Może napiszę małą refleksję, jak to moja przygoda z tough solar w G się zaczęła i skończyła. W 2004 wybrałem swojego pierwszego G, jakim był g2900. Ale zanim go wybrałem, to minęło dosłownie kilka miesięcy, bo chciałem, żeby był to wymarzony G spełniający wszystkie moje wymogi. No ale jak to bywa, nie ma rzeczy idealnych, więc trzeba było iść na jakiś kompromis. Z wyglądu bardzo podobały mi się g-shocki, które miały tough solar i radio, ale nawet (miałem wtedy 15 lat) przez myśl mi nie przeszło, żebym mógł wybrać zegarek, który co jakiś czas trzeba byłoby ładować ! Więc po dłuuugich przemyślunkach wybór padł na g2900, którego żywotność baterii wg. Producenta powinna wynieść 10lat (miałem go 7 lat ciągle na tej samej baterii). Jakiś czas temu po prostu znudził mi się ten G i trzeba było wybrać nowego. Jako że teraz podstawą wielu fajnych modeli jest tough solar (i radio), więc musiałem chcąc nie chcąc zmienić podejście do tego solara. Ale czy to się udało, to się zaraz okaże... We wrześniu tego roku sprawiłem sobie risemana ? co tu dużo gadać ? zejebioza i już ! Miałem świadomość, że nie ma bata, żeby ten solar się wyczerpał (podobno wg. Producenta 9 miechów plus moje nie korzystanie z tych barometrów itp. oraz niemal ciągły kontakt zegarka ze światłem dziennym czy lampką przy biurku), to jednak coraz bardziej zaczęło mi to doskwierać (i powrócił mój pierwotny stosunek do stosowania baterii słonecznych w zegarkach) tak, że z czasem jak potrzebowałem spojrzeć która na osi, to wpierw spoglądałem, na jakim poziomie jest bateria (L, M or H), a dopiero potem która godzina. Już gdzieś po 3 tygodniach od zakupu niemal codziennie przymierzałem się, żeby go wystawić na allegro, ale coś mnie hamowało, aż wreszcie pewnego październikowego poranka powiedziałem sobie ?PIER?E ! Nie będzie tak, że ciągle będę spoglądał, jaki jest poziom baterii zegarka, że za każdym razem gdy mam go założonego to żeby był na wierzchu itp., bo to wszystko doprowadzi mnie do nerwicy !? i pod koniec października sprzedałem w pi..u ten syf i tak się moja przygoda z solarami (mam nadzieje że na zawsze!) skończyła. No ale jak to tak bez zegarka... więc ponownie zaczęło się poszukiwanie Graala, ale długo czekać nie musiałem, bo od tygodnia jest on już na moim nadgarstku ? na imię mu g-shock dw-5600, którego od razu pokochałem (wcześniej pisałem, że ten model, to moje niespełnione marzenie z dzieciństwa) i który przyspiesza jedynie o 1s tygodniowo, co uważam za świetny wynik (mając risemana spodobało mi się radio i dokładny czas na łapie, choć i tak tego nie potrzebuję. Tak więc teraz raz na tydzień (o 1s) albo raz na miesiąc (o 4-5s) sam sobie przestawię zegarek też będę miał mega dokładny czas, ale bez tego znienawidzonego przeze mnie solara ! I napiszę coś jeszcze ? mając już swojego zegarkowego Graala, jeśli miałbym teraz kupić jakiś nowy zegarek (oczywiście dw-5600 zostaje na zawsze !), to mógłby to być nawet na bransolecie i ze wskazówkami, czego do tej pory nienawidziłem ? bo teraz mi to wisi. Mam Graala a następny może być obojętnie jaki (oczywiście bez solara ) Pozdrawiam