Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

artme

W mojej pracy...

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

zalozylem taki watek, gdyz uwazam, iz milo wymienic sie swoimi doswiadczeniami, odczuciami, radami badz wszystkim co na ten temat sadzimy.

 

U mnie pomysl na zalozenie tegoz watku zrodzil sie po przyznaniu urlopow swiatecznych. Mocno kontrowersyjne i malo sympatycznie wyszlo.

 

Poza tym jeszcze jeden fajny przyklad opowiem. Moj kolega pracuje od kilku lat w agencji. Nastal jak wiemy kryzys i w zeszlym miesiacu zrobiono zebranie gdzie poinformowano wszystkich o tym, ze musza odbyc sie ciecia. Jednak szefostwo nie chce pozbywac sie pracownikow (zalezy im na wszystkich) i postanowili rozwiazac to w taki sposob, iz wszystkim obetna pensje. Chca to potraktowac oczywiscie jako kilkumiesieczne rozwiazanie a pieniadze obciete zostana im zwrocone (forma pozyczki). Jak mi o tym opowiadal, to piał z zachwytu jak mozna z klasa rozwiazac taki problem - az milo. Jednak w zeszy poniedzialek mial rozmowe na ktorej zaproponowano mu (i kilku innym)... - przejscie na freelance - zamarl... ;)

 

Podsumowal to tak: z kazda firma wiazalem sie emocjonalnie, staralem sie tworzyc dobre relacje i wierzyc, ze trzeba dac cos wiecej z siebie, gdyz to ludzie potem doceniaja. Teraz po tym i kilku wczesniejszych "przejsciach" wiem, ze i tak w rozliczeniu finalnym liczy sie nie twoja osoba, poswiecenie czy praca jaka wlozyles w rozwoj (czesto chory w robocie i bez urlopu) tylko slupki - czyt. kasa. Ona wygra nawet z przyjacielem.

 

Nie wiem co sie u nas w Polsce dzieje ale robi sie nieciekawie.

Od dawna wiemy, ze pracodawcy maja nielekko. Zeby dac pracownikowi pensje na umowe w wysokosci np. 3000pln na reke, musza za niego placic prawie 2 razy wiecej. Stad normalnymi staly sie umowy o dziela, zatrudniania na firme etc. Jednak jeszcze jakis czas temu pracownicy traktowani byli jak normalnie zatrudnieni (urlopy, zwolnienia itp.). Byly to umowy na zasadzie - ja mam lepiej i ty tez. Teraz sprowadza sie to do - jak nie ty, to ktos inny. Czy macie takie same odczucia?

 

Ludzie nie z Warszawy mysla (wiem bo rozmawiam), ze tu sie zarabia niewiadomo jakie pieniadze a prawda jest taka, iz 2500-3000pln w agencjach reklamowych czy innych prywatnych firmach, to normalna pensja dla doswiadczonego i niejednokrotnie bardzo dobrego pracownika. Kurcze - to wychodzi niecale 100pln za caly dzien pracy - jak hostessa - f*ck! Gdzie tu normalnosc??? Czy wszystko zmierza do tego aby duze korporacje pracowaly za grosze z bardzo dobrymi freelancerami??? Tysiace malych firm bo inaczej sie nie da?

 

Juz sam nie wiem w ktora strone to wszystko idzie... B)

Macie jakies rozwiazanie tego absurdu? Komentarze?

Piszcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nic nienormalnego, to zwykly biznes. Jezeli masz 30 pracownikow, lepiej zwolnic 10 niz za pol roku pasc, i wtedy wszyscy zostaja bez pracy. Nie wierz w przyjaznie miedzy pracodawca a pracownikiem, skoncza sie one z chwila kiedy do pracownika trzeba doplacic. Normalny pracodawca nie wymaga nadzwyczajnego angazowania sie w firme, wystarcza mu uczciwe wykonywanie powierzonych obowiazkow. Jezeli pracodawca ma mozliwosc dac wolne, lub w swietle prawa nie dac, w 90% przypadkow nie da (patrz pierwsze zdanie).

To norma w dzisiejszych czasach, i lepiej sie przyzwyczaic ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby tak... ale wszyscy wiemy, ze nie jest to przyszlosciowe myslenie i leczy tylko dany moment/kryzys. Nie jest tez niczym dziwnym, ze jak faktycznie pracodawca zacznie szukac dobrego, lojalnego i sumiennego pracownika, to sporo sie naszuka i kasy natraci (czas, pieniadze, wizerunek etc.)... (chyba jestem z K-PAXa...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różnie to bywa...

 

To, co napisał Jędrek to niestety częściowo prawda. Generalnie o ideach miło się rozmawia w firmie, ale jak przychodzi co do czego, to niestety wszystko sprowadza się do jednego. Moje doświadczenia zawodowe wiążą się z różnymi firmami: od bardzo małej do korporacji (teraz). Niestety mała firma to dla mnie dramat - żadnego standardu jeśli chodzi o zarządzanie zasobami ludzkimi, chamskie traktowanie i wyzysk. Korporacja też nie jest łatwym partnerem, ale obserwuję jedną rzecz. Obecnie mówi się dużo o kryzysie. W moim zawodzie (controlling finansowy) wolimy raczej mówić o ciekawych czasach, w których firmy powinny się skupić na poprawie kosztów i zwiększeniu konkurencyjności. Kryzys nie jest dopustem Bożym - on się zdarza regularnie (to makroekonomia, z którą trudno walczyć, można tylko łagodzić skutki). Duże korporacje zwykle jednak w tej sytuacji mają większą elastyczność od małych firm; dla tych ostatnich często niewiele jest możliwości manewru i liczy się przetrwanie. Nie mówię, że duże firmy nie zwalniają ludzi, ale odbywa się to w konsultacji z organizacjami związkowymi i z oceną ewentualnych skutków społecznych.

 

Moim zdaniem problem nie leży w "firmie" ale w osobie "menadżera"/"kierownika"/"właściciela". Mamy często ludzi nie potrafiących myśleć dalej, niż koniec własnego nosa, oportunistów i karierowiczów, dla których żadne zasady nie mają racji bytu, a liczy się realizacja ich celów, za które dostają premie. Miałem w swojej pracy bardzo dobrych szefów, którzy dbali o swoje zespoły, ale widziałem też wiele przeciwnych przypadków.

 

Sam staram się być tym pierwszym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

crayzee - nic nie napisales ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałem, ale skrypt się krzaczy i dzieją się jakieś dziwne rzeczy, przy edycji wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisalem raczej o zaleznosci wlasciciel firmy - pracownik, bo oczywiscie "szef" to zupelnie co innego. Mialem kiedys przelozonych, i przynajmniej polowa z nich byla OK. Ale to byli tak jak i ja najemni pracownicy, i tak krylismy sie wzajemnie, bo jechalismy na jednym wozku. Dalej uwazam ze przyjazni szukac jednak warto poza praca, bo czasem najlepszy "kolega" czyha tylko na nasze potkniecie.

Pzdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od wielu lat twierdzę i krzyczę że problemem Polski jest brak odpowiednich ludzi na stanowiskach menedżerskich. Nie mamy w Polsce managerów a Ci którzy są to są nimi tylko z nazwy. Manager to jeden z najważniejszych zawodów w gospodarce wolnorynkowej i jak ma się kiepskie uczelnie, kiepskich managerów lub po prostu niedobór tych dobrych to robią się mikrodramaty, które przenoszą się na makrodramty i w końcu na ogólny dramat społeczny w Polsce. Nie umiejętność zarządzania firmami tak aby pracownikom nie nasrać na łeb, nie złamać im kręgosłupa moralnego albo zniszczyć go psychicznie albo fizycznie. Polscy managerowie tego nie potrafią, brak jakiejkolwiek klasy i kultury, brak odpowiedniej wiedzy wszystko przyczynia się do tego ze w Polsce pracownikowi nie chcę się żyć. W dodatku na każdym kroku kompleksy kadry menedżerskiej są leczone na poddanych. Polskie uczelnie muszą się bardziej otworzyć na wykładowców z zachodu, bo Polski profesor nie wykształci dobrego menedżera bo sam siedział w Polskiej rzeczywistości socjalistycznej. W Polsce rzadko kiedy firma dobrze prosperuje albo się rozwija dzięki dobremu zarządzaniu zwykle rozwija się dlatego, że metodami obozowymi traktuje się pracowników, kosztem wyzysku i po garbach innych firma mimo nieudolnego zarządzania i koszmarnych błędów kadry zarządzającej się rozwija. Znam takich przykładów dużych Polskich zakładów parę, w których kadra zarządzająca, doradcy itp topią miliony złotych...dosłownie topią w rzece a potem próbują to odbić sobie na pracownikach...czasami wyjdzie coś na jaw że jakiś księgowy 90letni utopił kasę kupując dolary gdy kosztowały 4,5 a potem gdy wszystko się waliło dalej wierzył że dolar będzie mocny...no bo jak to...dolar...dla 90 latka to nie do pomyślenia. Na zachodzie takie firmy nie miały by prawa istnieć, u nas istnieją a nawet rosną w siłę...oczywiście kosztem tych mrówek na dole. Polacy naród ''Solidarnosci'' to najmniej solidarny naród świata, jeden drugiego utopił by dla srebrników w łyżce wody. Włosi, Francuzi, Niemcy oni potrafią walczyć o swoje prawa, Polacy nie.

 

Jak słyszę o tych kolejnych rocznicach Solidarności, które mam wrażenie są już co miesiąc to mnie mdli. Co z tej Solidarności zostało???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kadry "manydżeskiej" ci u nas dostatek. Kierownicy wszystkich szczebli, właściciele firm grają jak im pracownicy pozwalają , a ci pozwalają na wiele , bo mamy bezrobocie.

I to by było tyle w temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie byloby na tyle, bo to wlasnie pracownicy i ich walka o prawa moze podniesc poziom naszej rzeczywistosci. Caly czas sie zapomina, ze sam pracodawca z ukladami, znajomosciami i cala reszta nic nie zwojuje jak bedzie dysponowac jelopami albo tania sila robocza - to nie Chiny (przynajmniej jeszcze nie) - chyba, ze na krotka mete.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"jełopy i tania siła robocza" to w Polsce ok.80 % pracujących.Żeby walczyć o prawa pracownika(cokolwiek to oznacza), to trzeba mieć wolny rynek pracy - narazie mamy rynek pracy skrępowany przepisami , bezrobociem , małą mobilnością , fiskalizmem , socjalem.

A w dzisiejszej rzeczywistości powalczyć o "prawa pracownika" możemy - 5 minut do wypowiedzenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"jełopy i tania siła robocza" to w Polsce ok.80 % pracujących.Żeby walczyć o prawa pracownika(cokolwiek to oznacza), to trzeba mieć wolny rynek pracy - narazie mamy rynek pracy skrępowany przepisami , bezrobociem , małą mobilnością , fiskalizmem , socjalem.

A w dzisiejszej rzeczywistości powalczyć o "prawa pracownika" możemy - 5 minut do wypowiedzenia...

 

Nie zgadzam się. Możemy walczyć o swoje prawa ale potrzeba do tego solidarności faktycznej. Gdy w fabryce pracuje 200pracowników , tylko 40 stać na to by wyjść przed zakład. Gdy wyjdzie 200 i odmówi pracy, to pracodawca im wszystkim przecież nie da wypowiedzeń, będzie zmuszony z nimi rozmawiać bo nie zatrudni , nie przeszkoli nowych 200 pracowników w tydzień...a jeśli Ci nowi też mają olej w głowie to tez nie dali by się tak traktować. Nie jest prawdą że jak jest bezrobocie to nic nie da się zrobić i trzeba się pogodzić z losem kopanego w d*pę.

Straszonko szefostwa, że na twoje miejsce czeka tysiące jest skuteczne tylko wtedy gdy właśnie nie ma solidarności, gdy przychodzi 1 -3 delikwentów niezadowolonych a reszta siedzi cicho i czeka na rozwój wypadków, uda mu sie czy mu się nie uda coś wywalczyć....ooo nie udało się zwolnili go...no i poco się wychylał co za głupek - takie jest myślenie Polaków.

Zobaczcie co się dzieje we Francji czy Włoszech gdy tylko pojawi się jakaś wiadomość ze ich rząd chce podnieść wiek emerytalny itp itd, szybki natychmiastowy paraliż Państwa, i szybko pomysły z głów posłów wybijają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polska to nie Francja , czy Włochy , u nas kupa ludzi pracuje za pieniądze pozwalające tylko przeżyć(wegetować}.Francuski pracownik może sobie pozwolić na strajk, bo wie, że jak go wywalą z roboty, to ma jakieś oszczędności, ewentualnie zawsze znajdzie zaraz pracę z której będzie żył,ewentualnie przenosząc się do innego miasta tanio wynajmując mieszkanie znajdzie pracę, a jak polskiego pracownika wyrzucą, to on właściwie może się już tylko powiesić.

Polacy nie są w ogóle jełopami, potrafią myśleć i kalkulować, widać opłaca im się takie działanie.

Za stworzenie rynku pracodawcy, za brak średniej klasy, za patologiczny rynek pracownika odpowiadają polskie rządy zarówno z lewa i prawa, a obarczanie ludzi odpowiedzialnością za brak strajków i brak walki można bez przesady porównać do obarczania odpowiedzialnością za ich los więźniów stalinowskich łagrów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość mathu
Nie zgadzam się. Możemy walczyć o swoje prawa ale potrzeba do tego solidarności faktycznej. Gdy w fabryce pracuje 200pracowników , tylko 40 stać na to by wyjść przed zakład. Gdy wyjdzie 200 i odmówi pracy, to pracodawca im wszystkim przecież nie da wypowiedzeń, będzie zmuszony z nimi rozmawiać bo nie zatrudni , nie przeszkoli nowych 200 pracowników w tydzień...

To właśnie przez taki bandytyzm nie szanuje się u nas pracowników, bo zamiast negocjacji i zrozumienia dla gorszej kondycji firmy jest palenie opon i wywożenie prezesa na taczkach. Pracodawca nie tylko może ale i powinien wszystkich natychmiast zwolnić i zatrudnić na ich miejsce normalnych ludzi.

 

Jak liczba zamówień z zagranicy spada o 90% to co niby pracodawca ma zrobić, może jeszcze zafundować wszystkim bony na święta??? Chcieliście kapitalizmu to macie, chce się powiedzieć. Załóżcie sobie spółdzielnię i pracujcie za ile chcecie, ale nie domagajcie się wyczarowania kasy z niczego.

 

Jak mi się coś nie podobało w firmie to szedłem do szefa i mówiłem że albo da mi podwyżkę albo się żegnamy. I zgadnij, co wybierał? Tylko że ja umiem coś więcej niż "wychodzenie przed zakład". I wiele rzeczy mnie w pracy irytuje, np. brak podwyżek w tym roku, ale rozumiem że albo brak podwyżek o 20% albo wywalenie 20% ludzi bo z czegoś trzeba im płacić. Jak ktoś tego nie rozumie to nadaje się tylko do pracy przy kopaniu rowów.

 

Zobaczcie co się dzieje we Francji czy Włoszech gdy tylko pojawi się jakaś wiadomość ze ich rząd chce podnieść wiek emerytalny itp itd, szybki natychmiastowy paraliż Państwa, i szybko pomysły z głów posłów wybijają.

Zarąbisty przykład sobie wybrałeś, Francja i Włochy to socjalistyczne skanseny z niewydolnymi gospodarkami które będą musiały upaść pod ciężarem przywilejów socjalnych i siedmiogodzinnego dnia pracy. Popatrz sobie na Amerykę gdzie panuje etos pracy, to jest przykład którym powinieneś się kierować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobaczcie co się dzieje we Francji czy Włoszech gdy tylko pojawi się jakaś wiadomość ze ich rząd chce podnieść wiek emerytalny itp itd, szybki natychmiastowy paraliż Państwa, i szybko pomysły z głów posłów wybijają.

 

normalnie czytam i nie wierzę... Tzn. wreszcie jakiś rozsądny i odważny polityk chce coś zreformować, a Ty podziwiasz, jak można mu to sprawnie uniemożliwić? Jeżeli tak, to przecież to mamy, jesteśmy w tym nieźli. Każda próba reformy na kolei na przykład kończy się groźbą strajku maszynistów albo wręcz strajkiem (za studenckich czasów jeden dał mi się nieźle we znaki, z tydzień czy dwa pociągi nie jeździły, a ja musiałem jakoś na egzaminy się dostać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O Boziu - nie o takie skrajnosci mi chodzilo...

Rozumiem jednak, iz takie reakcje moj watek zrodzil.

To nie jest tak, ze wszyscy zli. To nie jest tak, ze nie ma nigdzie w tym kraju dobrze. Mi chodzilo tylko o to, ze w wiekszosci firm na byle glupstwach nie szanuje sie pracownikow, ktorych potem ciezko znalezc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak słów. Nie, jednak nie będzie w tym kraju nigdy lepiej :). Chwalcie dalej swoich kapo, fundujcie im rejsy dookoła świata i park samochodów sportowych przed domem ;). A jak na was popatrzy swoim białym okiem albo jak poda rękę, to tylko całować po nogach B).

 

Są uczciwi przedsiębiorcy ( ja na szczęście u takich pracowałem), nikt na nich nagonki nie robi, przedsiębiorcy nie jest w tym kraju łatwo ale pracownikowi jest jeszcze trudniej.

Nikt też od razu nie wychodzi nie nie pali gum przed zakładem zwykle jest to ostateczność i pokaz bezradności pracowników wobec kierownictwa.

 

Umówmy się, ludzi których próbuje tutaj bronić na tym portalu jest zdecydowana mniejszość, natomiast w realu jest ich większość, nie stać ich na takie zegarki o jakich tutaj piszemy, kupują na bazarku za 30zl czasowstrzymywacze a marzeniem ich jest timex albo casio ze sklepu w galerii. Nie ma tutaj pracowników ''Arbeit macht Frei'' LG i innych kapitalistycznych obozów pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam że całe zło w III i 1/2 RP to nepotyzm i korporacje.

Nepotyzm to rak który toczy nie tylko spółki Skarbu Państwa ale prywatne firmy też. Wiem, wiem, zaraz napiszecie, że właściciel ma prawo zatrudniać kogo chce ;) Ale problem jest taki że właściciel MUSI ZATRUDNIAĆ KOGO NIE CHCE. Np córkę burmistrza jako specjalistkę od PR, Zięcia naczelnika Urzędu Skarbowego jako menedżera itd itp. Tak wygląda potem kadra zarządzająca - miernoty i nieuki po prywatnych uczelniach im kaczora donalda


Budziki zamordowały miliardy snów. Dlaczego więc chodzą bezkarnie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam że całe zło w III i 1/2 RP to nepotyzm i korporacje.

Nepotyzm to rak który toczy nie tylko spółki Skarbu Państwa ale prywatne firmy też. Wiem, wiem, zaraz napiszecie, że właściciel ma prawo zatrudniać kogo chce B) Ale problem jest taki że właściciel MUSI ZATRUDNIAĆ KOGO NIE CHCE. Np córkę burmistrza jako specjalistkę od PR, Zięcia naczelnika Urzędu Skarbowego jako menedżera itd itp. Tak wygląda potem kadra zarządzająca - miernoty i nieuki po prywatnych uczelniach im kaczora donalda

 

Tyż prowda ;). Zapomniałem w swych rozprawkach o tym bardzo istotnym elemencie Polskiej rzeczywistości. Ludzie z klucza znajomości a nie z klucza rzeczywistych umiejętności. No i dodać nalezy jeszcze łapówkarstwo scheda po minionym systemie, wydaje się że nie do wyplenienia z naszej rzeczywistości. Gdy tylko jakaś ekipa rządząca zechciała się za to faktycznie a nie iluzorycznie wziąć to zaraz była taka nagonka medialna obrońców systemu korupcyjnego, że szybko pomysły wybito z głów.

Owszem łapówkarstwo istnieje i na zachodzie ale nie na taką skalę, nikt tam nei musi dawać łapówki za załatwienie sprawy w urzędzie w normalnym terminie a już na pewno nie za właściwą opiekę medyczną itp itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To właśnie przez taki bandytyzm nie szanuje się u nas pracowników, bo zamiast negocjacji i zrozumienia dla gorszej kondycji firmy jest palenie opon i wywożenie prezesa na taczkach. Pracodawca nie tylko może ale i powinien wszystkich natychmiast zwolnić i zatrudnić na ich miejsce normalnych ludzi.

 

Jak liczba zamówień z zagranicy spada o 90% to co niby pracodawca ma zrobić, może jeszcze zafundować wszystkim bony na święta??? Chcieliście kapitalizmu to macie, chce się powiedzieć. Załóżcie sobie spółdzielnię i pracujcie za ile chcecie, ale nie domagajcie się wyczarowania kasy z niczego.

 

Jak mi się coś nie podobało w firmie to szedłem do szefa i mówiłem że albo da mi podwyżkę albo się żegnamy. I zgadnij, co wybierał? Tylko że ja umiem coś więcej niż "wychodzenie przed zakład". I wiele rzeczy mnie w pracy irytuje, np. brak podwyżek w tym roku, ale rozumiem że albo brak podwyżek o 20% albo wywalenie 20% ludzi bo z czegoś trzeba im płacić. Jak ktoś tego nie rozumie to nadaje się tylko do pracy przy kopaniu rowów.

 

 

Zarąbisty przykład sobie wybrałeś, Francja i Włochy to socjalistyczne skanseny z niewydolnymi gospodarkami które będą musiały upaść pod ciężarem przywilejów socjalnych i siedmiogodzinnego dnia pracy. Popatrz sobie na Amerykę gdzie panuje etos pracy, to jest przykład którym powinieneś się kierować.

 

Swiete slowa mathu, swiete slowa ;)

 

Wszyscy walczyli z komuna o kapitalizm, tylko nikt nie wiedzial o co walczy. Pelne polki OK, ale dajcie jeszcze pieniedzy na zakupy. Dajcie, bo ja jestem gornikiem, stoczniowcem, pracownikiem zbrojeniowki, itp,itd. Mnie nic nie obchodzi ze nikt nie chce kupic moich produktow, nie moja wina ze jest cieplo wiec nie idzie wegiel, jak nikt nie chce moich statkow niech kupi je rzad. Chamy majo a ja nie mam, a przeciez uczciwy jestem. Jak se wzielem pare srubek z zakladu to nic, bo bylo ich duzo. Wlasciciel firmy wozi sie Mercem, a ja jak kupie dziennie 2 wina i fajki, to juz mi zostalo tylko na Kadeta. Gdzie ta sprawiedliwosc? To ja przeciez swoimi rencami zem to wszystko wypracowal, a ony tylko kawe se pijo i ch.j robio. Ale jeszcze sie za nich wezniem, pudo w pi.du, a my zikfidujem w koncu to bezrobocie. Kiedys nas bylo w zakladzie 12 tysiecy, a zostalo raptem dwa i pol. Niby produkcja sie zwiekszyla, ale panie ludzi szkoda.

Wracam kiedys po calym tygodniu do domu,zatrzymuje sie przed sklepem na wsi zeby kupic cos do picia. Moj samochod to nie zaden luxus, najwyzej srednia polka, ale mijajac panow pijacych przed drzwiami mamrotke slysze "zlodzieje to sie dorobio, a my uczciwe zawsze bedziem bidne". Pana nie obchodzilo ze zrobilem przez 5 dni 3 k km., ani ile wykonalem pracy. Pan byl zly ze jemu nikt pod sklep zadnej forsy nie przyniosl. Przyklad przejaskrawiony, ale w mniejszym wymiarze dotyczy wielu osob. Poza tym jak slysze ze TVP z mojego tez abonamentu wynagradza po krolewsku wierne miernoty trafia mnie szlak, ale jak PRYWATNA firma placi menadzerowi 100 mln, to nic mi do tego.

 

Pzdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przedsiębiorcy nie jest w tym kraju łatwo ale pracownikowi jest jeszcze trudniej.

Byłem przedsiębiorcą przez pewien okres mojego życia. Krótki czas pracowałem u tzw. prywaciarza(kilku) i najdłużej w administracji. Pozwolę się z Tobą nie zgodzić w tej kwestii. Z moich obserwacji wynika, że większość ludzi przychodzi do pracy żeby od-pękać swoje 8 czy 10 godzin pracy i zwinąć się do domu. Przedsiębiorca jeszcze nie śpi tylko myśli jak ma Tobie tą pracę zapewnić. Nie mówiąc już o zapewnieniu wynagrodzenia. Zaznajomienia się z ciągle zmieniającymi się przepisami i oczywiście przestrzeganiu ich co pociąga za sobą duże koszty. Pracownicy od, których wymagało się trochę więcej zawsze mieli wyższe wynagrodzenie-dodatki lub premia. Tak przynajmniej było w moim życiu zawodowym. Choć ostatnio z tymi dodatkami troszkę kuleje-pozabierali nam wszystko co można. Ale wiadomym jest, że poprzez nieudolne kolejne rządy mamy dziurkę w budżecie i jakoś to trzeba wytrzymać lub pomyśleć co tu zrobić żeby żyło mi się lepiej. Może zostać przedsiębiorcą ;)


Rafał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówicie o skrajnych przypadkach lumpenproletariatu który rzeczywiście ma całe życie postawę roszczeniową. DO takich to i ja jako klasa średnia ( nieliczna w tym kraju jednak) nie mam szacunku. Bo można ciężką bo ciężką ale pracą znacznie poprawić swoją pozycję...Tylko trzeba chcieć.

 

To ze statkami, ze nikt ich nie chce to kompletna bzdura, podobnie jak ta którą lansowało SLD w sprawie węgla i kopalni ze nikt węgla nie chce, że kopalnie nie rentowne i tym podobne bzdety kompletnie niezgodne z faktami wbijane ludziom przez tube TV do głów tylko po to aby usprawiedliwić swoje machlojki, przejęcia, zawłaszczenia. Dzisiaj po tych genialnych przemianach w spółkach węglowych nagle jest problem żeby zimą kupić węgiel bo jest go za mało ( wiem bo co roku za tym jeżdżę), zdarza się nawet węgiel sprowadzany z czeskich kopalni gdzie oczywiście opłaca się go wydobywać i w dodatku duży procent pracowników czeskich kopalni stanowią Polacy ;). Na statki zamówienia były, tylko że wszystkie rządowe pomoce nie zostały spożytkowane na rozwój i modernizację spółki czy restrukturyzację tylko ktoś sobie je wziął do kieszeni a spółka jak była w opłakanym stanie tak była nadal. Czemu nikt nie dochodzi na co te wszystkie pieniądze zostały wydane? Gdzie one są? Odpowiadają ze to prezesi stoczni, zarządy. Niszcząć przemysł stoczniowy nie niszczymy tylko stoczniowców ale także a może przedewszystkim ( o czym też w tv tylko się napomina) tysiące firm i pracowników które świadczyły usługi dla stoczni, były poddostawcami itp itd. Niezrozumiałe jest dla mnie jak ludzie dają się tak zaszczuć przez media jedni na drugich. Nagle stoczniowcy stali sie wrogiem publicznym numer 1 w Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie jest dla mnie wrogiem z racji wykonywanej profesji. Liczace sie stocznie sa juz w zasadzie jedynie w Azji, i wszyscy poza Polska sie z tym pogodzili. Najbardziej podobaja mi sie nasi zwiazkowcy, majacy w d*pie wszystko procz wlasnych stolkow, starajacy sie za wszelka cene udowodnic swoja racje bytu. Gawiedz daje sie zwodzic na "Balcerowicz musi odejsc", i na tym polega rowniez problem. Jezeli nasz wegiel jest drogi, a da sie sprowadzic tanszy, madrzy ludzie beda go sprowadzac. Tyle tylko ze gornicy w protescie powinni isc z mutrami nie na Warszawe, a pod siedzibe Zarzadu swojej spolki. Pogonic idiotow z "Solidarnosci 80" i inna swolocz okradajaca ich z pieniedzy. Ale dajmy temu spokoj bo idziemy w polityke B)

Swieta za pasem, cieszyc sie trzeba ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracowałem za "komuny" i pracuję w "kapitalizmie" i cosik mi się zdaje , że jak był socjalizm, tak jest socjalizm, jak się tępiło prywatną inicjatywę , tak się ją nadal tępi, jak nie mogłem kupić telewizora, tak nie mogę i tak dalej.Prawdziwy kapitalizm i wolny rynek był za p.Rakowskiego w 90-tym roku i trwał około trzech lat/później zaczęto zmieniać przepisy/.

Nie uwierzycie, ale w 90-tym roku otworzyłem firmę w pół dnia i trzeba było iść do JEDNEGO okieńka wypełnić papiery a do drugiego okienka pobrać książeczkę ZUS - o ile sobie przypominam wtedy płaciłem około 200 zł zusu.

Gdyby dzisiaj były takie ułatwienia to zaroiłoby się od przedsiębiorców, ergo byłoby dużo pracy, ergo pracownicy byliby szanowani przez przedsiębiorców.

Bo tak naprawdę nie ma bezrobocia, nigdzie na świecie , pracy jest dużo, no chyba ,że jest opodatkowana jak w naszym kochanym kraju.

Itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle że w 90tym roku zakładanie firm było tylko dla komuchów - właśnie po to była ta ustawa o przedsiębiorczości i zlikwidowanie pionów PG w komendach MO. Pożyczki bankowe dawali towarzysze dyrektorzy towarzyszom przedsiębiorcom. W kolejnych latach Balcerowicz zadbał o to by ci co mieli jakiekolwiek większe oszczędności zostali ich pozbawieni. W ciągu roku-półtora siła nabywcza 1 dolara spadła do 7 centów. Dalej przez całe lata 90te panoszyła się mafia. Główni mafiozi to byli cinkciarze - od lat 70 handlujący pod pewexami - na usugach UB. Mafii państwo nie zwalczało, bo służyła do tępienia tych przedsiębiorców, którzy mimo wszystko przebijali się i stanowili konkurencję dla partyjno-ubeckiej sitwy. Oczywiście to nie były jedyne metody tępienia polskich prywaciarzy. Ilość przepisów ZUS skarbówka itp, a jak to nie pomagało to otwierało się granicę z tym samym towarem bez cła i nie było bata - musiał w końcu zdechnąć. Ale tak to jest jak przy okrągłym stole dogadywali się towarzysze z TW. Gra do pustej bramki.


Budziki zamordowały miliardy snów. Dlaczego więc chodzą bezkarnie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.