W końcu, po małych przygodach, udało mi się odebrać naszego podróżnika. Niestety nie zaznał wszystkich atrakcji, jakie dla niego planowałem, ale cóż - tak to bywa.
Na dzień dobry zabrałem Casio do ogródka. Krótkie wyjście, żeby rozprostować kości i delikatnie się przewietrzyć
Jako, że życie nie składa się z samych przyjemności, nasz podróżnik trafił ze mną także do pracy:
Niestety nie udało się uchwycić gotowych do wysyłki pojazdów, więc musiałem poratować się promocyjnym plakatem
Po pracy, zwłaszcza siedzącej, warto zadbać też o trochę ruchu. Od siedmiu lat trenuję brazylijskie Jiu-Jitsu, więc postanowiłem zabrać zegarek na gościnne występy na macie. Niestety jeszcze nie mogę zrobić mu zdjęcia na tle wszystkich kolorów pasów, ale usilnie nad tym pracuję Może przy następnej takiej akcji będzie komplet
Na koniec trochę turystyki, choć bardzo ubolewam, że musiałem ograniczyć się jedynie do jednej lokalnej atrakcji
Przez Niedalino, niedaleko Koszalina przechodzi kajakowy Szlak Elektrowni Wodnych, przy czym moja miejscowość jest najbardziej rozbudowanym, pod względem infrastruktury, punktem na trasie. Na zdjęciu widać wigwamy, pod którymi można biesiadować przy ognisku.
Sam szlak, oprócz drogi wodnej dla kajaków, obejmuje także ścieżki rowerowe prowadzące przez okoliczne lasy oraz wzdłuż rzeki. Po drodze można zobaczyć, między innymi, zabytkową elektrownię wodną z 1911 roku.
Będąc na miejscu uwieczniłem Casio odpoczywające w świeżo skoszonej trawie
Mając ten zegarek przez kilka dni muszę przyznać, że nie trzeba wydawać majątku, żeby kupić coś oryginalnego i dającego czystą frajdę z noszenia Bardzo przyjemny czasomierz, może kiedyś sobie taki sprawię, ale teraz czas się pożegnać, gdyż jutro Casio rusza w dalszą drogę do kolegi @GTB.