Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

pmwas

Levees invisibles

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio trafił mi się jeszcze jeden "kluczykowiec w starym stylu" - tym razem starszy, bo z 1889 roku.

Zegarek kupiłem tanio, ale też sporo ryzykowałem, bo niesprawny zegarek bez zdjęcia mechanizmu to zawsze loteria.

 

Zegarek, który dziś pokażę wyprodukowała dość znana manufaktura Thomas Russell & Son z Liverpoolu, dostawca zegarków dla angielskiego dworu. Nie jest to oczywiście zegarek, jakie trafiały do najsłynniejszego z odbiorców, jest to niższej klasy, 9 kamieniowa kieszonka w srebrze dla "zwykłego śmiertelnika".

 

Pierwsze zdjęcie - jak zwykle - pokazuje zegarek w częściach.

 

post-2232-0-43755400-1493281388_thumb.jpg

 

Z uszkodzeń - złamana śrubka mocująca łożysko balansu, posklejany olejem włos oraz, niestety, złamana oś kotwicy...

 

post-2232-0-19623300-1493281474_thumb.jpg

 

Nie mam narzędzi, żeby naprawić takie uszkodzenie więc postanowiłem dorobić oś.

Nie od podstaw, oczywiście, ale poprzez przerobienie osi znalezionej w pudełku z częściami.

 

post-2232-0-84392100-1493281539_thumb.jpg

 

Jak widać, kotwica dostała nową oś. Palety są na właściwej wysokości i wszystko niby "gra".

Na zdjęciu zmieściłem jeszcze bęben sprężyny z typowym dla późnych Anglików kołem zębatym w miejscu wcześniej stosowanego ślimaka.

Po rezygnacji z rutynowego stosowania łańcuszków ślimak stał się zbędny i zastąpiło go takie koło, którego funkcją było odwracanie kierunku pracy bębna sprężyny tak, by kierunek naciągu pozostawał "standardowy". Od dawien dawna angielskie zegarki nakręcano w druga stronę i widać miało tak zostać.

 

Składanie zegarka jest względnie proste, tylko trzeba nie pogubić kołków. Znani z zamiłowania do tradycyjnych rozwiązań Anglicy w 1889 roku wciąż takie mechanizmy spinali kołkami, co nam dzisiaj odbija się "czkawką", gdy kołek wystrzeli z pęsety i tyle go widzieli.

W zasadzie każdy, kto pracuje z takimi zegarkami powinien mieć zapas kołków, ale jakoś zawsze zapominam dopisać do zamówienia.

 

W pierwszej fazie składania mechanizmu części wygodniej ustawić na górnej płycie, przy czym w zegarkach z dodatkowym mostkiem od strony tarczy koło trzecie póki co pomijamy.

 

post-2232-0-16241000-1493281861_thumb.jpg

 

Zmieściło mi się tu jeszcze jedno zdjęcie mojej osi - trzeba powiedzieć, że jak na obróbkę z użyciem wiertarki udarowej i kilku pilników - całkiem nieźle ;)

Widać także kompensacyjny balans bimetaliczny i koło wychwytowe angielskiego wychwytu kotwicowego.

 

post-2232-0-76116200-1493282043_thumb.jpg

 

Zegarek ma "upiorne", mocowane kołkiem koło zapadkowe. 

Koło 4-te mamy już w mechanizmie, to dokładamy trzecie, mostek i powinno działać.

 

post-2232-0-09003300-1493282150_thumb.jpg

 

I działa... przez jakieś 30 sekund :D

Potem staje. To, co nastąpiło później to następujące po sobie wielokrotne próby naprawienia mechanizmu z jego całkowitym rozłożeniem, złożeniem, testowaniem i tak w kółko. Niestety - starego angielskiego pełnopłytowca nie da się częściowo rozebrać - wszystko albo nic.

Sprawdziłem łożyskowanie balansu (przy okazji złamałem druga śrubkę, więc dobrałem niebieskie).

Sprawdziłem też luz poziomy w łożyskach kotwicy i minimalnie je poszerzyłem, bo miały ślady wcześniejszego zwężania, ale ten minimalny luz poziomy jeszcze pogorszył sprawę.

spróbowałem też wyprostować kołki ograniczające ruch kotwicy, także bez efektu.

 

Jak się patrzyło od boku, wydawać się mogło, że przerzutnik ma kłopot z opuszczeniem widełek kotwicy z jednej strony, bo zegarek zawsze stawał z  przerzutnikiem w widełkach. W końcu udało mi się jednak zaobserwować moment, gdy balans stanął z przerzutnikiem poza widełkami, co wskazywało, że płyta przerzutnika trze o bolec zabezpieczający kotwicy.

W akcie desperacji odgiąłem nieco bolec kotwicy (czego oczywiście nie powinno się robić) i dalej nic.

Po zdjęciu balansu (po raz n-ty) jeszcze raz zwróciłem uwagę na ciekawy fakt, ze wychwyt blokował sie na palecie wyjściowej, ale nie bardzo na wejściowej. Miał jakby tendencję do odbijania tej palety.

 

Jeśli jest na sali zegarmistrz - już wie, ale mnie zajęło to jeszcze ładnych kilkanaście godzin. Nie pracy, myślenia (czy może jakiejś formy medytacji). Po prostu przy okazji wykonywania "odmóżdżającej" papierkowej roboty w pracy doznałem olśnienia.

 

DZIEŃ 2:

 

post-2232-0-19366400-1493282675_thumb.jpg

 

Zniechęcony wielogodzinną praca bez żadnych efektów, zrezygnowałem z dalszych prób i rozebrałem zegarek na części, które powrzucałem do pudełek.

Także już samo znalezienie wszystkich elementów było wyzwaniem. 

Niestety przy okazji odkręcania i wkręcania przemieliłem jeszcze jedna śrubkę - tym razem tą mocująca zawias. Pod tarcza, to nie widać, ale trzeba powiedzieć, że te śrubki są marne jakościowo i łatwo się odkształcają.

 

Przy okazji kolejnej próby zrobiłem kilka dodatkowych zdjęć rozwiązań rzadko spotykanych w 20-ty wiecznych zegarkach, jak wsuwana oprawka kamienia nakrywkowego balansu czy wkręcany w płytę klocek włosa.

 

Ale wracając do tematu - jeśli musiałem wymienić oś kotwicy, to może nabijając kotwicę po prostu ja zdeformowałem?

Weszła na oś niby bez większego oporu, ale przecież to tak małe elementy, że dokładna ocena użytej siły jest trudna i czasem leciutkie uderzenie daje zaskakująco duży efekt.

 

post-2232-0-74582600-1493283076_thumb.jpg

 

Widać? Wybrzuszyło się, więc wszystko jasne. Ze też nie zauważyłem wcześniej!

Oczywiscie - ponieważ kołek łączący oba elementy kotwicy jest po stronie palety wyjściowej, wszelkie tego typu deformacje poskutkują nieprawidłowym funkcjonowaniem palety wejściowej. 

Wracamy do tematu dorabiania czopów - metal, z którego zrobiono kotwicę okazał się bardzo miękki i bardzo łatwo można ją wyginać, także najlepiej chyba jednak wstawić czop do oryginalnej osi. 

Kotwicę wyprostowałem na nabijarce uderzając w wybrzuszenie (znów, siła żadna, a efekt kolosalny), ale przywrócenie idealnego, pierwotnego kształtu nie jest już możliwe :( Znaczy znów naprawiłem jedno, a zepsułem drugie :(

 

post-2232-0-02696000-1493283365_thumb.jpg

 

Natomiast po złożeniu zegarek działa idealnie. Ma piękną i stabilną amplitudę i chodzi dobrze w każdej pozycji.

Jak już chodzi, to pora na nawiązanie do tytułu mojej prezentacji - na deklach wielu szwajcarskich "kieszonek" znajdziemy informację "levees visibles", co oznacza, ze mechanizm wyposażono w otworki pozwalające obserwować pracę (i wzajemne położenie) palet i zebów wychwytu.

 

post-2232-0-95897900-1493283508_thumb.jpg

 

Gdyby mój Russell miał takie, pewnie oszczędziłoby mi to kilku godziny walki z zegarkiem.

"Sęk" w tym, że części ułożone po prostu na płycie pochylają się i mogą sprawiać wrażenie prawidłowych - gdyby można byo podejrzeć wychwyt po złożeniu zegarka, pewnie byłoby widać, że paleta jest cofnięta.

 

Podsumowując problem - nabijając oś wygiąłem całą kotwicę, odsuwając paletę wejściową od koła wychwytowego. Z tego powodu ząb koła zamiast blokować się, trafiał w jej przednią powierzchnię, mocno ją odpychając. Bolec zabezpieczający uderzał w płytę przerzutnika i (dopychany przez wychwyt) blokował balans po krótkim czasie. Cechą charakterystyczna awarii jest to, ze im mocniej naciągnięta sprężyna tym krócej zegarek działa po  rozbujaniu balansu (bo bolec mocniej trze), a próba popchnięcia jednego z kół przekładni natychmiast zatrzymuje balans.

 

post-2232-0-36113600-1493283848_thumb.jpg

 

Zegarek znów w kopercie pojechał na testy do Krakowa.

 

post-2232-0-62644200-1493283954_thumb.jpg

 

Koperta wykonana jest z wysokiej próby srebra i nosi punce z 1889 roku z Chester.

 

post-2232-0-71332400-1493283944_thumb.jpg

 

Numery tarczy, koperty i mechanizmu są zgodne.

 

post-2232-0-85776100-1493283932_thumb.jpg

 

9-kamieniowy mechanizm jest w przeciętnym stanie, ale bardzo dobrze chodzi. O dziwo...

Cóż, padł ofiarą zegarmistrza-amatora w początkowej fazie rozwoju, ale w sumie z korzyścią dla obu stron. jednak zawsze świadomość, że są ludzie, którzy zrobiliby to lepiej trochę boli. Cóż, na czymś trzeba zdobywać doświadczenie ;)


Miłego dnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.