Po długim czasie zegarek wrócił z naprawy. Tak jak przypuszczano, winna była sprężyna dociskająca młotek. Poza tym wyszło na jaw, że mój egzemplarz otrzymał solidne uderzenie, które poluzowało mechanizm. Trzeba było wymienić koło zębate i wszystko teraz chodzi jak powinno. Zeruje idealnie, długość chodu to ciut powyżej 40 godzin, w miarę dokładnie trzyma czas.
Jednak ten zegarek nie jest moim najszczęśliwszym nabytkiem i po tym co usłyszałem od zegarmistrza, więcej nie nabiorę się na żadnego chińczyka.
Tak jak ktoś tu już napisał, kupowanie chińskiego zegarka to loteria i nigdy nie ma się pewności, czy zakupiony egzemplarz będzie idealny.
Ja miałem szczęście, po pierwsze: był zepsuty już na początku i dzięki temu uniknąłem zatarcia suchego mechanizmu, po drugie: trafiłem na dobrego i upartego fachowca, który nie poddał się i sprawę doprowadził do końca. I po trzecie: mogłem trafić na taki egzemplarz, który wymagałby wymiany całego mechanizmu, a i tu znowu nie ma gwarancji, jaki przyślą, bo nawet w pierwszej grupie jakości, zdarzają się wadliwe egzemplarze. Mój to kopia kopi i to ze słabego materiału. Na naprawę i serwis dostałem roczną gwarancje, ale co będzie dalej? Mam wostoka od 40 lat i wciąż chodzi bez serwisu, trzyma czas lepiej jak współczesne tej marki. Mam stulatka po dziadku, który nadal chodzi, ale nie sadzę żeby mój sea gull wytrzymał więcej niż kilka lat. Nie ta jakość, nie te materiały w końcu coś w nim pęknie i znowu trafi do zegarmistrza, który spojrzy z politowaniem i być może podejmie się kolejnej naprawy.
Pozdrawiam Wszystkich
Maksim Wolff
Chińczyk to loteria nie warta moich nerwów.