Witam, od kilu miesięcy jestem szczęśliwym posiadaczem „SARBa trzydziestego piątego”. Jaki zegarek jest, każdy wie, nie ma sensu rozwodzić się nad tym po raz kolejny. Wszystko byłoby fajnie, ale zapadłem na przypadłość, dotyczącą zapewne większości (wszystkich?) zgromadzonych tu forumowiczów. W skrócie - już niedługo po zakupie zacząłem kombinować czym mógłbym SARBa... zastąpić. Pogodziłem się już z faktem, że takie „problemy” będę miewał jeszcze nie raz, ale po raz pierwszy postanowiłem zapytać się o zdanie szerszego grona. Może pomożecie mi w podjęciu decyzji... Na SARXa (033/035) choruję „od pierwszego wejrzenia”, od początku mam jednak obawy czy jest w ogóle o czym myśleć w moim przypadku. Jestem raczej z tym chudych, nadgarstek ok. 16,5-17cm (płaski), a SARX raczej niemały (przynajmniej wizualnie). Nie mierzyłem go, ale 40mm i tarcza niewiele mniejsza od koperty to może być problematyczne połączenie. Dość zachęcająco natomiast wygląda kwesta relatywnie rozsądnego L2L. Biję się z myślami czy w ogóle zawracać sobie tym zegarkiem głowę, jako następcy SARBa czy dać sobie spokój zostać z tym co mam, a może w niedalekiej przyszłości powiększyć zbiory o coś pokroju 045/047...? Zegarek do użytku codziennego, okazjonalnie do garnituru. Jak zejdę niżej z formalnością ubioru, zakładam SKXa „Pepsi” (od niego wszystko się zaczęło). Poniżej zdjęcie poglądowe jak wygląda SARB na mojej wychudzonej łapie. BTW zdecydowanie wolę nosić zegarki na pasku, ale dla chwilowej odmiany i z okazji nieco wyższych temperatur skórzany RIOS czeka na lepsze dni. Do bransolety (bardzo) powoli się przekonuję... Mam nadzieję, że za dużo nie namieszałem, będę wdzięczy za wszelkie sugestie. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk