ale historia, jak z polskiej komedii ja tam zawsze dobijalem, pamiętam, jak kiedyś kupilem Timexa z podświatlana tarczą, piękny był, po jakimś czasie podswieltenie wysiadlo, zanioslem gdzie kupilem, nie naprawili na gwarancji, bo zegarek byl zaparowany. Zapytałem w sklepie, gdzie go kupiłem: - To znaczy, że nie jest wodooporny, a przecież tu na deklu jest napisane WR 5 Bar. - Nie jest. - I znaczy, że nie naprawi Pan na gwarancji? - Nie naprawię. - Acha, a ten napis "Shockproof" co oznacza? - Że odporny na wstrząsy. - Tak? To zobaczymy. - i upuściłem zegarek na podłogę.. Pamiętam minę Pana za ladą. Chyba go to bardziej zabolało niż mój zegarek, bo ja już się na zawsze się wyleczylem z Timexów i innych na baterie.. następnym był mechaniczny Poliot, który strasznie się późnił, więc dla sportu od czasu do czasu go otwierałem i "regulowałem", a że ze mnie żaden zegarmistrz, to przy ktoryms tam razem popsulem to i owo i.. Poliot wyzionął ducha. Przed Timexem był jeszcze tytanowy Junghans na baterie, któremu po roku nagle odpadły wskazówki i indeksy z tarczy, co za dziadostwo, a taki szacunek miałem wcześniej do Junghansa.. .. no starczy tego pisania - inne przygody opiszę kiedy indziej..