Tak, sama prawda... Chociaż i tych przyjezdnych czasem trudno nie kupić, jak ładny stuletni zegar można kupić za niecałe 10 euro...
Inna sprawa, że tych zegarów najczęściej nie kupuje się dla jakiegokolwiek zysku - jest wartość dodana w postaci satysfakcji, jaka płynie z faktu doprowadzenia tykacza ponownie do stanu tykania, ale zysk? Chyba nie o to chodzi. Raz kupiłam zegar od razu z przeznaczeniem dla koleżanki - oddałam za tyle, ile zapłaciłam, nie wzięłam nawet nic za czyszczenie czy klejenie obudowy ani zalepianie ubytków woskiem. Jakoś głupio mi było - bez zysku, ale za to z ogromną wartością dodano, bo ktoś tego zegara się pozbył bez mrugnięcia okiem, a sam zegar był mocno zaniedbany.