No i niech interes kwitnie, z czegoś trzeba zyć, piszecie że producenci nie reagują. Producenci zdają sobie sprawę że elektronika wymusi zmiany, także w zegarmistrzostwie, ale oni nadal będą czerpać zyski, tylko nie ze sprzedaży starej techniki ale z wystawiania certyfikatów. Miałem trzy ROLEXY jeden z lat 50 tych kupiony na starym szaber placu w Stalinogrodzie (Katowicach), dwa kupiłem w lombardzie w latach postępującej inflancji w III Rzeczpospolitej. Ten pierwszy jak to na bazarze bez dokumentów, natomiast te w lombardzie posiadały paragony i karty gwarancyjne z numerami kopert i mechanizmów, oczywiście gwarancje były nie ważne. Sami wiecie a jeśli nie, to was informuje, każda wartościowa rzecz pośiada większą wartość jezeli posiada certyfikat wytwórcy. Taki certyfikat to już jest spory wydatek w naszych warunkach. Napisałem do ROLEXA, wysłałem kopie kart gwarancyjnych i zdjęcia werków, otrzymałem uprzejmą odpowiedz abym wysłał do nich zegarki w celu identyfikacji. Wysłałem tego z bazaru i jednego z lombardu, po miesiącu otrymałem uprzejmą prośbę abym uiścił opłatę dużo mniejszą niż była uzgodniona. Po zapłaceniu odesłali mi zegarki i otrzymałem jeden certyfikat ałtentyczności i pismo wyjaśniające że drugiego certyfikatu nie mogą wystawić bo zegarek chociaż nosi nazwę Rolexa to nie był wyprodukowany w ich korporacji. nawed napisali gdzie był wykonany (w Angli). Wniosek, w przyszłości niejeden posiadacz Rolexa czy jak go zwał, tak go zwał jak to jeden z was napisał , będzie chciał mieć taki certyfikat, a to będzie poważne żródło dochodu. Cześć.