Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

chronofil

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    7435
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Odpowiedzi dodane przez chronofil


  1. Muszę przyznać, ze jest jednak pewna kategoria SUVów, które trudno moim zdaniem "odkleić" od słowa lans lub(i) innych określeń powiązanych z demonstracją statusu, chęci pokazania "czegoś innym".

    Jak widzę stodoły pokroju Mercedesa GL, Cadillaca Escalade, prowadzone przez Panie w okolicach 40-50 lat, parkujące (z trudem) pod centrum handlowym to te wszystkie argumenty o napędzie 4x4 (który bardzo cenię) i zaletach SUV'ów (niektóre bardzo lubię) można chyba między bajki włożyć.

     

    W moich wcześniejszych wypowiedziach właśnie głównie o takie SUVy i tego typu ich posiadaczy mi chodziło


  2. Ewidentnie mylisz pojęcia.

    SUV to nie samochód terenowy i nie jest stworzony do jeżdżenia po bezdrożach,błocie,lesie-od tego są inne samochody.SUV to podwyższone kombi z napędem 4x4 i tenże napęd jest jego największą zaletą,zwłaszcza w warunkach pogodowych jakie mamy w Polsce,do tego dziurawe drogi i mnóstwo piachu i błota na tych jezdniach.Dlatego 100% właścicieli wykorzystuje napęd 4x4.

    Argument ze spalaniem kiepski bo większość SUVów jest sprzedawanych z silnikiem diesla,części kosztują przeważnie tyle co w każdym innym samochodzie danej marki,bo takie same silniki montowane są w każdym modelu danej marki.

    Kobiety kupują tego typu samochody bo czują się w nich bezpieczniej.

    Lans?Wolne żarty,jak ktoś uważa że ludzie kupują SUVy dla lansu to mentalnie jest jeszcze w czasach komuny.Jak już operujemy słowem "lans" to autem do lansu jest Lambo,Ferrari,Aston bo nawet Porsche nie robi już żadnego wrażenia na ulicach.

     

    No pewnie, ze mylę pojęcia - co ja tam po SIMR PW mogę wiedziec o samochodach w porównaniu z widzami TVN TURBO? Powszechnie wiadomo, ze jesli piaskarka przejedzie po miescie, to pod bank ani supermarket nie da sie podjechac bez 4x4. A dzieci do przedszkola absolutnie nie da sie podwieźć bez pancernej pseudoterenówki, bo wtedy poczucie bezpieczeństwa strasznie maleje i pani KIEROWIEC tumanieje jak zwierz we mgle wg słów Pawlaka.

    Lans? Nie, no skądże. Polscy własciciele SUVów wyciagają z garaży swoje pojazdy, gdyż ich lambo i AM kiepsko spisuja sie na zapiaszczonych ulicach. Każdy własciciel SUVa ma oczywiscie ferrari i lambo, a porsche jeździ słuząca jego lokaja..

    Spalanie jest takie samo, bo są takie same silniki? Muszę to zapamiętać - spalanie zależy od silnika, a nie pojazdu, który ten silnik napedza i stylu jazdy... Ciekawa koncepcja

    Części kosztuja tyle samo, bo takie same silniki? Jeszcze ciekawsza teoria...

    Mentalnie (cokolwiek to wg Ciebie znaczy) jestem w czasach komuny? No pewnie. Komuna to argument dobry na wszystko. Bez względu na przedmiot dyskusji argument komuny jest decydujący i gwarantuje sukces... Komunistyczne silniki spalaja więcej, a komunistyczne zegarki chodza szybciej...

    Dla jasności - kto chce SUVa, ten ma, bo to wolny kraj. Jeśli jest zadowolony, to szczęść Mu Boże - niech ma satysfakcję z ciężko zapracowanych pieniędzy i niech mu służy ten SUV długo i bezawaryjnie.

    Jeśli ktoś lubi, to jego sprawa i mnie nic do tego. Ktoś lubi złote zegarki, ktoś filmy z Chuckiem Norrisem, a jeszcze inny chodzi do opery..

    Natomiast jeśli chce racjonalizować swój wybór i wymyslac nieistniejące zalety, to musi się liczyć z kontrargumentami


  3. Jeszcze parę miesięcy temu myślałem, że SUVy służą do przedłużania pewnej części ciała, ale teraz uważam, że to bardzo praktyczne auta. Masa zalet na polskie drogi - 4x4, prześwit, no i nawet wsiada się wygodniej :-)

     

    SUVy to praktyczne auta i maja MASĘ zalet?

    Hmmm... Napęd 4x4 czasami się przydaje, przy czym ilu z włascicieli SUVów naprawdę go wykorzystuje i jak często? Przecież te auta pomykają głównie po mieście i służą do lansu. W tzw teren mało kto wjeżdża, bo jak tu takim drogim wózkiem wjechać w bezdroża? Jeszcze się pobrudzi, albo zadrapie..

    Prześwit - owszem, można uznać za zaletę w obliczu niespodzianek na naszych drogach, monstrualnych krawężników itp

    Wygoda przy wsiadaniu? Jak ktos uważa, że wygodnie jest sięgać prawą ręką do lewej kieszeni, to trudno go przekonać, że nie ma racji. Odczucie subiektywne. A nogawki zawsze wyczyszczą próg...

    A gdzie reszta z tej MASY zalet? Monstrualne na zewnątrz, ciasne w srodku. Drogie w zakupie. Nieporęczne w normalnym ruchu drogowym i na ogół żadna rewelacja w terenie ( o ile ktos zdecyduje sie wjechać). Paliwożerne. Na parkingu zajmuje dwa miejsca. Drogie w eksploatacji (wysokie zuzycie paliwa, drogie opony i wszelkie inne części, wysokie opłaty ze względu na cenę i pojemnosc silnika). Często nie wjedzie sie tym do standardowego garażu. Nawet mycie bez porównania bardziej kłopotliwe. A utrata wartosci - szkoda gadać..

    W moim odczuciu może 10% posiadaczy SUVów wykorzystuje ich możliwości. Reszta - cóż, moda i lans..

    Szczególnie ciekawie wygladają łysawi panowie pod 50 w gajerkach i długich płaszczach, kiedy wysiadają ze swoich wypasionych SUVów pod biurami i bankami. Prawdziwie aktywny styl zycia :)


  4. Ja się wtrącę do waszej dyskusji i po części odpowiem na twoje pytanie. Wiele razy się słyszy, że wszystko się zmienia, owszem większość rzeczy tak, ale są ludzie dla których pewne wartości są stałe, są wydarzenia które, zawsze będą ważne i pamięć o nich pomaga w byciu lepszym. Ja się mogę wypowiadać o sobie nie będę mówił za innych bo z różnych powódek ludzie się tatuują, jeżeli chodzi o mój tatuaż, to nie tylko hołd dla bohaterów PW, dla mnie mój tatuaż jest "wielo-warstwowy", łączy w sobie pamięć dla ludzi którzy polegli w '44, (i proszę nie roztrząsajmy tutaj tego tematu), hołd dla mojej babci, odwagę, to że trzeba podejmować walkę, w nawet najbardziej krytycznych momentach kończąc na miłości do Warszawy, i tutaj pewnie kilka osób zada sobie pytanie, po co w mi w tym celu tatuaż? Otóż, czasem bywa w życiu tak, że zatracamy się, zapominamy o tym kim byliśmy i co dla nas było ważne, a mój tatuaż ma mi przypominać to wszystko za każdym razem gdy zobaczę go w lustrze...

     

    Bardzo mądrze i ładnie napisałeś.

    Mnie tylko chodzi o to, czy kultywowanie ww wartości wymaga graficznej deklaracji na skórze. Jeśli Ci to pomaga pamiętać, a przez to w jakimś sensie doskonalić się - to motywacja jest bardzo ok


  5. Arturze możemy mówić tu o dwojakiej zmienności - poruszona przez Ciebie głębsza wewnętrzna jak i ta druga czysto estetyczna, związana z zmianami naszego ciała (zmiana wagi, mięśnie, starzenie się).

    Tak więc:

    a - narodziny mych Synów, wiara, walka w życiu z naszymi lękami i słabościami: te elementy są stałe.

    b - wybrałem te fragmenty, które u mężczyzn "nie starzeją się" wizualnie (odpada: brzuch, biceps...)

     

    Ad. a) Dzieci, rodzina w ogóle, dobro, prawda, honor, walka ze słabościami a także (dla wierzących) wiara to bez wątpienia najwyższe wartości, o których powinniśmy pamiętać na co dzień, dbać o nie, pielegnować...

    Jeśli tatuaż w jakiś sposób pomaga Ci hołubić te wartości, to znaczy, ze spełnia swoje zadanie, a dodatkowo jest głęboko uzasadniony. Znaczy też, ze osiągnąłeś harmonię między uczuciami i wartościami, a ich symbolami.

    Natomiast większość tatuazy nie ma raczej takiego uzasadnienia. Powstają, bo komuś się wydaje, ze tak bedzie ładnie, albo na pakerni wszyscy są podziargani, albo pod wpływem chwilowego impulsu, zauroczenia itp. Potem emocje opadają, gust i mody się zmianiają, a obrazek (lub blizna po nim) zostaje..

     

    Ad. :) Dla rozluźnienia - o których fragmentach mówisz? Bo mnie to tylko na głowie przybywa placu pod ewentualny tatuaz... :)


  6. a tak poważnie Arturze...tatuaż jest dla mnie narzędziem ekspresji emocjonalnej - emovere. Narzędziem by "wykuć" na sobie to co jest dla mnie ważne nie tylko ad hoc lecz to co potrafi i potrafiło odmienić życie. Jest pomnikiem, który będę nosił po kres. Może to zabrzmiało to dla Ciebie trywialnie czy sztampowo - nie wnikam.

    Nie jest dla mnie zjawiskiem cool, dowartościowaniem, symptomem paranoi czy patologii a tym bardziej samookaleczeniem o podłożu psychologicznym. I tak więc zostałem garbarzem ;-)

     

    No i, Nagibie, to jest argument. Chcesz zapisać na sobie coś, co jest lub było dla Ciebie bardzo ważne i zawsze mieć to przy sobie. Jest to argumentacja, której się nie czepiam, chociaż sam wolę te sprawy zapisywać w pamięci i sercu.

    Ale mam kolejne pytanie. Człowiek jest zmienny i to właśnie ciągłe zmiany są wyznacznikami życia. Co stanie się z utrwalonymi na skórze pomnikami, kiedy zmienią się Twoje sympatie, antypatie, poglądy? Czy może utrwalasz tylko to, czego niezmienności jesteś absolutnie pewien? I czy taką pewność w ogóle można mieć?


  7. Nie rozumiem trochę po co chcesz to zrozumieć ?

    Przecież Ciebie to nie dotyczy, próbowałeś kiedyś wytłumaczyć komuś dlaczego kupujesz zegarki? nie mów mi że zrozumieli to ..

     

    Lubię rozumieć jak najwięcej z otaczającego mnie świata :)

    Jest tu jakaś dyskusja, więc może się czegoś dowiem - skoro ileś tam ludzi decyduje się na tatuaże, to pomyślałem sobie, że warto poznać ich motywacje. Bez względu na to, czy zostanę przekonany, czy tez nie.

    Co do tłumaczenia swojego hobby - robiłem to wiele razy. Sporo osób pytało mnie właśnie o sens zegarkowego hobby. Tłumaczę chętnie, bo rozmowy o zegarkach w ogóle sprawiają mi przyjemność. Chyba robiłem to skutecznie, bo paru kolegów już zaczęło zbierać, a kilku innych zyskało "inne spojrzenie" :)


  8. Ja mam niewiele do czynienia z kwarcami, ale jakieś tam mam. W przypadku wymiany zegarmistrz pyta mi się, czy chcę "zwykłą za 8zł, czy lepszą za 15?". Biorę "lepszą" i spokój na 4-5 lat. Nigdy nie czytałem, czy na niej napisane Renata, czy Baśka.

    Chociaż Baśka miała fajny biust... :)


  9. Ja natomiast nie rozumiem przypisywania tatuaży do danych grup społecznych, tak samo szukania sensownych tłumaczeń "dlaczego?". Zrobiłem sobie tatuaż bo miałem taka ochotę i to jest wystarczający powód. Każdy ma inny - względy estetyczne, protest itd itp.

     

     

    Hehe.. Gdybyś się pojawił w pewnej "grupie społecznej" z tatuażem, do którego "nie masz prawa", to dosyć szybko byś zrozumiał. Miałbyś za friko przeprowadzony zabieg usunięcia tatuażu. Niestety, bez znieczulenia...

    Kiedyś tatuaże coś znaczyły i taka jest ich geneza - stąd przypisywanie do grup.

    Teraz każdy może sobie strzelić picassa na klacie, bo tak mu się podoba.

    Względy estetyczne? - cóż de gustibus...

    Protest? - można w ramach protestu odmrozić sobie uszy :)


  10. Wydaje mi się po prostu, że posiadając zainteresowania będące dla większości ludzi zupełnie niezrozumiałymi, powinniśmy mieć więcej zrozumienia dla takich form ekspresji własnej osobowości.

     

    A co do nieusuwalności tatuażu - to właśnie nadaje mu głębię i przyciąga. Przez to jest czymś więcej niż ozdobą. Bez tego czynnika, w ogóle by nie było tego tematu i kontrowersji.

     

    Toteż ja wcale nie walczę z tatuażami, ani z ich posiadaczami. Chcą, to robią. Ich skóra, ich sprawa.

    Natomiast idei tatuowania się wśród współczesnych ludzi nie związanych z jakąś grupą, subkulturą itp po prostu nie rozumiem. Nikt też nie potrafił mi tego dotychczas jakoś sensownie wytłumaczyć. Moda? Chęć zwrócenia na siebie uwagi? Protest? Afirmacja? Względy estetyczne? Mnie żaden z tych powodów nie przekonuje. Jeśli ktoś chce - jego sprawa. Gdyby wszyscy mieli takie samo zdanie, nie byłoby dyskusji.

     

    Nieusuwalność tatuażu nadaje mu głębię. Hmm.. Jak to rozumiesz?


  11. cyt:" hey guys, my tu rozmawiamy o zegarkach w cenach samochodów, którymi jeździmy, niektórzy pewne takie nawet mają. Tatuaż to przy tym wręcz trywialna fanaberia, dajcie spokój."

    :rolleyes: Święte słowa...

     

    Wiesz, tylko samochód i zegarek zawsze możesz sprzedać. A tatuaż?


  12. Arturze czy można rozpędzić dobre auto do 230km/h? Można? Tylko po co?

    Czy można wspiąć się na kilkutysięczny szczyt? Czy można skoczyć na bungee?

    Czy można przeczytać rzekę książek?

     

    Każdy widzi swój głębszy sens. I to jest magiczne. Jesteśmy inni.

     

    "Niech każdy żyje, jak lubi, o ile nie łamie prawa i nie krzywdzi innych" ...życzę tego każdemu na 2010rok.

     

    Pozdrawiam

     

    Nagibie - Ty mądry facet jesteś i doskonale rozumiesz sedno sprawy. Jesteśmy inni... W każdym z nas jest magia i niepowtarzalność i największym szczęściem jest możliwość przeżycia życia po swojemu, jak to któryś z Kolegów napisał w swojej stopce.

    Nie wszystko musi być logiczne, wyważone i uzasadnione. Tu masz rację. Ja często szukam motywacji czyjegoś postępowania. Czasem znajduję, czasem nie... Odmienności toleruję, chociaż nie zawsze akceptuję. Dla innych ludzi mam dużo sympatii, wyrozumiałości i (strasznie to patetyczne) miłości.

    Może Ty mi wyjaśnisz ideę tatuażu? Może ja po prostu tego nie rozumiem, a nikt dotychczas nie umiał mi wytłumaczyć?


  13. Można nosić pokrowiec nie będąc Papuasem, lecz problem ten jest dla niektórych....życiowo przykrótki :rolleyes:

     

    Pozdrawienia na 20.10 rok ;-)

     

    ps - temat dalej aktualny dla Pasjonatów (których nie brakuję)

     

    Nagib, mam nadzieję, że swoim postem nie uraziłem Cię. Jeśli by tak było, to przepraszam.

    Również wszelkiej pomyślności w 2010 ;)


  14. Rozumiem, że masz inne zdanie, ale myślę, że "każdy normalny i liczący się człowiek" powinien mieć odrobinę tolerancji... ;)

    Można mieć dziary i bardzo dobrze funkcjonować w społeczeństwie - jak Nagib choćby...

     

    Hmm... Jestem tolerancyjny. Nie podejmuję żadnych działań przeciwko ludziom, którzy są inni niż ja, o ile bezpośrednio w jakiś sposób mi nie zagrażają. Nie organizuję krucjat, nagonek, demonstracji... Niech każdy żyje, jak lubi, o ile nie łamie prawa i nie krzywdzi innych.

    Jednocześnie rozróżniam tolerancję od akceptacji, a wiele osób niestety uważa te dwa pojęcia za synonimy.

     

    Oczywiście, że można mieć dziary i znakomicie funkcjonować w społeczeństwie. Równie dobrze można funkcjonować bez dziar :rolleyes:

     

    Mój serdeczny kolega parę lat temu zrobił sobie tatuaż na ramieniu. Jeździł w tym celu gdzieś do Krakowa. Wrócił z pięknie wyrysowanym (wydziarganym?) orłem i zapłacił za owo dzieło jakieś niemałe pieniądze. Rysunek sam w sobie całkiem ładny, tylko kolega (skądinąd bardzo inteligentny, kulturalny i wykształcony człowiek) nie bardzo potrafił uzasadnić cel umieszczenia tego ptaka na swoim ramieniu...

    Nie dyskryminuję ludzi z tatuażami. Nie widzę tylko sensu i celu ich wykonywania w XXI wieku w środku Europy.

    Czy można tygrysa kopnąć w d...? Można! Tylko po co?


  15. Ściągnąłem i przeczytałem.

    Jestem pod wrażeniem wykonanej przez Ciebie pracy! Obszerne, solidne i bardzo przydatne opracowanie. Bogactwo zdjęć, dzięki któremu publikacja jest jeszcze bardziej użyteczna.

    Na plus można też zapisać przebijający z całego opracowania Twój osobisty, emocjonalny stosunek do Atlantików. Nie jest to suche kompendium, ale żywe i naprawdę interesujące dzieło.

    Chylę czoła i pozdrawiam


  16. Znalazłem odkopany temat. Uważam, że tatuaże są bardzo trendy, cooll i w ogóle. Każdy normalny i liczący się człowiek powinien mieć tatuaż! Oprócz innych ozdób, jak malowidła zmywalne, nacięcia na różnych częściach ciała, różne przedmioty powbijane w uszy, twarz, nos - oczywiście. Na penisie zaś koniecznie należy nosić długi pokrowiec przywiązany do brzucha. Jeśli jest się Papuasem :rolleyes:


  17. Co do tych zasad to oczywista oczywistość,natomiast co do mechanika to chyba sie zatrzymal na etapie jak samochody byly bezawaryjne 20 lat temu i trzeba się było mocno postarać żeby coś zepsuć.Większość awarii nowoczesnych samochodów to nie wina użytkowników,bo jak samochód stwarza problemy od razu po wyjeździe z salonu to chyba coś jest nie tak.A poza tym jak to w życiu, jednemu diabeł dzieci do snu kołysze a innemu cegła w drewnianym kościele na głowę spadnie :P

     

    Z tym mechanikiem nie jest tak źle :)

    Posiadacze beemek przyjeżdżają (po telefonicznym uzgodnieniu terminu) nawet z miast, w których działają tzw autoryzowane serwisy, a to, co stoi u niego na placu naprawdę cieszy oko... Po prostu facet wie, o czym mówi i wie, co robi.

    Nie neguję, że czasami zdarzają się problemy w nowych samochodach. W końcu jest to urządzenie o wysokim stopniu komplikacji, więc prawdopodobieńswo wystąpienia usterki jest wyższe, niż w prostym samochodzie sprzed 20 lat. Z tego własnie powodu, najmniej awaryjnym urządzeniem jest łom (1 element), a już cepy wykazują wyższą awaryjność (bijak, dzierżak i gązwa - 3 elementy) ;)

    Niemniej jednak raczej nie widzi się na drogach rozkraczonych nowiutkich beemek, mercedesów ani VW.

    Opinie o usterkowości często powstają wg schematu:

    1. Ziutek kupił merca za 200 tys

    2. Po tygodniu spaliła mu się żarówka

    3. Spalenie żarówki to usterka i to powazna, bo nie wolno z nią jeździć

    4. Ziutek nie jest z tego zadowolony - tyle kasy, a tu usterka

    5. Znajomi Ziutka juz wiedzą, że nowe mercedesy to totalny szajs - drogie i awaryjne


  18. jacus Awarie diesla w BMW są częste,części nie są tanie.Jak będzie konieczność wymiany wtrysków lub turbosprężarki to będzie to kosztować parę tysięcy i może się okazać że cała oszczędność dzięki trochę niższemu spalaniu poszła w cholerę.

     

    W silnikach benzynowych BMW nic się nie dzieje,zmieniasz olej,lejesz paliwo i jeździsz.W dodatku jeśli jeździsz głównie w mieście,w korkach lub na krótkich odcinkach to diesel pali niewiele mniej niż benzyna więc naprawdę trzeba robić duże przebiegi żeby zauważyć oszczędność no i mieć to szczęście,że nic się nie zepsuje.Silniki benzynowe BMW są oszczędne zwłaszcza jeśli wieźmiemy pod uwagę,że to 6 cylindrów.

     

    I piszę to jako były posiadacz dwóch BMW,benzynowych.Lubie diesle (poza klekotem),miałem kilka z grupy VAG (2 Audi,2 VW) i było super,natomiast po różnych kalkukacjach z premedytacją kupowałem BMW z benzynowym silnikiem i byłem bardzo zadowolony.

     

    Trochę odgrzebuję temat. Bez wzgledu na to, co ktos mówi o BMW, ja lubię tę markę i raczej nie zmienię swojego nastawienia do niej.

    Silniki BMW to zawsze pierwsza liga, ale wymagają ludzkiego traktowania. Jeździłem benzyniakami, bo wydawało mi się, że diesel do bmw pasuje, jak kwiatek do kożucha. Problemów z benzyniakami nie było, poza jednym przypadkiem, kiedy padł mi moduł.

    Kiedyś tam postanowiłem spróbować diesla. Po przejechaniu 180 tys żadnych awarii nie stwierdziłem. Silnik pracuje jak nowy - doskonała dynamika, zadnego brania oleju, padania wtrysków, turbiny i innych osławionych awarii. Trzeba tylko przestrzegać paru prostych zasad, które dotyczą wszystkich nowoczesnych diesli

    - tylko pewne paliwo dobrej jakości z markowych stacji

    - dobry syntetyk co 20000

    - nie kręcić do 5000 zaraz po zapaleniu

    - nie gasić natychmiast po ostrej jeździe

    - pamiętać, że w silniku są filtry, które się wymienia

     

    Mam zaprzyjaźnionego mechanika, który zajmuje sie tylko BMW od ponad 20 lat i jest w tym naprawdę dobry. Jego zdaniem, praktycznie wszystkie awarie diesli spowodowane są zarżnieciem silnika przez użytkownika.


  19. Ja też mam naturę eksperymentatora, ale widze, że koledzy idą czasami po bandzie :D

    Patent z zamykaniem butem i kombinerkami jest niezły!

    Wystarczy nabyć (o ile się nie posiada) jakieś niewielkie imadełko - pełno tego chocby w praktikerze - za kilkadzieiąt złotych i wykombinować odpowiednie podkładki. Ja np sporo takich podkładek wykonałem z plastikowych zakrętek od różnego rodzaju butelek, z kawałków rurek plastikowych stosowanych w instalacjach hydraulicznych lub elektrycznych i z róznych innych elementów, które zwykle wywala się do śmietnika - jakieś części zabawek, podkładki, elementy posutych sprzetów AGD itp itd. Wystarczy się trochę rozejrzeć i praktycznie za darmo można zgromadzić zestaw o różnych średnicach - do kazdego zegarka da się coś dopasować. Taki plastikowy docisk jest na tyle mocny, że da radę zamknąć nawet bardzo oporny dekiel, a jednoczesnie na tyle miękki, że nie uszkodzi koperty, nie porysuje chromu itp


  20. Też się przyglądałem aukcjom tego Pana, ale nie przekonują mnie jakoś te zegarki. Fakt- ceny niskie i przystępne, ale jakoś te zegarki nie wyglądają na zadbane sztuki. Wolę dopłacić parę dyszek i nie chodzić po zegarmistrzach. Zresztą Jan utwierdził mnie już w przekonaniu, że nie warto. Ale kiedyś jak jakaś sztuka ładna bedzie to kto wie, kto wie ;) Może zaryzykuję.

     

    Kupiłem u gościa czajkę (nawet nie dla siebie - kolega szukał takiego egzemplarza z sentymentu). zapłaciłem całe 10zł plus przesyłka. Zegarek otrzymałem po dwóch dniach i byłem miło zaskoczony jego wyglądem. Po zwykłym delikatnym odświezeniu czajka wygląda jak nowa.

    Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale u mnie facet ma plus


  21. Mam trochę doświadczenia w czyszczeniu tarcz. Efekt końcowy zależny jest oczywiście od stanu tarczy. Jeśli tarcza ma uszkodzenia, rysy, plamy, patynę, to domowymi sposobami niewiele można zrobić. Trzeba ją zaakceptować, albo oddać do profesjonalnej renowacji - to już decyzja właściciela.

    W przypadku zwykłych zabrudzeń, nalotu, przyklejonych drobinek kurzu, niektórych plam - sporo można zdziałać stosunkowo niewielkim nakładem pracy.

    Oczywiscie w pierwszej kolejności trzeba tarczę wymontować i bardzo dokładnie obejrzeć przez lupę, żeby ocenić jej faktyczny stan. Potem można przystąpić do mycia.

    Ja przetestowałem kilka sposobów.

    Najprostszy to ciepła woda z delikatnym detergentem. Tarczę moczę przez kilka minut, po czym myję w tym roztworze przy użyciu miękkiego pędzelka. Potem spłukanie czystą wodą (najlepiej destylowaną), osuszenie chusteczką i dosuszenie na wolnym powietrzu, ewentualnie suszarką.

    Wypróbowałem też do czyszczenia delikatny żel oryginalnie przeznaczony do czyszczenia płyt ceramicznych kuchenek elektrycznych. Efekt znakomity, ale w jednym przypadku za długo czysciłem i trochę skopałem nadruk.

    Bardzo dobre efekty daje też płyn Quik Detailer firmy Meguiars przeznaczony do karoserii samochodowych. Namoczony w nim patyczek kosmetyczny pięknie usuwa rózne przylepione drobinki, niektóre plamy itp.

    Oczywiscie, przy wszelkich pracach z tarczami wymagana jest wielka ostrożność i cierpliwość. Delikatnie, łagodnie, z zastanowieniem! Najlepiej poeksperymentować na tarczach, na których nam nie zalezy - mozna po prostu kupić parę takich tarcz albo pozyskać od zaprzyjaźnionego zegarmistrza.

    Co do efektu ciemnienia - nie zauważyłem, ale wydaje mi się to możliwe, jeśli zmyje się warstwę zabezpieczającą.

    Robiłem eksperymenty z umytymi tarczami, zabezpieczając je lakierem bezbarwnym akrylowym w sprayu. Zeby wyszło równo lakierowałem obracającą się tarczę zamocowaną w uchwycie wiertarki. Efekt bardzo dobry - ważne, żeby lakieru uzywać naprawdę oszczędnie!


  22. Kupiłem dziś kolejnego IWC i albo się w klubie umocmię, albo zostanę wywalony...

    To, co kupiłem to powiedzny pół-IWC, bo to pasówka. Mechanizm H6 z kieszonki z lat 1925-1920 oprawiony w robioną "na miarę" kopertę stalową ze szklanym dekielkiem.

    Zasadniczo jestem wrogiem takich zegarków, ale temu jakoś nie potrafiłem się oprzeć. Ma idealną tarczę, piekne wskazówki, piekny werk i jak cyka....

    Czy kupno takiej składanki ma sens? Sam nie wiem, ale jakoś tak wyszło, ze jest mój.

    Czyli mam cztery i pół IWC :-)

    A stalowy C89 został u lekarza. Ma być wykąpany, nasmarowany, wyregulowany. Dostanie nową koronkę, oryginalny sekundnik, szkiełko i pasek z oryginalną sprzączką z lat 40/50. Szkoda tylko, ze te zabiegi kosztują mniej więcej tyle, co jakiś całkiem niezły seiko. A i tak młodzież powie, że mam jakiś archaiczny zegarek, bez wielu przycisków na boku i bez kauczukowego paska...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.