Mojego Visodate traktuję właśnie jak EDC - jeździ ze mną do pracy rowerem, siedzi na nadgarstku cały dzień. Pewnie za dużo wrażeń dla biedaka, do niedawna miał niecałe 2 sekundy opóźnienia na dobę, teraz od kilku dni zaczął fiksować, a to 7 sekund, a to 12 ...
Ja mam taki problem z Tissotami, że w moich oczach zawsze jest z nimi coś nie tak, jakiś element jest "nie teges". Na przykład: Le Locle - datownik (moooże też odrobinę ta kratka na cyferblacie). Ten co go mmaniek pokazuje - niejednolitość tarczy. Mój Visodate - ten nieszczęśny autorefleks.
I tak jest zawsze, od momentu jak zacząłem obserwować Tissoty. Dużo mi się podoba, ale każdy ma coś, co mnie w nim uwiera i uniemożliwia mi w efekcie jego nabycie. Na przykład dla mnie Visodate bez datownika z AR byłby zegarkiem bliskim ideałowi.
Kilkanaście lat temu kupiłem PR100 Chrono, kwarcowy, to był mój pierwszy Tissot. Nie lubię pozłotki, ale na nim jakoś mnie wyjątkowo nie drażniła, miał coś w sobie. Tylko po paru latach dwie wskazówki przestały trzymać pion. Poszedłem do zegarmistrza, ten obejrzał i zaczął mi tłumaczyć, że to wynika z plastikowych elementów mechanizmu, że one się wyrabiają, że można je wymienić, ale po paru latach będzie tak samo. Nie byłem w stanie go nosić bo irytowało mnie to niemożebnie, w końcu zegarek powędrował do szuflady, nawet baterii mi się nie chciało w nim zmieniać.