Nie będę zakładał nowego wątku, tym bardziej, że zadawałem pytania i otrzymałem odpowiedzi w tym. Jestem właścicielem Pag 240t już blisko miesiąc, mogę opisać swoje spostrzeżenia. Stresowałem się tytanową bransoletą zupełnie niepotrzebnie. Po pierwsze, ten zegarek na tytanie wygląda przy swoim bracie na gumie, jak książę przy żebraku. Kto pamięta tę bajeczkę, wie, że niby takie samo, ale różnica znaczna. Jest po prostu elegancki, ale w taki fajnie sportowy, sposób. Zegarek pomimo rozmiaru gładko chowa się pod mankietem koszuli i dobrze wygląda przy garniaku. Z tym chowaniem zresztą problem polega na konieczności doładowywania go ekstra na słoneczku. Po drugie: ponieważ jestem nauczycielem wf, zastanawiałem się, jak długo miękki tytan wytrzyma jako taki wygląd przy cioraniu go na sali (ćwiczę z dzieciakami). Bezpodstawnie. Prawda, uważałem, ale bez przesady. Te kilka delikatnych rysek nie rzuca się w oczy dzięki piaskowaniu. Więcej stresu przeżyłem uderzając w piwnicy zegarkiem o ścianę. Trafiłem w wystający kawałek zaprawy łączącej cegły. Czy to dzięki olewactwu PRL-owskich murarzy (słaba, krusząca się zaprawa), czy szczęściu, jedyne ryski (dwie) pokazały się na plastikowym elemencie bransolety. A uderzyłem na bank większą powierzchnią. Natomiast widoczne ślady użytkowania pojawiły się w postaci wybłyszczeń w miejscach pracy zapięcia bransolety. I tak przy zapiętej tego nie widać. Bieganie, czy jazda na rowerze też przebiega bez nadmiernego dzwonienia bransoletą, dźwięk przypomina raczej wytłumiony klekot. Niezbyt irytujące. Do chodzenia po górach zakupię pasek i po prostu będę przekładał. Czy nareszcie znalazłem Grala? No cóż, PAG 240 wygonił z nadgarstka Atlantica i Seiko Chronograf do garniaka i G-Shocka do pracy i sportu. Jest fajnie . Jedyny minus sytuacji - brak instrukcji po polsku (prosiłbym o taką). Jednak różnica w cenie między sklepem zza oceanu i polskim dystrybutorem była decydująca.