Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Bartosz 86

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1647
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi dodane przez Bartosz 86


  1. Bartoszu, to naprawdę była właśnie ta scena? Co za zbieg okoliczności :) A "Ministerstwo..." niebawem chcę obejrzeć w całości.

     

    Wczoraj obejrzałem "Mildred Pierce" i się nie zawiodłem. Nie znam chyba w kinie lat 40. innego tak dobitnego portretu toksycznej relacji matki i córki. Ciekawe podejście do kina noir. Przyjemnie mi się oglądało, tym bardziej, że jest tu też fajny obraz LA lat 40. Co ciekawe, tak jak w "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" - innej adaptacji prozy Caina - ważny jest wątek restauracji i biznesu w tej branży.

     

    A co do Curtiza, to dla mnie (zresztą, nie tylko dla mnie) jest to wzorowy rzemieślnik Hollywood epoki studyjnej. Niemal w każdym gatunku się sprawdzał. Film gangsterski? Proszę bardzo - utkani z archetypów, legendarni "Aniołowie o brudnych twarzach". Melodramat? Najsłynniejszy w dziejach kina. Film bokserski (to przecież istotny podgatunek w Hollywood lat 30.-50.) - "Kid Galahad", bardzo dobry. Biopic? "Yankee Doodle Dandy", w Stanach do dziś kultowy. Do tego przygodówki, kostiumowe, jakiś western, bardzo ciekawa romantyczna wariacja na temat egzotycznej historii ("Szarża lekkiej brygady"), a "Mildred..." potraktować można jako udaną próbę noir. Myślę, że jakby miał nakręcić jakiegoś undergroundowego hollywoodzkiego pornosa (a zdaje się, że w latach 40. nie były one rzadkością), to też by sobie poradził.

     

    Edmund, 

    ...to była jedna z tych scen zapamiętanych, oczywiście nie jedyna, ale jeden z tych obrazów które mi utkwiły - może kilka scen zlało mi się zresztą w jedną całość, jak wspomniałem oglądałem to dawno i po zarwanej nocy - do póki nie zobaczę filmu ponownie to nie będę pewny :)

     

    Co do Curtiza - wszystko co napisałeś to oczywiście prawda, ale mimo wszystko filmy Curtiza nigdy nie porywały mnie w stu procentach. Nigdy po seansie nie miałem wrażenia, że to własnie reżyseria decydowała o jakości. 

    Najśmieszniejsze jest to, że jednocześnie nic mu nie mogę zarzucić czy jawnie skrytykować - nie wiem z czego to wynika.

     

    edit: chociaż jak teraz o tym myślę to trochę podobne podejście mam do Spielberga, którego również można nazwać niezwykle wszechstronnym i wzorowym rzemieślnikiem (może w tym wypadku to krzywdzące określenie bo miał kilka genialnych momentów), a spektrum jego twórczości jest równie szerokie co Curtiza. 

    Może tutaj powinienem szukać wyjaśnienia do mojego dystansu w stosunku do obu wspomnianych Panów? 

     

    ...chyba będę miał znowu pretekst do rozważań :)


  2. Bartoszu, rzeczywiście, "Gasnący płomień" jest trochę niedoceniony. Jestem też ciekaw angielskiego pierwowzoru - niebawem może uda mi się go obejrzeć (bo, jak zapewne wiesz, mieli go zniszczyć, lecz do tego nie doszło), ale teraz nr 1 do obejrzenia to "Mildred Pierce" Curtiza.

     

    "M jak morderstwo" widziałem i nawet chyba napisałem tu kiedyś kilka słów o tym seansie. A skoro jesteśmy na forum zegarkowym - zauważyłeś, że podobnie jak w "Nieznajomych z pociągu" zegarek w tym filmie został całkowicie pozbawiony napisów? (zapewne z powodów finansowo-reklamowych)

     

    http://watchesinmovies.info/img/f/DialMForMurder_Unknown.jpg

     

    Nie wiadomo więc, co Milland nosił w tym filmie. Za to w "Nieznajomych..." zakryty (ale dużo mniej enigmatyczny) zegarek Roberta Walkera to, jak mi się wydaje, Rego Sport:

     

    http://watchesinmovies.info/movies/strangers-on-a-train-1951/

     

    "Stracony weekend" oczywiście znam i bardzo cenię, za to "Ministerstwa strachu" nie widziałem w całości jeszcze. W dzieciństwie jednak (to było chyba w 1992 albo 1993) przypadkiem natknąłem się na ten film i obejrzałem scenę z "niewidomym" kradnącym ciasto w pociągu i odebrałem ją jako bardzo mroczną i dość straszną, na tyle, że do dziś mam ją mocno zapisaną w pamięci. Za jakiś czas trzeba będzie uzupełnić całość :)

     

    "Skutki miłości" widziałem, ale chyba bardziej podobał mi się łatwiejszy w odbiorze (i bardziej nostalgiczny) "O jednego więcej". W planach mam też "Przyjaciela rodziny".

    Co do zegarków, to powiem szczerze, że na etapie fascynacji Hitchem nie byłem jeszcze zegarkoholikiem i nie zwracałem na to uwagi, ale czytając kiedyś wywiady z Hitchcockiem pamiętam, że w jednym z tych przypadków wiązała się zabawna anegdota. Muszę odszukać o co chodziło. 

     

    Scena którą wspomniałeś to scena która również utkwiła mi w pamięci i nad która (jak wspomniałem wczesniej) rozmyslałem ostatnio. W takim razie rzeczywiście to musiało być "Ministerstwo strachu" - film musiał być szokujący w tamtych czasach skoro budzi takie emocje dzisiaj. 

     

    Nie widziałem jeszcze ani "Przyjaciela rodziny" ani "O jednego więcej" - muszę to nadrobić bo Sorentino to bardzo jasny punkt na mapie współczesnego kina. 

     

    Co do Mildread Pierce to oglądałem go kiedyś bo wypada ten film znać, ale nie zapamiętałem go kompletnie i dlatego mam wrażenie, że chyba nie zrobił na mnie jakiegoś wyjątkowego wrażenia. 

    Mimo wszystko filmy Curtiza które miałem okazję oglądać je wzbudzały zachwytu (ale może po prostu nie sa dla mnie) - wyjątek to oczywiście Casablanca ale to chyba jednak bardziej zasługa Boogiego i Ingrid. 


  3. I obejrzałem. Super film! Wiktoriańska Anglia oczywiście w całości wykreowana w studiach MGM, ale ja lubię tę lekką sztuczność filmów z lat 30. i 40. A Ingrid gra kryształową postać, ale naprawdę doskonale oddaje jej stan psychiczny. Oscar zasłużony. Polski akcent to muzyka Bronisława Kapera. A na koniec gif z pierwszej sceny filmu

     

     

    Edmund, 

     

    A już myślałem, że napiszę kilka słów o Gaslight żeby Cię zdopingować, ale spóźniłem się :)

    Powiem tylko, że film zdecydowanie niedoceniony w kontekście jego jakości. 

     

    Kiedy wspomniałeś film "Urzeczona" obudziły się wspomnienia nieco mniej popularnych filmów Hitchcocka (miałem w życiu okres samozwańczego doktoryzowania się z jego twórczości). Tym tropem wspominałem Raya Millanda z "M jak morderstwo" (nawiasem mówiąc bardzo urocza i najmniej zapamiętana rola Grace Kelly w kinie Hitcha). 

    Wracając do Millanda - cały dzień zastanawiałem się nad jedną sceną z jego udziałem która utkwiła mi w pamięci, nie mogłem skojarzyć z jakiego to filmu, a pamiętam tylko, że film oglądałem kiedyś po zarwanej nocy i byłem pod wrażeniem, ale nie pamiętam go kompletnie. 

    Wydaje mi się, że to było ''Ministerstwo strachu'' Langa, ale muszę to sprawdzić. 

    Z całą pewnością mogę też polecić z ról Millanda "Stracony weekend".

     

     

    Wczoraj natomiast obejrzałem "Kapitał ludzki" - solidne kino z bardzo zgrabnie opowiedzianą historią. Te same sytuacje z kilku punktów widzenia, wszystko ładnie poprowadzone, choć jest też trochę stereotypów w wizerunkach postaci. Aha, i fajna młoda włoska aktorka - Matilde Gioli.

     

    Chętnie zobaczę, od jakiegoś czasu mam potrzebę oglądania bardziej współczesnych filmów i niestety 'wychowując' się na starej szkole bardzo rzadko jestem zachwycony współczesnymi produkcjami dlatego każda sugestia mile widziana.

    Z tych które ostatnio widziałem i uważam za godne polecenia: 

    "Skutki miłości" - Sorrentino z czasów kiedy jeszcze nie był specjalnie znanym reżyserem. (tutaj również miła w oglądaniu jeszcze młoda włoska aktorka Olivia Magnani)

    "La corrispondenza" - Giuseppe Tornatore po wyśmienitym "Koneserze" nie zwalnia tempa, pomimo, że film ma gorsze recenzje to jest moim zdaniem jak najbardziej godny polecenia. Zdjęcia bardzo ładne. (tutaj zobaczymy ex Bond girl co jest dodatkowym estetycznym atutem - dobrze, że miała większe ambicje aktorskie bo zagrała moim zdaniem naprawdę świetną rolę).

     


  4. A ja nareszcie obejrzałem dwa kolejne filmy z listy "koniecznie trzeba zobaczyć". W obu bardzo fajnie zagrał Gregory Peck.

     

    "Urzeczona" - Hitch zajął się freudyzmem. Może nieco naiwnie z dzisiejszej perspektywy, ale co z tego, skoro tak fajnie się to ogląda? Świetna rozrywka: piękna Ingrid Bergman, scenariusz z niespodziankami, trochę humoru, a do tego palce maczał w tym Salvador Dali.

     

    "Dżentelmeńska umowa" - Elia Kazan też był Kimś, ale jednak nigdy nie miał takiej zgrabnej ręki w reżyserii jak Wyler, Wilder czy wspomniany już Hitchcock. Trochę tu ciężkawego dydaktyzmu, a optymizm zakończenia narzucony. Ciekawe, że w filmie o antysemityzmie z 1947 roku nie pada ani jedna aluzja do Zagłady. Zagrane jednak bardzo dobrze, a film ważny w historii kina amerykańskiego.

     

     

    Pamiętam, że Urzeczona zrobiła na mnie fantastyczne wrażenie, ale film oglądałem raz i w dodatku dosyć dawno, w weekend chętnie go sobie przypomnę.

    Ingrid Bergman to zdecydowanie jedna z moich ulubionych twarzy filmowych :)

    Pewnie widziałeś też "Osławioną", ale jeśli nie to polecam koniecznie.

    Polecam też włoski okres Bergman u boku Rosselliniego - "Europa '51", "Stromboli", "Podróż do Włoch". Włoski neorealizm to nie jest łatwe kino, ale jestem pewien, że Ty je docenisz. 

     

    Co do filmów Kazana tez mam wrażenie, że nie mają tej lekkości w opowiadaniu fabuły co Hitchcock. Kazan zazwyczaj bardzoej skupia się na skomplikowanych portretach psychologicznych swoich bohaterów, ale poza absolutnymi klasykami jak "Na nabrzeżach" "Tramwaj... " czy "Na wschód od edenu" na uwagę zasługuje późniejsze dzieło a mianowicie "Układ" (1969) z Kirkiem Douglasem, Deborah Kerr i młodą Faye Dunaway. Nie będę streszczał filmu na wypadek gdybyś go jeszcze nie widział :)


  5.  

    mnie bardziej martwi przyszłość i teraźniejszość niż przeszłość. Oczywiście masz rację co do historii...

     

     

    tzn. mnie również ta analogia martwi w kontekście przyszłości - bo historia czasami lubi się powtarzać. 


  6. Dokladnie tak samo to widzę.

    Problemem jest by zarówno jedni jak i drudzy nie przekraczali zdroworozsądkowej granicy.

    Bez 'przegięć' i będzie ok ;)

     

    Zgadzam się.

    Tylko własnie, ciągle to są przegięcia raz w jedną, raz w druga stronę.


  7. Warto jednak zastanowić się skąd biorą się takie tendencje. Czy nie są zwykłą reakcją obronną przeciwko przesileniu lewicowemu i przeciwko stopniowemu niszczeniu własnych narodów w państwach europejskich.

     

    Historia pokazuje, że tak zazwyczaj bywa. Co parę lat następuje rotacja z jednej strony na drugą, albo ze męczenia albo znudzenia... albo potrzeby czegoś 'nowego'. 

    Przez chwilę chcieliśmy być częścią 'globalnej wioski' a teraz nam się znudziło  :)

    Szkoda tylko, że te zjawiska przynajmniej w Polsce często przypominają młodzieńczy bunt na zasadzie 'na pohybel' poprzednikom.


  8. O wiele większe zagrożenie i to realne a nie tylko moralne niesie ze sobą nowoczesna lewica. Poprawność polityczna, zakłamanie w mediach np. Niemieckich, brak reakcji na fale terroryzmu w Europie. To są realne zagrożenia.

    Jest ok ... bo w całej Europie widać dobra zmianę !

     

    ...ciekawe poglądy

    Ja szczerze mówiąc widzę mocno prawicowe, narodowościowe tendencje w europie i to one mnie martwią bo za bardzo przypominają mi historię z początku poprzedniego wieku. 


  9. Chylę czoła przed umiejętnościami i rzemiosłem. Nie nazwałbym tego sztuką, raczej zdobnictwem. Mnie osobiście się to nie podoba i widząc Patka czy AP w takim wydaniu myślę o delikatnym akcie wandalizmu :)


  10. Panowie, zazdroszczę Wam doświadczeń z pięknymi kobietami, skoro tak krytycznie podchodzicie do Anny Lewandowskiej. ;)

     

    Bez przesady, Lewandowska to owszem wysportowana, ale jednak zwykła przeciętna dziewczyna. Nic w tej urodzie wyjątkowego nie ma.


  11. Trochę mało kasiory na dobrą zabawkę . Używaną kupisz.

    Jeśli nowa i to ma szaleć, to sztywny tył i drugi budżet.

    Co do kół , to zależy . Ja miałem 29, przesiadłem się na 27,5 i nie żałuję . Ale ja niski jestem. Odpowiednia kaseta ( 10,11) i dwa blaty z przodu, na spokojnie da radę.

    Szukaj czegoś na grupie (tylko pełnej ) od deore wzwyż .

    marki to :

    ORBEA

    LAPIERRE

    GIANT

    LIDER FOX

    SPECIALIZED

    TREK

    CANNONDALE

    GT

    SUPERIOR

     

    Dwie ostatnie polecam z doświadczenia .

     

    Dzięki za sugestie.

    Budżet nie duży bo to będzie rower na przejażdżki max raz na tydzień (w optymistycznym scenariuszu) a inwestować wolę w szosę (którą ostatnio jeszcze rzadziej jeżdżę)...

    Myślę, że czasy karkołomnych zjazdów i skoków mam juz za sobą, chociaż kto wie co się stanie jak znowu wyjadę na bezdroża. 

    Główna moja wątpliwość to 29 czy 27,5. Miałem okazje przetestować w terenie oba rozmiary kół na dystanse ok 10km ale mam wątpliwości.

    27,5 jakby lżej  się jedzie, za to 29 w szybszych i ostrzejszych partiach przypominał mi trochę fulla i pewniej się czułem w szybkich zakrętach i zjazdach.

    Za to na płaskich odcinkach i podjazdach miałem wrażenie, że jest wolniej niż 27,5. 

     

     

    hmmm sam nie wiem 


  12. Pomimo mojej miłości do szosówki, po długim weekendzie naszła mnie myśl. 

    Musze koniecznie dokupić sobie jakiś rower na wypady w teren, jakies 3 lata temu jeździłem głównie na fullu który jednak zmęczony eksploatacją praktycznie nie nadaje się do dalszej jazdy.  

    Teraz rowery górskie wyglądają nieco inaczej niż kiedy ostatni raz kupowałem taki sprzęt. I tutaj chciałbym się poradzić tych którzy siedzą w temacie. 

    Szukać z pełną amortyzacją czy iść w 29'er a może 27,5? Oglądałem w pn fajnego Kellysa na XT (Thorx 10) w cenie ok. 3k zł. 

    Macie jakieś fajne sugestię co to hardtaila 29/27,5 w okolicach 3.000zł - 3.500zł, albo jakiegoś przyzwoitego fulla ok 5.000zł - 5.500zł?. 

    Dwa małe blaty z przodu + kaseta 'choinka' z tyłu nie są za wolne przy szybkich zjazdach?

    Kompletnie przez szose wyleciałem z obiegu a pozmieniało się sporo :) 


  13. Adi, jako główny zarzut dla aut VW stawiasz ich stylistykę. Zła, bardzo zła droga. Ostatecznie mogą tu zaraz przyjść zwolennicy tej marki których jest prawdopodobnie 8- 10 razy więcej niż zwolenników aut włoskich. Wszyscy mogą powiedzieć, że nowy Passat jest piękny i nic Tobie do ich gustu. A o gustach się nie dyskutuje. I co zrobisz? Co najwyżej kupę.

     

    O gustach się nie dyskutuje tylko dlatego żeby nie urazić tych którzy gustu nie mają. Mimo wszystko na pewnym etapie świadomości estetycznej pewne sprawy nie są jedynie indywidualnymi upodobaniami. VW z całym szacunkiem do wielu zalet tych samochodów design mają i miały przestarzały i mało wyrafinowany (zwłaszcza w kontekście włoszczyzny). Wyjątkiem był gofl I w okresie kiedy wchodził do produkcji ale jego włoski dizajner projektował ;)


  14. A ja powiem ze za kazdy kolejny post poruszajacy aktualną sytuacje polityczną, dla zasady, 60 dniowy ban.

     

    Marku, to będzie trudne skoro "Smoleńsk" wchodzi do kin ;)

     

    Ja dzisiaj w końcu zobaczę "Młodość" Sorrentino - idę po szklaneczkę szkockiej i zaczynam seans :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.