Biedni chłopcy... Jak nie macie pieniędzy na naprawy to wyrzućcie dobry zegarek na śmietnik u kupcie sobie zegarkopodobny szajs u chińczyka. Wydacie tylko 5 zł i będzie działać cale 5 godzin! Jak czytam, że jakiś zegarmistrz bierze 100 zł za dorobienie wałka naciągowego, albo 150 zł za naprawę Certiny z automatem, to mnie skręca! Ale nie z powodu "wysokich" cen, tylko z powodu waszej ignorancji. Jestem zegarmistrzem - teraz już emerytem, i wiem dobrze ile czasu potrzeba na uczciwą naprawę zegarka z automatem. To jest kilka godzin roboty z lupą na oku. Dorobienie wałka to nie lepienie z plasteliny. Siadasz do tokarni chłopie na kilka godzin i z silną lupą na oku jedziesz nożem tokarskim, co jakiś czas dopasowując wałek do mechanizmu. Robi się taki wałek ze specjalnego, bardzo twardego drutu, więc sprawa wlecze się bardzo wolno. Nie mówiąc już o tym, że dorobienie wałka zawsze jest związane z rozbieraniem zegarka na części, bo inaczej się wałka nie dopasuje, i trzeba też cały zegarek czyścić obowiązkowo! Jak nie doceniacie ludzkiej pracy, to się nie wypowiadajcie na temat cen. Poza tym chyba żaden z was nigdy nie pracował na swoim, bo nie wiecie ile kosztuje ZUS (800 zł), czynsz (2000 zł w dobrej lokalizacji w średnim mieście), prąd, ogrzewanie, dojazdy (500 zł), zakup niezbędnych części (1000 zł) a potem jeszcze podatki... Żeby zarobić najniższą krajową, zegarmistrz musi utargować miesięcznie CO NAJMNIEJ 6000-7000 ZŁ !!! Chyba łatwo policzyć, że w jeden dzień roboczy musi zarobić 300 zł. Już na szczęście nie pracuję w tym niedocenianym zawodzie i gdybym miał wybierać, to napewno bym nie został zegarmistrzem. Cholernie ciężka robota, ogromne koszty utrzymania firmy i jeszcze pyskacze wyzywający zegarmistrza od zdziercy. Bo niby dlaczego zegarmistrz miałby cokolwiek zarabiać, no nie? Niech pracuje dla przyjemności i jeszcze dziękuje klientom za to, że raczyli zlecić mu ciężką robotę. A podatki się podnosi, ZUS rośnie w nieskończoność, czynsze drożeją w zawrotnym tempie. Ale kogo to obchodzi? Mam już ponad 70 lat i zawsze byłem uczciwym fachowcem, a nie jakimś "batermistrzem" albo "przedmuchiwaczem" zegarków, bo niektórym się wydaje, że wystarczy tylko dmuchnąć, chuchnąć i załatwione. A to kompletna bzdura. Jeśli szukacie kogoś kto wam wykona trudną naprawę, to spotkacie tylko takich którzy policzą uczciwie i zarobią na życie, albo takich, którzy powiedzą że to się nie opłaca, albo po prostu nie wezmą waszego zegarka do ręki. Ale tak naprawdę to się nie opłaca zegarmistrzowi, bo jak ma mówić o godziwej należnej zapłacie, tlumaczyć ile godzin zajmuje naprawa, jaka jest trudna i uciążliwa i jeszcze słuchać że jest drogi "jak na Batorym" to po prostu da sobie spokój i nie zrobi nic. Wiec, podsumowując - przyznam że złośliwie - mam nadzieję, że niedługo ci nieliczni dobrzy fachowcy rzucą w cholerę swój fach i zajmą się czymś na czym można zarobić więcej niż 1000 zl miesięcznie na czysto, bo moim młodszym kolegom zegarmistrzom trudno jest teraz zarobić nawet takie grosze. Wtedy docenicie fachowców i będziecie żałować że przez wasze sknerstwo wszyscy zniknęli!