacji, która będzie dodatkiem do licytowanych zegarków.

Pozdrawiam i do zobaczenia. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero teraz przeczytałem relację, ale na pewno jeszcze do niej wrócę. Pokażę ją też moim synom, którzy są miłośnikami kolei. Naprawdę, fenomenalnie opisana i sfotografowana podróż! Słowa uznania i podziękowania za tak cenne wzbogacenie naszego forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.08.2022 o 13:18, Edmund Exley napisał(-a):

Dopiero teraz przeczytałem relację, ale na pewno jeszcze do niej wrócę. Pokażę ją też moim synom, którzy są miłośnikami kolei. Naprawdę, fenomenalnie opisana i sfotografowana podróż! Słowa uznania i podziękowania za tak cenne wzbogacenie naszego forum.

Dzień dobry,

jeśli synowie byliby zainteresowani, to mogę podesłać trzy filmiki z Durango, gdzie nagrałem odjazd parowozów ze stacji oraz manewry parowozu na obrotnicy.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Hecke napisał(-a):

Dzień dobry,

jeśli synowie byliby zainteresowani, to mogę podesłać trzy filmiki z Durango, gdzie nagrałem odjazd parowozów ze stacji oraz manewry parowozu na obrotnicy.

 

Dziękuję, oczywiście! Maila wysyłam za chwilę w wiadomości.

 

Fotorelacja ogromnie się podobała moim młodym miłośnikom kolei 🙂

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero przedwczoraj zacząłem czytać... 

Żałuję, że nie śledziłem i nie czytałem na bieżąco. 

Wspaniała relacja, projekt, konsekwencja w realizacji. 

Pisane pięknym językiem, czytając czułem się, jak bym tam był. 

Przepiękne zdjęcia. 

Wszystko pięknie powiązane - kolej, "staruszek z wnuczkiem", przyroda, film... 

Wspaniały materiał na książkę. 

Dziękuję bardzo i gratuluję. 

Żałuję też, że nie dam rady być w Krakowie i Nowym Sączu... 

 

Pozdrawiam serdecznie 

Jacek


"Na żadnym zegarze nie znajdziesz wskazówek do życia" 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Jacku, bardzo dziękuję za recenzję. Mam nadzieję, że będzie inna okazja do osobistego spotkania. 

Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję

Piotr 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odrobiłem zaległości! Podziwiam i zazdroszczę, ekscytująca relacja, mimo że nie śledziłem jej na żywo.

 

Gratuluję!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Patrzę, że także nic nie napisałem @Hecke na koniec Twojej/Waszej podróży po USA, a... śledziłem codziennie kolejne jej odcinki z zapartym tchem, będąc nawet na swoim urlopie;):) Super się Twojej relacji czytało, masz zacięcie pisarskie;) Zdjęcia rewelacyjne, masa ciekawych miejsc odwiedzonych. Co do samych zegarków to miały z Tobą problem, gdyż... strasznie je eksploatowałeś;):)

 


Czas zmienia perspektywę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry wieczór,

to już po warsztatach w Nowym Sączu i prezentacji albumu. Tak, kolejny etap projektu zrealizowany. Poniżej zdjęcia okładki. 

Jeśli, ktoś byłby zainteresowany albumem to są trzy sposoby jego nabycia. Pierwszy to jego zakup w naszym Klubie. 18 nienumerowanych sztuk albumu przekazałem na ręce Eugeniusza. Drugi, to licytacja. Trzy numerowane albumy 3/31, 4/31 i 5/31 trafią na licytacje prowadzone na naszym forum: na utrzymanie forum, dla Krzysia i na rzecz specjalnego ośrodka. Czas ich wystawienia na licytacje zależny jest od prowadzących poszczególne akcje. I trzeci, to finał mojego projektu. Dwa albumy numerowane 1/31 i 2/31 będą do nabycia razem z zegarkami z podróży i certyfikatami autentyczności podczas finału WOŚP. Także łącznie wydałem 51 egzemplarzy: 31 numerowanych, czyli tyle ile było dni podróży i każdemu przypisany jest dany dzień. Wszystkie 31 sztuk trafiło na aukcje charytatywne lub do osób szczególnie mi bliskich. Pozostałe 20, to nienumerowane egzemplarze, które można nabyć, a środki pozyskane z ich sprzedaży przeznaczone są na utrzymanie forum oraz pokrycie ich wydania. Zostanie jeszcze wydana wersja anglojęzyczna, którą przekażę do odwiedzanych przez nas muzeów w USA.  

IMG_7382.jpeg

IMG_7381.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni,

chciałbym poinformować, że z końcem roku udało się zakończyć tłumaczenie treści albumu na język angielski wraz z wykonaniem korekty językowej. Teraz przede mną kolejny etap wydania kilku egzemplarzy albumu w języku angielskim, które powędrują do muzeów w USA jako podziękowanie za miłe spotkanie i możliwość zapoznania się ze zbiorami, które nie zawsze są dostępne przy okazji zwykłego zwiedzania. 

Nadchodzi też czas finału WOŚP, także niebawem wystawię zegarek kieszonkowy, album i certyfikat na finał o czym poinformuję Was w osobnym wpisie. Co do zegarka naręcznego, to czekam jeszcze na decyzje ze strony firmy Ball gdzie, kiedy i jak chce wystawić zegarek na aukcję. Ja tylko to ustalę, podzielę się z Wami informacjami w tym zakresie. 

Pozdrawiam

Piotr 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry wieczór,

I mamy początek finału. 

Ale od początku.

Album w wersji anglojęzycznej został już wydrukowany i wysłany do kilku muzeów w USA.

Ostatecznie udało się uzgodnić z firmą Ball - Panem Piotrem i Bartłomiejem, jak zostanie wystawiony zegarek naręczny. Ostatecznie stał się on moją własnością co pozwoliło mi na jego wystawienie na aukcji WOŚP. 

Także dzisiaj na aukcjach WOŚP pojawiły się razem oba zegarki z podróży wraz z albumami nr 1 i 2. Poniżej linki do aukcji. 

https://allegro.pl/oferta/zegarek-kieszonkowy-ball-watch-co-13125106190

https://allegro.pl/oferta/zegarek-nareczny-ball-engineer-iii-ohio-13157922460

Także zapraszam do licytacji. Finał 29 stycznia 2023 roku. 

 

IMG_8018.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.