Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

teresa06

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez teresa06

  1. Szanowni Klubowicze, Nawiązując do historii zakładu Teodora Gałeckiego opisanej przez jego wnuka (symforjan) chciałabym się cofnąć jeszcze trochę wstecz. Jestem prawnuczką Józefa Gołembiowskiego (1854 - 1914) od którego kupił zakład Teodor Gałecki - wg przekazu rodzinnego był najpierw czeladnikiem u mojego pradziadka. Starszy syn Józefa - Franciszek Gołembiowski odbywał praktyki w Szwajcarii i był chyba szykowany na następcę ale nie wiem co zaszło dlaczego nie objął zakładu ojca. Zachował się bardzo ciekawy list Józefa Gołembiowskiego pisany w 1905r na firmowym papierze do syna Franciszka do Szwajcarii o wydarzeniach rewolucji 1905r w Warszawie. Młodszy syn Józefa - Zbigniew a mój dziadek od razu zajął się innym kierunkiem, studiował rolnictwo, wybuch I wojny przerwał studia, pobór do wojska (rosyjskiego oczywiście) a potem udział w wojnie 1920 jako starszy ułan i dopiero ułożenie życia osobistego i zawodowego. Józef Gołembiowski był synem Teodora Gołembiowskiego ( w niektórych aktach pisany jako Gołębiowski), który był przez wiele lat zegarmistrzem w Koninie. Jak podają archiwa koninińskie był odpowiedzialny za "dozorowanie i naciąganie zegara ratuszowego", który to zegar był chlubą i dumą rady miasta. Miasto przez kilka lat starało się u władz carskich o pozwolenie na podniesienie rangi miasta powiatowego i powieszenie zegara na wieży ratuszowej. W 1832r burmistrz dostał zgodę na przeniesienie zegara ze zlikwidowanego w 1819r klasztoru cystersów w Lądzie na wieżę ratusza w Koninie. Zamontowaniem i uruchomieniem zegara miał się zająć miejscowy zegarmistrz Teodor Gołębiowski z pomocą miejscowego ślusarza Augusta Redera. O zegar był potem spór z zakonem kapucynów, którym oddano pocysterski klasztor w Lądzie ale zegar został w Koninie. Wracając do zakładu mojego pradziadka Józefa Gołembiowskiego, który to zakład prowadził następnie P. Teodor Gałecki. Mój ojciec a wnuk Józefa wysiedlony wraz z rodzicami z Wielkopolski i przebywający w czasie wojny w podwarszawskich Szeligach (dzisiaj ulica Szeligowska) w czasie II wojny odwiedził zakład Pana Teodor Gałeckiego na ulicy Jasnej. Pokazał mu on wówczas ile w kasie pancernej zgromadził złota w celu wykupienia do Niemców syna, który był w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Wg przekazu mojego ojca P. Gałecki zdołał syna wykupić ale nie uratował mu zdrowia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.