Jeździsz -naście lat, przejechałeś -set tysięcy kilometrów. Znasz na pamięć możliwości oponowe w każdym rozmiarze i zawsze kupujesz nowe i najlepsze (set wielosezonowe na zimę, letnie na lato, bo przez 90% zimy, nawet tu, w górach, najważniejsze jest zachowanie na mokrym, zresztą wielosezon jest zimówką, prawnie i faktycznie). NIGDY nie złapałeś gumy; a teraz masz, między innymi to nowe, z salonu (na które nie nałożyłeś folii, ani powłoki galwanicznej, ani tytanowej ultrahex, ani wosku, ani nic, od pierwszego dnia normalnie jeździsz, jak starym, a nawet mniej uważając, bo jest nowe, i ma AC, raz na miesiąc myjesz na ręcznej; i tak jest w leasingu i pożegnasz najdalej za trzy lata, a może i wcześniej). Auto ma zaledwie 8 miesięcy, 10k jeszcze nie przejechało, raz olej zmieniony, w ASO. Opony mają 4 miesiące i 4k przebiegu, zakładane takoż w ASO. Bridgestone. Bridgestone to jak Grand Seiko przecież. Jedziesz sobie do pracy autostradą. Nie jedziesz jakoś przesadnie wolno, ale przecież Y, czyli do 300 km/h, do stałej jazdy z tą prędkością nie powinno się nic dziać; a przecież jedziesz mniej, sporo mniej. Masz nowe (auto i opony), żeby nie mieć problemów, żeby czasu nie tracić, żeby nie dzwonić do warsztatu i pytać "czy to już?", jak pytał pewien pan w pewnym półwiecznym już polskim filmie komediowym; i żeby się sprawnie poruszać, i w ogóle; ot pragmatyczna decyzja, podjęta w parę dni (warunki: ponadstandardowy prześwit, 4x4, żeby "jechał", co nie jest takie oczywiste, nowe subaru np. "nie jadą"; i żeby nie bujał na zakrętach jak prom do Ystad czy innej Yokohamy; a w Twoim odczuciu buja prawie wszystko, co testowałeś, niestety, dlatego cupra, z DCC, bo może i jest komputerem na kółkach, ale przynajmniej nie buja) i wtem:
I potem wracasz na smutnej dojazdówce, w ciul długo wracasz, bo gwarancja mobilności nie gwarantuje natychmiastowego dostępu opony; i czekasz na tę oponę już trzeci dzień i myślisz, nierozsądnie a gniewnie o natychmiastowej cesji leasingu, bo skoro w żadnym aucie (a niektóre daily miały prawie trzydzieści lat) się to nie zdarzyło, to dlaczego w tym? 😉
Swoją drogą, ciekawostka: czujnik pokazał, owszem, "spadek ciśnienia w oponie", ale Zorro ( ) jechał prosto jak po szynach ("trzy koła dobre", jak w kabarecie Tey) i w ogóle nie było tego czuć (może zasługa 4drive?); więc darłem (dosłownie!) radośnie, myśląc, do czasu dojazdu na parking, że to hiszpański software płata figle; ale nie. Czy można wobec tego powiedzieć, że, jak zawsze, problem leży między kierownicą a oparciem fotela?
Szerokości Wam Wszystkim!