Witam,
w moim mieście istnaiła jeszcze do końca lat 80 Spłódzielnia Stolarska "STASZIC", gdzie było zatrudnionych w swoim najlepszym okresie około 50 politurników (same kobiety) i jak zacząłem bawić się w skrzynki zegarowe, a były już to lata tego wieku, na początku XXI wieku, czyli w sumie niedawno, miałem zaszczyt porozmawiać z jedną z nich. Z rozmowy wynikało, że wszelki słuch po pozostałych koleżankach, z którymi pracowała, zaginął.
To co piszesz:
i jest to w 100% prawdą, a z tymi rękoma do góry, to albo z bólu, albo ze wstydu, ze takie brudne i zniszczone. Zawsze nawaleni, samymi oparami alkoholu i śmierdzący zapachem dyndy.
Dzieci rzemieślników, którzy nakładali politurę, nienawidziły tej czynności, bo zawsze bolały ich ręce. Docierać, docierać, docierać a poler robił głowny rzemiecha.
To samo można powiedzieć o rzemieślnikach od ogniowych galwanotechniczych powłok, itp.
Jeszcze jedna sprawa, sam wybór szelaku. Jak już jeden rodzaj sprawdzisz, i będzie Ci odpowiadał - zamknij oczy i kup go od razu większą ilość, w zależności ile będziesz chciał tych powłok wykonać i na ile siły Ci starczy. Można powiedzieć, że każdy rodzaj szelaku jest inny, i jak bawić się to lepiej jednym gatunkiem, aby mieć porównanie własnych błędów.
Do odważnych świat należy.