Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Rekomendowane odpowiedzi

Nie mam pojęcia co to jest za obuwie, tyle jest w stanach kilka również w Kanadzie firm które robią stosunkowo podobne buty że nie mogę się w nich połapać.

 

Może Viberg?

 

Fajne


Beware the fury of a patient man.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to oczywiście jawna prowokacja z mojej strony ;)

 

Buty made in Poland uszyte w jednym egzemplarzu przez mojego kupla (zresztą amatora kompletnego, choć chyba zdolnego :) )

 

IMG_3645_zpspw8gjrnn.jpg

 

IMG_3647_zpsizhp2cxn.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałem że to będzie jakiś podstęp :D

Jak amator to faktycznie zdolny, teraz możesz na nich napisać limited edition 1/1


Beware the fury of a patient man.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

użytkowo są również spoko, to na razie-surowa skóra  

z wojskowych zapasów (niczym nie tknięta) i czeka na natłuszczenie..

 

Podeszwa z kruponu z amerykańskiej UNRRY (ok 44 roku ) :)

 

rozmiarowo to szeroka  9-tka.

 

dla mnie trochę nawet za luźna , a taki mam rozmiar ( natomiast nie jest zbyt długa) czyli w grubszej skarpecie byłoby super 

 

Skóra miękka ,chyba nie wymagałaby "rozchodzenia"..

 

Generalnie Adam Słodowy by lepszych nie zrobił z puszki po kawie Marago i trzech szprych rowerowych.. :) :)

 

IMG_3639_zpsynwrxkxd.jpg

Edytowane przez y60

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, kupuję na allegro u takiego jednego gościa 33/30 i są idealne.

:o Jacenty kiedy Ty się 33 w pasie dorobiłeś? ;) kilka dni temu w TKmax mierzylem j&j 31/30 i niestety za duże w pasie i lekko za krótkie :-/ A ładne były...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panowie!

 

Moda się zmienia jak otoczenie w okół nas. Choć jest z różnych powodów przez jednostki czasem i słusznie mało akceptowalna.

Nie mniej ja osobiście nic nie mam do tego tematu, nic nie bulwersuje mnie ani nie burzy krwi czy podnosi ciśnienia.

Gdyż warto czasem poznać nowe trendy dla samego ich faktu a szukać po necie nadzwyczajniej mi się nie chce.

 

Sięgnąłem pamięcią wstecz i stwierdziłem, że często mój styl ubierania zmieniał się i równie był może dziwny dla starszego pokolenia.

 

Co prawda bikiniarzem nie byłem ale wuj był i chadzał w butach trzy razy szytych oraz w wąskich spodniach "niczym gacie"

jak w słynnym powiedzeniu a także w "kaniole" wyłożoną Trybuną Ludu dla uzyskania odpowiedniej szpanerskiej formy.

 

Kamaszki jak i resztę ubioru za obszczyj murka kupowano mi na "Różycu" a także na "Ciuchach" tych "europejskich" w czasie PRL-u bazarach.

Pierwszy garniaczek zafasonowano mi na koniec ukończenia podstawowych nauk i pamiętam, że na końcowej zabawie czułem się jak panisko

wyginając swe cherlawe ciało w rytmie Twista. W latach 60 posiadanie garnituru było dla takich cyngwajsów jak ja, cenionym atrybutem

stanowiącym wiele dla właściciela i często było w otoczeniu równolatków jakąś pseudo nobilitacją delikwenta.

Ta epoka, to garniak płaszcz z ortalionu dżinsy jakaś ekstra koszula i wielkie marzenie o "Lambretcie", które było chyba udziałem każdego młodego chłopaka. Zresztą na "rokersa" czyli skóry, ciężkiej BESY (motor) jak i włoskiego skutera nie wielu było stać.

No i buty! Koniecznie "Bitelsówy" robione przez pod warszawskich szewców wstawiane do bud w enklawie z butami na Różycu.

Obowiązkowo takie ze szpicem, który przydawał się w trakcie potyczek z rówieśnikami.

Nie mieściły się co prawda do "butonierki" ale stosunkowo łatwo szpic wchodził w d*pę przeciwnika w trakcie wymiany poglądów o ile ją pokazywał.

Prawdą natomiast pozostaje, iż nie raz będąc na "pudrowany" deko ewakuowałem się w bezładzie z nie pełnym odzieniem i z butem w kieszeni bo czasu na "zebranie" się w sobie poprostu brakło.

Były też naszym marzeniem glanki "Beczki" nazwane tak od szewca o nazwisku Beczek. Zresztą wuja mego kolesia, który swą pracownię miał w bramie przy Al. Jerozolimskich na przeciwko "Patyka" (PKiN).

Jednakże buty te jako że ze skóry, robione były oczywiście na skórzanej zelówce i tylko na obstalunek a kosztowały na owe czasy krocie!

 

Przeżyłem zarówno szerokie nogawki, wąskie jak i dzwony nie pomijając biodrówek, które to szył mi kolega nie będący z zawodu krawcem!

Wielką sprawą było poszukiwanie materiałów i każda ciekawa zdobycz była niesamowitą frajdą! Jeden z takich wypatrzony kiedyś materiał na jasny letni garnitur był na tyle rewelacją, że we trzech kumpli uszyliśmy sobie jednakowe garnitury, takie herbatniki z dzielni.

Był to czas kiedy biegaliśmy na Starówę do Kamiennych Schodków czy Gwiazdeczki gdzie zamówiona o 18 herbata stała do 22 na stoliku dotąd

aż nie wypiło się ją do końca mimo znikana na godzinę lub dwie na zaprawkę "Patykiem" ! Obowiązkowym dodatkiem do stroju był parasol - a jak "elegancja Francja"! - jakże przydatny i pomocny był w wielu różnorakich życiowych sytuacjach.

Po materiał na ślubny jeździłem z przyszłą aż do Łodzi bom se zamarzył wełenkę koloru starego złota i oczywiście dopiąłem swego.

Kupowało się też na Różycu stare przedwojenne "ancugi" tak je zwaliśmy z pięknych materiałów i jedwabne "kurwaciki" dla zadania se szyku nie tylko na dzielni. Swoistego rodzaju ekstrawagancją było w mym wykonaniu, ufarbowanie sławnej białej koszuli "Non-iron" na kolor wiśni (a wyszło za***iście!) któren to malunek zrealizowała mi moja ulubiona partnerka do tańców na które biegaliśmy sporą paczką do "klubów" w różne miejsca Warszawy i to co dziennie!

Tworzyliśmy w tych czasach, swą może i specyficzną modę a każdy dobierał swój strój do siebie i swego - w mym przypadku zwariowanego - charakteru nie oglądając się na magazyny mody. Zestawy także bywały nie mniej szokujące co dziś.

Wielce się zdziwiłem kiedy ma córka na początku lat 90 wyciągała z szafy me stare marynarki i zakładała chodząc w nich na swe imprezy gdzie ponoć jej koleżeństwo było nimi zauroczone. Zupełnie tak jak odkrywała mą muzę z dawnych lat pozostałą mi do tej pory na kasetach.

 

Walonki - uśmiałem się czytając tą wypowiedź, bowiem wyobraziłem sobie ostatnio spotkanego eleganckiego nad wyraz @dziadka Mariana w takich pod spodniami.

Jednak bywało, że występowałem nie raz w kaloszkach jak i moje grono znajomych.

Choćby Kazik Chendyński twórca konkursu Billa Haleya w Stodole z którym śmigaliśmy po parkietach właśnie w gumiakach.

Zaczęło się od tego, iż ma ciotka przywiozła na handel z Jugosławi parę takich damskich "RÓŻOWYCH" kaloszy.

Miałem je wstawić do komisu na Nowym Świecie do sprzedania. Jednakże odbiło mi na tyle skutecznie i jako, że pasiły mi rozmiarowo, to zamiast odwiedzić komis śmignąłem do Piosenki (kawiarnia taneczna) na ubaw.

Okazało się to Rewelką! Bowiem tańczenie rokendrola w skórzanych prunelkach po parkiecie często kończyło się dla tańcora rozbitym łbem i obciachem u swej faworyty jak i publiki. Tak więc "gumiaki" zdały egzamin - o różowe wynikła aukcja między panienkami i zarobiłem na nich dwukrotnie - od tej pory wielu z nas na fajfy ubierało pod spodzień te "wykwintne" w swej formie i wyrazie, obuwie.

Zarówno trampki jak i pepegi służyły nie tylko do grania latem w piłę ale stanowiły nie raz wraz ze fajnymi "sztanami" czy też dżinsami, podstawowy ubiór letni i nikt nie patrzył czy marszczą się nogawki na butach czy też nie.

Z racji swych małych stóp kupowałem przeróżne obuwie w dziwnych miejscach a kolesie z męskimi rozmiarami podśmiewali się, że w Smyku i czasem to było prawdą. Choć sami nie raz poszukiwali podobnych ale męskie rozmiary miały jednak typowy komunistyczny sznyt.

Kiedyś zafasonowałem se "cichobiegi" mokasyny z firmy Podchale. Takie tam jasno-kawowe zamszaki na całej białej gumie "bez obcasa" i w dodatku damskie, bo męskich takich nie robili. Poezja nie butki i co ważne, to to, że nie uwierały w "marcinki", lekkie i wyjątkowo przydatne na codzień, choć nie przewiewne ale na moje 36 nie śmierdziały potem jak 49.

Poszukiwane bardzo, były takie kamaszki jak je zwaliśmy "kaczory" (podobne do tych jak te robione przez "kolegę" kolegi @ y60 ) oczywista, że koniecznie brązowe ale na grubej białej "słoninie".

Trudne france były do zdobycia a jak się trafiały, to nie na mój rozmiar stopy jak Azjaty. Trafiłem ale na brązowej gumie.

 

Lata 70, to był czas wąskich spodni "opnij dupek" i orlonowych cienkich sweterków, noszone jako tiszerty także przez chłopaków.

Pocił się w tym człowiek jak szczur ale czego się nie robiło dla bajeru. Owszem pojawiały się z Jimmy Hendrixsem i Che Gevarą jak i dzwony w kwiaty. Jakoś tak osobniki które je nosili te "zestawy" wyglądali na przykurzonych nie tylko po koleżance Marysi jak i uszmelcowanych kurzem ze strychu czy piwnicy.

Rozmiarówka była trzaskana na większe osobniki, bo Jimmiego jeszcze bym chyba nosił ale z bojownikiem nie było mi zdecydowanie po drodze.

Zresztą jak na zamieszczonej mej foci z tych lat. Szkoda tylko, że nie widać tych Podchalniaków ale zegarek pozostał mi do dziś

 

Tak więc wąskie spodnie nie są współczesnym pomysłem modowym aczkolwiek kolory nosiliśmy zdecydowanie bardziej męskie!

Obuwie obecne też w pewien sposób jest niemal identyczne - pomijając sportowe - a wzory które tu pokazujecie są często podobne jak nie te same i tak samo eleganckie jak za dawnych lat. Co Wy dziś i teraz odkrywacie jak my kiedyś.

 

Jednak wybaczcie,

facet z nogami jak "podolski złodziej" ze skórkowymi "ciżemkami" z zawiniętymi nosami na nich w przykusych o wąskich nogawkach spodniami i marynarze wypchanej poduszkami jak kajzerki, wygląda dla mnie śmiesznie!

Dodatkowo potęgują tę śmieszność modniaste (sraczkowe) kolory nie mówiąc już o nachach z krokiem przy kolanach.

Nie wiem i nie znam dziś swej reakcji jak kiedyś moja małolata przyprowadzi mi takiego absztyfikanta na chatę.

 

Ale, to.....takie tam znów,

wspomnienia starego

może i "zabetonowanego"

jak to określacie

w poglądach pierdoły.

post-63153-0-58152200-1460618586_thumb.jpg

Edytowane przez lec

<p>Czasem lec-e w gruchy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moich obserwacji wynika, że w 2016 podobnie jak w 2015 w modzie będą buty typu mokasyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym sezonie modne będą głównie kalosze. ;)

                                             

                                                   Jessie - ekspert od mody

 

 

hqdefault.jpg

 

 

 

Leszku, bardzo zaciekawiły mnie twoje wspomnienia. Tak się składa, że moja mama wychowywała się w okolicach Różyca a dziadek miał zakład szewski (wejście od Ząbkowskiej). Ja też parę lat tam mieszkałem, ale to było dawno temu. Mimo to pamiętam jak bazar, jeszcze na początku lat 90. sprawnie funkcjonował. Teraz to już nie to samo... pustki...

 

 

P.S. Jaki zegar miałeś na ręce na tym zdjęciu? 

Edytowane przez Walter_87

LOGO12 (Kopiowanie).png  KMZiZ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Jash

:o Jacenty kiedy Ty się 33 w pasie dorobiłeś? ;) kilka dni temu w TKmax mierzylem j&j 31/30 i niestety za duże w pasie i lekko za krótkie :-/ A ładne były...

 

J&J ma taką rozmiarówkę, że muszę kupować 33/30 a czasem 34/30,

Jeansy kupiłem ostatnio 31/30 i są lekko za szerokie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lec, piękna opowieść.. :)

 

Przypomniałeś mi ,zapomniane określenie " spotkać się pod Patykiem" ( niekoniecznie w kwestii "patykiem pisanego" ) :)

 

I choć moja Pani od Polaka to by Cię mocno wzięła w obroty.. za "rozłącznie-nierozłącznie" pisane   :)  to i tak,

 

 dzięki za kawałek prawdziwej Warszawy..

PS: nie każde wąskie spodnie to do razu 'rurki" :) a i Lambretta się znajdzie.. (tylko lata późniejsze nieco.. )

 

262563_224121144296869_675780_n.jpg?oh=1

 

 

buty z tych czasów wciąż w szafie :

 

IMG_3661_zpsd4gn0jdp.jpg

 

nikt " na dzielnicy" nawet nie próbował sugerować,że "niemęskie" :)  

 

Z szaconkiem ! Pozdrowienia z Żoli

 

Michał 

Edytowane przez y60

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak wspominając, to przypominają mi się lata 90. w których to zaczęła się u mnie kształtować potrzeba bycia modnym i dobrze ubranym. W bramowo-podwórkowych realiach małego miasta oznaczało to ubieranie się w ciuchy znanych firm sportowych. Zresztą jeszcze kilka lat temu przeprowadzona wśród Polaków ankieta wykazała, że markami uważanymi przez nich za luksusowe, są Adidas, Nike, Reebok czy Puma. W sumie nic dziwnego skoro sklepy tych marek znajdowały się obowiązkowo w najbardziej reprezentacyjnych miejscach, zwykle na deptakach w rynku, w otoczeniu zabytków, drogich knajp i muzeów. Wtedy jeszcze nie było galerii handlowych w kształcie znanym obecnie. Ubrania kupować jechało się "na deptak" do najbliższego, dużego miasta. 

 

Elitarność "firmówek" nie brała się z niczego. Ceny ubrań "markowych" nie zmieniły się przez 20 lat, za to w górę poszły wynagrodzenia. Minimalna krajowa w 1996 wynosiła około 350 zł brutto, a średnia krajowa niecałe 900 zł brutto. Za to dobre Najki czy Adasie to koszt 300-350 zł.

 

Biedniejsze osoby ubierały się na straganach rozstawianych na targowiskach miejskich. Były tam dostępne, zwykle za kwoty dwucyfrowe, przeważnie kiepskiej jakości ubrania firmy krzak, z nieudanie podrobionymi znakami towarowymi znanych firm... Adidados, Nikle, Rebook, Fala, Puna. Ubrania te były powodem do szydery dla osób posiadających lepszą pozycję majątkową lub bogatszych rodziców. Wejściówkę "w miasto" gwarantowały "firmówki" - gdzie podstawą musiały być markowe buty. Jak już buty były OK, to cała reszta obleci. Akceptowalne spodnie można było kupić Red Stara za 60-80 zł, zamiast modnych wtedy Big Starów za 160-180 zł, czy drańsko drogich Levisów, Lee czy Wranglerów sprzedawanych za ponad 300 zł. Jako tako uznawane były też firmy marki Starter - których bluzy można było kupić w cenie 20-40 zł, a t-shirty za 12-15 zł.

Biznes robili ci, którzy byli w stanie zgromadzić trochę kapitału i nakupować podróbek na stadionie dziesięciolecia. Oczywiście noszenie podróbek, tak samo jak i ubrań z secondhandów (co ciekawe nie dotyczyło to ubrań odkupionych od kumpli) uznawane było za obciachowe i ściśle kontrolowane przez środowisko. Tyle, że oni reagowali dopiero na brak metek, błąd w nazwie producenta w logo lub oczywiste sztuczki w postaci naklejenia czy wszycia logotypu. Cała reszta przechodziła. Toteż "biznesmenty" handlowały z bagażników aut swoich rodziców dresiwem wszelkiej maści, sprzedając je w cenach o 150% wyższych niż no-namowe ciuchy dostępne na straganach. Aby mieć możliwość zakupu z takiego bagażnika, też trzeba było mieć znajomości i być wprowadzonym przez jakiegoś kolegę. Eliminowało to z dostępu do dóbr mniej popularne osoby.

Facet ubrany od góry do dołu w "firmowe" od razu postrzegany był jako poważniejszy.

 

Bramowo-podwórkowa moda męska była dość prosta do ogarnięcia. Wszystko musiało wisieć. Poza butami. Te musiały być jak najmniejsze, bo "motorówy" przywoływały skojarzenia z butami w spadku po starszym bracie. Buty noszone właściwie musiały być luźno wiązane. Te zawiązane prawidłowo, to oczywiście pedalstwo. Powodowało to szybkie zużywanie się butów przeznaczonych przecież do określonych, innych niż chodzenie na co dzień celów i komiczne sytuacje, w których to buty spadały przy bardziej energicznym ruchu nogą. W butach też nie można było chodzić zbyt długo. Jeden sezon to max. Później doczepiana była metka takiego, co to stać tylko na jedną parę butów do końca życia. Zbytnie dbanie o obuwie również nie było mile widziane.

Spodnie wisiały na tyłku, krok bliżej okolic kolan niż krocza, szerokie nogawki, wielokrotne załamania na butach, z tyłu postrzępiony materiał nogawki od ciągłego przydeptywania. Jedyny prawilny kolor dla dżinsów to oczywiście odcienie niebieskiego i granatu (byle nie za jasne, bo zbyt jasny niebieski to pedalstwo). W tamtym okresie też modne stały się sztruksy w kolorach czarnych i khaki lub beżowe bojówki. Wszystko oczywiście za duże, niby noszone dla wygody, ale ciągłe podciąganie było wyjątkowo upierdliwe. 

To samo bluzy i koszulki... co najmniej XL. Ciekawe - bo 20 lat temu nosiłem XL, a dziś noszę M ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś Ci się pokiełbasiły ceny ubrań i butów w latach 90tych. Piszesz o czasie po denominacji. Za 100ml Chanel Egoist Platinum w perfumerii Empik płaciłem 161 zł. Za Levis 501 160 zł, a za 551 130 zł. Puma Disc - niemal najdroższy model - 200 zł. Big Star - już nie szwajcarski a z Kalisza - poniżej stówki. Podobnie Mavi Jeans, His. Pod koniec 90 tych 501 kosztowały 199 zł. I to była dobra cena bo w niemieckim sklepie to było tez 199 - ale marek.

 

z rozmiarami - ja odwrotnie - w latach 90tych M, i spodnie 30x34. Teraz XL i 34x34 ;)

Edytowane przez Adi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michale,

dzięki za pozdrówka z "zielonego"!

Na Marymoncie grywałem w piłkę...

i pamiętam go jeszcze z drewniakami,

małpimi gajami i brukowanymi uliczkami

z rynsztokami w mydlinach po praniu.

 

Wiesz ma buntownicza i zadziorna dusza

była zawsze problemem dla polonistek.

Próbowały ale z mizernym skutkiem

a jednej ciętej na mnie partyjnej zołzie

na przekór zdałem maturę z polaka

mimo nie prawilnego postrzegania

naukowego ich świata.

 

Cóż ten typ tak ma.

I pozostanie mu tak już do śmierci.

 

Maszyneria mi wywaliła dysk!

Bowiem "Pierdoletka" pierwszo klaśna (razem czy osobno?)!

Takie właśnie cuś było obiektem westchnień

świeżo rodzących się na naszym ugorze "Bitników"!

 

Nie są przykładem mym te zapodane przez Cię

a te na załączonych obrazkach.

O takich "figofago" mi chodziło:

Może niektórzy myślą, że Mahometa urodzą???

Drugi głupawo by wyglądał przy zdecydowanej panience

ściągając długi czas te "leginsy"

 

Pozdrawiam za Wisełki

Leszek

post-63153-0-44560800-1460719051.jpg

post-63153-0-34335900-1460719072.jpg


<p>Czasem lec-e w gruchy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość

Hm... czy na ostatnim zdjęciu to nie bluza na zadek jest wciągnięta zamiast spodni? Z tej perspektywy nie widzę otworu na głowę (między nogami być powinien?!.) ale rękawki i przestrzeń na korpus jakby jest. <_<

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co więcej te takie spodnie jak na końcu, to one czasem mają z przodu taką kieszonkę typową dla bluz z kapturem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do szerokości nogawki, to nie uważam że wygodna nogawka musi mieć szerokość zakrywającą 70% buta.

Najczęsciej w takich przypadkach jest przydeptywana butami i spodnie znaczenie szybciej się niszczą.

Są przeciez modele szerokie w udach i zwężane od kolana w dół.

Sam mam rozbudowane uda i na ogół mam problem z doborem spodni. Musiałem dawać krawcowej do zwężania i / lub skracania by było ok.

Ostatnio znalazłem Levisy 501 CT i leżą idealnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Jash

Coś Ci się pokiełbasiły ceny ubrań i butów w latach 90tych. Piszesz o czasie po denominacji. Za 100ml Chanel Egoist Platinum w perfumerii Empik płaciłem 161 zł. Za Levis 501 160 zł, a za 551 130 zł. Puma Disc - niemal najdroższy model - 200 zł. Big Star - już nie szwajcarski a z Kalisza - poniżej stówki. Podobnie Mavi Jeans, His. Pod koniec 90 tych 501 kosztowały 199 zł. I to była dobra cena bo w niemieckim sklepie to było tez 199 - ale marek.

 

z rozmiarami - ja odwrotnie - w latach 90tych M, i spodnie 30x34. Teraz XL i 34x34 ;)

 

Nie wszystko dokładnie pamiętam - ale 501 pierwsze kupiłem rok przed maturą, czyli 1997 i na pewno kosztowały więcej. Około 150-180zł to wtedy płaciłem za Big Stary, ale one kupowane były na ul. Piłsudskiego (nie pamiętam nazwy sklepu) i na bank nie była to wersja szyta w Polsce. Wydaje mi się, że było to USA i taką na pewno miałem 1 parę i była nie do zajechania. 501 pruły się na mnie jak tani szit.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te moje ceny to bardziej 1998 rok niż 1996. Wynagrodzenie z 96 podałem bo to równo 20 lat temu, założyłem, że przez te dwa lata produkty widocznie nie podrożały.

Trzeba też wziąć pod uwagę, że internetu wtedy, w takiej formie jak obecnie, również nie było - co powodowało, że na zadupiach ceny były wyższe. W takiej Warszawie ubrania były znacznie tańsze niż np. w Lublinie, nie mówiąc o innych małych miastach w Polsce B. Jeszcze 5 lat temu, na większe zakupy bardziej opłacało się jechać do Warszawy niż robić je w Lublinie. 

 

Pamiętam, że swoje pierwsze Nike kupiłem w 1998 roku w Zoomie, za 190 zł. Zoom to był taki sklep do którego trafiały buty z jakimiś wadami lub ze zwrotów. Rok później kupiłem Adidasy za 250 zł, przecenione z ponad 300.

Big Stary kupiłem za 80 zł. Była to jedna z kilku przecenionych par, co ich nikt nie chciał kupić, bo fason był niezbyt modny. Czarne dżinsy z wąskimi nogawkami. Takie jakie mi się podobały, kosztowały 150-180 zł. Za 8 dych w regularnych cenach były Red Stary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja temte ceny pamiętam, bo zarabiałem już własną kasę, wiele jej nie było, więc każdy zakup to było święto :) a od 1994 do 2005 tylko levisy 501 i 551 nosiłem.

Co do Big Star  - to od połowy lat 90 tych były tylko Polskie. Amerykański Big Star to chyba zupełnie inna firma i może tyle kosztowały. Te polsko-szwajcarskie to dziś ledwo tyle kosztują. A 501 na 1000% pod koniec 90 tych 199zł i 199 marek niemieckich. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Jash

Pamiętam, że logo i metka były delikatnie inne w tych moich BS w porównaniu do reszty par w sklepie. Materiał był bardziej sztywny, a nitki wewnętrzne jak ze stali, co przyznaję czasem przeszkadzało. Firma z tego co teraz patrzę faktycznie nieco inna. Pytanie co  one robiły w tamtym sklepie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie Big Star kupuję jedynie czarne T-shirt w ilościach hurtowych. Jeszcze 5 lat temu były po 30zł sztuka i były dla mnie idealne pod każdym względem, prane do śmierci naturalnej ;)

Jeans'y lubię Levis'y, Pierre Cardin(o ile modele bez dodatku elastanu) i niektóre, prostsze modele Diesel, o ile w rozsądnej kasie. Za jeans'y nie dałbym więcej niż 250zł, nawet uszyte na miarę ;)

Do niedawna kupowałem głównie Wrangler z Kalisza, szyte u nas, po 160-200zł sztuka. Przecierałem je 3-5 lat. 

Dla mnie osobiście, marynarki!, swetry(tylko 100% wełna, grubsza lub kaszmir, rzecz jasna nie od Massimo Dutti), koszule i buty muszą być najwyższej jakości pod każdym względem, a jeans'y, majtasy i t-shirty wystarczy że są dobrej jakości, niezbyt drogie i można je prać dziesiątki razy rocznie.

Edytowane przez Jakub Mróz

IWC Schaffhausen Cal. 83 INCA, JLC Master Control Ultra thin, Audemars Piguet cal. 2003 i cal. 2001, ML Pontos Automatique PT6117

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O butach ma być... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

rzecz jasna nie od Massimo Dutti

 

Czemu nie? Pod koniec roku kupiłem tam dwa ciekawe swetry - jeden bawełna z kaszmirem, a drugi w całości wełniany. Pierwszy to niebieski golf, a drugi beżowy kardigan. Każdy z nich kosztował coś ponad stówę.

W MD można ładne ubrania znaleźć, tyle, że cena pierwotna niekoniecznie jest adekwatna do jakości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale prawdziwy, dobry kaszmir jest 3 razy grubszy. Sploty włókien są co najmniej podwójne, a same włókna z selekcjonowanych, zadbanych hodowli. Dlatego giganci jak Loro Piana, Brunello Cucinelli czy Zegna mają swoje, zamknięte, kontrolowane - hodowle, garbarnie, tkalnie i przędzalnie.

Massimo Dutti ma dobrej jakości skóry, wełny, bawełny i czasem jakieś mieszane kaszmiry nawet, ale trwałość(ja lubię kupować ubrania drogie, ale na LATA, najstarsza marynarka ma u mnie 8 lat i wciąż jest jak nowa, pomimo imprezowania, przesiadywania w niej wiele godzin), solidność splotów czy ilość użytego materiału wymięka przy Turnbull&Asser(przy wyprzedaży można wyrwać kaszmirowy v-neck lub kamizelkę za jakieś 100GBP), Johnstons of Elgin, N.Peal, Borelli Napoli, czy Ballantyne Cashmere.

Odniosłem się jedynie do swetrów Massimo Dutti z kaszmiru, cienkiego jak papier, w cenach 600-800zł. Wtedy, jakieś 2 lata temu, mocno ich pogrzało.

Edytowane przez Jakub Mróz

IWC Schaffhausen Cal. 83 INCA, JLC Master Control Ultra thin, Audemars Piguet cal. 2003 i cal. 2001, ML Pontos Automatique PT6117

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.