Ja tam będę trzymał się swojej opinii, Le Male, o którym uprzednio już napisałem, to dla mnie absolutna klasyka, natomiast One Million jest oryginalny, powiedziałbym inny (mimo b.dużej popularności). Spicebomb, to 'twórcze czerpanie' - delikatnie pisząc, z Paco, moim zdaniem (na mojej skórze mniej trwały perfum, zapach mniej ciekawy, bez tzw. góry, ponadto zapachowo, to tragiczne w moim odczuciu odzwierciedlenie 'tytoniu, [który uwielbiam, w różnych formach - nie tylko w kosmetykach]) to po prostu perfum gorszy, b.przeciętny, nie wyróżniający się niczym .Zaznaczam, że specjalistą nie jestem, używam perfum zakupionych głównie we wiodących polskich perfumeriach sieciowych, bądź na strefach bezcłowych [nie uznaję internetowych perfumerii - nie raz się naciąłem]. Wyższa półka cenowa i zapewne jakościowa, o której wspominali koledzy na poprzednich stronach wątku, specjalnie mnie nie interesuje, mimo, iż chętnie bym kilka polecanych wód spróbował (nie chcę się wkręcić - mam wystarczająco kapitałochłonne hobby ) Podsumowując przydługą, napisaną po kilku drinkach konluzję - Raz nabrałem się na Spicebomb, drugi raz kategorycznie mówię NIE i nie polecam nikomu, biorąc pod uwagę cenę nie odbiegającą od wiodących perfum Gustibus non est disputandum, nie mniej mam prawo do wyrażenia własnego odczucia... chyba...