Żadna nowość. Przypomniałem właśnie sobie jak mój mistrz w latach 80 - tych ubiegłego wieku opowiadał mi pewną historię, jak to jako młodzian był w wojsku w latach sześćdziesiątych. Z racji wyuczonego zawodu (zegarmistrz), trafił do jednostki zajmującej się "serwisowaniem" samolotów. W tamtych czasach to chyba Limy albo Mig - i 15 te. Naprawiał właśnie zegary pokładowe. I kiedyś miała być we wsi jakaś zabawa. Jego kolega z wojska otworzył fiolkę z masą fosforową, którą to używano do wypełniania ubytków i wysmarował sobie nią włosy. Efekt ponoć był iście piorunujący, gdyż na tej zabawie cała głowa mu świeciła. Do czasu. Po niecałym miesiącu wypadły mu wszystkie włosy, a po trzech przeniósł się na Łono Abrahama.