Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

jasz

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    78
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jasz

  1. Nikogo nie wykluczam. Bawcie się czym chcecie. Miejcie jednak świadomość konsekwencji takich zabaw. Właśnie "sportowo" zabito psa. Użyto broni sportowej poza strzelnicą sportową, czy innym miejscem do tego wyznaczonym. Oddano strzały w terenie zabudowanym. Nie jestem biegły w prawie, ale powątpiewam, by działania tego "sportowca" całkowicie mieściły się w jego ramach. Nie do broni trzeba mieć szacunek, tylko do innych ludzi i istot żywych (dla tych bardziej wrażliwych) - taki jest mój pogląd. Co do umiejętności posługiwania się bronią - pełna zgoda. Pozostaje jeszcze kwestia zasad jej używania (rules of engagement). Tu tkwi problem i o to się oburzam. Ów "sportowiec" powinien je znać i stosować. Ludzie oceniają innych, bez względu na to, co zadecyduje Sąd. Zawsze tak robili i będą robić. Prawo, to nie zawsze sprawiedliwość. Nie jestem mistrzem nie tylko w łapaniu za słówka, ale w żadnej innej dziedzinie. Nie przysługuje mi nawet tytuł magistra (ledwie równoważnik). Poszukam to rozporządzenie w całości. Fragment mi nie wystarcza, ale dziękuję i za to. @Sierlitz: Czyli zabijaj, byle zgodnie z prawem? Czy dobrze rozumiem?
  2. Z mojego punktu widzenia teza (zgoda)+ antyteza (niezgoda) = anihilacja (unicestwienie) Jesteśmy w stadium analizy PS. Ciekawe, czy ktoś już wpadł na pomysł założenia tematu o "bombach zegarowych" i stosowanych w nich werkach? @loco50 Dyskutujemy właśnie na temat umiejętności strzeleckich pewnego sportowca i jego następstw. Koledzy uzupełniają luki w mojej wiedzy, uaktualniają ją i przy okazji wymieniamy się poglądami. Twardo, po męsku, bez ogródek. Dobrze, że pojedynki są zabronione
  3. @ dariusz chlastawa: @Adi: Tyle znalazłem w UOBiA. Rozporządzeń wykonawczych nie mam siły już w tej chwili szukać, ani ochoty zgłębiać. Jakiś link, dla ułatwienia? - bardzo proszę. Jeśli faktycznie jest tak, jak napisał Adi, to świadczy tylko o ... zmianach. Znacznych zmianach, w stosunku do tego, co zapamiętałem. To brzmi dla mnie tak samo, jak "paragraf 22", przynajmniej w tym momencie. D kojarzy mi się z A i na odwrót. (takie polsko-łacińskie asocjacje mam). Ad rem: Na wpis: odpowiedziałem (przeświadczony, ze chodzi o funkcjonariusza Policji): Ja wiem! Gdyby to był MÓJ PIES, poszedłbym siedzieć (chociaż niekoniecznie - działanie w afekcie?). Poza strzelaniem w powietrze i do policjanta są również inne możliwości, Które Koledze nie przyszły do głowy, a za które grozi odsiadka. Ot choćby słowne lub czynne znieważenie tzw "władzy". Pierwsze wyobrażenia i skojarzenia w związku z opisaną sytuacją, miałem zgoła inne, niż te, o które jestem podejrzewany. W jednym z następnych postów znajdzie Kolega wpis na temat potencjalnego trupa (mojego trupa). Przykro mi, że się Kolega pogubił. Można się zesrać ze strachu, znam to z autopsji. Szczególnie za pierwszym razem. Broń służy nie tylko do zabijania i wesołej rozrywki - pozwolę sobie zakończyć tajemniczo.
  4. @ dariusz chlastawa: Gdzie napisałem, że zabiłbym człowieka za psa? Tak, jestem przeciwny zabijaniu, nie tylko dla przyjemności. Ogólnie jestem przeciwny, a jeśli już to zawodowo i humanitarnie. Utopia, ale mam do niej prawo, jak każdy inny człowiek. Mogę sobie na to pozwolić Jakie kolega ma kwalifikacje, by oceniać współmierność moich reakcji na określone sytuacje? Sędzia? Biegły psychiatra, albo psycholog? Doprawdy zastanawiające. To taka sama prawda, jak moja. Mamy prawo do różnych poglądów i ocen. Telewizora nie posiadam, więc nie oglądam. Zdjęcie faktycznie zabawne. I cóż z tej wspomnianej noweli rozporządzenia wynika? Tak, czy inaczej, broń ma być zabezpieczona i rozładowana, jeśli nie jest akurat w użytkowaniu zgodnie z wydanym pozwoleniem. P.S. @Patryk.P.: Z moich obserwacji i wiedzy wynika, że na wojnie obowiązuje tylko jedno prawo. Prawo zwycięzcy. Trzeba przeżyć.
  5. Dotychczas tylko ja się radykalnie wypowiedziałem w kwestii zabicia psa i obrałem konkretną stronę. Jakież to okoliczności, dla przykładu choćby, mogą znacząco wpłynąć na postrzeganie tegoż zdarzenia? Takiego zapisu nie ma i nie będzie. No... chyba, że rzeczony strzelec sportowy lubi dokumentować swoje osiągnięcia. Słowo przeciw słowu. Poszlaki jedynie. Mam prawo do swoich poglądów, w tym tych niepoprawnych. Przyznaję się oficjalnie do tego, że bywają ludzie, którym z określonych powodów nie życzę wszystkiego najlepszego. Wprost przeciwnie.
  6. @Adi: Sporo tych zastrzelonych psów wyszukiwarka wypluwa: Domyślam się, że chodzi o tę sytuację: https://www.tvn24.pl/pomorze,42/trabki-wielkie-zastrzelil-psa-zrobilem-to-w-obronie-wlasnej,826778.html http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23219646,36-latek-z-trabek-wielkich-zastrzelil-psa-sasiadow-strzelal.html Życzę "sportsmenowi" zawsze ostatnich miejsc na zawodach i notorycznych zacięć broni. Mam nadzieję, że odbiorą mu pozwolenie na stałe i wykluczą z drużyny sportowej. Bieganie z załadowaną bronią? Czy też może pobił rekord w biegu do domu, by otworzyć sejf, załadować, przeładować i ukatrupić swego czworonożnego prześladowcę, w dodatku poza swoją posesją? Dla mnie to już nie są "grube nici", to "liny cumownicze" - opieram się wyłącznie na tym, co przeczytałem. Cztery strzały wskazują na niesprawność broni, złe przystrzelanie lub awarię przyrządów celowniczych - skoro zachował zimną krew i celność oka. Nie trafić niemal z przyłożenia?
  7. Ciekawie zaczyna się robić. I aż cztery kule musiał zużyć na powalenie tej bestii? Jest jakaś szansa na link do źródła tej informacji?
  8. @Adi: Zafiksowałem się na tych "policmajstrach" i "pozycji zółwika", którą pies miałby przyjąć (chyba pies?) - tak przynajmniej ja to zrozumiałem. Jeśli to nie Policja strzelała do psa, to kto? Nie wiedzą? Kim są "strony", o których wspominasz? Mam podobne do LMed odczucia i wyobrażenia sytuacji (tak mniemam). Mam świadomość kontrowersyjności swoich poglądów. Staram się być precyzyjny, nie zawsze mi się udaje. Zdarzają mi się błędy i pomyłki, do których natychmiast się przyznaję, jeśli są zasadne. Tę informację o psie podałeś w takiej formie, której do jednoznacznych zaliczyć, bynajmniej w moim pojmowaniu, nie można. Jak by nie patrzeć: mniej więcej w tym samym czasie - w Lublinie trzy ludzkie trupy z legalnej broni, a teraz jeszcze nieżywy pies zastrzelony nie wiadomo przez kogo i z jakiej broni? Legalnej, czy nie? Zgodnie z prawem noszonej/przenoszonej i użytej? Oto są pytania! A może to kultowy egzemplarz jakiś był? - tej broni, nie psa, ma się rozumieć samo przez się.
  9. Zaatakował, czy podobno atakował? Bo to duża różnica. Nie mam psa z listy zwierzą niebezpiecznych. Jest zaszczepiony. Poza domem ma zakładany kaganiec dla jego bezpieczeństwa, by nie zjadł czegoś trującego i dla poczucia bezpieczeństwa przechodniów, mimo, że to niewielki pies, stary i z tych , co to mu się szczekać nie chce. Nawet gdybym nie miał broni, a ktoś, ktokolwiek by to nie był, zabiłby mojego ukochanego psa znienacka, to spotkałby się z natychmiastową reakcją. Najwyżej byłyby dwa trupy: psa i mój. Nie martwiłbym się w żadnym razie, że wystraszył kogoś. Piszę to w odniesieniu do swojego kulawego, towarzysza spacerów. Policjant bojący się psa (bo domyślam się, że to on poczuł się zaatakowany), nie nadaje się w mojej opinii do służby patrolowej. Poza tym ma przy sobie inne środki przymusu bezpośredniego, by poradzić sobie z agresywnym psem (gaz), jeśli same ręce i umiejętności mu nie wystarczają. Policja, to nie Inspekcja Weterynaryjna, by strzelać do zwierząt. P.S. Wścieklizna u zwierząt trwa bardzo krótko (1-8 dni najczęściej) i kończy się zgonem w 100%.
  10. Proszę spróbować podejść mniej emocjonalnie do tego, co napisałem. Czym innym są działania policyjne, a czym innym wojenne. Trzeba to rozróżniać, bo to istotna różnica i to na wielu płaszczyznach (od prawnej, po etyczną i moralną). Porównanie z chirurgiem zrozumiał Kolega opacznie. Miałem na myśli znawcę technik chirurgicznych bez żadnego doświadczenia praktycznego. Zapach krwi lub wnętrza ludzkiego ciała nawet lekarzy (niezabiegowych specjalności) potrafi "zwalić z nóg". Sama teoria nie wystarczy, choćby "wykuta na blachę". Dziś trenuje się na fantomach, ale to i tak nie to samo, co prawdziwy zabieg. W głębi duszy jestem również pacyfistą, ale nie zamierzam dać się zabić z tego powodu. Będę się bronić, jak dotąd - aktywnie. Dotyczy to nie tylko mnie, ale moich najbliższych (psa również). W naszym świecie argument siły (albo jego projekcja) nadal ma kluczowe znaczenie w polityce. Staram się być realistą. Podzielam pogląd, że ludzie zabijający tylko dla przyjemności (nie tylko ludzi), to najzwyklejsi mordercy i zwyrodnialcy. Jeszcze gorsi od nich są ci, którzy do zabijania nakłaniają innych, dorabiając do tego jakieś ideologie. Moim marzeniem jest, by broń służyła wyłącznie do obrony (w ostateczności) i by nie była zabójcza. Wiem, że to utopijne marzenie, ale kto mi zabroni marzyć? A jakie są wrażenia, gdy pocisk z RPGa wybucha obok ciebie. Rewelacja! Przebijają to tylko: wybuchający ludzie w twoim otoczeniu i cysterny wypełnione wszystkim, co tylko wybuchnąć może. Wrażenia akustyczne i wizualne nie do zapomnienia. Sprzątania po tym dużo, ale nic nie ma za darmo. Się wie, no, nie?
  11. @ dariusz chlastawa: Dziękuję za wyprowadzenie mnie z błędnego przekonania, co do znaczenia rombu z literkami w środku. To, że musiałem używać broni, nie czyni ze mnie praktyka w sensie profesjonalisty, choć wiem co to znaczy być na muszce i celować do innych - nie czuję z tego powodu dumy. To zmienia człowieka, nawet nie wiesz, jak bardzo. Urodziłem się ponad pół wieku temu, więc pamiętam co oznacza MO (użyłem sformułowania: ówczesnej Policji = Milicji Obywatelskiej - to nazwy własne instytucji państwowych). Zastanawia mnie dlaczego akurat o 190 stopni trzeba ów romb przekręcić? Moje zainteresowania historią oręża jest niejako przy okazji fachu, którym się zajmowałem. Ja wiem! Gdyby to był MÓJ PIES, poszedłbym siedzieć (chociaż niekoniecznie - działanie w afekcie?). To trochę tak, jak z chirurgiem jest. Można być świetnym teoretykiem ... chciałbyś, by ktoś taki Cię leczył? Dziś niekoniecznie trzeba od razu zabijać. Wprost przeciwnie. Zabrzmi to okrutnie, ale dąży się do wyeliminowania z walki jak największej ilości siły żywej przeciwnika, nie przez jej eksterminację, ale poprzez zaangażowanie jak największych sił i środków logistycznych dla ratowania życia i zdrowia tychże żołnierzy. Policja nie ma zabijać, ale unieszkodliwiać z jak najmniejszym uszczerbkiem dla zdrowia (swoje mają narażać).
  12. @Dariusz chlastawa: To żadna tajemnica: pozwolenie Ministra ON, albo MSWiA, a potem kontakt z którąś z PMCs; podpisujesz krótkoterminowy kontrakt na jakąś konkretną robotę i już; jeśli chcesz mniej hardcore'owo, to zamiast PMCs proponuję jakieś PSCs/PDAs -często przy okazji można poznać bardzo znanych celebrytów. Na marginesie: nie masz statusu żołnierza, jesteś cywilem. Osobiście współdziałałem z pracownikami Academi (dawniej Blackwater) i Erinys. A propos cywilnych instruktorów: czy mam rozumieć że służby (jakie?) są szkolone przez teoretyków niemających doświadczenia w walce? Oj, to biedne te nasze "służby". Radomskie wyroby wśród użytkowników broni zawsze miały dobre notowania. "11" w owalu przez większość strzelców jest uważana za swoisty znak jakości (takie "Q" w trójkąciku". Poza tym, to już egzemplarz powojenny, więc siłą rzeczy nie było pośpiechu przy ich produkcji, a i materiały były lepsze. @ptaku: MO w rombie, wg mojej wiedzy oznacza, ze była ona przeznaczona dla ówczesnej Policji Z tego, co mi wiadomo, PPSz wz.41 w wojsku bardzo szybko zaczęto zastępować konstrukcją Sudajewa, zaś "szpaginy" szły w większości na eksport, by szerzyły i utrwalały demokrację ludową, albo dla "innych służb mundurowych". Szybko się to zmieniło, po upowszechnieniu się wyrobu "56-A-212". (przypatrz się chronologii)
  13. @Jędrul.wawa: Bo jak tu dyskutować nad argumentem: że się chce, lubi, podoba się i stać kogoś. No, jak? O hodowaniu zwierząt dla przyjemności w tym miejscu nie będę dyskutować - nie ten wątek, nie to forum. Oczywiście, że zabić można nie tylko bronią, ale broń z założenia służy do ZABIJANIA (pomijam non-lethal weapon). Broń chemiczną lub biologiczną też by można kolekcjonować. A granaty ręczne, miny, bomby, rakiety? Hasło dnia: nic cię tak dobrze nie rozerwie, jak F1, albo RG42. @dariusz chlastawa: Legalność nie ma tu nic do rzeczy. Ten stan może się w każdej chwili zmienić. Wyraziłem już swój stosunek do umiejętności posługiwania się bronią. Nie będę się powtarzać. Moje doświadczenia z bronią wynikają z używania jej do celów, do jakich została skonstruowana. Nikomu, nigdzie, niczego nie narzucam. Nie oczekuję żadnego współczucia. Ba w tym towarzystwie mam się czym pochwalić! Ja wiem, co to znaczy bojowo i dynamicznie. Nie zechciałby się Kolega sprawdzić w warunkach bojowych? Albo przynajmniej w realistycznej symulacji, z użyciem nie tylko środków pozoracji pola walki? Zapewniam, że istnieją takie możliwości. Dodam, że jedno i drugie legalne z punktu widzenia polskiego prawa. Trochę kasy, jedno pozwolenie i ... voila. Przeżycia niezapomniane. Gwarancja 100%. I dokładnie taki ma być ten pistolet. Tańsza i prostsza wersja Suomi.
  14. Z takim podejściem do sprawy nie da się polemizować No nie, bo nie! Co sobie pomyślę, zachowam dla siebie.
  15. @dariusz chlastawa: Moim zdaniem spłycasz. Model "1911", jak i wszystkie jego klony, ma "status kultowego", ze względu na rozwiązania konstrukcyjne, które się sprawdziły w warunkach bojowych, a nie za walory estetyczne. Do dziś jest używany, nie jako obiekt kultu, ale zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem, czyli w ogromniej większości do strzelania. Różnimy się gustami. Nikogo o mordercze zamiary z góry nie podejrzewam, ale różnie z tym w życiu bywa ... . [Dzisiejsza prasa donosi, że pewien pan z Lublina "postanowił" rozstać się z życiem przy pomocy broni myśliwskiej, wcześniej zabijając najbliższą rodzinę. Myślę, że też nie zamierzał nikogo zabijać, broń miał legalną.] W poglądach przedstawionych w trzecim akapicie też się różnimy. Ja mechaniczny zegarek kupuję z tych samych powodów, co elektroniczny. Naturalnie wybieram ten, który mi się bardziej podoba, o ile spełnia swoje podstawowe zadania. Mechaniczne zegarki mają nad elektronicznymi, według mnie, jedną niezaprzeczalną zaletę: potrafią działać po wiekach. Tego o elektronicznych nie da się jeszcze powiedzieć. Na temat smartfonów wypowiedziałem się już wcześniej. Podsumowując: od mechanicznego zegarka oczekuję dokładności, niezawodności, odporności na warunki zewnętrzne; świetnie, gdy jest rzemieślniczym dziełem sztuki (w moich oczach) i mogę sobie na niego pozwolić. W stosunku do przedmiotów zdarza mi się odczuwać pewien rodzaj sentymentu, niektóre wzbudzają we mnie doznania estetyczne i chęć ich posiadania, ale nie otaczam ich żadnym kultem. Ostatni akapit, jest z mojego punktu widzenia absurdalny. Czy mam rozumieć, że większość sprzedawanej na świecie broni kupują kolekcjonerzy dla ich walorów estetycznych? Czy biliony (1012) dolarów wydawane corocznie na projektowanie, konstruowanie,doskonalenie i produkowanie wszelkiej maści broni, wydawane są po to, by zadowolić gusta pokojowo nastawionych estetów? @ptaku: Wiem, że tak jest. Czy zastanawiałeś się kiedyś głębiej dlaczego tak się dzieje? Porównanie do dziecka i zabawek uważam za nietrafione. Mnie takie wytłumaczenie kojarzy się z brakiem dojrzałości( dorosłości), czy wręcz z infantylizmem. Nie uważam też, by jakakolwiek broń (uzbrojenie) mogła być zaliczana do kategorii zwykłych przedmiotów (z nielicznymi wyjątkami) - jej zasadniczym zadaniem jest zabijanie, w dzisiejszych czasach przede wszystkim innych ludzi. Zgodzę się z twierdzeniem, że niektóre egzemplarze tej kategorii przedmiotów, są w moim odczuciu prawdziwymi dziełami sztuki inżynierskiej, projektanckiej (design), rzemieślniczej. Na marginesie: istnieją firmy wyspecjalizowane w produkcji replik broni w skali 1:1, których potencjał militarny jest bliski zeru; też je można kolekcjonować; niektóre z nich potrafią kosztować naprawdę niemałe pieniądze.
  16. Pozory mylą. Istnieją wprawdzie takie pojęcia, jak ambisentencja, ambiwalencja i ambitendencja, ale to naprawdę "ciężki kaliber" jest (kod "F" wg ICD10). Demony wojny przy tym, to pryszcz. IMHO nie można "być za, a nawet przeciw".
  17. @Ritter: Nie umiem odpowiedzieć na tak ogólnikowe i nieprecyzyjne pytania. Plemiona afgańskie od wieków, ba! tysiącleci radzą sobie świetnie używając każdej dostępnej im broni. Żadnemu współczesnemu mocarstwu nie udało się podbić ich ziem,mimo technologicznej przewagi. Zatem wniosek: można karabinem i pistolecikiem (do dziś zdarza im się czarnoprochowców używać). To urodzeni wojownicy, lepiej obsługujący broń ręczną, niźli zegarki (a jeśli już, to jako zapalniki IED; niektóre modele dzięki nim mają dziś status "kultowych", ponoć). Co więcej: podobnie, jak ich braci w wierze z terenów dawnej Mezopotamii, potrafią konstruować broń z czego tylko popadnie. O konstruowaniu własnych czasomierzy, nic mi za to nie wiadomo. Klęskę? Czy aby na pewno? Wojny trwają, interesy się kręcą, ludzie mają zajęcie, niektórzy nawet pracę, część się bogaci, niektórzy nawet bardzo. To ich zazwyczaj ich stać na "tykające, acz nie morderczo, obiekty naszych westchnień nieosiągalnych". Nie wiem, do którego konfliktu irackiego i z kim, miałbym się odnieść. Mam reprezentować którąś ze stron? Domniemywam, że chodzi o "telewizyjne wojny, relacjonowane do znudzenia na żywo". Zapewniam, że oba wymienione państwa/kraje, były w stanie wojny (z krótkimi przerwami), odkąd tylko pamiętam, czyli zdecydowanie dłużej niż 20 lat. Paradygmat czego? Proszę zagrać w "rosyjską ruletkę", najlepiej nagantem (jedyny znany mi, seryjnie produkowany rewolwer, do którego można założyć skuteczny tłumik - ot, konstrukcja taka specyficzna) - nie narobi hałasu. Świetna rozrywka. Potrafi "uderzyć do głowy". Efekt lepszy, niż po alkoholu i zdecydowanie bardziej trwały, wieczysty niekiedy. W razie powodzenia, Nagroda Darwina murowana. Knajpiane, "niemieckobrzmiące zabawy" znane były zdecydowanie wcześniej i modne wśród francuskiej arystokracji (dworu), jako salonowa rozrywka. Zanim coś się upowszechni , zazwyczaj jest drogie i dostępne wybrańcom. Ostre picie, w przypadku braku w we własnym garniturze chromosomalnym genu CYP2E1, prowadzi najczęściej do alkoholizmu lub przedwczesnej śmierci, choćby podczas zabaw z bronią. Czuję się oślizgły.
  18. @ Jędrul.wawa: Poprawię się. To z przyzwyczajenia. Mnie sarkazm i ironia nie przeszkadzają. Świadczą o inteligencji i rodzaju poczucia humoru dyskutanta. To cenne informacje są. Z taktycznego i strategicznego punktu widzenia. Prościej byłoby napisać wprost, że ktoś pier ... od rzeczy i nie na temat, ale przyjęło się, że publicznie nie wypada.
  19. @Adi: Celne rozpoznanie! * * we wszystkich znanych mi znaczeniach Edit: Nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji. Ten wpis miał być odpowiedzią na wcześniejszy Pana post.
  20. @Jędrula.wawa: Doceniam poświęcony/zmarnowany* czas i wytrwałość w czytaniu ciągnących się, jak makaron postów * - niepotrzebne skreślić
  21. Zgodnie z życzeniem W wypadkach komunikacyjnych w Polsce ginie mniej ludzi, niż odbiera sobie życie (popełnia samobójstwo). Tragediom, niektórym, można i należałoby zapobiegać. Prowadzenia dalszej dyskusji na tematy poruszone w tym i poprzednim Pana wpisie, nie podejmę się z powodów osobistych (emocjonalnych). Nie chcę być aż tak okrutny, by zanudzać forumowiczów historią wojskowości i dalej "zaśmiecać" forum dyskusjami pobocznymi, a nie zegarkowymi, choć uważam, że rozpowszechnia Pan niezgodne z faktami informacje (uprawia swoistą mitologię). Nie czuję się też na tyle kompetentny by polemizować z Pana poglądami, bo w ogromnej części są one sprzeczne z moimi, popartymi wiedzą i doświadczeniem, bo: - nie jestem z wykształcenia artylerzystą, choć miałem zaszczyt służyć w pułku artylerii przeciwlotniczej (samodzielnym);- nie cierpię Napoleona, uważam go za bufona, który co mógł to ... a nas Polaków ... wyrolował - więc siłą rzeczy będę mocno stronniczy;- w młodości bardzo krótko trenowałem łucznictwo, (bez żadnych liczących się osiągnięć) i byłem świadkiem postrzelenia jednego z widzów, dziecka, które wbiegło się na tor podczas zawodów (strzelały też dzieci - miałem kilkanaście lat);- były okresy, gdy stale miałem na przy sobie załadowaną broń, jedynym wyjątkiem były kąpiele (jadłem z nią, spałem i sr...em), jak większość towarzystwa, w którym się znajdowałem, a mimo to, zdarzały się wypadki (mniej lub bardziej tragiczne);- proszę mi wierzyć na słowo: doskonale wiem jak wyglądają i zachowują się ludzie, albo to, co po nich zostało, po zastosowaniu na nich różnych typów broni, w tym tych, o których Pan nie wspomniał, a które w dzisiejszych konfliktach zbierają najtragiczniejsze żniwo);- obawiam się rozbieżności semantycznych, niestety;- i najważniejszy powód (aspekt emocjonalny): wypowiada się Pan w pewnych kwestiach, w sposób, który w moim przekonaniu świadczy, że nie ma Pan pojęcia o czym pisze (współczesne działania zbrojne), a są takie tematy, gdy w moim przekonaniu sensownie wypowiadać mogą się osoby mające doświadczenia własne, albo sprowadzamy dyskurs do teoretyzowania, w powszechnym znaczeniu tego słowa (to trochę jak z seksem i dziewictwem jest, albo byciem rodzicem - wyobrażenia i projekcje, to nie wiedza wynikająca z doświadczenia). Jeśli w tym punkcie się mylę, to z góry przepraszam i zapraszam do kontaktu prywatnego (LTC MD).Na koniec przepraszam wszystkich P.T. Forumowiczów za rozpętanie niepotrzebnej "burzy". Przy okazji nie chcę dostać bana P.S. Edytowane w celu poprawienia literówek, które dziś zauważyłem.
  22. jasz

    SEIKO SARB017

    Jeden z nielicznych zegarków mechanicznych, który wzbudza we mnie pożądliwe chucie. I to takie, którym trudno się oprzeć. Nie wiem, co w nim takiego jest?!? Utkwił mi w oku ... Chyba się ...
  23. Kiepski ze mnie publicysta. Wszystko poniżej, to wyłącznie mój bardzo subiektywny punkt widzenia oparty o dostępną mi wiedzę i własne doświadczenia. @ dariusz chlastawa: W dużej części inaczej postrzegam poruszone przez Pana kwestie w ostatnim poście. Bezdyskusyjna wydaje mi się intencjonalność rodowodu czasomierzy i broni. W pełni się zgadzam, że oba urządzenia powstały jako narzędzia z potrzeb egzystencjalnych i jak najbardziej pokojowych. Gigantyczny skok technologiczny, naukowy i cywilizacyjny, jaki dokonał się od przełomu XIX i XX wieku, spowodował, że oba narzędzia spowszechniały i stały się dostępne dla niemal każdego (w sensie ogólnym). Dziś bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej jesteśmy "uzależnieni" od czasomierzy. Formę i nazewnictwo zmieniły oba wspomniane narzędzia. Zegarek stał się albo biżuterią, albo bardzo precyzyjnym, skomplikowanym i wyspecjalizowanym narzędziem, choć tanim. Smartfony działają wyłącznie dzięki istnieniu precyzyjnych zegarów, niezbędnych do funkcjonowania całego systemu, na którym opierają się zasady telefonii cyfrowej. Cała współczesna elektronika opiera się na 'taktowaniu", czyli zegarach. Nie zgadzam się z tezą, że broń cywilom służy dla przyjemności. Z naszego grajdołka (upierdliwego przylądka , jak mawiają Chińczycy) być może tak to postrzegamy, bo w ten sposób usiłuje nam się to pokazywać, ale w rzeczywistości widzianej moimi oczami jest dokładnie odwrotnie. Za naszą wschodnią granicą nie zabijają się żołnierze regularnych armii - dla przykładu z naszego podwórka. Nie rozwijając tematu, podzielę się takim oto doświadczeniem: miałem do czynienia z dziećmi, które potrafiły obsługiwać AK, a nie potrafiły odczytać godziny z zegarka. Dla ścisłości to obserwacje z tego wieku, z oby półkul naszej planety. @Adi: "Obyśmy nie musieli weryfikować opinii w takich warunkach jak Ty." - szczerze tego życzę wszystkim, choć swojego syna przymusiłem, by nauczył się posługiwać bronią w najbardziej podstawowym zakresie. Po to, by się jej nie bał i miał pełną świadomość do czego służy. [Osobiście uważam to za utopijne marzenie, albo pobożne życzenie - jak kto woli - to kwestia czasu. Gdyby ponad ćwierć wieku temu ktoś mi powiedział, że znajdę się na terenach ogarniętych wojną, uznałbym, że zwariował. Wtedy wojna oznaczała atomowy holokaust.] @albiNOS 01: Te kursy, o których wspominasz już są nieaktualne. Najpierw robi się co innego. Na schodach można ewentualnie sprawdzić, czy człowiek jest przytomny i czy samodzielnie oddycha. Pozycja boczna ustalona co do zasady jest zarezerwowana tylko dla tych, którzy samodzielnie oddychają i wciąż bije im serce (i nie istnieje podejrzenie złamania kręgosłupa - wtedy nie ruszać). @Ritter: Świat i natura nie podlegają ze swej istoty ocenom etycznym. Proponuję przestać sprawiać sobie przyjemność kosztem zdrowia, albo pogodzić się z faktem, że posługiwanie się bronią grozi śmiercią, kalectwem lub poważnymi chorobami. Historia wskazuje, że ludzie zabijali się od zawsze, więc z tego punktu spoglądając, strzelanie do siebie nie jest niczym nadzwyczajnym. Swego czasu modne było pojedynkowanie się o byle ... co. W czasie wojen napoleońskich skuteczność broni palnej i sposób jej używania (taktyka) powodował konieczność używania bagnetów. Z tego, co mi wiadomo, w owym czasie żołnierze bardziej bali się zginąć od własnej broni, niźli kuli z naprzeciwka. Przyjmuje się również (w moich kręgach), że wolano walczyć na bagnety, bo dawało to jakieś szanse przeżycia. Oba stojące naprzeciw siebie szeregi o tym wiedziały. Z jatką robioną przez artylerię i jazdę (rozumiem, że dotyczy to czasów napoleona) jest, jak z tą "prawdą ekranową". Jakiś konkretny przykład? Nie wiem, jakie Pan ma doświadczenie bojowe, ale skąd przypuszczenie o prymacie artylerii (klasycznej?) i broni pancernej na współczesnym polu walki? Uczy się "nie zabijaj" - i co z tego. Zabijamy już nie tylko przemysłowo, ale i dla przyjemności. Nota bene: w oryginale powinno się raczej tłumaczyć ten fragment jako: nie morduj; tak przynajmniej twierdzi większość znawców języków starożytnych (aramejskiego, hebrajskiego, greki i łaciny). To wielka różnica. Pierwsza wojna światowa światowa to emanacja dokonującego się postępu technicznego, technologicznego, naukowego i ludzkiej pomysłowości (tej od zarania dziejów). Broni szybkostrzelnej używano dużo wcześniej , ot choćby podczas wojny secesyjnej (kartaczownice Gatlinga i Agera). Obie wojny światowe udowodniły, że potrafimy się mordować bezrefleksyjnie, masowo i wiąż doskonalimy się w tej dziedzinie. Reszty tekstu skierowanego do mnie nie skomentuję, bo musielibyśmy najpierw uzgodnić terminologię. @Jędrula.wawa: My, jako państwo, z pobudek najwyraźniej patriotycznych, kupujemy patrioty.
  24. Ot, choćby stwierdzenie, że wojsko niszczy całą przyjemność strzelania - żołnierza nie uczy się strzelać dla przyjemności, tylko by skutecznie zwalczał wroga po wyczerpującym marszu, również w masce p/gaz. AK był projektowany nie z myślą wytrawnych żołnierzach zaprawionych w boju, tylko o półanalfabetach, których zadaniem było zginąć w walce zabijając wcześniej jak najwięcej nieprzyjaciół (taka doktryna natenczas panowała). Rączkę przeładowania w tym karabinku umieszczono po tej stronie, do której radzieccy żołnierze od lat byli przyzwyczajeni. Nie oni jedni, nota bene. O skuteczności strzelca, bardziej, niż praworęczność decyduje wyszkolenie i dominujące oko. Jeszcze starsza konstrukcja, bo z 1900 roku, bywa używana przez niektórych żołnierzy sił specjalnych do dziś (w jedynie słusznym kalibrze oczywiście). W większości jednostek specjalnych poza bronią etatową dopuszcza się używanie broni preferowanej przez operatora, bądź jej modyfikowanie bez zmiany kalibru. Nie przeczę, że "zafascynowana cywilbanda" częstokroć ma większą wiedzę na temat broni ręcznej od przeciętnego (większości) "mundurowego", dla mnie to wręcz oczywiste. Najczęściej też, wspomniana cywilna grupa, ma większe umiejętności w strzelaniu do tarcz. Także tym dynamicznym, do tarcz sylwetkowych/figur bojowych. Nie widzę nic złego w poznawaniu historii urządzeń i maszyn do zabijania. Sam po doświadczeniach, o których wspomniałem, zacząłem nieco bardziej zgłębiać temat uzbrojenia. Zabijanie, nawet w obronie, to zupełnie co innego, niż rekreacja i sport. Inaczej też przygotowuje się "zawodników" do takich "strzeleckich turniejów". Nasze wyobrażenia w tej materii, rzadko mają pokrycie w zderzeniu z rzeczywistością. To akurat miałem okazję obserwować i niestety sam doświadczyć. Poza tym zdumiewa mnie ludzka pomysłowość w konstruowaniu sprzętu do masowego odbierania życia innym istotom. Wiem, że wojna jest "motorem postępu technicznego i naukowego" - na to wskazują fakty - oraz, jak twierdzą niektórzy badacze, także cywilizacyjnego. Uważam też, że każdy obywatel suwerennego państwa, powinien umieć posługiwać się bronią w celu obrony rodziny, ojcowizny i kraju. Broń jest i jest jej coraz więcej, zatem umiejętność jej obsługi jest moim zdaniem bardziej, niż wskazana - takie są realia otaczającego nas świata. Swoim postem nie miałem zamiaru nikogo urażać, podważać wiedzy, czy negować umiejętności, tylko podzielić się subiektywnym spostrzeżeniem na kanwie własnych doświadczeń i zwrócić uwagę na rzecz najważniejszą: broń powstała nie dla przyjemności, ale by skutecznie odbierać życie lub powodować kalectwo (z nielicznymi wyjątkami). Jeśli ktoś poczuł się urażony, to bardzo przepraszam, nie taka była moja intencja. Nie jestem zbrojmistrzem, ani żadnym ekspertem. Życie i własne wybory spowodowały, że miałem okazję konfrontacji swoich wyobrażeń z realiami w kwestii używania broni palnej. To wszystko.
  25. Z ciekawości poczytałem sobie ten temat, bo był okres w moim życiu, gdy musiałem się bronią posługiwać. Chcąc nie chcąc, czegoś się o niej dowiedzieć musiałem. Z historycznego i technicznego punktu widzenia jest to dziedzina równie wciągająca, jak historia przyrządów służących odmierzaniu czasu. Główna różnica polega na tym, że BROŃ PALNA Z ZAŁOŻENIA SŁUŻY UŚMIERCANIU (wiem, że są wyjątki), zaś ZEGARKI wszelkiej maści i odmian odmierzają nam czas "w drodze ku nieuchronnej śmierci". W polszczyźnie to także paradoks semantyczny; posługujemy się, chyba jako jedyni, językiem, w którym uzbrojenie w potocznym użyciu, z punktu widzenia lingwistyki, ma jednoznacznie defensywny (pokojowy) charakter. Służy OBRONIE. Jeśli się mylę, proszę o przykłady. Zapewne są wśród nas i językoznawcy (?). Moim zdaniem wśród wypowiadających się w tym wątku tematycznym zdecydowanie dominują wypowiedzi osób, które nigdy nie musiały skutecznie używać broni w celach innych, niż sportowo-rozrywkowe lub treningowych (z racji obowiązku pracowniczego) i pomijam tu myśliwych (których tak, jak wędkarzy nie potrafię zrozumieć mentalnie). Po tym długim, starczym wstępie przechodzę do rzeczy. przyszło mi znaleźć się w sytuacji, gdy strzelali do mnie ludzie (skutecznie), którzy potrafili tylko korzystać z broni, nie mając pojęcia o jej jakichkolwiek innych walorach poza użytkowymi. W tym samym czasie miałem też do czynienia z osobnikami, którzy mając ogromną wiedzę i umiejętności "strzelnicze" nie byli w stanie wystrzelić w kierunku przeciwnika. Za to zdarzało im się, mimo tej wiedzy i umiejętności, ranić, i zabijać przyjaciół (zaszkodziła im rutyna, nieposzanowanie reguł i nadmiar pewności siebie - głupota krótko mówiąc). Zastanawia mnie radykalność stwierdzeń niektórych dyskutantów, świadcząca według mnie wyłącznie o fascynacji bronią, połączonej z ogromną niewiedzą na temat historii jej powstawania i używania, oraz nauki użytkowania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.