Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pegass

Nowy Użytkownik
  • Liczba zawartości

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

4 Początkujący
  1. Moja żona twierdzi, że są takie same... Jak ona się nie zna... ;-) Znoszony codzienny SUN017P1 i nówka sztuka SUN025P1. Pegass
  2. Duży luz, serio. Sam to napisałem z ogromnym przymrużeniem oka. Choć absolutnie nie czuję się skrzywiony, to nie powiem, by tego rodzaju doświadczenia nie zapadały w pamięć ;-) A mój syn nie może pojąć, jakie ma szczęście, że jeszcze nigdy w życiu nie został poddany takiej edukacji
  3. Panowie, Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wasze rady, opinie i przemyślenia. Bardzo mi pomogły i chyba koniec końców nic większego z tym zegarkiem nie zrobię. Może poza znalezieniem mu jakiegoś pudełka, żeby nie obijał się w szufladzie luzem, no i koronka też byłaby nie od rzeczy, ale z tego co tu czytam, to bardzo trudna do znalezienia. John Time, co jest napisane czerwoną czcionką pod napisem Vorldsmastarur? Na mojej tarczy to już ledwie widoczny ślad czerwonego pigmentu. A żeby nie było, że wspomnienia mam tylko związane z edukacją siłową ;-) , to jeszcze powiem to. Dziś mój syn uczy się zegarka w szkole jak tabliczki mnożenia. Gnębią i testują ich z tego jak z czegoś absolutnie niezbędnego do przeżycia dla 7latka. Ja pamiętam jak w jego wieku, albo może i wcześniej, siedziałem ojcu na kolanach, on kręcił młynka kciukami a rzecz działa się w kościele. Ja oczywiście śmiertelnie znudzony już po pierwszych pięciu minutach mszy, ciągle ciągnąłem go za rękaw, pytałem kiedy koniec, a on pokazywał mi która wskazówka gdzie musi się znaleźć by ceremonia się skończyła. Bardzo dobrze pamiętam, jak z wielką uwagą śledziłem ten czerwony grot i przeklinałem go w myślach, że tak wolno się przemieszcza Dzięki raz jeszcze
  4. Jest taka szansa Ja to widzę (dziś) tak, że zużyte wskazówki i tarcza, to mają w sobie coś szlachetnego, coś co powiewa historią i budzi wspomnienia. Na przykład te, kiedy ręka ozdobiona tym zegarkiem przytrzymywała mnie mocno a druga uzbrojona w pasek (taki od spodni, nie od zegarka) opadała na moją część odwrotną, kiedy przeskrobałem coś niegodziwie wręcz paskudnego ;-) Ta koperta jest natomiast po prostu obskurna, obdarta, nie ma w sobie nic a nic. Żeby to jeszcze był jednorodny materiał... Ale ta żółć wyłażąca spod srebra... A z kolei, jak polutuję a nie pochromuję, to będzie i obdarta i widocznie uprotezowiona, co pewnie ogólnego wizerunku nie poprawi. A nie ma jakiejś innej techniki. Takiej, która pokrywałaby materiał koperty mniej "świecąco" niż chromowanie?
  5. O, to tak pewnie zrobię. Plus nowe szkiełko, bo przez to spękane będzie pewnie jeszcze szybciej zarastać tym czymś na tarczy.
  6. Otóż to. Nosić go i tak pewnie nie będę (zbieram na Kapitana Zenitha Tourbillona ;-), więc raczej nie wymienię koperty. A czy można taką polutowaną kopertę jakoś odświeżyć, np. powlec chromem?
  7. Właśnie go rozkręciłem - tak, nożyczkami ;-) - i nakręciłem - igłą - i działa! Powiedzcie mi proszę, czy kopertę w takim stanie się reanimuje (przetarte uszy) czy raczej wymienia?
  8. Zegarek upadły. Szwed, o tej nazwie nie do wymówienia ani zapamiętania, ale w każdym razie Worldmaster. Nie ma koronki, jest w podłym stanie, uszy - co widać na zdjęciach - przetarte prawie na wylot, tarcza w stanie może akceptowalnym gdyby dała się umyć, ale indeksy, cyfry zarośnięte czymś paskudnym i mało czytelne. To zegarek mojego taty, obecnie dziarskiego 80latka, któremu jednak bardziej służy timex z podświetlanym cyferblatem. Cóż, dziarskość dziarskością, ale oczy już nie te. Kupił go za pierwszą w życiu wypłatę + oszczędności. Musiało to być gdzieś w okolicach roku 1950. Od tego czasu zegarek nie miał ani dnia wytchnienia (działka, budowy, biuro i tak bez końca). Wylądował w szufladzie w okolicach roku 2005. Od tego czasu mam go ja i przedstawia dla mnie wartość głównie sentymentalną, choć nie raz i nie dwa już już wsadzałem go do koperty i wysyłałem do Poznania by go tam odmalowano, ale zawsze jakoś trzeźwieję. A tak w ogóle, to może wcale nie Szwed, bo ojciec jak przez mgłę pamięta jakąś większą naprawę, ale nie wie czy mechanizmu, czy wymiany tarczy... To już pozostanie tajemnicą. Teraz mieszkam w Krakowie, więc kiedyś pójdę na Basztową 17 i zapytam czy da się zrobić coś bez szlifierki i malerki. A może jeszcze kiedyś zabłyśnie... Choć mówienie sobie, że może jeszcze kiedyś zabłyśnie ma samo w sobie wiele uroku Zdjęcia w oryginalnych rozmiarach znajdują się tutaj. A jeszcze tak na marginesie. Podziwiam zdjęcia niektórych tu pokazywanych przedmiotów. Mam na myśli zdjęcia. Od strony technicznej. Ja się strasznie namęczyłem żeby jako tako to wyglądało (nie mam światła dziennego teraz). Z lampą wiadomo, odbicia ze szkiełka. Bez lampy masa cieni na tarczy od świateł w pokoju plus odbicia tychże świateł. Nie mam także obiektywu makro. Nie mam namiotu, dyfuzora, parasola.... ;-) Ale mam dwie białe poszetki, które można przecież skleić taśmą, zamocować do obiektywu i protezować się tak właśnie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.