Żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest dokumentowane certyfikatami. W pracy mam tak samo, to nie zawsze idzie w parze z pewnymi cechami:)
Wczoraj akurat rozmawiałem w butiku o tym. Z założenia jestem nieufny, bo żyjemy w takich czasach, gdzie prawda jest mniej ważna o marketingu i "certyfikatów". Miły młody człowiek powiedział mi, że ich wewnętrzne normy są na tyle dobre, że nie muszą robić certyfikatów. Nie wiem jak traktować taką informację ale póki co moja sztuka jest absurdalnie dokładna, w wersji (7-dniowa), która powinna wręcz być złym przykładem dokładności. Ja wole się przekonać o tym w świecie realnym, nie potrzebuję dokumentów:)