Poszukuję od jakiegoś czasu zegarka który będzie minimalistyczny, ale jednocześnie będzie miał w sobie to COŚ. Po obejrzeniu wystaw wszelkich skelpów z zegarkami jakie udało się spotkać okazało się, że nie będzie to łatwe zadanie. W trakcie oglądania czasomierzy powoli klarowała mi się wizja czego tak naprawdę chcę. Zdecydowanie mechaniczne. Zdecydowanie na pasku - z gładkiej brązowej skóry. Zdecydowanie z minimalistyczną, acz wyrazistą tarczą. I tutaj zaczęły się problemy. Ponieważ to co udało mi się zoczyć, absolutnie nie odpowiadało moim oczekiwaniom. Najbliżej tego był Junghans. Ale nadal coś z nim było nie tak. Mój budżet był stopniowo zwiększany (co jest trochę przerażające), nie pojawiało się jednak nic na horyzoncie. Poźniej przysza pora na "internety". Chwilowa fascynacja różnego rodzaju udziwnieniami - tarcze z meteorytu zdecydowanie zdobyły moje serce - ale ich design był albo szpetny (Balticus) albo zbyt ciężki (Zelos). Później było marzenie żeby był to polski twór - z którego przyszło mi jednak zrezygnować. Po przejrzeniu forum (raczej nie dane mi nigdy było zagłębiać się w takie społeczności, odnalezienie się więc było nie lada wyzwaniem) okazało się że jest nadzieja. Stowa Antea lub Nomos Tangente. I teraz błagam - pomóżcie. Wylejcie na głowę kubeł zimnej wody, pokażcie słabe strony, podpowiedzcie czy mają one szansę przetrwać więcej niż kilka lat, czy dbając, serwisując posłużą godnie. To jedyne modele które wizualnie pasują mi w więcej niż 85% (czarna skóra nie przejdzie, trzeba będzie zmienić pasek). Nie znam się niestety na tyle na mechaniznach oraz innych aspektach, na które warto zwrócić uwagę. A już tak bardzo chcę któryś mieć, że przestaję logicznie myśleć.