-
Liczba zawartości
1647 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Odpowiedzi dodane przez Bartosz 86
-
-
Bartoszu, rzeczywiście, "Gasnący płomień" jest trochę niedoceniony. Jestem też ciekaw angielskiego pierwowzoru - niebawem może uda mi się go obejrzeć (bo, jak zapewne wiesz, mieli go zniszczyć, lecz do tego nie doszło), ale teraz nr 1 do obejrzenia to "Mildred Pierce" Curtiza.
"M jak morderstwo" widziałem i nawet chyba napisałem tu kiedyś kilka słów o tym seansie. A skoro jesteśmy na forum zegarkowym - zauważyłeś, że podobnie jak w "Nieznajomych z pociągu" zegarek w tym filmie został całkowicie pozbawiony napisów? (zapewne z powodów finansowo-reklamowych)
http://watchesinmovies.info/img/f/DialMForMurder_Unknown.jpg
Nie wiadomo więc, co Milland nosił w tym filmie. Za to w "Nieznajomych..." zakryty (ale dużo mniej enigmatyczny) zegarek Roberta Walkera to, jak mi się wydaje, Rego Sport:
http://watchesinmovies.info/movies/strangers-on-a-train-1951/
"Stracony weekend" oczywiście znam i bardzo cenię, za to "Ministerstwa strachu" nie widziałem w całości jeszcze. W dzieciństwie jednak (to było chyba w 1992 albo 1993) przypadkiem natknąłem się na ten film i obejrzałem scenę z "niewidomym" kradnącym ciasto w pociągu i odebrałem ją jako bardzo mroczną i dość straszną, na tyle, że do dziś mam ją mocno zapisaną w pamięci. Za jakiś czas trzeba będzie uzupełnić całość
"Skutki miłości" widziałem, ale chyba bardziej podobał mi się łatwiejszy w odbiorze (i bardziej nostalgiczny) "O jednego więcej". W planach mam też "Przyjaciela rodziny".
Co do zegarków, to powiem szczerze, że na etapie fascynacji Hitchem nie byłem jeszcze zegarkoholikiem i nie zwracałem na to uwagi, ale czytając kiedyś wywiady z Hitchcockiem pamiętam, że w jednym z tych przypadków wiązała się zabawna anegdota. Muszę odszukać o co chodziło.
Scena którą wspomniałeś to scena która również utkwiła mi w pamięci i nad która (jak wspomniałem wczesniej) rozmyslałem ostatnio. W takim razie rzeczywiście to musiało być "Ministerstwo strachu" - film musiał być szokujący w tamtych czasach skoro budzi takie emocje dzisiaj.
Nie widziałem jeszcze ani "Przyjaciela rodziny" ani "O jednego więcej" - muszę to nadrobić bo Sorentino to bardzo jasny punkt na mapie współczesnego kina.
Co do Mildread Pierce to oglądałem go kiedyś bo wypada ten film znać, ale nie zapamiętałem go kompletnie i dlatego mam wrażenie, że chyba nie zrobił na mnie jakiegoś wyjątkowego wrażenia.
Mimo wszystko filmy Curtiza które miałem okazję oglądać je wzbudzały zachwytu (ale może po prostu nie sa dla mnie) - wyjątek to oczywiście Casablanca ale to chyba jednak bardziej zasługa Boogiego i Ingrid.
0 -
Sto lat Marku! (po 50tce będziemy ci życzyć 200tu). Dużo zdrowia i radości.
0 -
I obejrzałem. Super film! Wiktoriańska Anglia oczywiście w całości wykreowana w studiach MGM, ale ja lubię tę lekką sztuczność filmów z lat 30. i 40. A Ingrid gra kryształową postać, ale naprawdę doskonale oddaje jej stan psychiczny. Oscar zasłużony. Polski akcent to muzyka Bronisława Kapera. A na koniec gif z pierwszej sceny filmu
Edmund,
A już myślałem, że napiszę kilka słów o Gaslight żeby Cię zdopingować, ale spóźniłem się
Powiem tylko, że film zdecydowanie niedoceniony w kontekście jego jakości.
Kiedy wspomniałeś film "Urzeczona" obudziły się wspomnienia nieco mniej popularnych filmów Hitchcocka (miałem w życiu okres samozwańczego doktoryzowania się z jego twórczości). Tym tropem wspominałem Raya Millanda z "M jak morderstwo" (nawiasem mówiąc bardzo urocza i najmniej zapamiętana rola Grace Kelly w kinie Hitcha).
Wracając do Millanda - cały dzień zastanawiałem się nad jedną sceną z jego udziałem która utkwiła mi w pamięci, nie mogłem skojarzyć z jakiego to filmu, a pamiętam tylko, że film oglądałem kiedyś po zarwanej nocy i byłem pod wrażeniem, ale nie pamiętam go kompletnie.
Wydaje mi się, że to było ''Ministerstwo strachu'' Langa, ale muszę to sprawdzić.
Z całą pewnością mogę też polecić z ról Millanda "Stracony weekend".
Wczoraj natomiast obejrzałem "Kapitał ludzki" - solidne kino z bardzo zgrabnie opowiedzianą historią. Te same sytuacje z kilku punktów widzenia, wszystko ładnie poprowadzone, choć jest też trochę stereotypów w wizerunkach postaci. Aha, i fajna młoda włoska aktorka - Matilde Gioli.
Chętnie zobaczę, od jakiegoś czasu mam potrzebę oglądania bardziej współczesnych filmów i niestety 'wychowując' się na starej szkole bardzo rzadko jestem zachwycony współczesnymi produkcjami dlatego każda sugestia mile widziana.
Z tych które ostatnio widziałem i uważam za godne polecenia:
"Skutki miłości" - Sorrentino z czasów kiedy jeszcze nie był specjalnie znanym reżyserem. (tutaj również miła w oglądaniu jeszcze młoda włoska aktorka Olivia Magnani)
"La corrispondenza" - Giuseppe Tornatore po wyśmienitym "Koneserze" nie zwalnia tempa, pomimo, że film ma gorsze recenzje to jest moim zdaniem jak najbardziej godny polecenia. Zdjęcia bardzo ładne. (tutaj zobaczymy ex Bond girl co jest dodatkowym estetycznym atutem - dobrze, że miała większe ambicje aktorskie bo zagrała moim zdaniem naprawdę świetną rolę).
0 -
A ja nareszcie obejrzałem dwa kolejne filmy z listy "koniecznie trzeba zobaczyć". W obu bardzo fajnie zagrał Gregory Peck.
"Urzeczona" - Hitch zajął się freudyzmem. Może nieco naiwnie z dzisiejszej perspektywy, ale co z tego, skoro tak fajnie się to ogląda? Świetna rozrywka: piękna Ingrid Bergman, scenariusz z niespodziankami, trochę humoru, a do tego palce maczał w tym Salvador Dali.
"Dżentelmeńska umowa" - Elia Kazan też był Kimś, ale jednak nigdy nie miał takiej zgrabnej ręki w reżyserii jak Wyler, Wilder czy wspomniany już Hitchcock. Trochę tu ciężkawego dydaktyzmu, a optymizm zakończenia narzucony. Ciekawe, że w filmie o antysemityzmie z 1947 roku nie pada ani jedna aluzja do Zagłady. Zagrane jednak bardzo dobrze, a film ważny w historii kina amerykańskiego.
Pamiętam, że Urzeczona zrobiła na mnie fantastyczne wrażenie, ale film oglądałem raz i w dodatku dosyć dawno, w weekend chętnie go sobie przypomnę.
Ingrid Bergman to zdecydowanie jedna z moich ulubionych twarzy filmowych
Pewnie widziałeś też "Osławioną", ale jeśli nie to polecam koniecznie.
Polecam też włoski okres Bergman u boku Rosselliniego - "Europa '51", "Stromboli", "Podróż do Włoch". Włoski neorealizm to nie jest łatwe kino, ale jestem pewien, że Ty je docenisz.
Co do filmów Kazana tez mam wrażenie, że nie mają tej lekkości w opowiadaniu fabuły co Hitchcock. Kazan zazwyczaj bardzoej skupia się na skomplikowanych portretach psychologicznych swoich bohaterów, ale poza absolutnymi klasykami jak "Na nabrzeżach" "Tramwaj... " czy "Na wschód od edenu" na uwagę zasługuje późniejsze dzieło a mianowicie "Układ" (1969) z Kirkiem Douglasem, Deborah Kerr i młodą Faye Dunaway. Nie będę streszczał filmu na wypadek gdybyś go jeszcze nie widział
0 -
mnie bardziej martwi przyszłość i teraźniejszość niż przeszłość. Oczywiście masz rację co do historii...
tzn. mnie również ta analogia martwi w kontekście przyszłości - bo historia czasami lubi się powtarzać.
0 -
Dokladnie tak samo to widzę.
Problemem jest by zarówno jedni jak i drudzy nie przekraczali zdroworozsądkowej granicy.
Bez 'przegięć' i będzie ok
Zgadzam się.
Tylko własnie, ciągle to są przegięcia raz w jedną, raz w druga stronę.
0 -
Warto jednak zastanowić się skąd biorą się takie tendencje. Czy nie są zwykłą reakcją obronną przeciwko przesileniu lewicowemu i przeciwko stopniowemu niszczeniu własnych narodów w państwach europejskich.
Historia pokazuje, że tak zazwyczaj bywa. Co parę lat następuje rotacja z jednej strony na drugą, albo ze męczenia albo znudzenia... albo potrzeby czegoś 'nowego'.
Przez chwilę chcieliśmy być częścią 'globalnej wioski' a teraz nam się znudziło
Szkoda tylko, że te zjawiska przynajmniej w Polsce często przypominają młodzieńczy bunt na zasadzie 'na pohybel' poprzednikom.
0 -
O wiele większe zagrożenie i to realne a nie tylko moralne niesie ze sobą nowoczesna lewica. Poprawność polityczna, zakłamanie w mediach np. Niemieckich, brak reakcji na fale terroryzmu w Europie. To są realne zagrożenia.
Jest ok ... bo w całej Europie widać dobra zmianę !
...ciekawe poglądy
Ja szczerze mówiąc widzę mocno prawicowe, narodowościowe tendencje w europie i to one mnie martwią bo za bardzo przypominają mi historię z początku poprzedniego wieku.
0 -
WOLĘ BYĆ PATRIOTĄ-IDIOTĄ, NIŻ KOSMOPOLITĄ-NAJMITĄ
Choć Ty i tak tego nie zrozumiesz...
...ciężko to zrozumieć
0 -
Chylę czoła przed umiejętnościami i rzemiosłem. Nie nazwałbym tego sztuką, raczej zdobnictwem. Mnie osobiście się to nie podoba i widząc Patka czy AP w takim wydaniu myślę o delikatnym akcie wandalizmu
0 -
Panowie, zazdroszczę Wam doświadczeń z pięknymi kobietami, skoro tak krytycznie podchodzicie do Anny Lewandowskiej.
Bez przesady, Lewandowska to owszem wysportowana, ale jednak zwykła przeciętna dziewczyna. Nic w tej urodzie wyjątkowego nie ma.
0 -
fajny temat, bo to akurat moja druga pasja. Oto Girard Perregaux, 275 Tour de France, wyscig gdzie Masten Gregory sie pokazal prowadzac Ferrari
A nie Le Mans ?
0 -
Ja w górskich zawsze używałem Maxxis i kilka razy Kenda. Z obu byłem bardzo zadowolony ale Maxxis służył dłużej.
W szosie Michelin.
0 -
Trochę mało kasiory na dobrą zabawkę . Używaną kupisz.
Jeśli nowa i to ma szaleć, to sztywny tył i drugi budżet.
Co do kół , to zależy . Ja miałem 29, przesiadłem się na 27,5 i nie żałuję . Ale ja niski jestem. Odpowiednia kaseta ( 10,11) i dwa blaty z przodu, na spokojnie da radę.
Szukaj czegoś na grupie (tylko pełnej ) od deore wzwyż .
marki to :
ORBEA
LAPIERRE
GIANT
LIDER FOX
SPECIALIZED
TREK
CANNONDALE
GT
SUPERIOR
Dwie ostatnie polecam z doświadczenia .
Dzięki za sugestie.
Budżet nie duży bo to będzie rower na przejażdżki max raz na tydzień (w optymistycznym scenariuszu) a inwestować wolę w szosę (którą ostatnio jeszcze rzadziej jeżdżę)...
Myślę, że czasy karkołomnych zjazdów i skoków mam juz za sobą, chociaż kto wie co się stanie jak znowu wyjadę na bezdroża.
Główna moja wątpliwość to 29 czy 27,5. Miałem okazje przetestować w terenie oba rozmiary kół na dystanse ok 10km ale mam wątpliwości.
27,5 jakby lżej się jedzie, za to 29 w szybszych i ostrzejszych partiach przypominał mi trochę fulla i pewniej się czułem w szybkich zakrętach i zjazdach.
Za to na płaskich odcinkach i podjazdach miałem wrażenie, że jest wolniej niż 27,5.
hmmm sam nie wiem
0 -
Pomimo mojej miłości do szosówki, po długim weekendzie naszła mnie myśl.
Musze koniecznie dokupić sobie jakiś rower na wypady w teren, jakies 3 lata temu jeździłem głównie na fullu który jednak zmęczony eksploatacją praktycznie nie nadaje się do dalszej jazdy.
Teraz rowery górskie wyglądają nieco inaczej niż kiedy ostatni raz kupowałem taki sprzęt. I tutaj chciałbym się poradzić tych którzy siedzą w temacie.
Szukać z pełną amortyzacją czy iść w 29'er a może 27,5? Oglądałem w pn fajnego Kellysa na XT (Thorx 10) w cenie ok. 3k zł.
Macie jakieś fajne sugestię co to hardtaila 29/27,5 w okolicach 3.000zł - 3.500zł, albo jakiegoś przyzwoitego fulla ok 5.000zł - 5.500zł?.
Dwa małe blaty z przodu + kaseta 'choinka' z tyłu nie są za wolne przy szybkich zjazdach?
Kompletnie przez szose wyleciałem z obiegu a pozmieniało się sporo
0 -
Piękne i kontrowersyjne to moim zdaniem np zegarki Richard Mille.
Ten powyżej jest dla mnie jedynie kontrowersyjny.
0 -
To zdjęcie przewija się przez ten wątek co jakiś czas i za każdym razem z radością na nie patrzę
0 -
Adi, jako główny zarzut dla aut VW stawiasz ich stylistykę. Zła, bardzo zła droga. Ostatecznie mogą tu zaraz przyjść zwolennicy tej marki których jest prawdopodobnie 8- 10 razy więcej niż zwolenników aut włoskich. Wszyscy mogą powiedzieć, że nowy Passat jest piękny i nic Tobie do ich gustu. A o gustach się nie dyskutuje. I co zrobisz? Co najwyżej kupę.
O gustach się nie dyskutuje tylko dlatego żeby nie urazić tych którzy gustu nie mają. Mimo wszystko na pewnym etapie świadomości estetycznej pewne sprawy nie są jedynie indywidualnymi upodobaniami. VW z całym szacunkiem do wielu zalet tych samochodów design mają i miały przestarzały i mało wyrafinowany (zwłaszcza w kontekście włoszczyzny). Wyjątkiem był gofl I w okresie kiedy wchodził do produkcji ale jego włoski dizajner projektował
0 -
Dzisiaj przez jakiś czas takim. Mimo, że jest paskudny to jechało się niesamowicie.
Tylko buty jakoś mało PRO
0 -
Civic jak nic.
0 -
Jak dla mnie super ten Rolex pomimo, że nie jestem specjalnie entuzjastą zegarków z koroną na tarczy. Inna sprawa że Daytona to zawsze był zegarek który z oferty Rolka podobał mi się najbardziej.
0 -
-
A ja powiem ze za kazdy kolejny post poruszajacy aktualną sytuacje polityczną, dla zasady, 60 dniowy ban.
Marku, to będzie trudne skoro "Smoleńsk" wchodzi do kin
Ja dzisiaj w końcu zobaczę "Młodość" Sorrentino - idę po szklaneczkę szkockiej i zaczynam seans
0 -
https://www.youtube.com/watch?v=LgSl0VAn76M
Przez moment zastanawiałem się czy nie przeoczyłem 1 kwietnia...
Nie no po prostu nie wierzę... Monty Python by tego nie wymyślił
0
Właśnie obejrzałem film...
w PO GODZINACH
Napisano · Edytowane przez Bartosz 86
Edmund,
...to była jedna z tych scen zapamiętanych, oczywiście nie jedyna, ale jeden z tych obrazów które mi utkwiły - może kilka scen zlało mi się zresztą w jedną całość, jak wspomniałem oglądałem to dawno i po zarwanej nocy - do póki nie zobaczę filmu ponownie to nie będę pewny
Co do Curtiza - wszystko co napisałeś to oczywiście prawda, ale mimo wszystko filmy Curtiza nigdy nie porywały mnie w stu procentach. Nigdy po seansie nie miałem wrażenia, że to własnie reżyseria decydowała o jakości.
Najśmieszniejsze jest to, że jednocześnie nic mu nie mogę zarzucić czy jawnie skrytykować - nie wiem z czego to wynika.
edit: chociaż jak teraz o tym myślę to trochę podobne podejście mam do Spielberga, którego również można nazwać niezwykle wszechstronnym i wzorowym rzemieślnikiem (może w tym wypadku to krzywdzące określenie bo miał kilka genialnych momentów), a spektrum jego twórczości jest równie szerokie co Curtiza.
Może tutaj powinienem szukać wyjaśnienia do mojego dystansu w stosunku do obu wspomnianych Panów?
...chyba będę miał znowu pretekst do rozważań