Podoba mi się pomysł walki z podróbkami poprzez edukację, ale nie jestem pewny, czy od dobrej strony się do tego zabieracie. Jedyną słuszną drogą jest edukowanie ludzi, nabywców, odnośnie wartości zegarków, które noszą. Wysyłanie maili do lombardów uratuje kilka jednostkowych przypadków kupna i sprzedaży podróbek, ale to kropla w morzu. Nie martwcie się, pracownik lombardu nie da za podrabianego Rolexa 5 czy 10k. Ma na sprawdzenie najczęściej kilka minut, więc da 100 czy 200 zł, bo wie, że sprzeda go za 300. I jak nie sprzeda z napisem replika, to sprzeda bez tego napisu. Jeśli pod rękę dostanie potencjalnie naprawdę wartościowy zegarek, to albo nie zostanie kupiony z obawy na to, że to podróbka, albo sprawa oprze się o właściciela i prawdziwe sprawdzenie autentyczności. Lombard ma zarobić, tak jak każdy inny biznes. Tak jak i wasze biznesy i biznesy firm zegarkowych. A dlaczego firmy zegarkowe mają gdzieś walkę z podróbkami? Z prostej przyczyny. Podróbka Rolexa za 50$ nie jest substytutem dla Rolexa za 50000$. Ktoś kto kupił taką podróbkę, nigdy nie kupiłby sobie prawdziwego Rolexa w markowym sklepie. Albo kupi sobie podróbkę wielkiej marki, albo co najwyżej jakieś Emporio Armani. A ktoś, kto ma kupić zegarek za 50000$ to kupi tam, gdzie będzie miał pewność, że to oryginał. Manufaktura zarobiła? Zarobiła. I to, że jakiś Janusz kupi w Egipcie Seamastera za 20 dolców niewiele ją krzywdzi. Prawo jest skonstruowane tak, że walka z podróbką, bez woli poszkodowanego, jest nikła i bezcelowa. A poszkodowanym jest podrabiana firma i bez jej woli i wsparcia walka tego czy innego forum z jej podróbkami to walka z wiatrakami. Dużo bardziej biorą się za to np. producenci odzieżowi, bo tutaj: 1. zalew rynku produktów z ich logiem spowoduje obniżenie prestiżu = obniżenie popytu na produkty oryginalne 2. podróbka jest substytutem oryginału. Część nabywców, którzy kupią gdzieś przez internet podróbkę koszulki Adidasa za 40 zł, myśląc że to oryginał, kupiłaby oryginalną za 100 zł, gdyby nie mogła kupić tej podrabianej. Podsumowując. Rolex - zarabia krocie - ma w d*pie Sprzedawca podróbki - zarabia - ma w d*pie Nabywca podróbki - albo nie ma pojęcia o zegarkach i ma w d*pie, albo wie, że kupuje podróbkę. I też ma w d*pie. W tej całej układance tylko ego nabywcy oryginału zostaje podrażnione - bo jak to? Ja kupiłem za 50k, a Janusz za 15 dolców i myśli, że mamy to samo? Tak być nie może! Każdy przecież ma wiedzieć, na co kogo stać. Ok zgoda. Więc niech teraz właściciel oryginału postara się uświadomić Janusza, że kupił gówno, wyręczy trochę w ten sposób dział marketingu Rolexa, ale cóż, o to przecież chodzi. Tylko niech to robi w kulturalny i merytoryczny sposób. Jakieś artykuły, porównania, wyceny, opisy mechanizmów, co siedzi w jakim zegarku i dlaczego to co siedzi w Jaragarze jest gówno warte, a to co w Rolexie warte 50k. Trochę jest takich materiałów, ale może ciągle za mało? Szczerze mówiąc, po obejrzeniu wielu filmików na YouTube, zestawiających ze sobą "fake vs real", wynajdujących jakieś mikroskopijne różnice, konkluzja może być tylko jedna - nie ma co przepłacać I efekt jest odwrotny od zamierzonego. Wiem, że trochę się rozmarzyłem z tymi materiałami, bo widzę nawet na tym forum, że większość użytkowników Rolexa za 50k, na pytanie 'czy to oryginał czy podróbka?' albo nie odpowie nic, albo 'wyrzuć to'. A na pytanie 'dlaczego Twój Rolex jest wart 50k?' odpowie - Bo jest. Bo ja tyle za niego dałem. Więc generalnie wielkich szans na postęp nie widzę, raczej będzie tak jak jest. Pozdrawiam i dziękuję za uwagę. Edit. Może trochę inaczej. Każde podróbki jakoś tam godzą w wytwórcę oryginału, nie chcę być zrozumiany w ten sposób, że manufakturze to w ogóle nie przeszkadza. Ale dla takiego Rolexa (oczywiście tej marki używam tu jako przykład, mam nadzieję, że nikt mnie nie będzie tu za słówka łapał) prawdziwa, całościowa, globalna walka z jej podróbkami byłaby na tyle czaso- i kapitałochłonna, że istnieje za duże ryzyko, że się najzwyczajniej w świecie nie zwróci.