Podszkoliwszy się dzięki Waszej pomocy, zabrałam się za rozbrajanie tego właściwego kwadransowego bufetowca Dilau. Nie poszło tak gładko jak w Laufferze bo aby wyłuskać bęben ze spężyną chodu okazało się że muszę odkręcić "toto" (przepraszam nie opanowałam nazwy) - zespół zębatek wraz z 5 młoteczkami gongu i kwadransowej melodyjki Westminster. Bęben rozbroiłam, umyłam wnętrze wypłukując brud a na koniec wpakowałam to wszystko do garnka z wodą i płynem do mycia naczyń i zagotowałam. Tłusta maź wypłyneła na wierzch wody. Wysuszylam na słońcu i zapodałam ciut oleum. Zatrzasnęłam bęben na formie do pierogów (świetnie się sprawdza) i mozolnie zaczęlam składać te dziesiątki śrubeczek i nakręteczek. . Jaki macie sposób na układanie porozkręcanych duperekek? Żeby szału nie dostać, nie pomylić i nie pogubić czegoś? :-) Zeszło mi chyba pół dnia. Sprężyna póki co dosyć płynnie się nakręca. Ale... ale. Coś schrzaniłam! Przy wygrywaniu kwadransowej melodyjki nie wybija ostatni ton - młoteczek zawisa wysoko i nie opada na gong. No ociupinę ząbek się nie przesuwa i mloteczek nie opada - dzieje się to dopiero przed rozpoczęciem kolejnego kwadransa. Tyle się namęczyłam z jednym to spaprało się inne. Niby nic wielkiego bo generalnie gra ale jednak to nie tak miało być, buuu.. :-(