Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Bruner3583

Nowy Użytkownik
  • Liczba zawartości

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

7 Początkujący

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

  1. Dziękuję za przyjęcie do grona forumowiczów. Mam już ponad pół wieku na karku, mieszkam na stałe w PL, na imię mam Piotr Piszecie tutaj, że zapadnięcie na zegarkową chorobę jest jak wyrok W moim przypadku tak nie było... ale być może tak będzie. A może po prostu ja wtedy kiedyś nie zachorowałem? Dlaczego ze mną było/jest inaczej? Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to przez gruntowną zmianę podejścia do nich w drugim zegarkowym etapie. Przed ponad 20 laty posiadałem już kolekcję zegarków i było to jedno z pierwszych moich zainteresowań. Z tym, że wtedy świadomie gromadziłem zegarki wybierając te dużo warte i rokujące widoki na wzrost wartości. Czyli czysto inwestycyjnie, bez kierowania się sentymentami. Na co dzień nosiłem tylko jeden swój "zwykły" zegarek, a te kupowane były praktycznie nieużywane. I tak to trwało. W pewnym momencie życia, postanowiłem kupić dom w wymarzonym miejscu, które odpowiadało moim pasjom, potem trzeba go było wyremontować, potem zapełniałem go kolekcją obrazów - koszty rosły i rosły i w celu pozyskiwania potrzebnych funduszy moje zegarki z czasem (dość szybko) wszystkie sprzedałem. No prawie wszystkie - bo przez 20 lat pozostał ze mną jeden jedyny czasomierz - skromne, automatyczne seiko 5 z niesamowicie zmęczoną życiem kopertą, oraz cyferblatem i mechanizmem czystymi jak łza. To był pierwszy zegarek samodzielnie kupiony przeze mnie w życiu - za pierwsze zarobione pieniądze... W ciągu dotychczasowego życia uprawiałem i uprawiam wiele sportów i dorobiłem się naprawdę wielu pasji, w tym także dziwnych pasji, przez moich znajomych i rodzinę postrzeganych jako ekstremalne. Ważnym czynnikiem w tym jest to, że mam bardzo tolerancyjną małżonkę, która rozumie, że żeby normalnie funkcjonować muszę ciągle coś robić, ciągle się czymś nakręcać. Niektóre z tych pasji stały się po części moimi (niewielkimi) dodatkowymi źródełkami dochodów, dzięki którym mogłem je rozwijać, np. połowy bursztynu w Bałtytu, własnoręczna jego obróbka, oraz tworzenie z niego biżuterii zapewnia mi środki na utrzymanie wygodnego lokalu nad brzegiem morza i regularne podróże z Południa Polski gdzie mam dom i gdzie głównie stacjonuję Miałem wiele osiągnięć w różnych dziedzinach i czas wypełniony pomiędzy rodzinę, która jest dla mnie bardzo ważna, a swoje pasje. A tych pasji ciągle przybywało. W większości związane są one z szeroko pojętą przyrodą (spearfishing, open water freediving, survival, drwalstwo, tropicielstwo, bursztyn, korzenioplastyka, kajakarstwo zimowe), ale również typowo domowe (wyrób win, ogrodnictwo) i zupełnie z innej bajki jak np. kiedyś offroad a teraz motorsport. Z czasem w miarę upływu lat, kolejnych wypadków zmniejszających moją sprawność fizyczną i pojawiających się problemów zdrowotnych (notabene w sporej części wynikających z pasji którymi żyję) pojawiało się coraz więcej pasji "stacjonarnych", zdecydowanie bardziej ukierunkowanych na tworzenie niż na ekstremalne przeżycia. Choć z żadnej swojej nabytej pasji nie zrezygnowałem, bo np. bez wody nie wyobrażam sobie swojego życia to jednak, może podświadomie, może "na stare, spokojniejsze lata, żeby nie zwariować bezczynnie" pojawiały się te "spokojniejsze" pasje. I tak właśnie w tym duchu niedawno postanowiłem odnowić romans z męskimi zegarkami. Lecz tym razem jest inaczej. Bo tym razem to jest rzeczywiście romans a nie wykorzystywanie. Nie traktuję ich tylko jako lokatę i inwestycję, a pozwalam tej odnowionej znajomości iść własnym torem. Żyć. Na czasomierze patrzę teraz sercem. Znowu zacząłem gromadzić zegarki, lecz teraz głównie kieruję się tym czy mi się podobają, po to by je nosić na nadgarstku. Nosić kiedy chcę i nosić te, które mi w danym momencie odpowiadają. Raczej nie będą to drogie sikory, ale takie, które mają w sobie to coś co nakazuje mi je przygarniać. Zarówno mechaniczne jak i elektryczno/mechaniczne. Zegarki ładnie skomponowane designem, nie odpustowe, ale na pewno nie snobistyczne. Więcej teraz też interesuję się historią marek i ich osiągnięciami. Moje świadome doświadczenie w temacie zegarków jest niewielkie (dawniej kierowałem się tylko wartością) i jestem zdecydowanie na początku swojej nowej/starej pasji. Moja wiedza jest aktualnie bardziej niż skromna. Dlatego zacząłem czytać tematy i artykuły na tym forum. A ponieważ nie chcę tylko i wyłącznie biernie korzystać z jego dorobku i z zasady szanuję pracę i wiedzę innych ludzi to się zarejestrowałem, i postaram się, z pewnością skromnie, ale jednak uczestniczyć w jego życiu. Z racji różnych pasji i zainteresowań może przydam się komuś tutaj nie tylko jako zegarkowicz (?). Jeszcze raz dziękuję za możliwość znalezienia się w gronie znawców i pasjonatów tego tematu. A'propos - jak w języku polskim jednym słowem/zwrotem określa się osobę kolekcjonującą zegarki, interesującą się historią zegarmistrzostwa, techniką zegarmistrzowską itp. Czy w ogóle istnieje takie określenie? Zegarkowicz lub zegarofil raczej nie 😁 , więc może jakoś inaczej?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.