Witam wszystkich! Chciałbym się jeszcze odnieść do mojego postu z dnia 27 marca. Nie chcę pozostawić sprawy nie zakończonej, toteż chcę poinformować o finale mojej nieudanej transakcji. Proszę mieć też wyrozumiałość do mojego wywodu. Posłuchałem rady Kolegi Waldziora i założyłem spór ze sprzedającym. W konsekwencji zgodził się na zwrot zegarka i oddał pieniądze. Chyba w końcu zrozumiał. Gdyby nie, kolejnym moim krokiem byłoby zaniesienie zegarka na Policję. W dalszym ciągu nurtuje mnie jeszcze sprawa negatywu, który mu wystawiłem. Muszę powiedzieć o sobie, że nie należę do ludzi tzw. up…, którzy od razu leją w m… Ci, którzy mnie znają wiedzą, że można mi na głowie ciosać przysłowiowe kołki. W tym przypadku jednak nie wytrzymałem. Nie jest temu jeszcze winna sama podróba, tylko podejście sprzedawcy do tematu. Uważam, że dobrą firmę poznaje się nie tylko po jakości wyrobów, gdyż każdej zdarza się jakaś wpadka. Ważną sprawą jest sposób rozpatrzenia reklamacji. Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna smutna refleksja, mianowicie chamienie polskiego społeczeństwa, zadufania w sobie i egoizm połączony z gloryfikowaniem własnej osoby. Proszę zauważyć takie zjawisko: zwracamy komuś nieznanemu jakąś uwagę, że coś źle zrobił. Od razu mamy już w nim wroga. Coś podobnego, to nie ja, jak możesz mi zwracać uwagę, co cię to obchodzi, et cetera. Tak też było w mojej przygodzie ze sprzedającym. Nie jest to, że tak sobie dałem negatywa; każdy w miarę myślący osobnik stara się iść na jakiś kompromis, ugodę, dać komuś szansę. Dałem mu tę szansę. W odpowiedzi była reakcja tego typu, co wyżej napisałem.