Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

PawMar1976

Nowy Użytkownik
  • Liczba zawartości

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

23 Początkujący

O PawMar1976

  • Urodziny 06/28/1976

Informacje o profilu

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Lokalizacja
    Szczecin
  • Hobby
    W zasadzie brak, zainteresowany wszystkim po trochu...

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

  1. Dzień dobry, Nazywam się Paweł. Jestem już dobry miesiąc na forum, ale jakoś do tej pory brakło czasu i chęci na „przywitajkę”, co niniejszym postanowiłem nadrobić. Witam zatem wszystkich serdecznie i pozdrawiam. Zegarki nakręcały mnie zawsze. To znaczy od kiedy pamiętam lubiłem je oglądać, podziwiać, niekoniecznie posiadać, kolekcjonować, czy nosić. Przez wiele lat moje podejście do tematu było po prostu praktyczne. Sporo czasu zajęło mi dojście do etapu, w którym zaczęło mi zależeć, aby na nadgarstku mieć coś, co w pewnym stopniu jest odzwierciedleniem mojej osoby. Niekoniecznie udało mi się to zrealizować w 100%, ale chyba jestem bliżej niż kiedykolwiek. Jestem posiadaczem automatycznej, sportowej Certiny, w której zastąpiłem eleganckiego „aligatora” robionym na zamówienie prostym paskiem ze skóry w stylu vintage. Teraz całość bardziej do mnie pasuje – od zawsze wolałem dżinsy, trampki i sportową marynarkę od garnituru z krawatem. Kaliber „cytryny” to co prawda swatchgroup’owa masówka z plastikowymi elementami, ale w tej cenie nie dostanie się chyba żadnego innego porządnego automatu z chronografem. Historycznie pierwszy był natomiast radziecki Poljot. Prosty, mechaniczny model otrzymany od ojca na rozpoczęcie podstawówki. Na parcianym pasku, z jasną tarczą w słonecznym szlifie. Przydatny, więc go nosiłem, ale ze wstydem ukrywałem pod mankietem, czekając na pierwszą komunię i wymarzonego elektronika z czterema guziczkami. Połowa lat osiemdziesiątych z większością polskich marzeń obchodziła się dość brutalnie, jednak chrzestna się spisała i podarowała mi zegarek marki… Tempo. Wiem, firma-krzak, ale co z tego! Wtedy nikt się tym nie przejmował. Cyfrowy wyświetlacz, stoper, data i oczywiście obowiązkowa elektroniczna pozytywka w roli alarmu. A do tego stalowa bransoleta! Byłem wniebowzięty. W sumie jakieś 24 godziny, gdyż do poziomu podłogi w poniedziałek w szkole sprowadził mnie kolega prezentując swoją Montanę z 7 melodyjkami… Mój potrafił tylko „Oh, Susanna, don’t you cry for me...” W całości wytrzymał jakieś 2-3 lata, po czym w częściach wylądował w szufladzie, a ja musiałem wrócić do Poljota. To było spore wyzwanie; za takie cudo można było w szkole oberwać w zęby, jak za sweter z Wielkim Ptakiem z Sezamkowej Ulicy, o czym napomknął Kevin w „Home Alone”. Kilka klas później stałem się początkującym nastolatkiem – szaleństwo, bunt i takie tam. Szczęśliwi czasu nie liczą, więc Poljot dołączył w szufladzie do Tempo. Ani jeden, ani drugi zegarek nie dotrwał do dzisiejszych czasów. Żal mi tylko tego, którego się wtedy wstydziłem… Minęło kilka dobrych lat, zanim na mój nadgarstek ponownie trafił czasomierz. „Bunt” gdzieś po drodze odparował i praktyczny student za jedno miesięczne stypendium nabył nudne do bólu Casio. Kwarcowy prostak, ale wykonany z tytanu, co nadawało mu nieco oryginalności. Polubiliśmy się – był lekki, oszczędzał baterię i… pokazywał czas. Więcej od niego nie wymagałem i mam go do dziś. Mijały lata, a kobiety zaczęły nosić większe zegarki od mojego Casio. Zapragnąłem więc czegoś poważniejszego przynajmniej z wyglądu… Zawsze lubiłem połączenie elegancji ze sportem, więc pojawił się „Hołowczyc” – kwadratowy Atlantic ze wskazówką stopera podążającą w tył przez dolną połowę tarczy. Był oryginalny i bardzo mi się podobał, ale jakoś nigdy do końca go nie polubiłem. Czara goryczy przelała się, kiedy podczas wymiany baterii zegarmistrz pokazał mi jego wnętrze. Kosztował niemałe pieniądze i do tej pory mam przed oczami wielki biały kawał plastiku z małym mechanizmem pośrodku. Tego nie dało się „odzobaczyć”; wiedziałem już wtedy, jak porządny werk powinien wyglądać. Ojciec, nim podarował mi swojego Poljota, zdobył na „czarnym rynku” automatyczną Helvetię i jej miedziowany kaliber było mi dane kiedyś oglądać. Po paru zatem latach przedwczesnej szufladowej emerytury pogoniłem „Hołka” do nowego właściciela. Gdzieś w tzw. międzyczasie za jedną trzecią jego wartości nabyłem Festinę na kauczukowym pasku. Jej wnętrze, zapewne identycznie „plasticzane”, w tej cenie zupełnie mi nie przeszkadzało. To był strzał w dziesiątkę. Ten olbrzym niczego nie udawał – był prostym sportowym zegarkiem i stał się moim EDC na około 10 lat – pod koszulę i krawat miałem już wtedy odświeżonego wiekowego Weltmeistera po zmarłym dziadku. Po oba zegarki sięgam chętnie i dziś, choć najczęściej na moim nadgarstku siedzi „cytryna”. Dziadkowy zabytek zakładam od święta, a Festinę zabieram na plażę i basen, aby oszczędzić „wintydżową” skórkę Certiny zrobioną na zamówienie.
  2. Po przesiadce z oryginalnego "aligatora" na vintage w wykonaniu naszego forumowego kolegi...
  3. Wstawiałem niedawno więcej fotek mojego Worldmastera w innym wątku wraz z krótkim opisem, ale pozwolę sobie na jeszcze jedną wrzutkę tutaj - idealnie spasuje się z poprzednikiem. Na oko prawie identyczne roczniki. PS Zazdroszczę słoneczka w Krakowie. W Szczecinie od wczorajszego wieczora ciągle biało, choć śnieg przeszedł już w deszcz 🥴 Paradoksalnie chyba najdłuższy moment ze śniegiem w moim mieście tej zimy.
  4. Panie Aleksandrze, nie pochwalił się Pan tutaj paskiem wykonanym na moje zamówienie (za pośrednictwem pewnego portalu z trzyliterową nazwą), który zdecydowanie wart jest zaprezentowania. Wymyśliłem go sobie do mojej Certiny. Jej oryginalny "krokodyl" z motylkowym zapięciem wydał mi się zbyt delikatny i zbyt elegancki do sportowego przecież i całkiem dużego zegarka, W ofercie producenta nic ciekawego w tym rozmiarze (21 mm w uszach) nie znalazłem, dlatego zwróciłem swoją uwagę na "rękodzieło". Oryginalny rozmiar 21-18 postanowiłem zamienić na 21-20, aby optycznie pasek wydał się potężniejszy i bardziej adekwatny do rozmiaru koperty. Wydaje mi się, że również sposób wykończenia wykorzystanej skóry świetnie "robi robotę". Jako urodzony szczególarz wymarzyłem sobie oryginalną ologowaną klamerkę, a to niestety okazało się sporym wyzwaniem - dystrybutor nie oferuje samych sprzączek, a kompletnego paska w pełnej cenie dla samej klamerki kupować nie chciałem. Przeszukałem cały internet oraz lokalnych zegarmistrzów. Napisałem nawet post na naszym forum, który nie doczekał się zatwierdzenia i ostatecznie tutaj nie ukazał. Nie zdążył, ponieważ poradziłem sobie w inny sposób wykorzystując zapięcie no name dołączone przez Pana. Efekt końcowy można zobaczyć poniżej. Moim zdaniem lepszy od oryginału...
  5. To chyba właściwe miejsce, aby pochwalić się swoją pamiątką po dziadku. Mój Weltmeister pochodzi prawdopodobnie z lat 50-tych. Na ile jest oryginalny - tego nie wiem. Dziadek naprawiał zegarki, mógł więc wcześniej dokonać jakiejś ingerencji. Odziedziczyłem go w nienajlepszej formie - z pękniętym szkiełkiem, bez paska i koronki, z uszkodzonym mechanizmem i kopertą w fatalnym stanie. Jedno z uszu było wygięte w znacznym stopniu, powłoka powycierana i skorodowana. To było dawno temu. Moja wiedza o zegarkach była jeszcze gorsza niż teraz, więc bez dłuższego zastanowienia powierzyłem go pierwszemu z brzegu zegarmistrzowi celem przeprowadzenia renowacji. Atlantic zyskał nowe szkiełko, koronkę i pasek. Powłoka koperty została odnowiona, a ucho naprostowane. Wnętrze i mechanizm wyczyszczono, na szczęście tarcza pozostała nietknięta. Teraz większość czasu zegarek spędza na odpoczynku w szufladzie. Na moją rękę trafia tylko od wielkiego dzwonu, do koszuli i krawata…
  6. Potwierdzam. Re.Al robi obłędne paski. Zamówiłem niedawno jeden do swojej Certiny, ze skóry typu Vintage. Jakość surowca, ale też wykonanie na najwyższym poziomie. Chciałbym podmienić klamrę na oryginalną, ale znalezienie takiej graniczy z cudem. Z tego powodu się tutaj zarejestrowałem i dodałem swój pierwszy post w dziale "Poszukuję..." 🙂
  7. Wysłałem niedawno zapytanie do nich. Po polsku. Odpowiedź nadeszła dosyć szybko, po angielsku. Niestety dla mnie niepomyślna, więc nie skorzystałem z ich usług.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.