Witam, dodałbym, że wątek jest pasjonujący i przekazana została wielka wiedza. Szacunek dla wiedzy i pasji oraz podziękowania za podzielenie się nimi. Nie zgadzam się jednak do końca z Autorką poprzedniego postu. Pamiętam z dzieciństwa i młodości polskie budziki - służyły wiele lat i to w ciężkich warunkach, bez jakichkolwiek profilaktycznych konserwacji. Nie były jednorazówkami, może dopiero pod koniec XX wieku w okresie schyłkowej dewastacji... a że obiegowe zdanie o własnej produkcji nie było najlepsze? od lat wpajane jest przez kształtujących opinię ("publiczną", obiegową...) uznanie dla tego co obce a szczególnie "zachodnie"; to zresztą temat na bardzo długie rozważania. Ale jednak ta produkcja była. Przyznaję, że nie zdawałem sobie sprawy z różnorodności modeli polskich budzików, rodzajów mechanizmów i z ich piękna. W swej mikro-kolekcji zegarków mam tylko jeden Mera-Poltik, NOS kupiony wtórnie na allegro a oryginalnie przez kogoś w dniu 25.02.1984 o czym świadczy karta gwarancyjna. Zacznę szukać kolejnych... A budziki przedwojenne to istne perełki. Temat Mera-Poltik odbieram zresztą osobiście, gdyż na początku lat 70-tych ojciec kolegi (jeden z dyrektorów wtedy jeszcze Łódzkiej Fabryki Zegarów jeśli się nie mylę) zorganizował mojej klasie wycieczkę po zakładzie. W końcu lat 90-tych kilka razy znów byłem na tym terenie: koniec produkcji i zakładu, budynki w ruinę popadające, hale powynajmowane - "lokomotywa dziejów" przetoczyła się po zakładzie nie dając mu żadnej szansy. Proszę wybaczyć te wynurzenia, napisane zresztą na gorąco, zaraz po pierwszym przeczytaniu wątku "od deski do deski". Łączy nas wspólna pasja, zegarki mechaniczne, zegarki "z duszą", to jedno. A drugie, że zaprezentowana w wątku wiedza to świadectwo naszej kultury materialnej i filozoficznie stwierdzę, że tę świadomość musimy pielęgnować. Serdecznie pozdrawiam wszystkich uczestników wątku.