Spędziłem jakieś 2 tygodnie, jeżdżąc po salonach i robiąc oględziny każdego modelu, każdej wersji - więc tak, miałem porównanie z innymi kolorystykami. W zegarku za 2 koła wiadomo, że nie chodzi tylko o pokazywanie czasu (i kilka bardziej lub mniej przydatnych funkcji), ale również o aspekt wizualny, dlatego musiałem pójść na pewien kompromis. Nie zaprzeczę - w wersji 1A1 cyfry są przyciemnione (nie są białe ani tak jasne jak w innych wersjach) przez co nieuniknionym jest, iż czytelność będzie trochę słabsza. W praktyce jednak nie robi różnicy, nie muszę się przyglądać ani spędzać więcej czasu, aby odczytać tarczę. Inaczej bym go nie kupił, ale rozumiem ludzi, którzy narzekają. Pomijam kwestię lumy, bo to akurat traktuję jako drobiazg, w ogóle mi nie przeszkadza. Wersja 1A1 mi się po prostu cholernie podoba z wyglądu - ascetyzm, surowość, minimalizm barw, uniwersalność, praktyczność jeśli chodzi o estetykę. Moja cała garderoba składa się z czarnych, szarych i białych kolorów. Wkraczając w temat gustów, kończą się racjonalne argumenty. Mogę zabrzmieć dziwnie dla niektórych osób, ale inne wersje kolorystyczne Mudmastera wydały mi się "oczojebne" i pstrokate, więc czy mam wartościować białe cyfry i indeksy (i lumę) ponad fakt, że zegarek wygląda kiczowato z żółtymi/czerwonymi wstawkami (moim zdaniem)? No przecież jasne, że nie. EDIT: Dodam tylko, że wszystkie zegarki, jakie posiadałem w przeszłości (nawet mój poprzedni G-Shock, którego sprzedałem niedawno) były właśnie w takich ciemnych, czarnych barwach - bez żadnych dodatkowych kolorów - więc może to też kwestia przyzwyczajenia. Może podoba nam się to, co znamy i wiemy, że się sprawdzi.